sobota, 29 grudnia 2012

Notka 45


Magda nadal stała w drzwiach tak jak stała, nie dowierzając w to, co słyszała przed chwilą. Znów ją zranił i skrzywdził. Tak mu ufała i wierzyła, że już nie wróci do swoich dawnych przyzwyczajeń, a on przy pierwszej lepszej okazji przespał się z inną kobietą. Za tydzień w niedzielę ich córeczka miała przyjąć chrzest, miała się odbyć uroczystość rodzinna z prawdziwego zdarzenia, a tu taki cios.
-Madzia proszę cię, nie wyciągaj pochopnych wniosków. Pamiętasz co sobie obiecaliśmy? Mieliśmy rozmawiać i wszystko wyjaśniać i nie dawać ponosić się emocjom. Kochanie słyszysz?- podszedł do niej bliżej i złapał w ramiona. Nie patrzyła mu w oczy, płakała.
-Jesteś w stanie przysiąść, że mnie nie zdradziłeś?! No przysięgnij, że jesteś pewien, że między tobą i tamtą dziewczyną do niczego nie doszło!- spojrzała w te jego oczy i choć nie była pewna, że mu uwierzy nawet jeśli jej przysięgnie, to on sam tego nie zrobił, bo nie był pewien. Nie mógł być pewien, bo był pijany i wszystko mógł zrobić. Spuścił wzrok, bo nie chciał składać przysiąg w sprawach, w których nie jest pewien.
-Madzia kocham cię! Cokolwiek się stało to ja cię kocham! Ciebie i naszą Karolinkę!- nie chciała tego słuchać. Wydostała się uścisku Zbyszka i wybiegła stamtąd. Kiedy znalazła się w ich mieszkaniu, osunęła się po drzwiach i zaczęła płakać. Obudziła wszystkich, ale nie chciała z nimi rozmawiać.
-Dajcie mi wszyscy święty spokój!- krzyknęła do Pauliny, kiedy ta chciała się dowiedzieć co się stało. Zamknęła się w sypialni i płakała dalej. Swoimi płaczem obudziła Karolinkę. Bartmanówna płakała jeszcze donośniej niż jej mama i na nic się zdawały próby uspokojenia jej przez Magdę. Dziewczynka nie dawała za wygraną.
-Córciu nie płacz. Mamusia jest przy tobie i nigdy cię nie zostawi. Ojca masz idiotę, ale mamusia już nie pozwoli się mu zwodzić. Spakujemy kilka swoich rzeczy i pojedziemy do Warszawy, do cioci Matyldy.- Karolinka pewnie nie wiele z tego rozumiała, ale nie płakała, kiedy Magda tłumaczyła jej ich najbliższe plany. Miała pełne pole do popisu, bo Zbyszek dziś gra mecz i nie będzie w żaden sposób utrudniał jej wyjazdu. Z tego co słyszała, Paulina i Zosia także wybierają się do Jastrzębia, więc nikt nie stanie jej na przeszkodzie. Nie chce mieć ze Zbyszkiem nic wspólnego, bo po raz kolejny nadszarpnął jej zaufania. Miał już nigdy nie dopuścić do tego, by choć przez chwilę pojawił się między nimi cień niedomówień. Jak widać nie bardzo zależy mu na niej i na córce, więc nie ma sensu pchać się w coś, co na dobrą sprawę nie ma przyszłości. Raz zasiane ziarno może kiełkować wiele lat i ta świadomość, że Bartman mógłby ją zdradzić sprawia, że nie widzi sensu ich związku. Mają dziecko, ale nie są pierwszą parą, która się rozstaje i stara się wspólnie wychować dziecko. Może względem niej nie zachowuje się w porządku, ale ojcem jest dobrym i nie ma prawa mu odbierać Karoliny. Dziś jednak wyjedzie z nią bez słowa, by ochłonąć i poskładać myśli. Kiedy będzie gotowa na rozmowę zadzwoni do niego i powie gdzie jest i każe mu przyjechać i porozmawiać. Teraz nie jest gotowa słuchać tego, że może w rzeczywistości jej nie zdradził, że był pijany i nie wiedział co robi. Dla niej wszystko było jasne. Zbyszek dobrze wie, że po alkoholu potrafi stracić rozum, a skoro nie uważa na to co po nim robi to znaczy, że mu nie zależy. Nie potrzebowała życia jak w bajce i księcia na białym koniu, ale chciała być kochana w związku i szanowana. Zbyszek chyba jednak nadal nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości w której obok niego jest tylko jedna kobieta. Najwyraźniej jest typem faceta potrzebującym wiecznego uwielbienia ze strony kobiet, a Magda się do haremu nie nadaje…

&&&&&

Wcale nie miałam ochoty jechać na ten mecz, ale Zośka tak mnie prosiła i sama Magda kazała jechać, więc nie pozostawało mi nic innego, jak tylko wsiąść w samochód i jechać do Jastrzębia Zdrój. Z tego co mówił Michał w krótkiej rozmowie, Magda oskarżyła Zbyszka o zdradę i są realne szanse na to, że doszło do tego procederu. Blondynie o tym nie powiem, ale jakoś nie chce mi się w to wszystko wierzyć. Ok, nie potrzebnie się zalał i lansował z jakąś laską, ale może rzeczywiście trzeba jej uwierzyć, że do niczego między nimi nie doszło? Kubiak coś napomknął, że takie dziewczyny jak ona rzadko przepuszczą znanemu i nadzianemu mężczyźnie. I tu mi się właśnie coś nie zgadzało, bo skoro ta dziewczyna zagięłaby parol na Zbyszka, to na pewno zachowywałaby się inaczej i wszem i wobec oznajmiałaby, że się z Zibim przespała. Ja wiem, że brunet prowadził kiedyś bujne życie towarzyskie, ale przecież widać jak zmienił się od czasu kiedy został ojcem i związał się na poważnie z Madzią. A tak odbiegając od tematu, to Michał za łatwo wydaje osądy o innych. Już nie chce wracać do tego jak potraktował mnie ponad pół roku temu, ale widzę, że nadal z dużą łatwością osądza ludzi po pozorach i jakiś niejednoznacznych poszlakach.
-Ziemia do Pauliny. Od 10 minut do ciebie mówię, a z tobą nie ma żadnego kontaktu?- co??? A no tak. Zapomniałam, że oprócz Zosi w samochodzie siedzi także Maciek i coś do mnie mówi, a ja nie mam pojęcia co mi przekazał.
-Przepraszam, zamyśliłam się.- ta jego podróż z nami do Jastrzębia też mi się jakoś nie widzi, ale Zosia chciała i on też chciał, więc nie chciałam się już kłócić. Boję się tylko, że jak Michał zobaczy nas razem, to znów z tego wyjdzie jakiś kwas. Ja nie wiem, ale od momentu kiedy spotkaliśmy z Magdą „kolegów” z klasy, to nasze życie zdążyło się kilka razy porządnie wywrócić do góry nogami na przestrzeni niecałego roku. Na ten przykład Magda urodziła dziecko, a ja o mały włos nie zeszłam z tego świata. Dzieje się dużo i nic nie można z tym zrobić, bo się tego nie zatrzyma. Pod halę dojechaliśmy na pół godziny przed rozpoczęciem spotkania. O bilety nie musieliśmy się martwić, bo wcześniej o wszystko zadbał Michał i załatwił nam wejścia i bocznymi drzwiami znaleźliśmy się na hali. Zośki nie sposób było utrzymać, bo ona miała to już swoją ekipę i czuła się jak ryba w wodzie wśród dzieci innych siatkarzy. Szczerze powiedziawszy to ja nie wiem czyje to są dzieci, ale kiedy widzę spokojny uśmiech Michała to już przestaję się martwić i pozwalam szaleć córce wśród trybun. Zaraz za mną wyłania się postać Maćka i jego obecność tutaj sprawia, że uśmiech znika z twarzy szatyna. A nie mówiłam, że tak będzie?
-Maciek może nie będziemy się pchali tam na te miejsca obok Grodeckiego, tylko postoimy sobie tutaj? My z Madzią często brałyśmy miejsca stojące, bo można sobie chodzić z miejsca na miejsca i nie jest się przywiązanym do jednego krzesełka.- coś mi się zdaje, że pan Stacherski to jest pierwszy raz na meczu i nie bardzo wie jak się tu zachować. Jeśli chce na dłuższą metę zajmować się Zosią i ją poznać to musi wiedzieć, że mała ma świra niezłego na punkcie siatkówki, ale jak mówiła Magda, nie tylko ta dyscyplina wywołuje u niej takie ożywione reakcje. Nie ma co się dziwić, bo większość ludzi w tym kraju z okazji Euro da się porwać szaleństwu piłki nożnej. Na chwilę obecną to chyba tylko Pramek twierdzi, że oglądać będzie tylko mecze reprezentacji Hiszpanii, bo na mecze Polaków szkoda jej nerw i czasu. Patriotyzm lokalny się nie włącza na razie, ale myślę, że to tylko kwestia czasu i ona w czerwcu ile sił będzie krzyczeć „Polska białoczerwoni”, jeśli nie na stadionie, to przynajmniej w sercu. Oby tylko jej sprawy ze Zbyszkiem się po układały, bo na dobrą sprawę to wszystko od dzisiejszego dnia stało się takie niepewne, że aż boję się wrócić do mieszkania i zapytać jak ona to sobie wszystko wyobraża. Patrzę na Zbyszka i jego usilne próby dojścia do siebie, ale dziś to on chyba nie wyjdzie w pierwszym składzie. Ciekawa jestem czy Bernardii zczaił, że jako zawodnik wczorajszego dnia nieźle popłynął. Kilka minut po wyznaczonej godzinie rozpoczął się mecz i obie drużyny wyszły na boisko. Zawsze jak mam miejsca stojące to na maksa włączam się w kibicowanie i tak było i tym razem. Z racji tego, że w Jastrzębskim gra Micha i Zbyszek to mocno zdzierałam gardło dla nich, ale jakby sytuacja była inna to bym chętnie pokibicowała Politechnice, a zwłaszcza Panasowi. Zawsze miałam ciągoty w kierunku starszych mężczyzn i widzę, że z wiekiem jest coraz gorzej. Nic jednak nie poradzę na to, że Panas z każdym rokiem jest coraz przystojniejszy, a nic z uroku nie zabierają mu nawet jego siwe włosy. Dobra Paulinka skup się na meczu, bo jak głupia patrzysz tylko i wyłącznie w kierunku ławki trenerskiej, a tu już pierwszy set za nami, pewnie wygrany przez „moją drużynę”…

