sobota, 23 lutego 2013

Notka 51


Nawet nie wiem kiedy, a przyszło nam obchodzić Wielkanoc. Na święta wybraliśmy się wszyscy do Warszawy. Ja i Zosia pojechałyśmy do moich rodziców, a Magda ze Zbyszkiem do państwa Pramek, ale w ich przypadku zdaje się miały się odbyć łączone święta, bo Bartmanowie przyjęli zaproszenie rodziców blondynki. Chyba nie tylko ja węszę w obliczu takich okoliczności oświadczyny? Magda przed samych wyjazdem zabrała mnie na maraton zakupowy do Katowic, bo chciała kupić sobie jakąś zajebiście elegancką kreację i muszę przyznać, że dziewczyna stawała na rzęsach, przymierzyła chyba z 20 sukienek, ale w końcu zaprezentowała się przede mną w czymś, co z miejsca mnie zachwyciło<klik>. Do sukienki Madzia dokupiła sobie buty i do odpowiednie dodatki. Nie ma szans, by Zbyszek nie padł przy stole z wrażenia gdy ją zobaczy. Aż się boję jak moja Madzia odstawi się w przyszłości na swój ślub. Już mi zapowiedziała, że nawet jakby mnie miała ściągać z końca świata, to i tak to ja muszę jej towarzyszyć w wyborze sukni ślubnej. W sumie to się jej nie dziwię, bo chyba nie ma na świecie drugiej takiej osoby, która wytrzymałaby zakupy z Magdą. Ona zanim zdecyduje się na zakup zwykłej podkoszulki na co dzień, to musi obejść kilka sklepów, by przypadkiem nie przepłacić, ale nie kupić też czegoś, co potem nie będzie się jej podobać. Mogę sobie tylko wyobrazić jak będzie wyglądać wybieranie tej wymarzonej i jedynej sukni ślubnej. No, ale na razie to siedzę przy wielkanocnym stole z telefonem na kolanach i czekam na wiadomość od przyjaciółki. Miała zaraz napisać jak tylko na jej palcu pojawi się pierścionek. Nie powiem, żebym blondynce w tym momencie choć trochę nie zazdrościła. Ona być może już nie długo stanie na ślubnym kobiercu i będzie przysięgać ukochanemu miłość do grobowej deski, a ja o takiej uroczystości na chwilę obecną mogę tylko pomarzyć. Czy robię? Jasna, że tak, bo to przywilej każdej dziewczyny. Nawet takiej z dość zawiłą sytuacją rodzinną jak ja. Nie raz nie dwa kiedy przed snem zamykam oczy, to widzę siebie w długiej, białej sukni( nawet jeśli nie wypada mi jako pannie z dzieckiem) i długim trenem. Na palcu połyskuje mi skromny pierścionek, a przed ołtarzem czeka książę z bajki. I w tym momencie muszę otwierać oczy, bo za każdym razem pojawia się wtedy Michał, a to jest dla mnie niebezpieczne i na pewno nie prowadzi do niczego dobrego.
-Mamo, Maciek przyjechał!- spojrzałam na zegarek i rzeczywiście o godzinie 15 umówiłam się ze Stacherskim, że przyjedzie do mojego rodzinnego domu i dziś oboje powiemy całą prawdę Zosi. Trochę się denerwuję, bo boję się jej reakcji na tę wiadomość, ale nie minie mnie ta sprawia, więc im szybciej to załatwimy tym lepiej dla Zosi. Wstałam od stołu i poszłam przywitać, jakby nie patrzył, w pewnym stopniu członka rodziny.
-Cześć wam! Paulina jestem tak w ogóle i miło mi cię poznać.- totalnie nie spodziewałam się tutaj jego Anny, ale skoro Maciek ją tu przyprowadził to znaczy, że chce by była obecna przy tej rozmowie. Szatyn wraz z narzeczoną przywitali się z moim rodzicami, a potem we czworo poszliśmy do mojego pokoju. Anna usiadła nieco z boku na fotelu przy oknie, a my z Maćkiem usiedliśmy na łóżku. Między nami grzecznie siedziała córka, jakby przeczuwała co się święci i czekała na ruch z naszej strony. Chciałam zacząć, ale Maciek mnie uprzedził.
