piątek, 25 stycznia 2013

Notka 47

Od wyjazdu Zbyszka minęły już 4 godziny, a ja nie mam od niego żadnych wieści. Magda też nie dzwoni z pretensjami, więc nie wiem czy mam się cieszyć czy może obawiać z tego powodu. Zosia została odprowadzona przez Michała do mieszkania i tak się złożyło, że szatyn został na kawie i cieście, które zrobiłam z nudów. Siedzieliśmy więc przy serniku i prowadziliśmy rozmowę, skrzętnie omijając najistotniejsze tematy. Dobrze wiedziałam, że miałam mu coś powiedzieć, ale on zdawał się o tym zapomnieć, a ja nie teraz już sama nie wiedziałam czy jest sens mówić mu o ciąży i przeżywać wszystko na nowo. Na razie tego nie zrobię, a jak będzie dalej to się okaże.
-Mówiłaś już Zosi o Maćku?
-Nie. Czekam aż on sobie wszystko wyjaśni ze swoją narzeczoną i dopiero wtedy będziemy myśleć o przyszłości.- nie wiem czemu on tak na mnie patrzy. Nie powiedziałam przecież nic złego. Zaraz, zaraz… On pewnie myśli, że rozmowa Maćka z Anną będzie polegać na tym, że się rozstaną i wtedy my we trójkę będziemy mogli założyć rodzinę. Jeśli coś takiego wymyślił jego mądry czerep to chylę czoła przed jego wyobraźnią. Już wystarczy, że Magda od czasu do czasu mi nudzi, że Mateusz się obok mnie kręci.
-Michał to nie jest tak, że teraz ja będę z Maćkiem. To, że jest ojcem Zosi nie znaczy, że musimy na siłę tworzyć szczęśliwą rodzinę. Jak tak nie potrafię i nie chcę.- coś czuję, że to rozmowa niebezpiecznie zmierza w kierunku wyjaśnienia pewnych spraw. Teraz chyba nadszedł czas, by szczerze z Kubiakiem porozmawiać i wszystko mu wytłumaczyć. To nic, że cały czas mówię ja i nie dopuszczam go do głosu. Mam teraz w sobie wystarczająco dużo odwagi, a potem to może być już różnie.
-Niezależnie od tego co się stanie to dla Zosi zawsze będziesz ważny i proszę nie zapominaj o tym…
-A dla jej mamy?- i co ja mam mu teraz powiedzieć? Patrzy mi w oczy tymi swoimi tęczówkami i sprawia, że zapominam języka w gardle, a nie powinnam tego robić. Chcę to wszystko zakończyć, więc nie powinnam tak reagować na niego. Nic jednak na to nie poradzę, że ja go kocham, ale boję się zaryzykować. Wolę stchórzyć, niż podjąć walkę.
-A dla jej mamy przeszłość już nie ma znaczenia. Michał musimy się rozejść każde w swoją stronę i nowo poukładać swoje życie. Za dużo się stało i nie widzę szans na to, żebyśmy jeszcze kiedyś byli razem.- mogłam powiedzieć to w jakiś bardziej dosadny sposób, ale nie potrafię powiedzieć, że nic dla mnie nie znaczy, bo pierwsze to nie prawda, a po drugie nie chce go ranić. Daję mu wolną rękę i możliwość znalezienia sobie kogoś, kogo pokocha tak samo jak mnie, a może nawet mocniej. Uważam, że postępuję fair. Nie daje mu żadnych nadziei i nie pozwalam, by tracił swój czas.
-Jesteś tego pewna?- nigdy nie potrafiłam kłamać w żywe oczy, ale kiedyś trzeba się przełamać. Czuję się tak, jakby każda głoska wypowiadanego przeze mnie zdania rozrywała mi serce i paliła mnie od środka. Gula w gardle jest ogromna, ale muszę ją pokonać.
-Jestem tego pewna Michał. Spędziłam z tobą wspaniały czas i uwierz mi, że żałuję tego jak to wszystko się potoczyło. Pamiętaj, że to co zrobiłam to nie twoja wina i nie masz prawa się o to obwiniać. Wiesz, kiedy byłam w Hiszpanii to zastanawiałam się które z nas zawiniło, że jesteśmy w tym miejscu w którym jesteśmy. Wiesz do jakiego wniosku doszłam? Oboje nie jesteśmy bez winy i tego się trzymajmy.Każde z nas ma świadomość, że zatraciło szansę na szczęście. Powinnam wcześniej powiedzieć ci o Ikerze, a ty powinieneś wykazać się większym zaufaniem w stosunku do mnie. Stało się jednak inaczej i nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić. Chcę też żebyś wiedział, że nie żałuję…- dotknął mojej dłoni opuszkami palców, a mnie przeszył taki dreszcz, że siedziałam jak zaczarowana i nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa. Gdybym mogłam tylko cofnąć czas i wymazać wszystko to oddałabym wszystko, by wymazać to, co się wydarzyło między nami. Gdyby od kogoś można kupić było czystą kartę życia i na niej pisać nową historię naszego związku to istotnie nie wahałabym się ani chwili, by oddać za tę kartę wszystkie oszczędności, które mam. Chciałabym, by Michał był mój.