&&&&&

W Warszawie była kilka minut po 21. Karolinka spała grzecznie w nosidełku, a jej mamusia nie marzyła o niczym innym jak tylko szybkiej kąpieli i śnie. Matyldzie nic nie mówiła, że przyjeżdża, bo chciała uniknąć kontaktowania się ze Zbyszkiem czy Pauliną z jej strony. Miała nadzieję, że maturzystka o tej porze siedzi w domu zakopana po uszy w książkach i powtarza do egzaminu. No dobra, ona tak nie robiła, ale ona nie szła na medycynę i nie zdawała rozszerzonej biologii, chemii i matematyki. Bardzo zmęczona dotarła pod drzwi jej mieszkania i zadzwoniła. Matylda nie zjawiała się długo i Magda już miała rozpłakać się z bezsilności, kiedy w drzwiach pojawiła się zaspana brunetka. Zaraz za nią widać było równie zaspanego Kamila. Magda przyjrzała się im uważnie i nie mogła się nie roześmiać na widok ich min, które przypominały miny u dzieci przyłapanych na gorących uczynku.
-O nic nie pytam, tylko proszę przenocujcie mnie i Karolinkę i udostępnijcie na kilka minut łazienkę z ciepłą wodą. Proszę…- zrobiła maślane oczy, ale chyba nie one zadecydowały o tym, że nie długo po całym zajściu Magda brała prysznic, a Matylda i Kamil zajmowali się małą.
-Coś się musiało stać. Na pewno Magda pokłóciła się ze Zbyszkiem i się od niego wyprowadziła. Do tego jeszcze ta sytuacja z nami.- ale właściwie jaka sytuacja? Może to tylko wyglądała dwuznacznie, ale wcale takim nie jest. Kamil po prostu także zdaje rozszerzoną biologię i chemię, więc oboje doszli do wniosku, że urządzą sobie dzisiejszego wieczora solidne powtórki do matury. Efekt tego wszystkiego był taki, że oboje zasnęli na kanapie w salonie, ale między nimi do niczego nie doszło. Nigdy, bo niby jak miało dojść? Jaskóła cały czas boi się, że Matylda nie traktuje go jak kogoś z kim mogłaby spędzić resztę życia, a z kolei Jachlewska nie chce być ciężarem dla Kamila i jego rozwijającej się kariery. Jednym słowem błędne koło, a oboje na tym cierpią.
-Może ja pójdę co i nie będę wam przeszkadzał? Na pewno będziecie chciały pogadać i przy mnie będziecie się krępować.- szukał wzrokiem swojej koszulki, którą zawsze zdejmuje w domu, bo tak czuje się bardziej komfortowo.
-Rozmawiać to i owszem, na pewno porozmawiamy, ale nie dzisiaj. Zostań Kamil, bo jutro rano przyda się ktoś do opieki nad Karolą.- poklepała go po ramieniu z uśmiechem. Widać było wyraźnie, że mała Bartmanówna była zauroczona Jaskółą i nie spuszczała z niego wzroku. Ten zaś bał się jej dotknąć, by nie uszkodzić, a co dopiero wziąć na ręce. Matylda jednak postawiła go przed faktem dokonanym, bo wzięła małą na ręce i położyła ją w ramionach Kamila. Z początku tancerz pozostawał w bez ruchu, ale szybko przemógł w sobie lęk i delikatnie kołysał Karolinkę w swoich ramionach.
-Ty pasuje ci. Pamiętaj, że ja mam słabość do mężczyzn z dziećmi.- spojrzeli sobie głęboko w oczy, aż na wylot. Potrafili rzucać w swoim kierunku takimi tekstami, ale brakowało odwagi, by powiedzieć te ważniejsze słowa. Dziś też one nie padną, bo pojawiła się Magda. Wzięła Karolinę od Jaskóły i poszła położyć się do pokoju Michała. Chwilę zatrzymała się przy drzwiach prowadzących do pokoju Zbyszka, ale nie weszła tam.
-Oni tam w tych Żorach to może mają ponad 20 lat, ale zachowują się jak dzieci.- skomentowała Matylda. A tu w Warszawie to niby jak się zachowują? Matylda zarządziła przymusowe spanie już bez grama powtórek i nauki. Zaprowadziła Kamila do pokoju Bartmana, bo ona sama zajmowała teraz pokój brata. Kiedy położyła się do łóżka kompletnie nie mogła zasnąć, cała czas się wierciła i kręciła. Dopiero teraz doszło do wniosku, że ona i Kamil też zachowują się jak dzieci. Spędzają ze sobą tyle czasu, wspierają się i pomagają sobie, więc nic dziwnego, że pojawiło się uczucie, przynajmniej z jej strony. Jachlewska bała się, że może to tylko ona kocha, a on traktuje ją rzeczywiście jak siostrę, przyjaciółkę. Gdyby nie bała się upokorzenia, to już dawno powiedziała mu co czuje. Jeśli jednak Kamil jej nie kocha, to w obliczu takiego wyznania może od niej odejść i nie będzie miała w nim nawet przyjaciela. Odwróciła się na brzuch i przykryła głowę poduszką, by zasnąć. Wykorzystała starą metodę Mateusza i liczyła barany, by w końcu odpłynąć i kiedy już była przy jakiejś zawrotnej liczbie, ktoś zapukał do drzwi. Była przekonana, że to Magda obudziła się i chce pogadać. Nie zakładała więc szlafroka i w zwiewnej koszulce nocnej pojawiła się przy drzwiach i otworzyła je. Jakież było jej zaskoczenie, kiedy po drugiej stronie nie było Magdy, tylko Kamil. Do tego Jaskóła nie miał chyba ochoty na rozmowę, bo z miejsca zaczął całować Jachlewską, nie dając jej nawet dojść do głosu. Delikatnie popychał ją w stronę łóżka, a kiedy byli już w jego pobliżu, Kamil uniósł brunetkę do góry i delikatnie ją na nim położył. Matylda była oszołomiona, ale odwzajemniała każdy pocałunek, każdy dotyk.
-W dupie mam to, że traktujesz mnie jak brata, przyjaciela i kto wie kogo jeszcze. Ja cię kocham i to jest silniejsze ode mnie- i znowu zaczął ją całować, ale w obliczu takiego wyznania, Matylda też chciała coś mu powiedzieć.
-Ja też cię kocham. Już od dawna, ale wydało mi się, że ty nic do mnie nie czujesz i dlatego nic ci nie mówiłam.- i dopiero teraz dała się mu całować z całych sił. Wszystkie ich zachowania zbliżały ich niebezpiecznie do jednego z najważniejszych wydarzeń w życiu młodego człowieka. Dla Matyldy Kamil będzie pierwszym chłopakiem, a co za tym idzie pierwszym mężczyzną. Jego pocałunki i pieszczoty były miłe, ale nikt jej nie zagwarantuje, że dalej też wszystko będzie szło tak dobrze. Musiała zasygnalizować, że nigdy jeszcze tego nie robiła.
-Kamiś ja jestem yyy…- nigdy się tego nie wstydziła, że wśród rówieśniczek w klasie jest jedną z niewielu dziewic. Może dla innych dziewczyn seks był normalną koleją rzeczy i nie trzeba było się zbytnio do tego przygotować, ale ona miała na ten temat inne zdanie. Przede wszystkim chciała to zrobić z kochanym przez siebie mężczyzną. Kamil jest idealnym kandydatem, ale przez swoją wstrzemięźliwość jest kompletnie zielona w tych sprawach i nie ma żadnego doświadczenia. Była przekonana, że Kamil ma już pierwszy raz za sobą i na pewno go zawiedzie.
-Jesteś dziewicą. I co w tym złego? Ja też będę się kochał z kobietą po raz pierwszy i nie wiem czy mam o tym jakieś pojęcie, ale razem przez to przejdziemy. Nie wiem jak tobie, ale mi imponuje, że jestem twoim pierwszym, a ty moją pierwszą. Tak już zostanie na zawsze kochanie.- jako gwarant tych słów pocałował jej usta i zaczął schodzić coraz niżej. Całował jej szyję, dekolt i piersi. Koszulka nocna nie postawiła większego oparu i po chwili leżała gdzieś w bliżej nieokreślonym miejscu. Tak jak mówił Kamil, on też nigdy tego nie robił i był zestresowany równie jak ona, ale musiał w takiej sytuacji zachować się jak facet i zrobić to pierwsze i najważniejsze pchnięcie.
-Jeśli będzie bolało to przepraszam. Kocham cię!- powiedział nieco głośniej. Oboje cały czas musieli się kontrolować, bo mieli świadomość, że za ścianą śpi Magda. Pierwszy ruch Jaskóły Matylda przyjęła z grymasem na twarzy. Kamil chciał się wycofać, bo nie chciał sprawiać jej bólu, ale 19-latka nie pozwoliła mu przestać. Ból stawał się coraz mniejsze i po niedługim czasie ustąpił miejsca przyjemności. Grymas także znikł z twarzy i pojawiła się błogość i delikatny uśmiech. Ruchy ich bioder były coraz szybsze, coraz szybciej biły też ich serca. Chcąc tłumić ciche pojękiwanie Jachlewskiej, Kamil całował ją zachłannie. Na szczyt wznieśli się oboje w tym samym czasie, szeptając sobie ciche „Kocham cię”. Kiedy oboje opadli zmęczeni na łóżko, nie potrzebowali liczenia baranów by zasnąć. Zmęczeni i wtuleni w siebie dali się objąć Morfeuszowi i zniknęli w krainie snów. Już jako para…

&&&&&&
Witam! I z od razu przepraszam, bo miała być niespodzianka w połowie tygodnia, a nic z niej nie wyszło. Powiem Wam szczerze, że te wolne świąteczno-noworoczne dni przeleciały mi przez palce i nie miałam się nawet kiedy za to wszystko zabrać. Potem też pomyślałam, że może nie ma sensu tak szaleć z notkami, bo przyjdą pewnie w nowym roku takie chwile, że nie będę miała głowy do pisania, więc zapas jakiś się przyda.    Mam nadzieję, że nie jesteście bardzo złe ;*
Teraz może czas na noworoczne życzenia. Otóż moje drogie życzę Wam w roku 2013 samych dobrych dni, spełnienia wszelakich marzeń i wielu chwil radości, również związanej ze sportem. Nie ma co ukrywać, że będzie się działo i to już od stycznia, bo nasi piłkarze ręczni będą walczyć w Hiszpanii o światowy czempionat, a potem to już wszystko będzie się zbliżać w kierunku reprezentacyjnej siatkówki i ME ;) Po drodze oczywiście końcówka sezonu ligowego. Wiadomo, że każda z nas ma swoją ulubioną drużynę i wszystkie nie będziemy się cieszyć z 1. miejsca w kraju, ale niech się na koniec cieszą te, których zespół najbardziej zasłuży na Mistrzostwo. Już kończę ;)
Jeśli chodzi o blogi moje i Wasze to to był rok, w którym powstało wiele nowych opowiadań, ale wiele też(niestety) dobiegło końca. Ja sama zakończyłam opowiadanie o Bartku, potem do niego wróciłam z drugą  częścią. Mam nadzieję, że w przyszłym roku szczęśliwie uda mi się zakończyć rozpoczęte historie i zacząć tę ostatnią dużą, będącą jednocześnie pożegnaniem z Wami ;) Ale o wszystkim będę Was informowała na bieżąco w przyszłym toku ;) Jeszcze raz wszystkiego dobrego ;)
Pozdrawiam i do napisania ;***
p.s w zakładce Bohaterowie pojawił się Maciek i Patrycja ;) W następnych notkach możecie się spodziewać powrotu. Jak myślicie kto nas zaszczyci swoją obecnością? Kto zgadnie dla niego niespodzianka ;)