-Mamy ci z mamą do powiedzenia coś ważnego i mamy nadzieję, że to zrozumiesz, bo jesteś już dużą, a przede wszystkim mądrą dziewczynką. Chodzi o to twojego prawdziwego tatusia. Bo ja…
-Ty nim jesteś tak?- zbaraniałam, a Maciek razem ze mną. No wiedziałam, że moja córka jak na swój wiek wie już dużo, bo wszystkim interesowała się od zawsze, ale ta sytuacja przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Nawet przez chwilę nie wspomniałam jej, że Maciek to jej biologiczny ojciec, a ona albo się domyśliła albo musiała przez przypadek usłyszeć jedną z rozmów prowadzoną na temat Maćka.
-No nie patrzcie tak na mnie. Domyśliłam się o co chodzi po tym wstępie Maćka. Normalnie scena jak z filmu, nie mogę sobie tylko przypomnieć którego. Nie chcę ci nic mówić, ale już mam tatusia i bardzo go kocham, nawet jeśli to nie on mnie stworzył. Ale jak chcesz to ciebie też będę kochać, bo fajny jesteś, ale z taty Michała to ja nie chcę rezygnować. Może tak być?- wydawało mi się, że ta rozmowa będzie prowadzona w dość poważnym tonie, ale na słowa Zośki roześmiałam się głośno i mocno ją do siebie przytuliłam. Maciek także miał uśmiech na twarzy i razem ze mną obejmował córkę. Do śmiechu nie było tylko Annie. Może rzeczywiście takie przytulanie się na jej oczach to nie najlepsza rozwiązanie, ale to wszystko wyszło tak spontanicznie. Dopiero jak się zorientowałam, że nazbyt zamanifestowaliśmy rozwiązanie tych zawiłości rodzinnych, odsunęłam się od Maćka i spojrzałam w kierunku narzeczonej Stacherskiego. Po jej minie widzę, że jest pełna obaw o swoją przyszłość, ale z mojej strony jej kompletnie nic nie grozi. Tak jak już mówiłam wielu osobom tak i jej mogę powiedzieć, że nie zamierzam tworzyć z Maćkiem rodziny tylko i wyłącznie ze względu na Zosię, bo to byłoby unieszczęśliwienie nie tylko nas, ale między innymi i Anny. Będzie trzeba to z nią porozmawiać, a na razie mogę cieszyć się w duchu, że jedną z ważniejszych spraw udało mi się załatwić jeszcze przed wyjazdem do Hiszpanii. No właśnie, ten wyjazd… Z każdym dniem pojawia się coraz więcej wątpliwości i pytań, a czas mojej podróży zbliża się nieuchronnie. Wszystko z tych ważniejszych spraw jest już załatwione, bo Iker załatwił już Zosi miejsce w polskiej szkole. Jestem mu z tego powodu bardzo wdzięczna, ale jestem też coraz bardziej rozbita kiedy o tym wyjeździe myślę. Zosia mi dziś rano powiedziała, że jak wyjedziemy do Hiszpanii to będzie fajnie, ale jak zostaniemy w Polsce to też nic się nie stanie. Ona chce tylko zmienić szkołę i to już jej obiecałam i w tej kwestii słowa dotrzymam. Nie wiem natomiast co z całą resztą. Bo nawet jeśli wyjedziemy do Madrytu i uda nam się tam ułożyć życie na nowo, to przyjdzie kiedyś taki dzień, że trzeba będzie wrócić do Polski i znów wszystko zaczynać od nowa. I właśnie nie wiem czy w tym wszystkim jest jakiś sens. I tu na miejscu mogę układać sobie życie bez Michała, nie muszę wyjeżdżać z kraju by być szczęśliwą. Gdybym została, to na pewno wiele osób nie posiadałoby się ze szczęścia. Chociażby Magda czy ze względu na kontakt z Zosią Michał. Już sama nie wiem co robić. Mam totalny mętlik w głowie, a czas ucieka i nie można go zatrzymać. Wiem jednak, że nie ma sensu się nikogo w tej sprawie radzić, bo to musi być moja decyzja. Nie chcę nikogo obarczać winą za to, że czegoś w życiu nie spróbowałam, nie zaryzykowałam. Nie chcę też mieć do nikogo pretensji o to, że nie potrzebnie wyjechałam, że nie zostałam i nie walczyłam…