-Robisz błąd Paulina, ale ja już nie mam siły walczyć i zastanawiać się czy kiedykolwiek między nami będzie dobrze. Jeśli chcesz, to ja odejdę i już nigdy nie będę cię niepokoił, ale zanim to zrobię to spójrz mi w oczy i powiedz, że już nic do mnie nie czujesz. Popatrz mi w oczy i powiedz, że mnie nie kochasz.- teraz chwycił mnie mocniej za rękę i już nie poczułam dreszczu tylko strach i niemoc. Musiałam spojrzeć mu w oczy i skłamać, oszukać serce. Gdyby to chodziło tylko o rozum, z nim już dawno bym wygrała. Tu przede wszystkim chodzi o moje serce. Z nim nie jest już tak łatwo.
-Michał ja…
-No powiedz!- podniósł głos, ale szybko się opamiętał, bo przecież Zosia była w pokoju obok.
-Nie kocham cię już Michał.- zrobiłam to i od razu odwróciłam wzrok. Nie wiem jak na moje słowa zareagował Misiek, bo ja na niego nie patrzyłam. Miałam oczy pełne łez i żalu do siebie i świata. Słyszałam tylko trzask zamykanych drzwi. Bałam się, że zrobi coś głupiego. Już w Hiszpanii zastanawiałam się jak będzie wyglądać nasza rozmowa i nasze definitywne rozstanie. Czasem wydawało mi się, że przyjdzie mi to z łatwością. Usiądziemy i w spokoju porozmawiamy. Zaraz potem widziałam nas obojga ze łzami w oczach. Ten drugi scenariusz był bardziej prawdopodobny i ten scenariusz się ziścił.
-Mamo gdzie tata?- przybiegła do mnie Zosia i wdrapała się na kolana. Objęła moją szyję i mocno się przytuliła. Tylko ona mi została i muszę jej poświęcić całą uwagę. Bywał czas, że nie zawsze ona była na pierwszym miejscu. Wynikało to z tego, że byłam młoda i miałam inny system wartości. Dzieci były ujęte w moich planach, ale gdzieś po skończonych studiach i zakorzenieniu się na jakimś stanowisku. Ktoś jednak na górze zaplanował moje życie inaczej. Przyjęłam Zosię jako dar od Boga, ale nie chciałam zrezygnować z siebie i swoich marzeń. Powinnam wtedy zająć się nią, a nie siedzieć w książkach i po trupach dążyć do celu. Teraz już nie będę brała udziału w wyścigu szczurów. Pracę przyjmę taką jaka się trafi, mogę nawet znów uczyć w szkole, mogę robić znaczki korektorskie, bo w swoim CV mam też taki kurs. Mogę robić wszystko, ale przede wszystkim muszę więcej uwagi poświęcić córce. Nie wiem jak to będzie z Maćkiem, nie wiem z całą sytuacją poradzi sobie Michał, ale ja muszę być przy niej.

&&&&&

Magda i Zbyszek siedzieli teraz w samochodzie siatkarza i mierzyli się wzrokiem. Paradoksalnie teraz i Bartman miał w głowie myśl, że został zdradzony przez ukochaną kobietę. Ta sytuacja wyraźnie pokazuje jak podobnymi są do siebie ludźmi. Oboje działają pod wpływem chwili i w takich sytuacjach jak ta, takie działanie może mieć nieprzyjemne konsekwencje.
-Uspokój się! Przyjechałam do Matyldy, nie mając pojęcia, że będzie tu Krzysiek! Chciałam to wszystko przemyśleć z dala od ciebie. Tak trudno ci to zrozumieć?! Nie wiesz jak to jest dowiedzieć się, że zostało się oszukanym i zdradzonym przez najważniejszą osobę w życiu!- samochód osobowy może być zdecydowanie za mały na taką ilość unoszącej się w powietrzu złości.
-Magda nie masz pewności, że między mną, a tamtą dziewczyną do czegoś doszło! Byłem pijany, ale dobrze pamiętam co ona do mnie mówiła i co robiła. Jeśli mam być szczery to przeszło mi przez głowę, by się zabawić i odreagować to wszystko. Walczyły we mnie wtedy dwa światy i może nawet dawny Zbyszek odniósłby zwycięstwo, ale ta dziewczyna powiedziała, że mam w domu wspaniałą dziewczynę i córkę i nie mogę zrobić czegoś głupiego, bo potem będę tego żałował. Mogę przysiąż  na co tylko chcesz, że tak mi powiedziała!- blondynka słuchając słów Bartmana uroniła kilka gorzkich łez. Podziwiała go za szczerość, ale to słowa ją zabolały. Dobrze wiedziała, że to dla niej i dla córki próbował się zmienić, a teraz widać, że dawnego życia mu brakuje.
-Madzia kocham cię i nie pozwolę ci odejść, rozumiesz?! Nie pozwolę by inny mężczyzna cię dotykał, całował. Nie pozwolę by ktoś inny wychowywał moje dziecko!-zaczynał być nerwowy, bo grunt po którym teraz stąpał był strasznie grząski i wystarczył jeden nieprzemyślany krok, jedno źle sformułowane zdanie i Bartman mógłby się pogrążyć już na zawsze. Nie chciał tego. Magda i Karolina są dla niego najważniejsze i jest w stanie zrobić wszystko, byle tylko blondynka uwierzyła mu i dała drugą szansę. Najgorsze jest to, że on sam sobie nie wierzy, że na pewno między nim, a tamtą dziewczyną do niczego nie doszło. Pamięta, że na początku zwrócił na nią uwagę i przypomniał sobie jak kiedyś wyglądało jego życie. Miał już kilka kieliszków za sobą i to wystarczyło, by trochę szumiało mu w głowie. Resztę wydarzeń pamięta jak przez mgłę. Przypomina sobie, że rozmawiał z nią, że w ich dialogu przewinęło się imię jego dziewczyny i córki. Musiała sporo o nim wiedzieć, co nie było trudną sprawą, bo jak ktoś interesuje się siatkówką to zapewne wie, że jeden z zawodników reprezentacji Polski jest związany z jej rzecznikiem prasowym. W znajomości jego życia prywatnego Zbyszek upatrywał szansy na to, że dziewczyna z klubu nie próbowała wykorzystać jego chwili słabości. Był trochę naiwny wierząc w to, ale nic innego mu nie pozostało.
