piątek, 23 listopada 2012

Notka 41



W ciągu ostatnich dni Michał Kubiak w życiu społecznym obecny był tylko ciałem, a cała reszta krążyła zupełnie gdzie indziej. Wtedy kiedy zdecydował się na wyjazd do Hiszpanii i podjęcie próby wyjaśnienia sobie wszystkiego z Pauliną, dowiedział się całej prawdy. Kiedy tylko zamyka oczy w jego głowie krzyczą nagłówki plotkarskich gazet o tym co zrobiła szatynka kilka miesięcy temu. Pewnie by w to wszystko nie uwierzył bo już raz plotki wyssane z palce rozbiły ich związek, ale całej prawdy dowiedział się od Zbyszka i już nie mógł mieć wątpliwości. Nie miał też złudzeń, że po tym wszystkim Witek zechce mieć z nim cokolwiek wspólnego. Przecież to jego chamskie zachowanie i upór sprawiły, że chciała odebrać sobie życie. Nawet nie chciał słuchać Bartmana i jego zapewnień, że to nie jego wina i on nie miał na to wpływu. Na dobrą sprawę to on miał wpływ na wszystko, ale jeden jego błąd pociągnął za sobą lawinę nieszczęść. Gdyby wtedy zachował się inaczej, dziś wszystko za pewne wyglądało by zupełnie inaczej. Być może nie wracał by do pustego domu w którym panuje istne pobojowisko. Michałowi nie w głowie teraz porządki. Siatkarz teraz przede wszystkim myśli o tym jak uśmierzyć ból rozrywający jego serce. Sprawa jest prosta, że najlepszym rozwiązaniem jest alkohol i nie bardzo przekonują go moralitety Bartka, że nadmierne picie do niczego nie prowadzi. Wracając z Jastrzębia poprosił Zbyszka o to, by stanął w pierwszym lepszym sklepie.
-Znowu będziesz pił?- Bartman nie miał już do niego siły. Dziś na treningu wszystko wskazywało na to, że Misiek był "wczorajszy" i nic mu nie wychodziło. Cud, że nie zauważył tego Bernardi i inny zawodnicy, bo wtedy Michał na pewno miałby nieprzyjemności. Szatyn w ogóle nie zareagował na upomnienie przyjaciela tylko wszedł do sklepu, by po chwili wyjść z reklamówką pełną piw i jedną butelką wódki.
-No co tak się patrzysz?! Przez ciebie nikt nigdy nie targnął się na życie, więc nie wiesz jak to jest!- i od nowa zaczynał tą samą śpiewkę. Do końca ich wspólnej podróży nie odezwali się do siebie już ani słowem. Zbyszek wiedział, że nie ma sensu poruszać po raz wtór tego tematu, bo i tak Kubiakowi nie da przemówić się do rozsądku. Cała jego nadzieja w tym, że jak Paulina wróci to wszystko mu wytłumaczy i Michał nie będzie już sobie tego wyrzucał...
-Ej Michał gdzie ty zaparkowałeś swój samochód?!- przyjmujący spojrzał na Zbyszka jak na idiotę, bo przecież doskonale wie gdzie jest parkingowe miejsce Kubiaka. Sęk w tym, że samochodu Michała nie było. Sam zainteresowany w końcu się zorientował, że coś jest nie tak i pierwszy z jego twarzy zniknęła apatia i zobojętnienie. Wysiadł z samochodu Zbyszka i biegał jak szalony po podziemnym parkingu.