&&&&&

Siedziała przy stole jak na szpilkach i czekała na gest ze strony Zbyszka. Na każde jego odejście od stołu reagowała szybszym biciem serca i ogólnym podnieceniem. Niestety Bartman nie pojawiał się z pierścionkiem i z każdą chwilą malała szansa na to, że dzisiejszego dnia się jej oświadczy. Już sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony nie chciała wywierać na nim żadnej presji, bo to nie w jej stylu, ale z drugiej strony przez te kilka ostatnich dni zżyła się ze świadomością, że może już nie długo Zbyszek poczyni kroki w kierunku sfinalizowania ich związku. Dziś jednak nic na to nie wskazywało. Blondynka trochę się zdenerwowała na swoją naiwność, ale nie chciała dać tego po sobie poznać. Zjedzone potrawy, choć jak zawsze pyszne w wykonaniu jej mamy, stały jej w gardle. Wymuszony uśmiech został rozpoznany przez rodzicielkę, ale szybko zbyła ją tekstem o bolącej głowie i temat jej samopoczucia został zamknięty. Pani Pramek wydaje się być zachwyconą Zbyszkiem, a już na pewno nie patrzy na niego tak jak na pierwszym rodzinnym obiedzie. Karolinka wędruje z rąk do rąk, otoczona opieką zapatrzonych w nią dziadków. Takiej sytuacji Magda nie chce marnować, dlatego podnosi się od stołu z zamiarem wyjścia na spacer.
-Idę się przejść po starych śmieciach. Tak rzadko jestem w Warszawie.- każda ściema jest dobra, byle tylko wyrwać się z domu i uspokoić nerwy. Magda nie przewidziała jednak, że ktoś będzie chciał jej towarzyszyć. Zbyszek zaoferował jej swoje towarzystwo, a w Magdę wstąpiły jakby nowe nadzieje na to, że może z dala od rodziny, w pobliskim parku uklęknie przed nią i poprosi ją o rękę. Zgodziła się więc na jego towarzystwo i zostawiając córkę w dobrych rękach, wyszli na dwór. Spacerowali chodnikiem, trzymając się za ręce i uśmiechając do siebie. Park był coraz bliżej, ale rozmowa coraz bardziej odbiegała od tematu ich związku, bo Zibi zaczął rozmyślać o tym jak będą wyglądać tegoroczne przygotowania do igrzysk jak i sama impreza docelowa. Im bliżej parku, tym dalej w las jeśli chodzi o oświadczyny.
-Kochasz ty mnie w ogóle Zbyszek?- Magda jak to Magda, co w sercu to i na języku. Zbyszek nerwowo łapał powietrze po tym pytaniu, nie wiedząc skąd u blondynki jakiekolwiek wątpliwości. Wydawało mu się, że kryzys i wszelkie niedomówienia mają za sobą. Może i od czasu do czasu widział jeszcze niepewny wzrok Magdy, kiedy temat niebezpiecznie zbliżał się w kierunku tamtej nocy spędzonej w klubie, ale poza tym mógł powiedzieć, że wszystko między nimi układało się pomyślnie. Zaczął nawet poważnie zastanawiać się nad tym, by w najbliższym czasie poprosić Magdę o rękę. Czekał tylko na odpowiedni moment. Chciał, by Magda tego dnia poczuła się wyjątkowo. Chciał by poczuła, że jest dla niego najważniejsza i jedyna, dlatego nie chciał się oświadczać przy rodzicach w tle świąt okolicznościowych, bo było to dla niego takie oklepane. Czuł, że Pramek oczekuje od niego znacznie więcej, dlatego czekał na odpowiednią chwilę.