-Musisz dać mi trochę czasu, bym sobie to wszystko przemyślała i poukładała w głowie. Z dnia na dzień cię kochać nie przestanę także o to się nie martw, ale otwarcie ci powiem, że znów zaufanie zostało wystawione na próbę. O Krzyśka też się nie musisz martwić, bo nie interesuje mnie z nim żaden romans czy Bóg wie co. On też jest dobrze wiatrem podszyty i tylko jedno mu w głowie…-Zbyszek męczył się z tym, że tak naprawdę tylko on zna wiele elementów z życiorysu Lijewskiego i nie może ich głośno powiedzieć, bo po pierwsze obiecał to Bartkowi, a po drugie Mateusz jest strasznie cięty na to, że brunet obraża i cały czas docina jego przyjacielowi z drużyny.
-W niedzielę są chrzciny Karolinki…- co prawda to ma być kameralna uroczystość w gronie rodzinny i najbliższych przyjaciół, ale pewne kroki zostały już powzięte jeśli chodzi o organizację tego dnia i teraz Zbyszek nie wie jaką decyzję w tej sprawie podejmie Magda. Jego zdaniem sytuacja między nimi nie powinna mieć żadnego wpływu na ich córkę, ale tak można sobie tylko mówić, a rzeczywistość często okazuje się zupełnie inna.
-W tej sprawie nic się nie zmienia. Do tego czasu jednak zostanę w Warszawie, a ty wrócisz do Żor i damy sobie czas. Myślę, że jesteś mi to winien.- spojrzała w jego stronę i spotkała się ze wzrokiem pełnym strachu i obaw. Znała go już na tyle dobrze, że umiała czytać z jego oczu i potrafiła wyczytać z nich wszystko. Musiał się bać o to, że to jest między nimi skończy się. Musi ma na niej zależeć i tego nie może mu odmówić, ale za tym wszystkim nie zawsze idą jego czyny. Prawdziwego związku nie można oprzeć tylko na romantycznych gestach, czułych słowach i przyjemnych chwilach. Prawdziwy związek to ten, który potrafi przetrwać największe burze i nawałnice i wychodzi z tego doświadczenia silniejszym i jeszcze mocniejszym.
-Przyjadę po was w sobotę po południu, ok?- Pramek skinęła głową i otworzyła drzwi, by wysiąść z auta bruneta. Wysiadając z jego wnętrza zatrzymała się na chwilę i z powrotem cofnęła się, by ucałować policzek Zbyszka. Taki zwykły policzek, który musi jej na razie wystarczyć.

&&&&&

Minęły dwa dni od mojej rozmowy z Michałem i zostały jeszcze dwa do chrzcin Karolinki. Magda cały czas siedziała w Warszawie, ale Zbyszek zapewniał wszystkich, że uroczystość dojdzie do skutku i był pewien powrotu blondynki do Żor. Mówił mi, że w rozmowie z nią widział w jej oczach, że ten incydent nie przekreślił ich związku i na pewno są w stanie go jeszcze odbudować. Tego samego dnia zadzwoniła do mnie przyjaciółka i mówiła, że w oczach Zbyszka widziała to, że u na niej zależy. No naprawdę widzę, że w ich przypadku nie potrzeba słów, wystarczą tylko oczy. Tak sobie w nie głęboko patrzą, że brunet dziś miał wizytę u okulisty, bo pojawił się u niego jakiś problem z oczami. Nie no tak serio to para musi się ogarnąć i mam nadzieję, że mój wyjazd im pomoże. Jaki wyjazd? Wiele myślałam nad tym co zrobić, by zapewnić Zosi bezpieczną przyszłość. Doszłam do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie wyprowadzka do Madrytu, do Ikera i Evy. Przede wszystkim rozmawiałam już z bratem i on w pełni popierał mój pomysł. Tu w Polsce na dobrą sprawę nic mnie nie trzymało. Co prawda zostałam przyjęta do współpracy przy prowadzeniu olimpijskiego studia, ale to wszystko skończy się w sierpniu i zaraz po tym mogę śmiało pakować walizki i wyjeżdżać z kraju. Brat obiecał mi, że pomoże załatwić sprawy związane ze szkołą Zosi. Wątpię żeby znalazł szkołę, gdzie lekcje prowadzone są w języku polskim, bo taka możliwość istotnie występuje w Niemczech czy Rosji, ale czy w Hiszpanii? Iker miał się rozejrzeć i zobaczyć co da się zrobić. Jak na to wszystko zareaguje moja córka? Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia, bo dopiero dziś chcę z nią o tym porozmawiać. Chcę też jej powiedzieć o Maćku, bo z tego co wczoraj przez telefon mówił mi Stacherski, że to już czas załatwić tę sprawę. Przyjechać ma w weekend i zabrać małą do Katowic. Mam nadzieję, że to wszystko jakoś nam się pomyślnie ułoży. Jest przecież jeszcze Michał i jego kwestia w naszym życiu. Oficjalnie nas nic nie łączy, ale jest Zosia i ona na pewno będzie chciała mieć kontakt z siatkarzem, a ja nie mogę jej tego zabronić. Nawet nie chcę. Tak to się ułożyło, że Zośka przez tyle lat nie miała w ogóle ojca, a teraz ma ich aż dwóch. Moje życie to jeden wielki paradoks i nie rozumiem w ogóle czemu ja się w tej sytuacji dziwię, skoro powinnam się do tego przyzwyczaić.