-Przecież jeszcze wczoraj tu parkowałem! To nie możliwe, że ktoś mi go ukradł!- tyle się mówiło o tym, że to bezpieczne i jedno z najlepiej strzeżonych osiedli w Żorach. Już prawie sięgał po telefon by dzwonić na policję, kiedy drzwi garażu otworzyły się i na podjeździe pojawił się zaginiony samochód. Zdziwinie malowało się zarówno na twarzy przyjaciół kiedy z auta wysiadła Zosia, a apogeum zaskoczenia osiągnęli wtedy, gdy pokazała im się postać Pauliny. Michał zaniemówił i stanął jak skamieniały. Nie wiedzieć kiedy zostali na tym parkingu sami, bo para zabrała dzieci i wyszła, zostawiając ich samych. A oni patrzyli na siebie jakby chcieli nacieszyć się sobą na zapas, ale i też nadrobić to, co stracone. Gdyby odrzucić przeszłość, to wyglądali na parę zakochanych ludzi, którzy bardzo się za sobą stęsknili po długiej rozłące. Michał był gotów złapać szatynkę w ramiona i mocno do siebie przytulić. Paulina była gotowa biec w kierunku szatyna i rzucić się mu na szyję, ale nawet jeśli oboje zrobiliby krok do przodu to odbili by się z dużym hukiem o przeszłość stojącą między nimi. Oboje nie byli gotowani na spotkanie tu i teraz. Michał był w nieco gorszej sytuacji, bo on kompletnie się tego nie spodziewał, że tak szybko dane mu będzie zobaczyć Witek. Chociaż czy o tych miesiącach rozłąki można powiedzieć, że minęły szybko? Od dnia w którym Paulina odwiedziła go w szpitalu stanęli w martwym punkcie. Szatynka otarła się o śmierć, a Michał wiele rzeczy odpuścił, bo nie miał na nic ochoty. Gdzieś w podświadomości szykował się do tej konfrontacji bo przecież data chrzcin Karoliny zbliżała się nieuchronnie, a oni oboje byli rodzicami chrzestnymi. Dopóki jednak to wszystko pozostawało w strefie domysłów, przebieg rozmowy wyglądał sztucznie. Teraz wszystko dzieje się na live`ie. Stoją przed sobą i nie wiedzą co powiedzieć, nie wiedzą jak zacząć. Kiedyś wystarczyło jedno spojrzenie, pół słowa i już wiedzieli czego chcą. Tylko, że czas kiedy byli w sobie szaleńczo zakochani już minął, chyba bezpowrotnie. Za dużo się wydarzyło...
-Miło cię widzieć Michał...-podchodzą do siebie bliżej i podają sobie dłoń na przywitanie. Kubiak wygląda tak jakby łapczywie łapał każdy detal jej wyglądu, by utrwalić go w sobie w pamięci. Może chce przemóc w sobie myśli, że tak nie wiele brakowało, a Paulina byłaby już po innej stronie. Tak mimowolnie, choć wie, że jest to nie na miejscu, dotyka jej policzka i głaszcze go. Zdawał sobie sprawę, że zostanie odtrącony, ale nic takiego nie miało miejsca. Szatynka przymknęła na chwilę oczy, ale szybko je otworzyła i odsunęła głowę.
-Wiesz, że dla dobra Zosi musimy sobie wszystko wyjaśnić. Musimy zrobić wszystko, by nie odczuła tego, że...-nie pozwolił jej dokończyć tak jak kiedyś pod redakcją, kiedy na niego naskoczyła. Wcale nie silił się na to, by jego pocałunki były delikatne i zakrawające na romantyczne. Jego pocałunki były dzikie, bo tymi pocałunkami chciał coś udowodnić im obojgu. Teraz kiedy ją zobaczył na nowo jego serce zaczęło bić szybciej, zaczęło bić normalnie. Zdał sobie sprawę, że uczucie ich łączące nie mogło tak po prostu się skończyć i wypalić. Niestety Paulina nie oddawała pocałunków. Z początku myślał, że była w szoku i dlatego zachowywała się biernie. Całował dalej, a ona dawała się całować, ale nic poza tym. W końcu odsunęła się od niego i z chłodem w głowie powiedziała.
-Nie rób tego nigdy więcej. Nie rób nic bym nabrała nadziei, że zasługują na kogoś takiego jak ty.-odwróciła się na pięcie i wybiegła z garażu, zostawiając Michała w osłupieniu. To on powinien czuć się winny i tak właśnie jest, ale ona nie ma prawa tego robić. Wszystko wskazywało jednak na to, że tak właśnie jest...
&&&&&

Po jaką cholerę on mnie całował?! Czy on nie zdaje sobie sprawy jak mi jest ciężko i bez takich gestów z jego strony?! Kiedy wróciłam do mieszkania przyjaciół z trudnością starałam się opanować przyśpieszony oddech. Nie chciałam jednak na ten temat rozmawiać ani z Magdą, ani ze Zbyszkiem. Dziś przede wszystkim chciałam dać parze chwile wytchnienia, dlatego od razu wypaliłam z grubej rury jak tylko spotkałam wspomnianą dwójkę w kuchni.
-Macie dziś wieczór dla siebie, ja zostanę z dziewczynami i się nimi zajmę.- z tego wszystkiego Bartman wypuścił aż widelec z ręki, a Magda popatrzyła na mnie jakby z niedowierzaniem, że jestem w stanie podjąć się takiego zadania. Na miły Bóg, oni nadal myślą, że jestem nieodpowiedzialna i w każdej chwili znów mogę sobie coś zrobić. Pewnie gdybym była na ich miejscu to też miałabym pewne opory, by powierzyć komuś takiemu jak ja opiekę nad dziećmi, ale przecież kiedyś musi być ten pierwszy raz i muszą do mnie nabrać zaufania.