-Skąd to pytanie kochanie? Myślałem, że każdego dnia wystarczająco pokazuje ci jak ważna dla mnie jesteś.- miał tu na myśli ich codzienny rytuał całowania się na „dzień dobry” oraz przy każdym wyjściu bez drugiej osoby. Zbyszek, jak tylko miał chwilę czasu, wstępował do pobliskiej kwiaciarni przy ich bloku i kupował dla blondynki czerwoną różę, a w porywach to nawet całe bukiety. Starał się też pomagać w domowych obowiązkach na tyle, na ile mógł tylko sobie pozwolić. Był przy niej i na każdym kroku dawał poznać po sobie, że jest dla niej oparciem i robi wszystko, by przy nim czuła się bezpieczna i szczęśliwa. Może i rzadko mówił słowo „kocham”, ale chyba jak większość mężczyzn, miał problemy z wyrażaniem uczuć. Łatwiej mu jest na boisko krzyczeć ze złości wulgarne słowa, niż przyjść do domu i powiedzieć kobiecie swojego życia jak jest dla niego ważna i wyjątkowa. Zresztą Magda też jest typem kobiety, której nie podoba się okazywanie sobie uczuć na pokaz i dla poklasku wśród znajomych czy kibiców.
-Nie wiem sama, tak mnie jakoś naszło. Zapomnij o tym pytaniu i się nie przejmuj moimi humorami. Chyba jakieś problemy z hormonami na horyzoncie i stąd to moje dziwne zachowanie.- w tym momencie zapaliła się czerwona lampa w głowie Bartmana, bo Magda jak tylko wspominała o wahaniach hormonalnych, to zawsze coś ją gryzło i musiał zrobić wszystko, by to z niej wyciągnąć. Usiedli na jednej z ławek, by trochę odpocząć.
-Madzia mów mi szybko co się stało, bo przecież widzę, że coś jest nie tak…
-Nie ma o czym mówić. Takie babskie humory…- blondynka cały czas szła w zaparte i nie chciała się do niczego przyznać. Można powiedzieć, że trafił swój na swego, bo i Zbyszek nie zamierzał jej odpuścić. Objął jej ciało ramieniem i do siebie przytulił, by Magda nabrała pewności i zwierzyła mu się z tego co ją trapi.
-Dobra Zbyszek powiem ci, choć będziesz się ze mnie śmiał. Wydawało mi się, że dziś poprosisz mnie o rękę przy naszych rodzicach, ale nic takiego nie miało miejsca. Wiem, że to w sumie jeszcze za wcześnie i nie mam prawa wywierać na tobie presji, ale chciałeś żebym była z tobą szczera no to jestem.- po tych słowach wyswobodziła się z uścisku Bartmana i usiadła na skraju ławki. Brunet powstrzymał śmiech. On też myślał o tym, ale czekał na lepszy moment bo wydawało mu się, że Magda jest taką kobietę, która lubi być zaskakiwana. Był pewien, że takie oświadczyny przy rodzicach uzna za banalne, dlatego chciał zrobić to w inny sposób. Okazuje się jednak, że Magda już nie liczy na fajerwerki, ale na stabilizację i poczucie bezpieczeństwa. I to poniekąd trochę zmartwiło Zbyszka, bo nie chciał, by ich życie z każdym dniem traciło swoją barwę.
-I na pewno chodzi tylko o to?- jego głos był rozbawiony, co nie umknęło blondynce i było powodem wybuchu złości.
-Mówiłam, że będziesz się śmiał?! Już nigdy więcej nic ci nie powiem!- wstała z ławki i ruszyła w drogę powrotną, ale jej kondycja w porównaniu z tą Zbyszka była marna i nie pozwalała na to, by mu uciec. Szybko ją dogonił, chwycił w ramiona i okręcił wokół własnej osi.