sobota, 22 grudnia 2012

Notka 44


Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek biologiczny ojciec Zosi będzie chciał odgrywać jakąkolwiek rolę w jej życiu. A z tego co mówi i jak zachowuję się Maciek wynika, że ten poważnie myśli o tym, by włączyć się w jej wychowanie. Na chwilę obecną sobie tego nie wyobrażam, ale będę miała czas by się nad tym zastanowić. Na razie ważne jest to, że Zośka jest już przy mnie cała i zdrowa. Kiedy tylko pojawiłam się w domu od razu do mnie przybiegła i mocno wtuliła. Potem przyszedł czas na rozmowę. Nawet bym nie pomyślała, że z dziewczynką w jej wieku można prowadzić rozmowę na takim poziomie i tak poważną jak ta, którą mamy już za sobą. Mogłam się wcześniej domyślić, że prędzej czy później wiadomość o mojej próbie samobójczej dotknie Zosię i sprawi jej ból. Mogłam też przewidzieć, że w szkole będzie się o tym mówić, a dzieci zrobią sobie z niej obiekt śmiechu i szyderstw. Mała stanowczo powiedziała, że nie chce chodzić już do szkoły, bo dzieci będą się z niej śmiały i nie dadzą jej spokoju. Problem w tym, że ona do szkoły musi chodzić. Oczywiście mogłabym wrócić do Warszawy i tam posłać ją do byłej szkoły, ale nikt nie da mi gwarancji, że dzieci w stolicy Polski są bardziej wyrozumiałe. Jestem przekonana, że sytuacja by się powtórzyła. Do końcu roku szkolnego zostały trzy miesiące i dobrze byłyby, żeby Zosia dokończyła pierwszą klasę w Żorach, a przez wakacje pomyślałabym jak rozwiązać ten problem.
-Nie będę musiała chodzić do szkoły? Mamusiu proszę…- chlipała cichutko, a ja ocierałam jej łezki z policzków i mocno tuliłam do siebie.
-Do końca tygodnie zostaniesz w domu. W poniedziałek pójdę do szkoły i porozmawiam z twoją wychowawczyniom. Żabko musisz chodzić do szkoły i od tego nie da się uciec. Nawet nie wiesz jak mi przykro, że moje zachowanie jest powodem twoich problemów.- jestem idiotką i mogłam wcześniej przewidzieć, że coś takiego może odbić się na Zosi. Teraz jednak nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem i trzeba pomyśleć co zrobić, by pomóc małej to wszystko przetrwać. Dzieci mogą jej dokuczać w każdym zakątku Polski i od tego nie da się uciec, ale nie mogę też pozwolić na to, by Zosia nie chodziła do szkoły. Do końca roku zostały jeszcze trzy miesiące i do tego czasu będziemy musiały się przemęczyć jakoś tutaj, a potem czas pokaże. Nie powiem, żeby w tym momencie nie zaświtała mi pewna opcja, ale na razie jest za wcześnie by o niej mówić. Teraz muszę położyć Zośkę spać, bo z tego nadmiaru wrażeń dziecko usnęło mi na kolanach. Ja sama jestem jakoś kompletnie wyautowana, ale niestety nie mogę się teraz położyć, bo w kuchni siedzi Maciek i czeka na rozmowę ze mną. Kilka mieszkań dalej jest Michał, który pewnie zastanawia się czy to, co dziś się między nami wydarzyło jest oznaką tego, że mamy jeszcze szanse do siebie wrócić. Chorobcia, znów namieszałam i muszę się teraz z tego wyplątać. Martwi mnie jeszcze sprawa Zbyszka, bo do tej pory nie wrócił do mieszkania, nie odbiera naszych telefon i może nawet nie wie, że Zosia jest już w domu. Co prawda Madzia wysłała mu smsa, ale może w tym całym szoku posiał gdzieś telefon. Jest dużym chłopcem, ale boję się o niego, bo nie wiadomo co do głowy mu może strzelić.
-Śpij kochanie.- nakryłam Zosię kołdrą, ucałowałam jej czółko i wyszłam z pokoju. W kuchni tak jak mówiłam siedział Maciek, ale i zdenerwowana Magda. W momencie kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, blondynka wzięła kieliszek wina i poszła do swojej sypialni. Jak ona dobrze mnie zna i wie, że teraz potrzebuję rozmowy z Maćkiem w cztery oczy.
-Chcesz jeszcze herbaty czy może na coś innego masz ochotę?- jakoś rozmowę trzeba zagaić, a ja w owijaniu w bawełnę zawsze byłam mistrzem. Stacherski jednak miał jeszcze połowę wypełnionego kubka, więc na nic się nie skusił. Ja nalałam sobie wina tak jak Madzia, bo muszę sobie trochę odwagi dodać. Upiłam trzy łyki czerwonej cieczy, poczułam przyjemne ciepło i mogłam zabierać się za poważną rozmowę. Jak to dobrze, że i tak rozpoczął ją Maciek…
-Paulina ja nie chcę oceniać tego jak ty zajmujesz się Zosią, bo nie mam takiego prawa, ale sama musisz przyznać, że dobrze to nie wygląda. Chciałbym ze swojej strony oferować ci pomoc i chciałbym na tyle, na ile jest to możliwe, uczestniczyć w jej życiu.- no ok, ma do tego takie prawo, mimo że przez tyle lat nie był obecny w życiu córki. Problem w tym, że taka wiadomość dla Zosi to kolejna demolka w jej świecie i trzeba to jakoś rozsądnie rozegrać, bo inaczej znów dojdzie do jakiejś dramatycznej sytuacji. Pomijam już to, że obecność Maćka blisko mnie będzie sprawiała, że cały czas będę pamiętać o tym w jaki sposób zaszłam w ciążę. Psycholog w Hiszpanii mówił, że muszę nauczyć się z tym żyć i to chyba będzie dla mnie najważniejsza lekcja do odrobienia. Jednak tak jak wspominałam wcześniej, najważniejsza w tym wszystkim jest Zosia i jej dobro.
-Ok Maciek. Z mojej strony możesz liczyć na to, że nie będę ci w żaden sposób tego utrudniać, ale nie możesz liczyć na to, że z dnia na dzień Zosia będzie mówić do ciebie tato. Ona już na dobrą sprawę ma ojca i jest nim Michał.- taka jest prawda. Wraz z wejściem na poważnie Michała w nasze życie, Zosia pokochała go tak, jak dziecko kocha swojego ojca. Do dziś dnia pamiętam jak nie posiadała się z radości, kiedy o nim mówiła i przebywała blisko niego. Myślę, że zawsze będzie on miał ważne miejsce w jej sercu i nikt i nic tego nie zmieni. Trzeba jednak jej powiedzieć delikatnie, że pojawił się prawdziwy tata i chce wziąć za nią odpowiedzialność. Małymi kroczkami może uda nam się osiągnąć coś dobrego, a Zosia wreszcie poczuje jakąś stabilizację, bo będzie miała ojca niezależnie od tego, czy jej mama będzie z Michałem czy też nie.
-Ty i Michał to już skończony temat?- o nie, to już nie jest jego sprawa. Więzy może zacieśniać z Zosią, ale my przyjaciółmi to raczej nie zostaniemy. Spojrzałam na niego tak, że chyba z miejsca zrozumiał co mam mu do powiedzenia na ten temat.
-Nie no wiesz, tak tylko pytam, bo widziałem jak Kubiak na ciebie patrzy i nie wygląda na takiego, który odpuścił.- mądrala się znalazł. Nie będę z nim rozmawiała na takie tematy, bo to nie jego sprawa. Niech on się lepiej zajmie tym co chwila dzwoniącym telefonem, bo jak udało mi się dostrzec, jakaś Anna cały czas próbuje się z nim skontaktować. Nie wnikam czemu ciągle odrzuca jej połączenia, ale za moje prawy osobiste to niech on się nie bierze.
-Mam nadzieję, że Zosia i ojcostwo nie staną na drodze do twojego szczęścia, jakkolwiek byś go nie pojmował…- coś mi się zdaje, że Anna to ktoś ważny w jego życiu, a on ją teraz tak zlewa bo poczuł się ojcem. Ja już wiem jak to może wyglądać. Zacznę dostawać jakieś telefony, żebym odczepiła się od Maćka i dała mu spokój. Niech on sobie sam to wyjaśni, a potem dopiero bierze się za ojcostwo. Jeśli jest ktoś w jego życiu, to musi w pełni akceptować Zosię i szanować to, że Maciek zdecydował się uczestniczyć w jej wychowaniu. Inaczej nie ma szans, bym się na cokolwiek zgodziła.
-Moja narzeczona na pewno zrozumie i polubi Zosię…- czemu mam wrażenie, że będzie inaczej?

&&&&&

Michał próbował wyciszyć się po dniu pełnym wrażeniem i skoncentrować się przed jutrzejszym meczem, kiedy ktoś intensywnie pukał, żeby nie powiedzieć, że walił do jego drzwi. Założył na siebie pierwsze lepsze dresowe spodnie i poszedł do drzwi. Po ich drugiej stronie stał kompletnie zalany facet w asyście jakiejś blondyny. Michał wcale nie pomyślał o tym o czym pomyślał, ale obrazek przed niczym jednoznacznie mówił sam za siebie.
-To nie jest tak jak myślisz. Zbyszek zalał się w barze, ale między nami do niczego nie doszło. Zresztą on jak wytrzeźwieje to sam ci powie. Ja już spadam.- nieznajoma blondyna oddała Bartmana w ręce Kubiaka, a ten ledwo zdołał go zataszczyć do sypialni. Atakujący w ogóle nie kontaktował i nie było nawet najmniejszych szans, by zamówić z nim chociażby słowo. Wściekły na niego Michał chciał nakopać mu do dupy za jego nieodpowiedzialne zachowanie w kontekście jutrzejszego meczu, ale nawet kompletnie pijany Zbyszek nadal był jego przyjacielem i musiał zrobić wszystko, by mu pomóc. Na początku go rozebrał, założył dres i położył wygodnie na łóżku. Przez ten czas Zibi nawet nie otworzył oczu. Od czasu do czasu tylko przebąkiwał coś i z jego bełkotu dało się tylko zrozumieć imię „Magda”.
-Magda to by cię zabiła, jakby zobaczyła w takim stanie.- cały czas też nie dawała mu spokoju ta dziewczyna, eskortująca go do jego mieszkania. Nie był naiwny i nie bardzo wierzył w to, że między nimi do niczego nie doszło. Teraz jednak i tak od bruneta się nic nie dowie, więc nie pozostawało mu nic innego jak tylko pozwolić mu się wyspać i wytrzeźwieć. Sam Michał poszedł do kuchni i znalazł w jednej z szafek przeciwbólowe leki, wyciągnął z lodówki butelkę wody i zaniósł ją do jego sypialni. Dobrze wiedział, że taki zestaw rano będzie potrzebny mu jak powietrze. Będąc pewnym, że z przyjacielem wszystko w porządku zadzwonił do Pauliny i powiedział jej, że Zbyszek jest u niego i żeby powiedziała Magdzie, że jutro wstawi się u nich w mieszkaniu, a na razie lepiej będzie, jeśli zostanie u niego. Chciał zamienić z Witek kilka słów, ale w tle usłyszał śmiech mężczyzny, a i sam głos Pauliny był rozbawiony. Domyślił się, że Stacherski został na noc. Zdenerwowany rozłączył się i opadł zrezygnowany na kanapę. Nie mógł pozwolić, by Maciek zajął jego miejsce….