-Uwierzcie mi, że ze mną jest już naprawdę przyzwoicie. Jeśli chcecie to pokażę wam opinię psychologa z Hiszpanii.- Luca, bo tak było na imię terapeucie wydawał się być zadowolonym z pracy jaką wykonał nad moją psychiką. Nie jest tak, że teraz widzę świat przez różowe okulary, bo to nie realne, ale staram się z wszystkim walczyć i każdy niepokój i lęk dusić od razu w zarodku. Będę też więcej rozmawiać, ale nie tylko z Magdą, bo blondyna niedługo posiwieje od wszystkich moich problemów. Myślę, że złapałam fajną więź z Mateuszem, a wibrujący telefon w kieszeni to chyba próba kontaktu ze mną. Spoglądam ukradkiem na wyświetlacz i utwierdzam w przekonaniu, że nie myliłam się.
-Zastanówcie się nad tym o której chcecie wybyć z domu, a ja tymczasem odbiorę telefon od Matka.- wyszłam na balkon i oddałam się rozmowie. Piłkarz ręczny pytał mnie o to jakie realia spotkały mnie na miejscu w Żorach, a ja bez zbędnego owijania w bawełnę opowiedziałam mu o sytuacji z Michałem. Nie pominęłam wspomnieć o pocałunku. Na samo wspomnienie poczułam dziwne mrowienie w dole brzucha, ale sama byłam na siebie zła za takie odczucia. Jeszcze w Hiszpanii obiecałam sobie, że nie wejdę drugi raz do tej samej rzeki i pozwolę życiu toczyć się dalej. Kubiak to nie jedyny mężczyzną chodzący po tej planecie i jeśli nawet nie znalazłabym nikogo to przecież mogę być szczęśliwa będąc samotną. Wróć, szczęśliwa z Zosią. Jej chcę poświęcić całą swoją uwagę i tego będę się trzymać.
~Chcesz żebym pogadał z Michałem i powiedział mu o tym, żeby dał ci spokój?- tym pytaniem kompletnie zbił mnie z tropu, a ja zapowietrzyłam się i nie wiedziałam jakie słowo z siebie wydusić. Jeszcze przed chwilą otwarcie myślałam o tym, że temat Michała to zamknięty temat w moim życiu, a teraz nie umiem tego powtórzyć głośno. Jest coś nie tak. Jeśli byłabym pewna swojego zdania to bez zawahania bym to potwierdziła, a ja nie potrafię tego zrobić.
-Nie Mateusz, ja muszę sama to załatwić.- tylko tak właściwie co ja chcę załatwiać? Ciężko mi jest wyobrazić sobie to, że znów jestem z Michałem, ale jeszcze ciężej życie obok siebie i udawanie, że nic nas nie łączy. Co zrobię jeśli pojawi się jakaś kobieta w jego życiu? Owszem, pewnie znajdę sobie kogoś i będę próbowała zagłuszyć uczucie, ale tym samym będę oszukiwać siebie i krzywdzić tego potencjalnego mężczyznę. Mój pierwszy dzień w kraju i od razu na drodze pojawiają się takie poważne przemyślenia. Nikt jednak nie mówił, że będzie łatwo, choć Iker nalegał bym została jeszcze kilka dni u niego i nie działa na emocjach. Teraz wiem, że odwlekanie w czasie nic by nie dało, bo nawet najpiękniej ułożona przeze mnie mowa nie miałaby racji bytu w przypadku wydarzeń na parkingu. Mogłam sobie wmawiać, że ja i Michał to zamknięty etap i tak też myślałam do momentu przyjazdu tutaj, ale teraz wiem, że jest inaczej. Ja go po prostu nadal kocham…

&&&&&

Znów długo nie było go w Polsce, ale wydarzenia poniekąd związane z jego córką sprawiły, że zdecydował się na przyjazd do kraju. Maciek Stacherski przyjechał do Warszawy, bo doszły go niepokojące wiadomości dotyczące Pauliny i jee…ich córki. Od dnia w którym dowiedział się, że prawdopodobnie to on jest ojcem dziecka Zosi nie wykazywał żadnej chęci próby nawiązania kontaktu z małą. Powiedział o całym zajściu podczas dyskoteki szatynce, ale nie zamierzał wchodzić z buciorami w jej życie. On miał poukładane życie ze swoją narzeczoną, a ona próbowała ułożyć je sobie z Michałem. Wyjechał z powrotem do Manchesteru, a na miejscu została jego babcia. Starsza pani miała trzymać rękę na pulsie i wszystko szło zgodnie z planem do dnia w którym Zosia wyprowadziła się do Żor. Wtedy już nic nie pomogła mieszkająca na tym samym osiedlu daleka kuzynka. Maciek nie miał żadnych informacji do dnia w którym pojawił się artykuł o Paulinie i jej próbie samobójczej. Wiadomość ta szybko dostała się na Wyspy i Stacherski nie wiele myśląc przyleciał do ojczyzny, by porozmawiać z szatynką. Poczuł, że gdyby Witek coś się stało, to on jest tak naprawdę jedyną rodziną Zosi. Oczywiście dziewczynka nie ma o nim pojęcia i trudno mówić to o jakiejś więzi, ale może wreszcie nadszedł czas by to zmienić? Podejrzewał, że Paulina i Michał to już zamknięty temat, więc może teraz właśnie przyszła jego kolej, by wykazać się odpowiedzialnością? Wylądował na lotnisku w Katowicach i stamtąd taksówką miał zamiar udać się do Żor. Nie znał adresu, ale liczył na to, że popularność siatkówki w Polsce mu w tym pomoże. Jeśli nie, to ostatnią deską ratunku będzie dla niego telefon do Edyty. Ona na pewno będzie znała adres.