-Kocham cię wariatko! I nigdy więcej nie miej wątpliwości czy cię kocham, bo kocham najbardziej na świecie! I mogę ci obiecać, że będziesz miała takie oświadczyny o jakich inne mogłyby tylko pomarzyć.- jako gwarant swoich słów pocałował jej usta, ale w takiej pozycji w jakiej się znajdowali to wcale  nie było takie proste, dlatego postawił ją na ziemi i dalej oddawali się tej przyjemności. Mijały ich spacerujące pary i całe rodziny. Nikt nie powiedział, że stoją na środku i zakłócają ruch. Ich uszy dochodził śmiech mężczyzn i słowa kobiet, wypowiadane z lekką nutą zazdrości. Mogli im zazdrościć tego, że mają siebie. Stali cały czas w tym samym miejscu i nawet nie zauważyli, że na niebie pojawiły się czarne chmury i zaczął padać w deszcz. Kiedy Zbyszek poczuł kroplę wody na swoim policzku chciał zabrać Magdę domu, ale ona uparcie stała i nie chciała się ruszyć.
-Zawsze chciałam całować się ze swoim mężczyznom w strugach deszczu.- i teraz to ona przejęła inicjatywę i pierwsza dorwała się do bartmanowych ust. Deszcz cały czas wzmagał na sile. Jego krople spływały po ich twarzach. Tylko strach przed przeziębieniem sprawił, że oderwali się od siebie i oparli czołami. Spojrzeli w swoje oczy, przepełnione miłością i szczęściem, a potem zerwali się do szybkiej ucieczki. Magda szybko wysiadła, a deszcz nie dawał za wygraną.
-Nie dam rady!- ale Bartman dawał radę. Chwycił blondynkę w ramiona i z nią na rękach pokonywał dalszą drogę. Na tym właśnie powinien polegać związek i oni taki związek mieli nadzieję zbudować. Chcieli iść przez życie za rękę wzajemnie się wspierając i dawać od siebie to, co najlepsze, a kiedy jednemu coś nie wyjdzie, to podać mu dłoń i poprowadzić dalej. Dziś to Zbyszek prowadził Magdę, a jutro role mogą się odwrócić i to on będzie potrzebował pomocy. Kiedyś oboju wydawało się, że są samowystarczalni, a druga osoba na stałe nie jest im potrzebna. Teraz mając siebie i wiedzą, że bardzo się mylili. 

&&&&&
Witam! Ktoś mi powie dlaczego końcówki opowiadań zawsze wychodzą mi tak słodko? No, ale żebyście nie myśleli, że tak będzie już zawsze, to powiem w tajemnicy, że coś tam jeszcze dla Was szykuję. Otwarcie mówię, że nie wyobrażam sobie końca tego opowiadania i co będzie się działo po nim. Jak to dobrze, że wtedy będą święta, to człowiek znajdzie jakieś ukojenie, niekoniecznie alkoholowe :D
Chwalę się i mówię, że jutro Bełchatów powita moją skromną osobę :) Relacja zapewne przy okazji następnej notki. Może nawet jakieś zdjęcie? Śmiejcie się ze mnie, ale jadę tam polować na Winiara, nasycić się widokiem Alka i złapać jakieś pozytywne emocje związane z Bartmanem, choć na to moje opowiadanie jestem w stanie zawsze coś wytworzyć i mam nadzieję, że Wam się podoba. No chyba, że pan Zbyszek nie będzie miał litości dla mojej Skry to się na nim wyżyje tutaj...oczywiście żartuje ;) Niech wygra lepszy i koniec w tym temacie, nawet jeśli odpadająca Skra w ćwierćfinale to coś, o czym nie śniłam przed rozpoczęciem sezonu. To samo oczywiście tyczy się Sovii... Dobra nie smęcę już :D
Pozdrawiam i do napisania ;***

sobota, 16 lutego 2013

Notka 50