…Noc na kanapie to nic przyjemnego, zwłaszcza na dzień przed meczem, ale co miał zrobić, kiedy jego osobiste łóżko w sypialni było zajęte przez kogoś innego. Poranek Zbyszka wyglądał dokładnie tak jak wyobrażał to sobie szatyn. Obudził go głośnym przekleństwem, a potem to już tylko było słychać głośne przełykanie wody i każde wklęśnięcie w butelce. Wyszedł z sypialni, jakby ciągnął za sobą problemy mieszkańców całej Polski.
-Coś ty z siebie zrobił…- tak jego postać skomentował Michał, co spotkało się z niezbyt przychylnym spojrzeniem Zibiego. Usiadł obok niego na kanapie i przykrył głowę poduszką. Każdy promień słońca docierający do pokoju przez niezbyt szczelne rolety był dla niego morderczy.
-Nic nie mów, tylko rób wszystko, by do godziny 17 postawić mnie na nogi.- o tej bowiem godzinie mieli zagrać mecz z Politechniką Warszawską. Mecz jak najbardziej z podtekstami, ale kto w tym mieszkaniu teraz myślał o podtekstach. Michał przyniósł przyjacielowi z lodówki zimny kefir i mógł zapomnieć o tym, że napije się nawet łyk z tego opakowania, bo Bartman wciągnął je w kilka sekund. Po takiej zawartości białka na jego twarz wróciły lekkie rumieńce. Następna w kolejce sposób na odzyskanie wigoru to prysznic, który miał sobie zafundować Zbyszek. Wrócił po nim jakby nowo narodzony, choć nadal mówił, że w głowie ma lotnisko, a w buzi suszarnię.
-Pamięć ci wróciła?- zapytał Michał, kiedy Zbyszek wyglądał już prawie jak człowiek. Na czole bruneta pojawiło się kilka zmarszczek, sygnalizujących próby przypomnienia sobie wczorajszego dnia. Na palcach liczył to co pamiętał i z niepokojem spojrzał na Kubiaka, gdy ostatnim wydarzeniem zakodowanym w jego głowie była blondynka o nogach równie długich jak u Marcina Możdżonka.
-I co? Nie wiesz teraz czy z nią spałeś czy nie co? Jak cię tu przyprowadziła to twierdziła, że między wami do niczego nie doszło, ale ja nie wierzę w cuda. Znam takie dziewczyny jak ona, ale przede wszystkim znam ciebie! Myślałem, że już z tego wyrosłeś, ale jak widać to jest silniejsze od ciebie!- wcale go nie ruszył grymas twarzy na buzi Zbyszka, związany zbyt głośnym tonem jego wypowiedzi. Obaj panowie byli tak zaabsorbowani rozmową, że nawet nie usłyszeli otwierających się drzwi. To Magda nie mogła się doczekać na powrót Zbyszka i sama przyszła sprawdzić w jakim stanie wrócił do domu i jak wygląda teraz. Stała w przedpokoju, kiedy rozmowa między przyjaciółmi toczyła się dalej.
-Zamknij się Michał! To nie możliwe, żebym zdradził Magdę! Owszem przypominam sobie tą dziewczynę i to, że była nawet kusząca, ale przecież bym tego nie zrobił. Kocham Madzię i naszą córkę!
-Zibi byłeś pijany i nie możesz być pewien do czego doszło między wami. Tyle razy ci mówiłem, że jak dostajesz małpiego rozumu po alkoholu to weź pij sok pomarańczowy. Jesteś takim idiotą, że aż brak mi słów! Teraz licz na cud, że Magda się o niczym nie dowie, ale wątpię w to, bo na pewno znajdzie się ktoś życzliwi, kto z przyjemnością jej o tym doniesie!
-Nie będzie musiał… Ja już wszystko wiem…

&&&&&

Obudziła się dość i wcześnie i od razu jej myśli powędrowały w kierunku Zbyszka i tego, jak teraz wygląda jego sytuacja. Gdyby była inna, to pewnie teraz leżałby w jej mieszkaniu, a ona wspominałaby upojną noc między nimi. Na całe szczęście jest jednak inna i wie co to znaczy być zdradzoną i zostawioną przez ojca. Kiedy była małą dziewczynką jej ojciec odszedł od jej matki i od niej, zostawiając ją dla innej kobiety. Od tamtej pory szczerze nienawidziła wszystkich mężczyzn i nie wyobrażała sobie, że któryś z nich będzie w stanie pokochać. Los chciał, że było inaczej. Na jej drodze stanął miły i przystojny chłopak, którego nie bez trudów, ale pokochała z całego serca. Byli ze sobą już trzy lata i planowali wspólne życie. We Wrocławiu chcieli kupić mieszkanie i tam już jako małżeństwo osiąść i wieść szczęśliwe życie. Tak się jednak nie stało. Zaraz po tym jak kupili to mieszkanie, matka Patrycji ciężko zachorowała i blondynka musiała wrócić do rodzinnego domu, by pomóc siostrze w opiece nad nią. Jarek miał sam pojechać do Wrocławia i powoli zabierać się za dokończenie remontu. Kiedy stan zdrowia mamy poprawił się, dziewczyna wsiadła w pierwszy lepszy pociąg do Wrocławia i kilka godzin przed 23 zameldowała się przed ich blokiem. W torbie znalazła klucze. Była pewna, że Jarek już będzie spał, zresztą wskazywały na to zgaszone światła w mieszkaniu. Po cichu otworzyła drzwi i weszła do środka. Zapaliła jedno światło i szła w kierunku sypialni. Po drodze mijała porozrzucane ciuchy, w tym i damską odzież. Nieświadoma niczego otworzyła drzwi i widok przez nią spotkany ściął ją z nóg. Jej Jarek leżał w objęciach innej kobiety, w ich łóżku i pod ich pościelą. Nie chciała słuchać żadnych wyjaśnień, nie chciała słuchać żadnych przeprosin. Spakowała wszystkie swoje rzeczy i przeniosła się do Żor. Jarek szukał ją w jej rodzinnym mieście, ale nigdzie jej nie znalazł. Dzwonił, wysyłał meile, ale na żadne z nich nie uzyskał odpowiedzi. Patrycja zaś uzyskała odpowiedzieć na pytanie jacy naprawdę są mężczyźni. Jarka znienawidziła, ale została jej po nim pamiątka w postaci syna, który jest całym jej światem i jedynym mężczyzną, któremu może zaufać i którego kocha. Teraz nie szuka szczęścia u boku faceta, a już na pewno nie u takiego, który w domu ma dziewczynę i dziecko. Już pewnie nigdy nie dane będzie porozmawiać jej ze Zbyszkiem i nie dowie się jaki finał miała ta historia, ale będzie trzymać za niego kciuki, by nie okazał się takim skurwysynem jak Ci mężczyźni, których dane jej było spotkać na swojej drodze. Chciała, by jego dziewczyna miała normalny dom i rodzinę, a ich Karolina miała to, czego zabrakło jej Franiowi. Nigdy nie była zazdrosna o to, że ktoś ma lepiej niż ona. Swoją trudną sytuację tłumaczyła sobie tym, że po prostu Bóg zrzuca na nią to z czym jest w stanie sobie poradzić. Raz jest lepiej, raz jest gorzej, ale nie poddaje się i cały czas walczy. Nie pojęcia, że Zbyszek w tej chwili traci coś najcenniejszego. Traci coś, co ona miała nadzieję, że ratuje…

&&&&&
Witam! Wiecie, nie potrafię składać życzeń, dlatego życzę Wam tego o czym tylko marzycie. Nam wszystkim życzę zdrowia i szczęścia oraz wielu wspaniałych chwil związanych z siatkówką, bo przecież w nadchodzącym roku jest z się o co bić ;) Mam też dla was niespodziankę, pojawię się tu do końca tego roku  dwa razy ;) Przynajmniej tak planuje i będę się starała ;D
Pozdrawiam i jeszcze raz życzę Wam WESOŁYCH ŚWIĄT!!! ;***

sobota, 15 grudnia 2012

Notka 43


Zaraz po tym jak Zosia wysiadła z samochodu, schowała się za budynkiem szkoły i kiedy tylko auto zniknęło za rogiem ulicy, dziewczynka wyszła z terenu szkoły. Maciek był mocno zdziwiony jej zachowaniem, więc postanowił uważnie śledzić jej poczynania bo czuł, że dzieje się coś niedobrego. Zosia z plecakiem na plecach szła przed siebie pytając przechodniów o drogę nadworzec kolejowy. Zrozumiałym jest, że nikt nie chciał udzielić jej rzeczowej odpowiedzi i każdy zwracał uwagę na to, że dziecko w jej wieku błąka się samo po mieście.
-Trzeba zawiadomić policję, bo może ta dziewczynka się zgubiła.-w obliczu takich słów Maciek postanowił działać. Przyśpieszył kroku i doścignął Zosię.
-Chcesz pojechać na dworzec? Choć ja cię zaprowadzę.- trochę naiwnie się zachował bo powinien wiedzieć, że Zosia nie chciała oddalić się z obcym mężczyzną.
-Nie mogę nigdzie z panem jechać, bo pana nie znam, ale niech mi pan powie gdzie jest dworzec na którym stoją pociągi. Ja zapłacę.- wyciągnęła z plecaka portfelik i wysypała na rączkę drobne pieniążki. Stacherski musiałby nie mieć serca, gdyby nie wzruszył się na taki obrazek. Teraz wiedział, że musiało się stać coś złego w jej życiu. Czuł, że Paulina nie radzi sobie z jej wychowaniem, ale z drugiej strony nie chciał jej pochopnie oceniać, bo nie miał takiego prawa. Miał natomiast prawo i obowiązek zaopiekować się teraz Zosią, nawet jeśli nie byłaby ona jego córką.
-A nie chcesz wrócić do mamy? Paulina na pewno martwi się o ciebie…-jedyną rzeczą, którą Maciek mógł przekonać Zosię do siebie była znajomość jej mamy. Po wypowiedzeniu imienia Witek, mała szatynka bystrzej spojrzała na szatyna, ale nadal zachowywała dystans.
-Kocham swoją mamusię, ale w szkole mówią, że ona nie kocha mnie, bo chciała mnie zostawić i zabić się.- Maciek zabrał ją z chodnika i zaprowadził do pobliskiej cukierni. Nie było sensu robić zamieszania na mieście, choć i tak jego zbytnie spoufalenie się z Zosią mogło zostać odebranie różnie przez przechodniów. Już w cukierni Stacherski zamówił wielkiego ptysia dla małej i szklankę Coca-Coli. Zosia pałaszowała łakocie z wielkim apatytem.
-Chcesz jeszcze?- w między czasie wyciągnął z kieszeni chusteczkę i wytarł z jej nosa resztki bitej śmietany.
-Dziękuję, ale w plecaku mam jeszcze kanapki. W domu powiedziałam, że jadę na wycieczkę szkolną, dlatego mama zrobiła mi dwie kanapki. Wiem, że źle zrobiłam, ale ja nie chcę już chodzić do szkoły, choć na początku lubiłam. Chcę do babci i dziadka do Warszawy.-teraz zaczęła płakać i widać było wyraźnie, że sytuacja Pauliny odbiła się na jej córce. Dzieci w szkole potrafią czerpać przyjemność z docinania i uprzykrzania życia innym. Z własnej autopsji widział jak wyglądało to w szkole średniej wśród jego rówieśników, choć na tym etapie ludzie powinni zachowywać się dojrzalej.
-Pojedziemy do mamy, bo musisz z nią porozmawiać o tym co cię dręczy i niepokoi. Uwierz mi, że ucieczka na dłuższą metę nie jest rozwiązaniem.- był zdziwiony, że mimo tak młodego wieku Zosia przeżywała w swoim wnętrzu takie rozterki. Kocha swoją matkę nad życie, ale nie może poradzić sobie z chamskimi i złośliwymi docinkami ze strony rówieśników. Jakie to szczęście, że akurat teraz zdecydował się na przyjazd do Żor. Kto wie co by się stało, gdyby Maciek nie znalazł się w miejscu w którym się znalazł. Teraz bezpiecznie odwiezie ją do domu i poważnie porozmawia z Pauliną, bo chce być obecnym w życiu Zosi. Kiedy obserwował ją podczas konsumpcji dostrzegł podobieństwo do swojej osoby, przynajmniej od strony fizycznej. Była szatynką, miała jego oczy i nos. Paulina miała hiszpańską urodę, a Zosia rodzimą, słowiańską. Idąc z nią do postoju taksówek i trzymając za rękę, uśmiechnął się pod nosem. W kieszeni wibrował telefon. Anna, jego narzeczona, próbowała się z nim skontaktować, ale on miał teraz inne sprawy na głowie. Przyjechał tu, by wyjaśnić ważne kwestie i być może zyskał najważniejszą osobę w swoim życiu, swoją córkę.
&&&&&