-Poproszę do Żor.-wsiadł do pierwszej, lepszej taksówki. Z jej wnętrza obserwował krajobraz rozpościerający się za oknem samochodu. Na obczyźnie znalazł się zaraz po ukończeniu szkoły średniej. Dobrze napisana matura otwierała mu drogę do większości uczelni w Polsce, ale Maciek wybrał sobie inną drogę. Wyjechał do Anglii by zarobić trochę kasy i wspomóc finansowo babcię. Miał zrobić sobie roczną przerwę od nauki i później podjąć studia na wydziale informatyki. Studia podjął, ale nie w ojczyźnie. Już w Manchesterze zaczął studiować i poważnie myślał o tym, by na stałe osiąść na Wyspach Brytyjskich zwłaszcza, że jego dziewczyna w pełni aprobowała jego pomysł. Wszystko układało się dobrze między nimi, ale mimo wszystko ciąży między nimi świadomość, że Maciek ma dziecko z inną kobietą. Oboje myślą poważnie o tym by założyć rodzinę, ale właśnie wtedy najczęściej pojawiają się myśli, że w Polsce jest Zosia i wypadałoby się zainteresować jej losem, bo przecież jest jej biologicznym ojcem, a ona ma prawo znać całą prawdę. Miał świadomość, że ingerencja w jej życie może zburzyć poukładany świat, ale kiedyś prawda i tak wyjdzie na jaw, bo to jest za poważna sprawa. I tak minęło już dużo czasu, za dużo…
-Jesteśmy na miejscu.-zakomunikował mu taksówkarz i odebrał należną zapłatę. Maciek wysiadł w centrum Żor i nie bardzo wiedział dokąd ma pójść. Nie mógł przecież zaczepić kogoś i zapytać czy przypadkiem nie wie gdzie mieszka Michał Kubiak i jego przyjaciel Zbyszek Bartman. Rozejrzał się trochę rozpaczliwie wokół siebie i jego wzrok spotkał się z banerem reklamowym nowopowstałego osiedla z informacją, że markę firmy „Twój dom” docenili siatkarze Jastrzębskiego Węgla. Obok nowoczesnego apartamentowca stał zarówno Michał, Zbyszek jak inni zawodnicy mieszkający w Żorach. Podszedł bliżej i w pamięci zakodował sobie adres. Znów skorzystał z usług taksówki, ale jak się okazało, droga do pokonania nie była daleka. Oczom Maćka ukazał się wcześniej widziany budynek, a na podjeździe dla samochód pojawił się samochód prowadzony przez Magdę. Z tyłu siedziała Zosia. Godzina była dość wczesna bo kilka minut przed 8, więc łatwo było się domyślić, że mała jedzie do szkoły. Nie wysiadł więc z taksówki, tylko kazał jechać jej kierowcy za samochodem blondynki. Może to nie był najlepszy pomysł, ale od czegoś musiał zacząć…

&&&&&
Witam!
I od razu na wstępie przepraszam, bo zdaję sobie sprawę, że ten rozdział jest wyrwany z du.. no z bardzo daleka i jakoś mi nie pasuje do całości tego opowiadania, ale jak tego nie dodam i nie ruszę dalej, to albo będę musiała się z Wami pożegnać albo nie wiem co jeszcze. Kompletnie mi się to nie podoba, bo to nie tak miało wyglądać... 