Obudziła się dużo wcześniej niż on. Nie chciała go budzić, choć sama musiała się już zbierać do wyjścia, bo o 10 zaczynała zajęcia w pobliskiej szkole. Oprócz tańczenia w zespole podczas meczów, pracowała także jako instruktorka w szkole tańca i od czasu do czasu jeździła po szkołach, zachęcając dzieci do aktywnego spędzania wolnego czasu, chociażby tańcząc. Praca pozwalała jej być niezależną bez proszenia rodziców o finansową pomoc. W jej rodzinnym domu nie przelewało się, ale ani matka ani ojciec nie szczędzili jej pieniędzy na szkołę tańca czy sprzęt do niego potrzebny. Sandra dorastała w przekonaniu, że los nie jest dla niej łaskawy, ale cały czas uparcie wierzyła, że kiedyś sytuacja się odmieni i w pojawieniu się Michała upatrywała właśnie takiej odmiany. Nie liczyła tylko i wyłącznie na poprawę stopy życiowej za sprawą dochodów siatkarza, ale przede wszystkim liczyła na to, że wreszcie może być kimś. Nie będzie już uczestniczyć w meczach siatkówki jako zwykła tancerka, ale usiądzie na trybunach jako dziewczyna jednego z reprezentantów Polski, a ona sama będzie robić wszystko, by pięknie reprezentować się u jego boku. Mimo że z ust Kubiaka nie padła jeszcze żadna wiążąca deklaracja, to Sandra już zdążyła w swojej głowie ułożyć  plan na przyszłość i nie posiadała się ze szczęścia na myśl, że może się on w przyszłości spełnić. Swoim dobrym nastrojem chciała podzielić się z Patrycją. Zadzwoniła do niej i wygadała się ze wszystkich swoich przeżyć ostatnich dni oraz powiedziała jej o swoich nadziejach jakie żywi wraz z pojawieniem się Michała w jej życiu. Liczyła na więcej entuzjazmu ze strony blondynki, ale nic takiego nie miało miejsca. Patrycja poprosiła ją o spotkanie dzisiejszego wieczora, by porozmawiać z nią na temat Kubiaka.
-Dobrze, będę u ciebie dziś o 20. Patka nie denerwuj się, ja wiem co robię. Jestem pewna, że Michał mnie nie skrzywdzi, jeśli o to ci chodzi.- Marat dobrze wiedziała, że jej starsza koleżanka jej na tym punkcie przewrażliwiona i w sumie to nie miała prawa jej się dziwić, ale ona też nie miała prawa wszystkich facetów mierzyć tą samą miarą. Nie wszyscy to podli oszuści i psy na baby…

…od wyjścia z mieszkania Michała czekała na telefon od niego, ale takowy nie miał miejsca. Od razu pomyślała o tym, że pewnie ma trening i nie może rozmawiać. Żeby się upewnić co i jak, to zadzwoniła do jednej z dziewczyn lepiej orientujących się w tych sprawach i z wiadomości od niej zaczerpniętych wynikało, że zawodnicy udają się dzień wcześniej na wyjazdowy mecz. Jeśli dziś nie będą trenować na hali, tzn., że ona będzie miała trening około godziny 20, a to wiąże się z tym, że nie będzie dziś mogła spotkać się z Patrycją, a już na pewno nie o umówionej porze. Jak na złość nie mogła się teraz do niej dodzwonić.
-Zanim pojadę do klubu, to muszę wpaść do niej.- jak postanowiła, tak też zrobiła. Wyszykowała się wcześniej, spakowała wszystkie potrzebne rzeczy do torby i pojechała do Patrycji. Powodem dla którego Patrycja nie mogła odebrać telefonu były przejściowe problemy z synem, które na szczęście szybko zażegnała. Co prawda Patrycja nie spodziewała się tak wcześnie wizyty tancerki, ale z drugiej strony nie było najmniejszego powodu, by tę rozmowę przekładać na inny termin.