-Mamo!- do kuchni w mieszkaniu Bartmanów wpada córka i od razu łapie za drzwi lodówki. Wyciąga na stół pomarańczowy sok i parówkę. Ona jest już taka samodzielna, że nie długo powie mi pewnie, że chce iść na dyskotekę albo przyprowadzi mi jakiegoś chłopaka i powie, że to jej miłość. Nie no, może trochę przesadzam, ale ten czas teraz tak szybko biegnie. Siedzimy obie przy stole. Zosia pałaszuje swój posiłek, a ja przyglądam się jej z uwagą i zastanawiam się, jak z nią porozmawiać o moim pomyśle wyjazdu do Hiszpanii. Mówiła kiedyś, że bardzo lubi wujka Irka(trochę spolszczyła jego imię), ale nie może się za bardzo z nim dogadać, bo język jest jednak sporą barierą. Z tego co mówiła Magda, to moja córka w szkole świetnie radzi sobie z językiem angielskim, ale przecież umieć wszystkie reguły gramatyczne i słówka to nie to samo, co posługiwać się tym językiem na co dzień i biegle się w nim porozumiewać. Ikerowi kiedyś powiedziała tak „ I can`t speak Spanish, but you should learn Polish”. Hiszpan przyjął to z uśmiechem na ustach i z tego co mówił mi ostatnio przez telefon, to poczynił pewne kroku by nauczyć się polskiego. Jakie było jego pierwsze zdanie po polsku? „ Wasz język jest trudniejszy niż myślałem”. Mogę bazować na opiniach Magdy i ona kiedyś sama przyznała, że łatwiej jej było w podstawie ogarnąć gramatykę włoską niż polską we wczesnym etapie edukacji. Nie wiem, ja z językami obcymi nigdy specjalnie nie miałam po drodze, choć zacięcie się ich uczyłam i do perfekcji opanowałam angielski, hiszpański. Umiem też w granicach rozsądku porozmawiać po włosku i niemiecku. Z Magdą nie wygram, bo ona to ma taki dar, że przeczyta sobie kilka razy jakiś podręczny słownik języka obcego i już po chwili stwierdza, że będzie się go uczyć, bo wcale nie jest taki zły. Sama nauczyła się włoskiego i hiszpańskiego. W szkole uczyła się angielskiego i francuskiego, a jeszcze po drodze zaliczyła kurs z rosyjskim i niemieckim. To jest taki geniusz jakich mało na świecie, ale nie o tym teraz powinnam rozmyślać. Zosia skończyła parówkę, wypiła sok i chciała iść się trochę pobawić, ale zatrzymałam ją przy sobie w kuchni w celu rozmowy.
-Musimy kochanie porozmawiać.- była wyraźnie zaciekawiona.
-Wiem, że jest ci ciężko tu w szkole, bo dzieci się śmieją i dokuczają ci z mojego powodu. Mogę cię tylko za to jeszcze raz przeprosić i obiecać, że już nigdy nie będziesz musiała się za mnie wstydzić…- nie łatwo było mi to mówić, zwłaszcza wtedy, gdy w jej małych oczkach zaświeciły łzy.
-Mamusiu ja się ciebie nie wstydzę. Ja tylko…- przytuliłam ją do siebie i mówiłam dalej.
-Pomyślałam, że warto zmienić otoczenie, dlatego pomyślałam o wyjeździe do Hiszpanii, do wujka Ikera i cioci Evy.- odsunęła się ode mnie i popatrzyła wielkimi oczami.
-Miałybyśmy mieszkać w Hiszpanii?! Ale super mamusiu!- uśmiechnęła się tak promiennie,  tak jak już dawno się nie uśmiechała. Patrzyłam na nią i w tym momencie wielki kamień spadał mi z serca.
-Tak żabko. Tam chodziłabyś do szkoły, a ja do pracy. Ułożyłybyśmy sobie życie na nowo, we dwie.- w tym momencie chyba zrozumiała, że w naszych hiszpańskich planach nie ma miejsca na Michała i dopiero teraz jej mina zmieniła wyraz. Właśnie tego się obawiałam. Zosia ma prawo chcieć czuć bliskość Kubiaka i pewnie dużo czasu upłynie zanim się przyzwyczai, że nie będzie on dostępny w takim wymiarze jakim by chciała, ale nie mogę nic z tym zrobić. Może za wcześnie Zosia przekona się, że w życiu nie można mieć wszystkiego, ale taka nauka też jej się przyda.
-A tatuś?