Pozdrawiam ;***

sobota, 10 listopada 2012

Notka 40

Złe wiadomości rozchodzą się z prędkością światła. Nie rozumiem tylko jak to się stało, że wszystkie informacje na temat mojego zdrowia wydostały się do prasy. Ja już w tym momencie nie myślałam o sobie, ale przede wszystkim o Zosi i...Michale. Przypuszczam, że teraz Kubiak będzie się obwiniał o to, co się stało. Wiedziałam, że będę musiała kiedyś z nim porozmawiać, ale nie sądziłam, że w czasie tej rozmowy siatkarz będzie już o wszystkim wiedział. Nie pozostało mi tylko nic innego jak szybko wrócić do Polski. Iker nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy, ale mimo wszystko starał mi się pomóc logistycznie załatwić powrót do ojczyzny. W całym tym nieszczęściu pojawiło się małe światełko w tunelu w postaci obecności w Hiszpanii Mateusza i jego niemieckiej drużyny. Otóż okazało się, że będę mogła wrócić z nimi do Niemiec, a potem szybko przesiądę się w pociąg i zamelduję na dworcu w Katowicach. Już z tamtego miejsca zadzwonię do Madzi i powiem jej, by mnie odebrała. W tym wszystkim zauważyłam też, że terapia z psychologiem dała wyraźne rezultaty. Nie użalam się już nad sobą i nie myślę tylko o sobie. Najważniejsza jest teraz Zosia. Uświadomiłam sobie, że jestem fatalną matką i muszę zrobić wszystko, by to zmienić. Pomyśleć, że mogłam nią zostać po raz drugi...Kiedy dowiedziałam się o tym, że byłam w ciąży byłam w szoku. Potem dręczyły mnie okropne wyrzuty sumienia, że moja samolubna decyzja pozbawiła życia tą maleńką istotę bezcennego daru, daru życia. To nie ja najbardziej ucierpiałam, próbując odebrać swoje życie. Dlatego też nie chciałam rozmawiać o tym z Magdą i mówić jej, że wiem o wszystkim. Prawda jest taka, że nie nadaję się na matkę, bo nie mogę poradzić sobie z własnym dzieckiem i nie mam pojęcia jak poradziłabym sobie z drugim maluchem. Jestem mistrzynią zwalania odpowiedzialności za swoje czyny na innych, głównie na Magdę. Blondynka sama ma swoje problemy na głowie, a ja zostawiłam jej pod opieką córkę. Teraz wiem, że już czas wracać i brać się za siebie. Spakowane walizki stoją w przedpokoju, a ja teraz żegnam się z Ikerem i beczę mu w kołnierzyk. Zastanawiam się jak ja w ogóle potrafiłem funkcjonować bez tego człowieka. Żałuję tylko, że nie udało mi się dojść do porozumienia z ciocią i dziadkami, ale nie można przecież mieć wszystkiego.
-Może zostaniesz jeszcze kilka dni i poczekasz aż cały szum wokół twojej osoby ucichnie?- też chciałabym zostać i przebywać w jego otoczeniu, ale nie mogę zostawać teraz Zosi. Może moja przygoda pedagogiczna była krótka, ale wiem jakie potrafią być dzieci. Ktoś w klasie mojej córki powie kilka słów za dużo i mała będzie cierpieć. Muszę być teraz przy niej.
-Rozmawialiśmy już o tym braciszku. Obiecuję, że kontakt między nami się nie urwie i codziennie znajdę chwilę, by z tobą pogadać. Dostosuję się pod grafik Realu Madryt i reprezentacji Hiszpanii, ale kontakt między nami się nie urwie.- to mogę mu obiec z całą odpowiedzialnością. Nie mam pojęcia kiedy teraz pojawię się w stolicy Hiszpanii, ale nie mogę stracić z nim kontaktu. Na pewno przyjadę tu na jego ślub z Evą, a jak będzie dalej to się zobaczy.