Wszystkie wydarzenia toczyły się bardzo szybko i nawet nie wiem kiedy znalazłam się razem z Michałem na komendzie miejskiej policji. Zbyszek jeździł po mieście i szukał mojej córki, ale jak na razie jego poszukiwania były bezowocne. Zibi był na siebie wściekły, że podpisał zgodę, która okazała się trefną. Jeszcze w domu powiedziałam mu, że to nie jest jego wina, bo równie dobrze to ja mogłam przeczytać i podpisać tą zgodę. Nikt i nic nie było w stanie wytłumaczyć mu, że to nie jego wina. Na komendzie ktoś powiedział, że zgłoszono dziś obecność małej dziewczynki, samotnie krążącej po ulicach Żor, ale nie było pewności, że to chodzi o Zosię.
-Proszę mi powiedzieć czy córka miała powód, by uciec z domu? Bo jeśli państwo mówią, że Zosia skłamała odnośnie wycieczki to można powiedzieć, że uciekła z domu świadomie.- kolejny raz będę musiała powiedzieć o tym co przez ostatni czas działo się w naszym życiu. Jeśli to miałoby pomóc w odnalezieniu Zosi to jestem skłonna to zrobić Michał miał chyba inne zdanie na ten temat, bo wstał zdenerwowany i wystartował do policjanta.
-Nie wiemy gdzie jest Zosia, a panu się zebrała na zwierzenia?! Niech pan coś zrobi, bo jak coś się stanie mojej córce to ja panu tego nie daruję! Rozumie pan?!- zaczęłam płakać, bo Michał miał rację. Moja córeczka jest nie wiadomo gdzie, a my tu siedzimy i wypełniamy jakieś biurokratyczne przepisy. Boję się tylko, że nerwy Miśka na niewiele się zdadzą, a sam siatkarz narobi sobie problemów. Jakby nie patrzeć, zaatakował funkcjonariusza na służbie, a jego zachowanie wyglądało tak, jakby za chwilę miał mu przywalić.
-Proszę usiąść i mnie posłuchać. Za takie zachowanie mógłbym panu wypisać mandat za napaść na policjanta w czasie służby, ale wie pan dlaczego tego nie zrobię? Tak jak pan jestem ojcem i pana rozumiem. Proszę zadzwonić do domu i zapytać czy Zosia przypadkiem niewróciła do domu. Jeśli nie, to wydam rozporządzenie natychmiastowych poszukiwań, mimo że nie minęły jeszcze 24 godziny. -uścisnęłam jego dłoń bo wiem, że jest nam przychylny, choć ogranicza go wszędobylska biurokracja. Wyszliśmy z jego pokoju  i Michał próbował się dodzwonić do Zbyszka i Magdy, bo ja nie byłam w stanie tego zrobić.
-Nie wiem co się dzieje, ale nie odbierają. Kochanie nie martw się, znajdziemy ją. -nawet nie zareagowałam, kiedy zwrócił się do mnie "kochanie". Mocno mnie przytulił całując w czubek głowy. Usiedliśmy na korytarzu i czekaliśmy na zajmującego się nami oficera. Chwilę potem rozdzwonił się mój telefon. Odebrałam, ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Magda krzyczała do słuchawki, że Zośka się znalazła. Nie żegnając się z przyjaciółką, rozłączyłam się i ze szczęścia teraz to ja przytuliłam się do Kubiaka. Widząc jego uśmiech odwdzięczyłam się tym samym. Od początku powtarzał, że wszystko będzie dobrze i nie pomylił się.
-Znalazła się! Jest już w domu i nic jej nie jest!- pożegnałam się z policjantem i wyszłam z komisariatu i zaraz za mną zrobił to Michał.
-Coś się stało? Będziesz miał jakieś nieprzyjemności przez swoje zachowanie tak?- dopiero teraz wszystko zaczęło ze mnie schodzić, zaczynałam spokojnie oddychać.
-Nie, no coś ty. Oficer kazał mi opiekować się córką i jej mamą, by nie doszło do takiej sytuacji ponownie.- teraz też doszło do mnie to, co przez te kilka godzin działo się między mną a Michałem. Przez te kilka godzin byliśmy dla siebie oparciem zapominając, że tyle między nami niedomówień i oskarżeń. Wsiedliśmy do jego samochodu i oboje cieszyliśmy się, że Zosia jest w domu, ale nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem. Wiem, że być może moje zachowanie dało mu nadzieję,  ale przecież sam powinien wiedzieć, że w zaistniałej sytuacji nie myślałam racjonalnie. Potrzebowałam go i to nie tak, że nie potrzebuje go dalej, ale nie możemy być razem. Powtarzam się, ale nie zmienię zdania i im szybciej Michał się o tym dowie, tym lepiej dla niego…dla nas.

&&&&&

Siedział w barze z kuflem piwa i telefonem, który raz po raz wibrował na blacie. Przeczytał tylko jednego smsa od Magdy z wiadomością, że Zosia jest już w domu cała i zdrowa. Cieszył się, ale nie mógł sobie darować, że przez jego nieuwagę i bezmyślność mogło dojść do tragedii. Dziś rano, kiedy Paulina kazała mu podpisać zgodę, coś w nim zawrzało i o mały włos nie powiedział czegoś, czego teraz się wstydzi, że w ogóle pojawiło się w jego głowie. Zgodę podpisał nawet na nią nie spoglądają, bo miał dość brania odpowiedzialności za życie Pauliny. Magda nie widziała w tym nic złego, a on tak. Sam często ma gorsze chwile, a do tego jeszcze blondynka ciągle mówi o swojej przyjaciółce. Przyjaźń i dla niego ma dużą wartość, ale on nie zamierzał matkować Michałowi czy Bartkowi. Jeśli tylko któryś z nich nie życzył sobie jego pomocy to on pasował i odchodził w cień. Magda była inna. Kochał ją i mógł być dumny, że osoba z którą zamierza spędzić resztę życia jest wrażliwa na krzywdę i potrzeby innych, ale według niego Pramek przesadza. Od dłuższego czasu nie potrafią normalnie spędzić wolnego czasu, bo albo rozmowa przy kolacji sprowadza się do Pauliny i Zosi, bądź jeszcze w domu kłócą się i spędzają czas osobno. Dziś zawalił i dobrze o tym wiedział, ale Magda zapewne w odpowiedni sposób uświadomi mu, jak nieodpowiedzialnie się zachował. Piwo zamienił na wódkę i raz po raz przechylał kolejne kieliszki, chcąc tym samym choć na chwilę zapomnieć o tym co się stało. Barmanka już nie pytała czy uzupełniać pusty kieliszek. Bez słowa uzupełniała jego zawartość i dopisywała kolejny kieliszek do jego rachunku.
-Może już starczy?- mętnym wzrokiem Zbyszek spojrzał na lewo, skąd słyszał niewieści głos. Przed jego oczami pojawiła się długonoga blondyna. W tym momencie przez chwilę przypomniała mu się Magda, a zaraz za nią Karolina. Był już dobrze pijany, ale jeszcze myślał. W tym momencie w jego głowie zderzały się dwa światy. Pierwszy to ten, który budował od dnia narodzin córki. Dla niej i dla Magdy chciał być odpowiedzialny. Z drugiej strony atakował go świat z wczesnych lat młodości. W dniu takim jak ten, kiedy poniósł porażkę jako odpowiedzialny mężczyzna, chciał się odstresować. Idealnym rozwiązaniem był powrót do przeszłości. Blondyna czekała…
-Masz jakieś inne propozycje?- dziewczyna przysiadła obok niego. Bartman cały czas wiedział co zrobić, by dziewczyna jadła mu z ręki. Wystarczyło kilkakrotnie popatrzeć głęboko w oczy, postawić dwa, trzy drinki i blondyna będzie jego.
-Gdyby sytuacja była inna to pewnie jakieś propozycje by się znalazły, ale my nie gramy w tej samej lidze mój drogi…- wypiła postawionego jej drinka, ale nie dawała się zwieść spojrzeniom bruneta.
-Nie wiem o czym mówisz…
-Nie wiesz tak? Może masz mnie za głupią blondynkę, ale mój kolor na głowie nie odzwierciedla tego co w niej mam. Dobrze wiem, że w domu czeka na ciebie dziewczyna i córka, a ja nie zamierzam bawić się z zajętym facetem. Nie mam pojęcia co się stało w twoim życiu, ale zobaczysz, że jutro wytrzeźwiejesz i będziesz żałował, że nawet o czymś takim pomyślałeś. Wróć do domu i się ogarnij, bo z tego co piszą w Internecie jesteście z Magdą dobraną parą, a córeczkę macie jak z obrazka. Nie uważasz, że nie warto tego marnować?- z każdym kolejnym słowem blondynki, Zbyszek jakby trzeźwiał i coraz więcej zaczynało do niego docierać. Pramek jest przecież kobietą jego życia i choć na razie im się nie układa, to on musi coś zrobić by to zmienić, a nie od razu szukać pocieszenia i dowartościowania w ramionach innych.
-Jak ty masz w ogóle na imię?- na dobrą sprawę nie wiedział kim ona jest, ale miał szczęście, że na nią trafił. Inna kobieta na jej miejscu skorzystała by z chwili jego słabości i to wykorzystała. Ona tego nie zrobiła, a do tego jeszcze odtworzyła mu oczy i uchroniła przed kolejnym błędem w jego życiu.
-Moje imię nie jest tu istotne. Zamów sobie taksówkę i jedź do domu. Twoja dziewczyna się pewnie zdenerwuje w jakim stanie wróciłeś do domu, ale ci wybaczy, bo każdy mężczyzna kiedyś musi odreagować. Łatwiej wybaczyć alkohol niż zdradę…

&&&&&
Witam! Jest na razie dobrze, bo pisanie w miarę mi idzie i choć może notki tego nie odzwierciedlają to czuję w kościach, że doprowadzę tą historię do końca. Nie wiem jeszcze ile mnie to nerwów będzie kosztować, ale poddawać się nie zamierzam...
Brawa dla tych dziewczyn, które już pod tamtą notką przeczuwały, że Zosia nie mogłam poradzić sobie z całą sytuacją i dlatego zdecydowała się uciec. Jak widzicie nie maczałam w to Edzi, a i sam Maciek zachował się dość w porządku. Jak będzie dalej? Czas pokaże... 
Dziś wieczorem dodam do zakładki bohaterów postać Maćka i tajemniczej dziewczyny spotkanej przez Zbyszka w barze. Mogę Wam powiedzieć, że w następnym rozdziale wyjaśni się sprawa Pauli i Michała. Nie wiem czy takie rozwiązanie się Wam spodoba, ale tak sobie założyłam i tak będzie. Co jak co, ale na zakończenia swoich opowiadań to ja jestem uparta i ciężko mi coś zmienić później. Dziś po meczu Resovii z Zaksą napiszę ostatni rozdział tego opowiadania i będę konsekwentnie do niego dążyć ;)
Pozdrawiam i do napisania :)))