-Tatusia będziesz odwiedzać jak tylko będziesz chciała, a on będzie miał czas. Może też kiedyś przyjedzie do nas?- nie będę mogła mu tego zabronić. Choć prawnie nic w tych kwestiach nie jest uregulowane, to serca nie da się oszukać i straszyć prawnymi przepisami. Ona go kocha, on kocha ją i nie mam tu nic do gadania. Nie wiem czy teraz jej entuzjazm odnośnie wyjazdu osiąga taki sam poziom co na początku, ale i tak bałam się, że będzie gorzej. Teraz muszę tylko porozmawiać z Michałem i jemu to wszystko przedstawić. Jeśli tylko będzie taka potrzeba to poproszę go, by i on porozmawiał z Zosią i zapewnił ją, że nasz wyjazd do Hiszpanii nic nie zmieni w ich relacjach. Mała musi mieć pewność, że uczucie siatkarza jest prawdziwe. Nam się nie udało i możemy mieć pretensje tylko do siebie, ale moja mała księżniczka nie jest niczemu winna…

&&&&&
Witam! Nie było mnie tu tyle, że aż brak mi słów. Od razu się chcę wytłumaczyć, że nie miałam na to większego wpływu, bo niespodziewanie spalił mi się dysk i nie było zmiłuj, trzeba było czekać. Mam nadzieję, że na razie wszelkie kłopoty techniczne mam za sobą, ale na horyzoncie już pojawiają się inne. Prawie przez trzy tygodnie nic nie napisałam, więc trochę z wprawy wyszłam, ale nie byłabym sobą, gdybym się teraz poddała i nie walczyła. 
Pisałam pod ostatnią notką, że MŚ w piłce ręcznej się zbliżają, a tu już dla naszych niespodziewanie szybko się skończyły. W ogóle jakiś dziwny ten tydzień pod względem sportowym, ale chociaż Zaksa się utrzymała i mam nadzieję, że będzie się utrzymać jak najdłużej :)
Pozdrawiam i do napisania :) 
ps: Zaczynałam tego bloga jako dziecko, a teraz jestem już dorosła ! ;D

niedziela, 6 stycznia 2013

Notka 46


Magda wyjechała do Warszawy i nie pozostawało nam nic innego jak tylko uszanować jej decyzję i dać jej czas, by ułożyła sobie wszystko w głowie. Problem w tym, że za tydzień miały się odbyć chrzciny Karolinki i powinna tu być i wszystko planować. Bałam się, że blondynka podejmie jakąś pochopną decyzję, której będzie później żałować. Na ten przykład kategorycznie zabroniła mi, bym powiedziała Zbyszkowi gdzie się teraz znajduje. Kazała przekazać, żeby się o nią nie martwił i jak sama będzie gotowa na rozmowę z nim to da znać. Nie mogłam patrzeć na niego i jego zatroskaną minę, ale też nie mogłam zawieść przyjaciółki. Chociaż raz zrobię coś dla niej. Apropo Bartmana, to nie jest z nim dobrze i boję się, że zrobi coś głupiego. Chyba jestem jedyną osobą, która mu wierzy, że nie zdradził Magdy. Nawet Michał twierdzi, że byłby do tego zdolny. Nie wiem może znał go lepiej, ale ja widziałam jak on patrzył na Pramek i na córkę i jestem przekonana, że nie zrobiłby czegoś takiego. Magdzie jednak nie mogę tego powiedzieć, bo gotowa jest pomyśleć, że jestem nie po jej stronie. Bezpieczniej jest nie wtrącać się w zaistniałą sytuację i interweniować dopiero wtedy, gdy będzie to konieczne. Na chwilę obecną żegnam się z Maćkiem i mimo wszystko sama przed sobą przyznaję, że jego pojawienie się tutaj nie jest takie złe i coś czuję, że uda nam się wszystko tak załatwić i poukładać, że Zosia zaakceptuje jego obecność i jakoś się z nią oswoi. Nie tylko Zośka musi przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Tak samo jak Zosia, tak do nowej sytuacji musi też przyzwyczaić się Anna, jego narzeczona. Z tego co mówił Maciek, to ona wie o tym, że ma córkę, ale jakoś nie podchodzi do tego z większym entuzjazmem i nie można się jej dziwić, bo to na pewno jest dziwna i trudna sytuacja. Do tej pory myślała, że Maciek jest tylko jej, a tu pojawia się córka z inną kobietą i trzeba wszystko przewartościować, bo Stacherski zamierza uczestniczyć w jej życiu. Ja ze swojej mogę ją zapewnić, że nie będę chciała z Maćkiem dla dobra córki tworzyć czegoś na wzór związku, bo to kompletnie bez sensu.
-Jak tylko wszystko pozałatwiasz z Anną, to zadzwoń i wtedy ustalimy co zrobić z tym dalej. Dopóki  nie będę pewna, że poważnie do tego podchodzisz, to nie powiem Zosi o tym, że jesteś jej ojcem. Jedź bezpiecznie i uważaj na siebie.- na pożegnanie ucałowałam jego policzek i zamknęłam drzwi. Myślę, że postawiłam sprawę jasno i w tej sytuacji postąpiłam prawidłowo. Gdyby coś nie wyszło, a ja powiedziałabym córce o Maćku, to ona znów poczułaby się skołowana i zagubiona. Na razie musi być tak jak jest, a potem się zobaczy. Wróciłam do mieszkania i postanowiłam zrobić jakiś obiad, bo przecież Zbyszek coś musi jeść. Na chwilę obecną leży w ich sypialni z poduszką na głowie i nie chce słyszeć o żadnym obiedzie, ale mam nadzieję, że magia rosołu na niego zadziała. Zanim jednak mogłam zabrać się za gotowanie, to musiałam odprowadzić Zosię do Michała. Swobodnie mogłaby iść do niego sama, ale po ostatnich przeżyciach wolałam dmuchać na zimne i nie spuszczać jej z oka.