-Paula autobus już przyjechał.-z tą informacją w przedpokoju pojawiła się Gonzales. Przez ostatnie tygodnie swojego pobytu tutaj mam nieodparte wrażenie, że szatynka tylko czeka na mój powrót do Polski. Podejrzewam, że nie w smak jej było to, że Iker dużo swojego wolnego czasu poświęcał mi, a nie jej. Nie mogę jej niczego zarzucić, ale mam przeczucia, że nie będzie z nią szczęśliwy. Iker to człowiek wielkiego formatu, ale w głębi duszy to zwyczajny facet potrzebujący rodzinnego ciepła i wsparcia. Staram się zrozumieć, że Eva także ma swoje zobowiązania, ale w ogóle nie ma czasu na to, by wspierać swojego narzeczonego. Sama ciąga go po różnych pokazach i bankietach, a na jego meczach rzadko ją widać. Nie mnie to teraz oceniać, bo skoro brat jest szczęśliwy, to mi pozostaje się tylko cieszyć jego szczęściem. Eva rzeczywiście miała rację, bo niedługo po jej słowach usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Witam i żegnam jednocześnie, bo naprawdę musimy się szybkozbierać.-Siwy mi mówił, że trener nie był zadowolony z tego, że będę z nimi wracaći nadal nie wiem jak udało mu się go namówić, ale fakt jest faktem, że siedzę teraz w autobusie i macham na pożegnanie Ikerowi i Evie. Dostrzegam jego załzawione oczy, a na dodatek otrzymuję od niego smsa. "Pamiętaj, że zawsze masz do kogo tu wrócić. Kocham cię siostrzyczko ;*". No i niech ktoś mi powie jak w obliczu takich słów nie płakać? Zawodnicy z zespołu Mateusza próbowali poprawić mój humor i w miarę upływających kilometrów na mojej twarzy pojawiał się coraz szczerszy uśmiech. Siedzę z Mateuszem, a przed sobą mam Marcina Lijewskiego i w trójkę prowadzimy żywą konwersację na temat szans polskich siatkarzy na Igrzyskach Olimpijskich. Czytałam, że piłkarze i siatkarze trzymają razem, ale nie miałam pojęcia, że aż w takim stopniu interesują się swoimi dyscyplinami. Rozmawialiśmy tak chyba ze trzy godziny i w końcu Marcin nam zaniemógł i zasnął. Miałam teraz okazję, by szczerze porozmawiać z Mateuszem o tym jak sobie radzi ze śmiercią rodziców i jak trzyma się Matylda. Z brunetką kontaktowałam się kilka razy, ale za każdym razem miałam wrażenie, że słowa " wszystko u mnie w porządku" nie jest do końca odzwierciedleniem prawdy. Sam Mateusz o sobie nie mówił za wiele. Cały czas powtarzał, że teraz to Matylda jest najważniejsza. Nie wiem czemu taki facet jak Jachlewski ciągle jest sam. Przyjrzałam mu się dokładnie i w tej chwili nasze spojrzenia się skrzyżowały. Nie wiem czemu przez moje ciało przeleciał jakiś dziwny dreszcz, ale nie mogłam nad nim zapanować.
-Nawet nie chce myśleć, że mogłoby nam zabraknąć i ciebie...-do tego jego słowa sprawiają, że mimowolnie moja dłoń zaciska jego, a głowo ląduje na ramieniu. Po prostu potrzebuję bezpieczeństwa i wsparcia niezbędnego do zmierzania się z rzeczywistością czekąjącą na mnie w Polsce. To na pewno o to chodzi. Nie może chodzić o nic innego, nie może...

                                                                               &&&&&

Postanowiła na swoim i mimo niezadowoleniu Zbyszka pojechała do Warszawy na spotkanie z Anastasim. Wyjechała wczoraj rano, a wróciła w nocy, kilka minut przed północą była w mieszkaniu. Zbyszek na nią nie czekał, ale w gruncie rzeczy wcale na to nie liczyła. Zastała go siedzącego przy łóżeczku Karoliny i nie chciała go budzić choć wiedziała, że wstanie jutro z bólem pleców. Wstał nie tylko z bólem, ale najwyraźniej ze złym humorem. Obudziło ją głośne przekleństwo z ust Zbyszka, które dochodziło z łazienki. Blondynka wstała z łóżka i poszła zobaczyć co się stało. Nie dostrzegła nic niepokojącego oprócz rozsypanej zawartości jej szkatułki na biżuterię. Na podłodze leżało pełno kolczyków, ale przecież można je było szybko sprzątnąć i nie robić żadnej awantury.
-Tyle razy cię prosiłem żebyś zaniosła te pierdoły do sypialni i schowała w swojej toaletce.-rzeczywiście mówił jej o tym, ale Magda nie widziała w tym najmniejszego sensu. To właśnie w łazience patrząc w lustro zawsze dobierała dodatki w postaci kolczyków czy wisiorków. Przeczuwała, że Zbyszek powoli zaczyna budzić się ze swojego snu i dostrzega, że mieszkanie z kobietą i dzieckiem pod jednym dachem go przerasta. Do tej pory mieszkał z dwoma facetami, a tu nagle ktoś zaczął zagracać mu miejsce w łazience swoimi kosmetykami, a w szafie zza sterty bluzek i kapeluszy nie było widać sportowych rzeczy.