Dodaję obiecane zdjęcie i przy tej okazji możecie zobaczyć jak wygląda dziewczyna, która Was zanudza swoimi wypocinami ;)

sobota, 8 grudnia 2012

Notka 42


Miałam wrażenie, że między Magdą i Zbyszkiem nie wszystko wygląda tak, jak powinno. Myślałam, że wspólne wyjście będzie dla nich odpoczynkiem od szarej rzeczywistości, a para wróciła kilka minut po 22, a dzisiejszego ranka nie odzywała się do siebie ani słowem. Próbowałam podpytać Magdę co się stało, ale ta migała się odwiezieniem Zośki do szkoły. Wyszykowałam córcię, zrobiłam jej drugie śniadanie i sprawdziłam czy wszystkie zadane lekcje zostały przez nią zrobione. Nie mogłam jej nic zarzucić, bo Zosia była naprawdę sumienną uczennicą i z tego co mówiła Magda, wychowawca bardzo sobie chwali jej wiedzę i zdolności. Kiedy byłam w łazience to przypomniało się jej, że dziś ma jakąś wycieczkę i potrzebna jest zgoda opiekuna. Nie było sensu mieszać, więc kazałam Zbyszkowi złożyć podpis na tej zgodzie. Trochę to dziwne, że mała nie ekscytowała się tym wyjściem, bo każda wycieczka sprawiała jej zawsze niesamowitą frajdę i potrafiła o tym nawijać bez przerwy. Może już zmieniła swoje podejście, a ja przez absencję w jej życiu tego nie zauważyłam. No nic, teraz będziemy mieli dużo czasu by wszystko nadrobić. W ten weekend zamierzam zabrać ją do Warszawy. Jadę na spotkanie z przedstawicielem działu sportowego TVP w sprawie tych przedmeczowych studiów olimpijskich, a przy okazję chcę odwiedzić rodziców. Mam trochę wyrzutów sumienia, że tak bardzo ich zaniedbałam ostatnio i zanosi się na to, że nie będzie lepiej, bo chyba zacznę się rozglądać za jakimś mieszkaniem w Żorach. Zanim skończyłam poranną toaletę, Zosi i Magdy nie było już w domu, więc mogłam trochę pomęczyć rozmową Zibiego i zapytać co i jak.
-Pokłóciliście tak?-pytam prosto z mostu, ale nie otrzymuję rzeczowej odpowiedzi. Bartman kręci ramionami, prycha coś pod nosem i zmienia temat. A ja nie zamierzam mu odpuścić. Zbyszek stawia przede mną kubek z herbatą i kanapkami.
-Magda po prostu żyje nie swoim życiem i już. Nie to Paula, że mam do ciebie pretensje, ale nie jest między nami zbyt dobrze...- i co ja mam w takiej sytuacji powiedzieć? Doskonale wiem, że Magda zawsze we wszystko angażuje się a 100%, ale nie zdawałam sobie sprawy, że Zbyszek przez to wszystko czuje się odsunięty i zaniedbany. Jego słowa to dla mnie sygnał do podjęcia działań w kierunku znalezienia jak najszybciej mieszkania i pracy, by móc zapewić Zosi i sobie odpowiednie warunki.
-Porozmawiam z nią i obiecuję ci, że już nie będę siedziała wam na głowie dłużej niż będzie to konieczne.Postaram się szybko znaleźć mieszkanie i zejść wam z oczu ze swoimi problemami.-uścisnęłam jego dłoń leżącą na stole i choć zaraz pewnie usłyszę tłumaczenia ze strony siatkarza to ja i tak wiem swoje. Niedługo po skończonym śniadaniu pojawiła się Magda i zabrała Karolinkę na spacer. Spojrzałam wymownie na Zbyszka i ten w mig złapał o co mi chodzi.
-Poczekaj Magda, pójdziemy razem.- no i o to mi właśnie chodzi. Para musi spędzać ze sobą jak najwięcej czasu, by wróciła między nimi ta harmonia o której Pramek opowiadała mi przez telefon i skype`a. Zostałam sama w domu i zabrałam się za konspekt pracy w TVP. Nie mam pojęcia czy się do tego nadaję, bo szczerze mówiąc nigdy nie myślałam o ty, by pracować za szklanym ekranem. Wiele rzeczy toczy się jednak swoich torem i nie mamy na to wpływu. Rozkładając swoje życie na czynniki pierwsze więcej rzeczy muszę zapisać po stronie "porażek" niż "sukcesów", ale mam jeszcze czas, by ten bilans zmienić. Zdążyłam usiąść do laptopa i po mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi.
-Mam nadzieję, że się nie pokłóciliście znowu...-westchnęłam głośno, bo byłam pewna, że do mieszkania powrócili przyjaciele z córką. Otworzyłam drzwi, a po drugiej stronie nie było Magdy i Zbyszka, był Michał...
&&&&&

Spacerowali po parku trzymając się za ręce. Zbyszek prawą pchał wózek, a Magda co chwila poprawiała małej kocyk. Nie mówili za dużo, ważna była wspólna obecność. Przechodnie spoglądali na nich z uśmiechem na ustach. Byli dosyć rozpoznawalną parą, a blondynka wśród kibiców miało miano najwierniejszego kibica wśród połówek siatkarzy. Sama Magda wcześniej śmiała się, że jeszcze nie miała okazji wykazać się na meczu reprezentacji i nic nie zapowiadało tego, że w najbliższym czasie to się zmieni. Najprawdopodobniej wraz z rozpoczęciem w maju sezonu reprezentacyjnego Magda melduje się w Spale z reprezentacją.
-Nie dasz się przekonać, by zostać w domu jeszcze przynajmniej przez ten rok?- Magda teatralnie przewróciła oczami, ale nie chciała już się kłócić. Sam Bartman chyba też nie chciał, ale w ich życiu rzadko działo się coś, co sobie zaplanowali czy ustalili. Magda po raz kolejny tłumaczyła swojemu chłopakowi, że potrzebuje powrotu do pracy, bo siedzenie w domu jej nie służy.
-Zbyszek jak was kocham najbardziej na świecie, ale praca też jest dla mnie ważna i jeśli jest tylko realna szansa na to, by do niej wrócić i Karolina na tym nie ucierpi, to ja z tego nie zrezygnuje. Boję się tylko, że nie będę miała kontroli nad Pauliną...-blondynka wyraźnie się zmartwiła, a Bartman wtedy mocno się zdenerwował. Już dawno chciał powiedzieć Magdzie, że ich życie kręci się wokół Pauliny i jej problemów. Rozumiał wszystko, przyjaźń i mocną więź łączącą obie dziewczyny, ale wszystko miało swoje granice. On też miał przyjaciół, ale nie opowiadał całymi dniami o tym, że Bartek ma taki problem albo Michał kompletnie nie radził sobie z życiem. Pomoc pomocą, ale na chwilę obecną to oni sami potrzebują pomocy.
-Magda ty nie widzisz co ty robisz?! Ty nie mówisz o niczym innym tylko o Paulinie! Myślałam, że jak ona tu wróci to się trochę ogarniesz, ale jest jeszcze gorzej. Długo jeszcze zamierzasz ją niańczyć?!- Pramek otworzyła szerzej oczy. Nie dowierzała, że takie słowa padły z ust Zbyszka. Wydawało jej się, że on także chce pomagać Paulinie, bo doskonale wie jak ciężki okres szatynka ma za sobą. To prawda, że przyjaźń zajmuje ważne miejsce w jej życiu, a co za tym idzie i sama Paulina, ale nic na to nie poradzi, że zawsze wszystkiemu poświęca się bez reszty. Taka już jest i wydawało jej się, że Zibi w pełni to akceptuje. Niestety ostatnio zaczyna się przekonywać, że nie zawsze nadają na tych samych falach. Mówią, że przeciwieństwa się przyciągają, ale jeśli para ma różne zdanie w najistotniejszych kwestiach to nie wróży to nic dobrego.
-Znowu zaczynasz zachowywać się jak egoista! Jeśli myślałeś, że ja zostawię Paulinię bo jestem z tobą to chyba ci się coś pomieszało w głowie! Dobrze wiesz, że Paula jest dla mnie jak siostra i prócz niej to ja nie mam nikogo. Jesteś oczywiście ty, ale tak teraz patrzę, że ty w ogóle mnie nie znasz, ja nie znam ciebie...-oboje podnosili głos, ale mieli szczęście, bo w parku nie było zbyt wielu ludzi, a jeśli  nawet to w bezpiecznej odległości od nich. Karolinka też nie robiła sobie nic z tych krzyków i spała jak kamień. Ich słowa na nikim nie zrobiły wrażenie, tylko na nich samych. Słowa głęboko raniły serce, chłód spojrzenia przeszywał na wskroś.
-Zdajesz sobie sprawę jak to zabrzmiało?- ton Zbyszka złagodniał, bo nagle zrobiło się poważnie. Słowa Magdy były zwiastunem tego, że jeśli oboje nie wezmą się w garść to ich związek może się skończyć. Blondynka nie odpowiedziała na pytanie. Po cichu zastanowiła się nad tym co stało się przed chwilą. Wyszli na niepozorny spacer, a dowiedzieli się kilka prawd o swoim związku. Z niepokojem spojrzała na bruneta i na śpiącą córkę w wózku i chciała odrzucić od siebie myśl, że tak naprawdę tylko Karolinka trzyma ich przy sobie. A co jeśli tak jest? Przecież nie mogą oboje marnować sobie życia na męczarnie u swojego boku. W ciszy wracali do mieszkania, kiedy w torbie Magdy rozdzwonił się jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz i pierwszy raz nie wiedziała co zrobić. Połączyć się z nią próbowała Paulina, ale ona pierwszy raz nie wiedziała czy ma odebrać. Schowała telefon do torby, a za jakiś czas Witek próbowała skontaktować się ze Zbyszkiem. Ten odebrał telefon i po kilku sekundach zbladł.
-Paulinka tylko spokojnie! Na pewno nic się nie stało, nie możemy zakładać najgorszego. Czekajcie na nas w mieszkaniu, zaraz tam będziemy!- ostatnie słowa wypowiadał, będąc mocno zdenerwowanym i wcale nie był przekonujący , kiedy prosił Witek o to, by zachowała spokój. Rozłączył się i spojrzał na Magdę. Mógł mieć pretensje do niej o to, że za bardzo angażuje się w sprawy swojej przyjaciółki, ale w obliczu tego, że Zosia zniknęła i jego coś ścisnęło za serce i nie wiedział jak ma to powiedzieć swojej dziewczynie.
-Zbyszek mów do cholery co się stało, bo przecież widzę, że się stało!- napierała na niego i nie było sensu dłużej tego ukrywać, bo trzeba było działać jak najszybciej.
-Zosia zniknęła…