-Będziesz grzeczna? Michał jest pewnie zmęczony po meczu.- instruowałam ją, ale ona chyba nie potrzebowała moich rad i sama dobrze wiedziała jak ma się zachowywać i co robić na dzień po jego meczu. Spędziła z nim więcej czasu niż ja.
-Tato!!!- krzyknęła radośnie i została porwana w ramiona przez Kubiaka. Ten tulił ją do siebie tak, jakby miał ją stracić. Pewnie myśli, że pojawienie się tutaj Maćka sprawi, że on zostanie odsunięty na dalszy plan przez Zosię, a ja wcale nie mam takiego zamiaru bo wiem jaki jest dla niej ważny i ile dla niej znaczy.
-Może wejdziesz?
-Wiesz nie bardzo mam czas, bo postanowiłam ugotować coś dla Zbyszka. Nie wygląda najlepiej i może rosół postawi go na nogi.- wiadomo, że bulion nie pomoże mu w sprawach z Magdą, ale przynajmniej doda mu trochę sił.
-Ty wiesz gdzie jest Magda prawda?- kiedy Zośka zniknęła w jego mieszkaniu, my nadal staliśmy w drzwiach i rozmawialiśmy. Jak tylko padła kwestia o Magdzie i jej wyjeździe to spuściłam głowę. Nie chciałam jej wydać, ale nie chciałam też kłamać Michałowi w żywe oczy. Dobrze musiał wiedzieć, że Pramek na pewno poinformowała mnie o swoim aktualnym miejscu pobytu i na pewno zabroniła mi o tym mówić Zbyszkowi.
-Jeśli wiesz gdzie jest Magda to powiedz o tym Zbyszkowi. Nie pozwól żeby nieporozumienia i niedomówienia znów stanęły na drodze do czyjegoś szczęścia.- i z takimi słowami mnie zostawił, zamykając przede mną drzwi. W taki sposób to powiedział, że nie byłam w stanie się ruszyć i patrzyłam w te drzwi jak zahipnotyzowana. Miał rację. Nieporozumienia i niedomówienia stanęły nam na drodze do szczęścia i teraz trzeba zrobić wszystko, by Magda i Zbyszek nie podzielili naszego losu. Muszą sobie wszystko wyjaśnić i porozmawiać, chociażby dla dobra ich dziecka. Nam z Michałem się nie udało, ale trzeba zrobić wszystko, by udało się im. Jak na skrzydłach biegłam do mieszkania Bartmana i do jego sypialni wpadłam jak po ogień.
-Zbyszek musisz jechać do Warszawy! Magda z Karoliną pojechała do Matyldy!- przez chwilę miałam wrażenie, że moje słowa do niego nie dotarły, ale on chyba potrzebował więcej czasu, by je przeanalizować. Kiedy to zrobił, szybko zerwał się na równe nogi, założył na plecy pierwszą, lepszą bluzę, wziął z szafki kluczyki od samochodu i wybiegł z mieszkania. Rosół będę musiała ugotować tylko dla siebie, ale jeśli oni się pogodzą, to wyprawię im taką kolacją z hektolitrami rosołu i innymi specjałami. Byle tylko im się udało porozmawiać i wszystko wyjaśnić…

&&&&&

W warszawskim mieszkaniu panowały skrajne nastroje. Przedstawicielami wytwornego humory niewątpliwie była Matylda i Kamil, którzy przy śniadaniu posyłali sobie ukradkowe spojrzenia i zalotne uśmiechy. Jakby nie patrzył zostali parą, bo takich wydarzeniach i takich wyznaniach nie mogło być inaczej. Niestety humor Magdy nie należał do najlepszych. Miała za sobą wyraźnie nieprzespaną noc i zaczerwienione od płaczu oczy. Jachlewska spojrzała wymownie na swojego chłopaka i ten bez słowa wstał od stołu, z niemałym strachem wziął na ręce Karolinę i poszedł z nią do salonu, zostawiając dziewczyny same.
-Teraz mi powiedz co się stało i co nawywijał Zbyszek, bo to, że chodzi o niego jest pewne.- Matylda zmieniła miejsce i usiadła obok blondynki. Magda z początku nie chciała mówić, ale w końcu ile można dusić wszystko w sobie i udawać, że podróż do Warszawy jest próbą zmiany klimatu. Tak powiedziała rodzicom, kiedy dzwoniła do nich dziś rano i mówiła, że ich odwiedzi z wnuczką. Przed Jechlewską nie musiała udawać.
-No bo on mnie chyba zdradził, a ja mu tego nie wybaczę!- buchnęła tak niepochamowanym płaczem, że aż Kamil pojawił się w drzwiach z miną pytającą o to, co się tu dzieje. Matylda gestem dłoni kazała mu wrócić tam skąd przyszedł, a sama przytuliła blondynkę i próbowała ją uspokoić. Zagotowało się w niej na myśl, że Bartman mógłby zrobić coś takiego, ale potem szybko zatrzymała się na wypowiedzianym przez Magdę słowie „chyba”.