-Jeśli ma ci to pomóc to będę trzymała swoje kolczyki w toaletce.-nie chciała się kłócić o taką pierdołę, ale widząc minę Zbyszka wiedziała, że nie skończy się to wszystko dla nich zbyt dobrze. Brunet skończył poranną toaletę i poszedł do szafki w sypialni z której wyleciało kilka wspomnianych wcześniej kapeluszy. Policzki zapłonęły mu purpurą i kto wie jak potoczyła by się dalej ta sytuacja, gdyby w łóżeczku smacznie nie spała Karolina.
-Zbyszek stało się coś? Rozumiem, że wczoraj zostałeś sam z Karolinką na cały dzień i pewnie było ci ciężko, ale to też twoja córka i nie możesz być dla niej tylko tatusiem na pięć minut każdeg....- Magda widząc wzrok Zbyszka czuła, że te słowa nie były na miejscu i tak naprawdę były wypowiedziane bezpodstawnie. Zibi pomagał jej jak mógł i nie migał się od żadnych obowiązków związanych z opieką nad takim maluchem, ale z drugiej strony wszystko zawsze robił pod jej okiem. Ona cały czas siedziała w domu i kiedy jej zabrakło, Zbyszek na własnej skórze zobaczył co to jest być rodzicem.
-Wiesz doskonale, że robię wszystko, by spędzać z wami jak najwięcej czasu. Po treningach wracam od razu do domu, nie świętuję z chłopakami wygranych meczów, nie spotykam się z nimi na piwie. Wszystko dla was poświęciłem, a ty nie potrafisz tego uszanować i do tego jeszcze zamierzasz wrócić do pracy!- teraz to Magda się zdenerwowała, bo poczuła się tak, jakby zabrała mu coś cennego w życiu. Doskonale wiedziała, że nie łatwo Zbyszkowi było zmienić swój dotychczasowy tryb życia, ale nie przypuszczała, że on tak to odbiera. Z jego słów wynika, że czuję się pokrzywdzony w tym związku, bo zabrano mu coś, na czym do tej pory mu zależało. Nigdy nie zabroniłaby mu wyjścia z kolegami na piwo czy jakąś imprezę. Oboje są przecież młodymi ludźmi, którzy mają prawo do rozrywki i spełniania własnych aspiracji. I o te aspiracje chodzi najbardziej.
-A ty zdajesz sobie sprawę co ja poświęciłam by zostać matką i zająć się Karolinką?! Miałam wspaniałą pracę o której zawsze marzyłam, ale w życiu nie przypuszczałam, że marzenia się ziszczą. Robiłam to w czym jestem dobra i do tego obracałam się wokół siatkówki, którą kocham od lat. Swojej przerwy w pracy nie traktuję jak przykrego obowiązku, bo nasza córka jest całym moim światem, ale to chyba nie uniemożliwia mi powrotu do pracy! Ty się rozwijasz, to dlaczego ja nie mogę skoro mam ku temu warunki?!- mając na myśli warunki, mówiła o swoich uzgodnieniach z Andreą. Ten nie wyobrażał sobie pracy bez niej i miał nadzieję, że Magda zawita na zgrupowaniu przed rozpoczęciem sezonu i jeśli jest taka konieczność, to chętnie widział na nim także małą Bartmanównę. Na dobrą sprawę Pramek cały czas pracuje w pokoju, a na czas meczy na pewno znajdzie się osoba, która przypilnuje małej. Wszystko było logistycznie do ogarnięcia, ale Zbyszek nawet nie chciał wysłuchać argumentów za powrotem Magdy do pracy. Jemu się wydawało, że skoro on zarabia na rodzinę niemałe pieniądze, to jego dziewczyna będzie siedzieć w domu i zajmować się córką i całą resztą. Jeśli myślał, że blondynka to dobry materiał na kurę domową, to niestety będzie się musiał rozczarować, bo nie z nią takie numery.
-Myślę, że to nie jest rozmowa na teraz. Za chwilę mam trening i muszę już iść.- dziś nie będzie rytualnego pożegnania i codziennych czynności wykonywanych jak z automatu. Dziś Zbyszek zabrał swoją torbę treningową nie spoglądając do łóżeczka małej i nie całując Magdy na pożegnanie. Wyszedł natomiast z trzaskającymi drzwiami, budząc tym samym Karolinkę i Zosię. No właśnie Zosia...Znów bidulka nie chce iść do szkoły, bo boi się komentarzy na temat jej mamy. Mimo że jak na swój wiek jest bardzo pojętną dziewczynką, to nie rozumie kto to jest samobójczyni, a z tego co opowiadała, to w klasie tak właśnie mówią o jej mamie, a ją samą nazywają córką psychopatki. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że te dzieci też nie znają znaczenia tych słów i powtarzają tylko to, co usłyszały w domu.