&&&&&&

Patrzenie na Michała w takim stanie nie należało do przyjemności i nie chodzi o to, że prezentował się teraz gorzej niż zwykle. Po Misiek nie jest już tym samym Miśkiem. Siedzimy teraz w kuchni przy kubku herbaty i nie jesteśmy w stanie rozmawiać tak jak kiedyś. Każde słowo jest wymuszony i za wszelką cenę staramy się podtrzymywać rozmowę, ale nie wychodzi to nam najlepiej. Nie potrafię powiedzieć, że go nie kocham, ale nie potrafię powiedzieć też, że mamy szanse na to, by do siebie wrócić. Kiedy byłam w Hiszpanii to miałam taki okres, że zastanawiałam się czy mielibyśmy szansę, by do siebie wrócić. Teraz już widzę, że nie ma takiej opcji zwłaszcza, że ja muszę mu coś jeszcze powiedzieć. Cały czas w powietrzu wisi rozmowa o tym, że byłam z nim w ciąży. Postanowiłam, że mu powiem i być może nawet zrobię to za chwilę.
-Michał ty musisz wiedzieć, że jak chciałam odebrać sobie życia to ja był…- nie dokończyłam, bo przerwał mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i kompletnie nie wiedziałam kim jest osoba, która chce się ze mną skontaktować. Odłożyłam telefon z powrotem na półkę i chciałam dokończyć to co zaczęłam zwłaszcza, że Kubi był wyraźnie zainteresowany tym co mam mu do powiedzenia. Złapałam dwa głębsze oddechy i byłam gotowa kontynuować.
-Chodzi o to, że ja…- i znów ten cholerny telefon! Zdenerwowana podniosłam się od stołu i odebrałam. Okazało się, że to wychowawczyni Zosi próbuje się ze mną skontaktować i ma dla mnie wiadomość o niepojawieniu się córki w szkole. Na początku nie dotarła do mnie ta wiadomość, bo przecież Zosia miała mieć dziś jakąś klasową wycieczkę. Dopiero kiedy wychowawczyni wyjaśniła mi, że żadna wycieczka w najbliższym czasie nie będzie miała miejsca. Teraz to zaczęłam panikować. Podziękowałam za wiadomość i powiedziałam, że podejmę odpowiednie kroki, by odnaleźć córkę.
-Paula co jest?
-Zośka zniknęła!- zaczęłam szlochać, próbując dodzwonić się do Magdy. Nie odbierała, więc dzwoniłam do Zbyszka. Zaraz jak tylko usłyszałam jego głos, jak z automatu wyrzucałam z siebie wszystkie nagromadzone emocje. Przecież to nie może dziać się naprawdę, ja nie mogę być doświadczana przez życie tyle razy i za każdym razem tak boleśnie. Nie dawno dowiedziałam się, że dziecko noszone przeze mnie pod sercem zabiłam swoją nieodpowiedzialną decyzją, a teraz jeszcze to zaginięcie Zosi. Chciałam myśleć, że to wszystko nie wygląda tak strasznie jak przedstawia się w mojej głowie, ale ta pieprzona wyobraźnia nie chciała dać za wygraną. Powinnam teraz wyjść z mieszkania i zacząć jej szukać, ale sama nic nie zdziałam. Zaczekam na przyjaciół, zwłaszcza na Zbyszka, bo przecież Magda nie zostawi Karolinki. Michał też deklaruje swoją pomoc i już zadzwonił do chłopaków z klubu, bo dziś mają dzień wolny od treningów.
-Paulinka spokojnie! Znajdę Zosię choćbym miał poruszyć niebo i ziemię. Jeszcze dziś przytulisz ją do siebie i powiesz, że napędziła nam wszystkim niezłego stracha.- zaczęłam płakać i wyobrażać sobie najgorsze. W ramionach Michała próbowałam dojść do siebie, ale spokój nie przychodził. W mieszkaniu po chwili pojawiła się Magda i Zbyszek.
-Paula powiedz mi dokładnie gdzie klasa Zosi pojechała na tą wycieczkę? Z drugiej strony to jak spotkam jej wychowawcę to mu nogi z dupy powyrywam!
-Zbyszek... Zośka nie pojechała na wycieczkę. Podpisałeś jej jakąś trefną zgodę, ale to nie ma teraz znaczenia. My musimy ją odnaleźć!- spojrzałam na Zbyszka i widziałam w jego oczach bezsilność. Widać, że ma do siebie żal, ale to teraz nie jest istotne. Ja nie będę miała do nikogo żalu, nikogo nie będę winić, ale chcę znaleźć moje dziecko. Oddam wszystkie skarby świata za to, by moja Zosia za chwilę znalazła się tu przy mnie, a ta cała akcja z zaginięciem okazała się tylko złym snem. W mieszkaniu Magdy i Zbyszka podzieliśmy się obowiązkami. Zbyszek wybiegł z mieszkania zaraz po tym jak dowiedział się o tym, że Zosia nie pojechała na żadną wycieczkę. Magda próbowała go zatrzymać, ale to jak walka z wiatrakami, więc dała sobie spokój. Wiadomym było, że blondynka nie zostawi małej w domu i nie będzie z nią biegać po mieście.
-Madzia ty zostaniesz w domu i będziesz czekać na jakieś wiadomości od Zbyszka, może Zosia w tym czasie wróci. My pojedziemy na policję i zgłosimy zaginięcie małej.- Michał jako jedyny chyba zachowywał zimną głowę. Ja już dawno w głowie ułożyłam sobie taki scenariusz, w którym założyłam najgorsze możliwości. Tyle się przecież mówi o porwaniach, o pedofiliach i tego typu innych historiach. Jeśli moja Zosia padnie ofiarą takiego bestialstwa to ja sobie tego nie daruję…

&&&&&
Witam! Znów nie było mnie dwa tygodnie, ale cieszę się, że w ogóle z czymś tu dotarłam i jak dobrze pójdzie, to może i za tydzień coś się tu pojawi.
Wiem, że znów zaczynam tworzyć dramat i mogę Wam powiedzieć, że to zaginięcie w kontekście dalszych wydarzeń w tym opowiadaniu będzie kluczowe i od tego zacznie się wiele zmian w życiu bohaterów i powoli będę starała się sfinalizować tą historię. Powoli też będę wyjaśniała kwestie wszystkich bohaterów, którzy pojawili się tutaj, nawet jeśli nie są postaciami pierwszoplanowymi. Wcześniej miałam w planach rozwinięcie wątku Matyldy i Kamila, ale chyba z tego zrezygnuję i już w najbliższym czasie wyjaśnię te kwestie. Brzmi to trochę jak zapowiedź końca opowiadania, ale nie ma co się oszukiwać, że na pewno jest mi bliżej niż dalej. Planuję ustrzelić 55 notek i epilog. Na razie jednak nie ma co odliczać i przywiązywać do tej liczby, bo może ona wzrosnąć bądź zmaleć. No już nie przynudzam ;)
Tak jak pisałam tutaj<klik>, w środowy wieczór zameldowałam się w Atlas Arenie na meczu LM ;) Oczywiście nie odbyło się bez komplikacji, bo byłam tam po raz pierwszy, do odebrania miałam bilet w miejscu bliżej nieokreślonym, ale wszystko udało mi się znaleźć na czas ; ) Samo spotkanie było raczej bez historii, ale dla mnie nawet mecz bez historii to niesamowite przeżycie, więc nie ma się co dziwić, że wróciłam z bólem gardła, bo dopingowałam z całych sił ;) W tym tygodniu powinnam mieć zdjęcia, więc jak jakieś będzie nadawało się do wstawienia tutaj, to może się pochwalę. A co tam ;)
Pozdrawiam i do napisania :***

piątek, 23 listopada 2012

Notka 41



W ciągu ostatnich dni Michał Kubiak w życiu społecznym obecny był tylko ciałem, a cała reszta krążyła zupełnie gdzie indziej. Wtedy kiedy zdecydował się na wyjazd do Hiszpanii i podjęcie próby wyjaśnienia sobie wszystkiego z Pauliną, dowiedział się całej prawdy. Kiedy tylko zamyka oczy w jego głowie krzyczą nagłówki plotkarskich gazet o tym co zrobiła szatynka kilka miesięcy temu. Pewnie by w to wszystko nie uwierzył bo już raz plotki wyssane z palce rozbiły ich związek, ale całej prawdy dowiedział się od Zbyszka i już nie mógł mieć wątpliwości. Nie miał też złudzeń, że po tym wszystkim Witek zechce mieć z nim cokolwiek wspólnego. Przecież to jego chamskie zachowanie i upór sprawiły, że chciała odebrać sobie życie. Nawet nie chciał słuchać Bartmana i jego zapewnień, że to nie jego wina i on nie miał na to wpływu. Na dobrą sprawę to on miał wpływ na wszystko, ale jeden jego błąd pociągnął za sobą lawinę nieszczęść. Gdyby wtedy zachował się inaczej, dziś wszystko za pewne wyglądało by zupełnie inaczej. Być może nie wracał by do pustego domu w którym panuje istne pobojowisko. Michałowi nie w głowie teraz porządki. Siatkarz teraz przede wszystkim myśli o tym jak uśmierzyć ból rozrywający jego serce. Sprawa jest prosta, że najlepszym rozwiązaniem jest alkohol i nie bardzo przekonują go moralitety Bartka, że nadmierne picie do niczego nie prowadzi. Wracając z Jastrzębia poprosił Zbyszka o to, by stanął w pierwszym lepszym sklepie.
-Znowu będziesz pił?- Bartman nie miał już do niego siły. Dziś na treningu wszystko wskazywało na to, że Misiek był "wczorajszy" i nic mu nie wychodziło. Cud, że nie zauważył tego Bernardi i inny zawodnicy, bo wtedy Michał na pewno miałby nieprzyjemności. Szatyn w ogóle nie zareagował na upomnienie przyjaciela tylko wszedł do sklepu, by po chwili wyjść z reklamówką pełną piw i jedną butelką wódki.
-No co tak się patrzysz?! Przez ciebie nikt nigdy nie targnął się na życie, więc nie wiesz jak to jest!- i od nowa zaczynał tą samą śpiewkę. Do końca ich wspólnej podróży nie odezwali się do siebie już ani słowem. Zbyszek wiedział, że nie ma sensu poruszać po raz wtór tego tematu, bo i tak Kubiakowi nie da przemówić się do rozsądku. Cała jego nadzieja w tym, że jak Paulina wróci to wszystko mu wytłumaczy i Michał nie będzie już sobie tego wyrzucał...
-Ej Michał gdzie ty zaparkowałeś swój samochód?!- przyjmujący spojrzał na Zbyszka jak na idiotę, bo przecież doskonale wie gdzie jest parkingowe miejsce Kubiaka. Sęk w tym, że samochodu Michała nie było. Sam zainteresowany w końcu się zorientował, że coś jest nie tak i pierwszy z jego twarzy zniknęła apatia i zobojętnienie. Wysiadł z samochodu Zbyszka i biegał jak szalony po podziemnym parkingu.
-Przecież jeszcze wczoraj tu parkowałem! To nie możliwe, że ktoś mi go ukradł!- tyle się mówiło o tym, że to bezpieczne i jedno z najlepiej strzeżonych osiedli w Żorach. Już prawie sięgał po telefon by dzwonić na policję, kiedy drzwi garażu otworzyły się i na podjeździe pojawił się zaginiony samochód. Zdziwinie malowało się zarówno na twarzy przyjaciół kiedy z auta wysiadła Zosia, a apogeum zaskoczenia osiągnęli wtedy, gdy pokazała im się postać Pauliny. Michał zaniemówił i stanął jak skamieniały. Nie wiedzieć kiedy zostali na tym parkingu sami, bo para zabrała dzieci i wyszła, zostawiając ich samych. A oni patrzyli na siebie jakby chcieli nacieszyć się sobą na zapas, ale i też nadrobić to, co stracone. Gdyby odrzucić przeszłość, to wyglądali na parę zakochanych ludzi, którzy bardzo się za sobą stęsknili po długiej rozłące. Michał był gotów złapać szatynkę w ramiona i mocno do siebie przytulić. Paulina była gotowa biec w kierunku szatyna i rzucić się mu na szyję, ale nawet jeśli oboje zrobiliby krok do przodu to odbili by się z dużym hukiem o przeszłość stojącą między nimi. Oboje nie byli gotowani na spotkanie tu i teraz. Michał był w nieco gorszej sytuacji, bo on kompletnie się tego nie spodziewał, że tak szybko dane mu będzie zobaczyć Witek. Chociaż czy o tych miesiącach rozłąki można powiedzieć, że minęły szybko? Od dnia w którym Paulina odwiedziła go w szpitalu stanęli w martwym punkcie. Szatynka otarła się o śmierć, a Michał wiele rzeczy odpuścił, bo nie miał na nic ochoty. Gdzieś w podświadomości szykował się do tej konfrontacji bo przecież data chrzcin Karoliny zbliżała się nieuchronnie, a oni oboje byli rodzicami chrzestnymi. Dopóki jednak to wszystko pozostawało w strefie domysłów, przebieg rozmowy wyglądał sztucznie. Teraz wszystko dzieje się na live`ie. Stoją przed sobą i nie wiedzą co powiedzieć, nie wiedzą jak zacząć. Kiedyś wystarczyło jedno spojrzenie, pół słowa i już wiedzieli czego chcą. Tylko, że czas kiedy byli w sobie szaleńczo zakochani już minął, chyba bezpowrotnie. Za dużo się wydarzyło...
-Miło cię widzieć Michał...-podchodzą do siebie bliżej i podają sobie dłoń na przywitanie. Kubiak wygląda tak jakby łapczywie łapał każdy detal jej wyglądu, by utrwalić go w sobie w pamięci. Może chce przemóc w sobie myśli, że tak nie wiele brakowało, a Paulina byłaby już po innej stronie. Tak mimowolnie, choć wie, że jest to nie na miejscu, dotyka jej policzka i głaszcze go. Zdawał sobie sprawę, że zostanie odtrącony, ale nic takiego nie miało miejsca. Szatynka przymknęła na chwilę oczy, ale szybko je otworzyła i odsunęła głowę.
-Wiesz, że dla dobra Zosi musimy sobie wszystko wyjaśnić. Musimy zrobić wszystko, by nie odczuła tego, że...-nie pozwolił jej dokończyć tak jak kiedyś pod redakcją, kiedy na niego naskoczyła. Wcale nie silił się na to, by jego pocałunki były delikatne i zakrawające na romantyczne. Jego pocałunki były dzikie, bo tymi pocałunkami chciał coś udowodnić im obojgu. Teraz kiedy ją zobaczył na nowo jego serce zaczęło bić szybciej, zaczęło bić normalnie. Zdał sobie sprawę, że uczucie ich łączące nie mogło tak po prostu się skończyć i wypalić. Niestety Paulina nie oddawała pocałunków. Z początku myślał, że była w szoku i dlatego zachowywała się biernie. Całował dalej, a ona dawała się całować, ale nic poza tym. W końcu odsunęła się od niego i z chłodem w głowie powiedziała.
-Nie rób tego nigdy więcej. Nie rób nic bym nabrała nadziei, że zasługują na kogoś takiego jak ty.-odwróciła się na pięcie i wybiegła z garażu, zostawiając Michała w osłupieniu. To on powinien czuć się winny i tak właśnie jest, ale ona nie ma prawa tego robić. Wszystko wskazywało jednak na to, że tak właśnie jest...
&&&&&