-No, ale to skąd masz takie przypuszczenia? Nakryłaś go czy ktoś ci o tym powiedział?- i tu Magda zaczęła Matyldzie opowiadać to, co działo się u nich w Żorach w ostatnim czasie, nie pomijając zaginięcia Zosi. Nie ukrywała, że w ostatnim czasie nie było między nimi najlepiej, ale była gotowa zrobić wszystko by naprawić ich związek. Tyle tylko, że Zbyszek po tej sprawie z Zosią nie wrócił na noc, bo podobno spał u Michała kompletnie pijany i nie chciał jej budzić. Magda myślała, że napił się dlatego, by zapomnieć o tym co się stało i na chwilę się odstresować. Gdy nie wrócił rano do mieszkania, postanowiła iść do Kubiaka i go ściągnąć na siłę do domu. Obiecała sobie, że nie będzie mu robić żadnych awantur, nawet jeśli nie wygląda najlepiej. Weszła do mieszkania Michała w pokojowym nastroju, ale szybko wszystko uległo zmianie po usłyszanej przez nią rozmowie.
-I jaką ja mam pewność, że on tego nie zrobił?! Powinnam mu ufać, ale on kiedyś prowadził takie życie, że był w stanie to zrobić. Ta niepewność cały czas byłaby między nami i ja sobie z tym nie poradzę!- Matylda ją rozumiała. Zbyszek tyle razy jej obiecywał, że nie zrobi nic, co mogłoby nadszarpnąć jej zaufanie, bo wiadomo, że jeden niepozorny występek może zachwiać wszystko co budowali i do czego dążyli. Dobrze wiedział, że takie miejsca jak klub w połączeniu z alkoholem nie są dla niego odpowiednie, a mimo wszystko tam poszedł. Może między nim, a tą dziewczyną do niczego nie doszło, ale zasiał w sercu Magdy ziarnko niepewności i absolutnie jest to jego wina. Problem w tym, że mają dziecko i nie są odpowiedzialni tylko za siebie. Mała miała mieć w następną niedzielę chrzciny i do tego czasu muszą ze sobą porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Magda oczywiście zastrzegła Matyldzie, by nie dzwoniła do Zbyszka i nie mówiła mu, że jest u niej. Jachlewska przed blondynką przytakiwała, że tego nie zrobi, a wzrokiem już szukała telefonu, by do Bartmana zadzwonić. W między czasie kiedy Magda próbowała dojść do siebie, dało się słyszeć szczęk otwieranych drzwi. Matylda zbaraniała i wyszła na korytarz. Kompletnie zapomniała, że przecież Mateusz ma klucze do mieszkania. Nawet przez chwilę jej się nie śniło, że akurat dziś postanowi ją odwiedzić i nie przyjedzie sam, bo z Krzyśkiem Lijewskim.
-Matek!!! Aleś mnie wystraszył!- rzuciła się na brata, by się z nim przywitać. W stosunku do Krzyśka była bardziej powściągliwa. Nigdy jakoś za nim nie przepadała i specjalnie się z tym nie kryła, bo nie lubiła udawać. Rękę podała mu, bo tak nakazywał kultura, ale większego entuzjazmu w tym nie było. Mieszkanie przypominało teraz jedno wielkie przywitanie, zaskoczenie i niedowierzanie. Mateusz nie spodziewał się tu Magdy, nie dowierzał obecności Kamila i nie mógł nacieszyć się Karolinką. Krzysiek na samym początku przywitał się z blondynką.
-Miło cię znów zobaczyć piękna…- ostatnie słowo wyszeptał jej do ucha, kiedy nachylał się, by ucałować jej policzek. Pramek nie zareagowała jakoś specjalnie nadzwyczajnie na jego zachowanie, ale też nie obojętnie. Przypomniała sobie początki ich znajomości i to, że na początku jej imponował i strasznie go lubiła. Potem co prawda zachował się niepoprawnie, ale miłe wrażenie zachowało się najwyraźniej do tej pory. Wszyscy zebrani w domu podzielili się na grupki. Mateusz tłumaczył Matyldzie, że ona ma przed sobą maturę i ciężkie studia medyczne i powinna uważać na konsekwencje jakie niesie za sobą związek z mężczyzną. Mężczyzna ten zajmował się dzielnie córką Magdy i nawet nie strasznym okazał się dla niego pełny pampers. Bez większych instrukcji ze strony blondynki sobie z nim poradził. Zaś Magda i Krzysiek siedzieli w salonie i rozmawiali o nadchodzącym turnieju kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich i o jej powrocie do pracy.
-Nawet nie wiesz jaka szkoda, że nie możesz być już z nami.- bajer mu nie osłabł w najmniejszym stopniu. Cały czas wiedział co powiedzieć, by sprawić kobiecie przyjemność. Umiał stosować przeciągłe spojrzenia w oczy, jakieś niby przypadkowe i nieśmiałe dotyki, nawet dykcja wypowiadanych przez niego słów współpracowała z jego naturą flirciarza i podrywacza. Magda przy nim na moment zapomniała o tym co stało się w Żorach i pierwszy raz od naprawdę dawna szczerze się uśmiechnęła. Miłą rozmowę przerwał płacz Karoliny i jej głodny brzuszek.