-Ciociu mogę nie iść dziś do szkoły?- podbiega do niej do łóżka i mocno się w nią wtula. Widać, że brakuje jej Pauliny. Witek mówiła przyjaciółce, że wróci tak szybko jak tylko będzie to możliwe, ale nie wiedziała dokładnie kiedy to może nastąpić, a jej obecność przy Zosi jest teraz wskazana. Mała szatynka przeżyła już rozstanie matki z Michałem, a teraz dowiedziała się, że jej mamusia mogła umrzeć. Kiedy tak Magda głaskała ją po głowie i próbowała uspokoić, w pokoju rozdzwonił się jej telefon. Z początku nie chciała odbierać, ale sygnał był nieustępliwi i widać było, że adresat tego połączenia ma do niej jakąś pilną sprawę. Nie patrząc nawet na wyświetlacz odebrała telefon i ze zdumieniem przyjmowała wiadomość przekazywaną jej przez przyjaciółkę. I jak tu nie wierzyć w telepatię, kiedy Paulina siedzi właśnie na dworcu w Katowicach i prosi ją o przyjazd po nią? Wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że Zbyszek zabrał samochód.
~Nie martw się kochanie, wszystko jakoś załatwię. Nigdzie się stamtąd nie ruszaj, ja jakoś się tam dostanę!- była mocno podekscytowana i na tych emocjach wymyśliła, że przecież samochód Michała stoi w podziemnym garażu, a ona ma klucze do jego mieszkania. Zdawała sobie sprawę, że nie jest to zbyt moralne zachowanie wtargnąć tak do czyjegoś mieszkania bez jego wiedzy, ale przecież robiła to w imię wyższych celów. Przecież przyjazd Pauliny może zmienić wiele w życiu nie tylko szatynki i jej córki, ale i samego siatkarza.
-Kochanie dziś nie pójdziesz do szkoły! Spakuj kilka rzeczy Karolinki, sama się ubierz i jedziemy do Katowic. A wiesz po kogo?! Po mamusię!- dziewczyny wyściskały się ze szczęścia, ale wspólna celebracja nie trwała długo. Zośka zajęła się tym o co poprosiła ją Magda, a sama blondynka poszła do mieszkania Kubiaka. Została w nim obraz nędzy i rozpaczy, ale nie wiedząc czemu wierzyła, że to wszystko może ulec jeszcze zmianie. Najważniejsze było to, że Paulina zamierza się ze wszystkim zmierzyć i spróbować wyprostować swoje życie. W tym całym zamieszaniu nawet nie zauważyła, że jej problemy zeszły na dalszy plan. Po raz kolejny sprawy przyjaciółki przyćmiły jej rozterki, ale nawet się nad tym nie zastanawiała. Przynajmniej nie teraz...



&&&&&

Witam! Nie wiem dziewczyny co mam powiedzieć, ale zawiodłam na całej linii. To już nie chodzi o to, że notka nie pojawiła się tydzień temu, ale zawiodłam na pewno treścią powyższej notki. Muszę Wam powiedzieć, że wszystko co sobie napisałam jakiś czas temu w bestialski sposób zostało pochłonięte przez mojego starego laptopa. Wysłużony sprzęt spalił się i informatyk widzi małe szanse na to, by coś odzyskać z dysku. Tydzień temu w piątek miałam zapas notek na wszystkie prowadzone przeze mnie blogi + zalążki czegoś nowego. Teraz zostałam z niczym, ale nie mogłam czekać na cud, dlatego postanowiłam odtworzyć zaczęte przez siebie blogi. Od razu mówię, że Notka 40 w poprzednim wydaniu wyglądała inaczej, a ta jest po prostu beznadziejna, ale jestem przekonana, że nic innego nie jestem w stanie teraz napisać. Mam tylko cichą nadzieję, że kolejna w moim wykonaniu będzie lepsza. Będę się starać, by jutro dodać XII. część na mojej siatkarskiej historii, ale co z tego będzie to czas pokażę. Jeszcze raz przepraszam. Mam wrażenie, że mój czas powoli dobiega końca, a ten zepsuty laptop to znak, by dać sobie spokój...
Pozdrawiam :***