Po jaką cholerę on mnie całował?! Czy on nie zdaje sobie sprawy jak mi jest ciężko i bez takich gestów z jego strony?! Kiedy wróciłam do mieszkania przyjaciół z trudnością starałam się opanować przyśpieszony oddech. Nie chciałam jednak na ten temat rozmawiać ani z Magdą, ani ze Zbyszkiem. Dziś przede wszystkim chciałam dać parze chwile wytchnienia, dlatego od razu wypaliłam z grubej rury jak tylko spotkałam wspomnianą dwójkę w kuchni.
-Macie dziś wieczór dla siebie, ja zostanę z dziewczynami i się nimi zajmę.- z tego wszystkiego Bartman wypuścił aż widelec z ręki, a Magda popatrzyła na mnie jakby z niedowierzaniem, że jestem w stanie podjąć się takiego zadania. Na miły Bóg, oni nadal myślą, że jestem nieodpowiedzialna i w każdej chwili znów mogę sobie coś zrobić. Pewnie gdybym była na ich miejscu to też miałabym pewne opory, by powierzyć komuś takiemu jak ja opiekę nad dziećmi, ale przecież kiedyś musi być ten pierwszy raz i muszą do mnie nabrać zaufania.
-Uwierzcie mi, że ze mną jest już naprawdę przyzwoicie. Jeśli chcecie to pokażę wam opinię psychologa z Hiszpanii.- Luca, bo tak było na imię terapeucie wydawał się być zadowolonym z pracy jaką wykonał nad moją psychiką. Nie jest tak, że teraz widzę świat przez różowe okulary, bo to nie realne, ale staram się z wszystkim walczyć i każdy niepokój i lęk dusić od razu w zarodku. Będę też więcej rozmawiać, ale nie tylko z Magdą, bo blondyna niedługo posiwieje od wszystkich moich problemów. Myślę, że złapałam fajną więź z Mateuszem, a wibrujący telefon w kieszeni to chyba próba kontaktu ze mną. Spoglądam ukradkiem na wyświetlacz i utwierdzam w przekonaniu, że nie myliłam się.
-Zastanówcie się nad tym o której chcecie wybyć z domu, a ja tymczasem odbiorę telefon od Matka.- wyszłam na balkon i oddałam się rozmowie. Piłkarz ręczny pytał mnie o to jakie realia spotkały mnie na miejscu w Żorach, a ja bez zbędnego owijania w bawełnę opowiedziałam mu o sytuacji z Michałem. Nie pominęłam wspomnieć o pocałunku. Na samo wspomnienie poczułam dziwne mrowienie w dole brzucha, ale sama byłam na siebie zła za takie odczucia. Jeszcze w Hiszpanii obiecałam sobie, że nie wejdę drugi raz do tej samej rzeki i pozwolę życiu toczyć się dalej. Kubiak to nie jedyny mężczyzną chodzący po tej planecie i jeśli nawet nie znalazłabym nikogo to przecież mogę być szczęśliwa będąc samotną. Wróć, szczęśliwa z Zosią. Jej chcę poświęcić całą swoją uwagę i tego będę się trzymać.
~Chcesz żebym pogadał z Michałem i powiedział mu o tym, żeby dał ci spokój?- tym pytaniem kompletnie zbił mnie z tropu, a ja zapowietrzyłam się i nie wiedziałam jakie słowo z siebie wydusić. Jeszcze przed chwilą otwarcie myślałam o tym, że temat Michała to zamknięty temat w moim życiu, a teraz nie umiem tego powtórzyć głośno. Jest coś nie tak. Jeśli byłabym pewna swojego zdania to bez zawahania bym to potwierdziła, a ja nie potrafię tego zrobić.
-Nie Mateusz, ja muszę sama to załatwić.- tylko tak właściwie co ja chcę załatwiać? Ciężko mi jest wyobrazić sobie to, że znów jestem z Michałem, ale jeszcze ciężej życie obok siebie i udawanie, że nic nas nie łączy. Co zrobię jeśli pojawi się jakaś kobieta w jego życiu? Owszem, pewnie znajdę sobie kogoś i będę próbowała zagłuszyć uczucie, ale tym samym będę oszukiwać siebie i krzywdzić tego potencjalnego mężczyznę. Mój pierwszy dzień w kraju i od razu na drodze pojawiają się takie poważne przemyślenia. Nikt jednak nie mówił, że będzie łatwo, choć Iker nalegał bym została jeszcze kilka dni u niego i nie działa na emocjach. Teraz wiem, że odwlekanie w czasie nic by nie dało, bo nawet najpiękniej ułożona przeze mnie mowa nie miałaby racji bytu w przypadku wydarzeń na parkingu. Mogłam sobie wmawiać, że ja i Michał to zamknięty etap i tak też myślałam do momentu przyjazdu tutaj, ale teraz wiem, że jest inaczej. Ja go po prostu nadal kocham…

&&&&&

Znów długo nie było go w Polsce, ale wydarzenia poniekąd związane z jego córką sprawiły, że zdecydował się na przyjazd do kraju. Maciek Stacherski przyjechał do Warszawy, bo doszły go niepokojące wiadomości dotyczące Pauliny i jee…ich córki. Od dnia w którym dowiedział się, że prawdopodobnie to on jest ojcem dziecka Zosi nie wykazywał żadnej chęci próby nawiązania kontaktu z małą. Powiedział o całym zajściu podczas dyskoteki szatynce, ale nie zamierzał wchodzić z buciorami w jej życie. On miał poukładane życie ze swoją narzeczoną, a ona próbowała ułożyć je sobie z Michałem. Wyjechał z powrotem do Manchesteru, a na miejscu została jego babcia. Starsza pani miała trzymać rękę na pulsie i wszystko szło zgodnie z planem do dnia w którym Zosia wyprowadziła się do Żor. Wtedy już nic nie pomogła mieszkająca na tym samym osiedlu daleka kuzynka. Maciek nie miał żadnych informacji do dnia w którym pojawił się artykuł o Paulinie i jej próbie samobójczej. Wiadomość ta szybko dostała się na Wyspy i Stacherski nie wiele myśląc przyleciał do ojczyzny, by porozmawiać z szatynką. Poczuł, że gdyby Witek coś się stało, to on jest tak naprawdę jedyną rodziną Zosi. Oczywiście dziewczynka nie ma o nim pojęcia i trudno mówić to o jakiejś więzi, ale może wreszcie nadszedł czas by to zmienić? Podejrzewał, że Paulina i Michał to już zamknięty temat, więc może teraz właśnie przyszła jego kolej, by wykazać się odpowiedzialnością? Wylądował na lotnisku w Katowicach i stamtąd taksówką miał zamiar udać się do Żor. Nie znał adresu, ale liczył na to, że popularność siatkówki w Polsce mu w tym pomoże. Jeśli nie, to ostatnią deską ratunku będzie dla niego telefon do Edyty. Ona na pewno będzie znała adres.
-Poproszę do Żor.-wsiadł do pierwszej, lepszej taksówki. Z jej wnętrza obserwował krajobraz rozpościerający się za oknem samochodu. Na obczyźnie znalazł się zaraz po ukończeniu szkoły średniej. Dobrze napisana matura otwierała mu drogę do większości uczelni w Polsce, ale Maciek wybrał sobie inną drogę. Wyjechał do Anglii by zarobić trochę kasy i wspomóc finansowo babcię. Miał zrobić sobie roczną przerwę od nauki i później podjąć studia na wydziale informatyki. Studia podjął, ale nie w ojczyźnie. Już w Manchesterze zaczął studiować i poważnie myślał o tym, by na stałe osiąść na Wyspach Brytyjskich zwłaszcza, że jego dziewczyna w pełni aprobowała jego pomysł. Wszystko układało się dobrze między nimi, ale mimo wszystko ciąży między nimi świadomość, że Maciek ma dziecko z inną kobietą. Oboje myślą poważnie o tym by założyć rodzinę, ale właśnie wtedy najczęściej pojawiają się myśli, że w Polsce jest Zosia i wypadałoby się zainteresować jej losem, bo przecież jest jej biologicznym ojcem, a ona ma prawo znać całą prawdę. Miał świadomość, że ingerencja w jej życie może zburzyć poukładany świat, ale kiedyś prawda i tak wyjdzie na jaw, bo to jest za poważna sprawa. I tak minęło już dużo czasu, za dużo…
-Jesteśmy na miejscu.-zakomunikował mu taksówkarz i odebrał należną zapłatę. Maciek wysiadł w centrum Żor i nie bardzo wiedział dokąd ma pójść. Nie mógł przecież zaczepić kogoś i zapytać czy przypadkiem nie wie gdzie mieszka Michał Kubiak i jego przyjaciel Zbyszek Bartman. Rozejrzał się trochę rozpaczliwie wokół siebie i jego wzrok spotkał się z banerem reklamowym nowopowstałego osiedla z informacją, że markę firmy „Twój dom” docenili siatkarze Jastrzębskiego Węgla. Obok nowoczesnego apartamentowca stał zarówno Michał, Zbyszek jak inni zawodnicy mieszkający w Żorach. Podszedł bliżej i w pamięci zakodował sobie adres. Znów skorzystał z usług taksówki, ale jak się okazało, droga do pokonania nie była daleka. Oczom Maćka ukazał się wcześniej widziany budynek, a na podjeździe dla samochód pojawił się samochód prowadzony przez Magdę. Z tyłu siedziała Zosia. Godzina była dość wczesna bo kilka minut przed 8, więc łatwo było się domyślić, że mała jedzie do szkoły. Nie wysiadł więc z taksówki, tylko kazał jechać jej kierowcy za samochodem blondynki. Może to nie był najlepszy pomysł, ale od czegoś musiał zacząć…

&&&&&
Witam!
I od razu na wstępie przepraszam, bo zdaję sobie sprawę, że ten rozdział jest wyrwany z du.. no z bardzo daleka i jakoś mi nie pasuje do całości tego opowiadania, ale jak tego nie dodam i nie ruszę dalej, to albo będę musiała się z Wami pożegnać albo nie wiem co jeszcze. Kompletnie mi się to nie podoba, bo to nie tak miało wyglądać... 
Pozdrawiam ;***