-Chętnie bym sam się tym zajął, ale muszę uciekać na trening. Macie ze Zbyszkiem naprawdę fajną córę.- ucałował małą w czoło, ale wcześniej chłodnym spojrzeniem obdarzył Lijewskiego. Jak widać nie tylko Matylda i Zbyszek poznali się na nim i na jego zagrywkach. No może jeszcze warto pamiętać o Bartku Kurku… Magda wzięła od niego małą, ale z nią na rękach nie było mowy, by przygotować butelkę z mlekiem. Bezradnie rozglądała się za miejscem, w którym mogłaby położyć Karolinę, ale z pomocą wtedy naprzeciw wyszedł Krzysiek.
-Ja ją wezmę. Nie bój się, zajmowałem się czasem dzieciakami Marcina i umiem trzymać takiego malucha na rękach.- Magda dość niepewnie, ale oddała córkę w ręce Krzyśka. Obawiała się, że mała może się wystraszyć, ale nic takiego nie miało miejsca. Matylda i Mateusz nadal prowadzili konwersację i od czasu do czasu słychać było głośniejsze dźwięki wydobywające się z pokoju piłkarza ręcznego, a właściwie to jego siostry. Pramek wykorzystała fakt, że Karolinka nie płacze w ramionach Lijewskiego i dała mu butelkę, by nakarmił małą, a sama miała skoczyć na chwilę do osiedlowego sklepu, bo zapomniała wziąć czegoś z Żor, co było jej niezbędne dla córki. Krzysiek zgodził się zostać z dzieckiem. Może tym sposobem chciał w jakiś sposób zaimponować Magdzie? Ostatnia ich rozmowa nie była przyjemna właśnie ze względu na dziecko. Dość niespodziewanie jawiła się przed nim okazja zmiany nastawienia Magdy do siebie i chyba byłby idiotą gdyby tego nie wykorzystał. Nie dość, że zagrałby Bartmanowi na nosie, to jeszcze zyskałby taką kobietą jak Magda. Uśmiechnął się pod nosem na samą myśl.
-Co jak co, ale do mamusi to ty podobna nie jesteś…- nic spostrzegawczego Krzysiek nie odkrył, bo wszyscy teraz mówili, że mała jest podobno do ojca. Nosił ją na rękach już dobre 20 minut, Magda nie zdążyła jeszcze wrócić, a rodzeństwo cały czas rozmawiało w pokoju. Nikt więc nie pofatygował się, by otworzyć drzwi dzwoniącej osobie. Krzysiek pomyślał, że to Magda, więc z Karoliną na rękach poszedł do wejścia i otworzył wrota. Nie było Magda, był za to Zbyszek z miną zbitego psa, ale szybko wyraz twarzy mu się zmienił.
-Zostaw moją córkę!!!- krzyknął tak głośno, że Matylda i Mateusz wyszli z pokoju i z niepokojem patrzyli na rozgrywającą się scenkę. Dla bezpieczeństwa Jachlewska podeszła do Krzyśka i wzięła od niego dziecko. W między czasie zdążyła też pojawić się Magda, która była mocno zaskoczona obecnością Zbyszka tutaj. Spojrzała gniewnie w kierunku Matyldy, a ta tylko bezradnie pokiwała głową, że nie ma z tym nic wspólnego. Teraz to jednak nie było ważne, bo Zbyszek tak patrzył na Lijewskiego, że gotów byłby go zabić, a przecież nic takiego się nie stało i to blondynka musiała go o tym poinformować, by nie doszło do żadnej tragedii.
-Zbyszek uspokój się i nie rób scen. Skoro już tu jesteś to chodź, musimy porozmawiać.- nie była jeszcze gotowa na tą rozmowę, ale nie miała teraz wyjścia. Odłożyła zakupy, wzięła siatkarza za rękę i wyszła z nim na zewnątrz budynku. Skoro to nie Matylda zadzwoniła do Zbyszka, to musiałaby to Paulina, bo nikt inny nie wiedział o jej pobycie tutaj, bo opcję związaną z rodzicami od razu odrzuciła.
-Powiesz mi kurwa co to ma znaczyć wszystko?! Ja tu zapierdalam do ciebie jak idiota jakiś, by z tobą porozmawiać i wszystko ci wyjaśnić, a ty tu z Lijewskim sobie siedzisz?! Dostałem mandat za szybką jazdę i kilka punktów karnych, ale się do ciebie spieszyłem, bo cię kocham Magda i jak cię stracę to chyba oszaleję! Słyszysz co ja w ogóle do ciebie mówię?!

&&&&&

Witam! Zaraz z nowego roku zaczynamy kolejną porcją problemów, ale mogę obiecać, że w najbliższym czasie wszystko będzie się wyjaśniać, no na dobrą sprawę zostało nam jeszcze 10. notek. Do tego czasu pojawi się jeszcze jedna nowa postać, o której możecie przeczytać w zakładce Bohaterowie. Zmieniłam też opisy bohaterów na potrzeby ostatniego etapu tej historii. No, ale jeszcze dużo czasu przed nami, także spokojnie ;)
Jedna osoba przewidziała powrót Krzyśka Lijewskiego, ale niestety nie wiem kto to, bo komentarz był anonimowy ;/ Ale brawa za czujność ;D
Pozdrawiam i do napisania ;***
A bym zapomniała, za tydzień już zaczynają się Mistrzostwa Świata w piłce ręcznej. Kibicujemy? ;)