-Nie zrozum mnie źle Sandra, bo wiesz, że cię lubię i chce dla ciebie dobrze i dlatego ci mówię, że nie powinnaś pchać się w ten związek z Kubiakiem. Dobrze wiesz, że on nie tak dawno zakończył związek i nie chce mi się wierzyć, że po tym wszystkim tak szybko jest w stanie o tym zapomnieć. Nie masz wrażenia, że on cię traktuje bardziej na zasadzie zastępstwa?- to była jej chłodna analiza z boku. Może patrzenie na każdego związek przez pryzmat swojego nieudanego nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale Bogacka nic nie mogła na to poradzić, że po tym jak się sparzyła, ciężko jej zaufać w czyste intencje mężczyzny, nawet jeśli nie chodzi o nią.
-Doceniam, że się o mnie martwisz, ale nie chcę żebyś wtrącała się w moje życie. To moja sprawa z kim się wiąże i co od tego związku oczekuje. Może i ja nie chce się na razie wiązać na stałe? Może mi jest dobrze tak jak jest?- Sandra, rzucając te pytania w kierunku Patrycji, chyba sama chciała się przekonać, że właśnie w takim układzie jest jej dobrze i, że na chwilę obecną nie oczekuje nic w zamian. Oczekiwała i miała nadzieję, że z dnia na dzień to co powoli wytwarza się między nią a Michałem przybierze na sile i będzie przypominało związek z prawdziwego zdarzenia. Teraz może i wszystko oparte jest na miłości fizycznej, ale nie jest dzieckiem i zdaje sobie sprawę, że teraz najczęściej to właśnie od tego wszystko się zaczyna.
-Zobaczysz, że będziesz cierpieć. Nie życzę ci tego, ale sama się o to prosisz, brnąc dalej w ten układ. Osobiście jestem przekonana, że on nadal kocha Paulinę, a jeśli chcesz wiedzieć dlaczego tak myślę, to wpisz sobie w Google „Michał Kubiak z dziewczyną” i przekonasz się na własne oczy.- Marat nie chciała już tego słuchać i mocno zdenerwowana wyszła z mieszkania koleżanki, nawet się z nią nie żegnając. Cały czas w głowie miała jej słowa o tym, że Michał nadal kocha swoją byłą dziewczynę. Nigdy o nią nie pytała, bo i siatkarz nigdy nie pytał o jej przeszłość. Wiedziała, że jeszcze nie dawno było ktoś bliski jemu sercu, ale skoro teraz zwrócił uwagę na nią i dopuścił ją blisko siebie, tzn., że poprzedni związek to już przeszłość. Mocno chciała w to wierzyć…
&&&&&

Na trzeci ćwierćfinałowy mecz Jastrzębskiego Węgla do Bydgoszczy wybrał się nie tylko Zbyszek Bartman, ale cała jego rodzina. I to dosłownie, bo Magda z Karoliną to nawet zdołała wcisnąć się do klubowego autobusu. Nawciskała Bernardiemu trochę kitu o swoim powrocie do pracy w maju i chęci zobaczenia jak mała reaguje na długie podróże autobusem. Może i Lorenzo nie zgodziłby się, ale dość niespodziewanie stanowisko Magdy poparł Zbyszek, który jak dotąd mocno oponował przed powrotem blondynki do pracy oraz wożeniu ich córki z miejsca na miejsce. Jeśli chodzi o to drugie, był już dogadany z rodzicami Magdy i na czas ich pobytu za granicą właśnie oni mieli przejmować opiekę na wnuczką. Z powrotem Pramek do reprezentacji Zbyszek nie miał co walczyć, bo już zdążył się przekonać o tym, że jak Magda będzie chciała to i tak postawi na swoim, więc wolał być blisko niej i ją wspierać, niż stać po przeciwnej stronie i się o to z nią kłócić. Jeśli chodzi o pozostałych członków rodziny, to do Bydgoszczy dotrzeć mieli także rodzice Bartmana i siostra z rodziną. Jednym słowem niezły fanklub, który miał zagrzewać cały zespół ze Śląska do walki z Delectą.
-Moja wnusia kochana!- kiedy tylko klubowy autobus zatrzymał się przed hotelem do wysiadającego Zbyszka z córką na rękach dobiegła jego mama, a zaraz za nią pojawił się i ojciec. Dziadkowie nie mogli nacieszyć się obecnością wnuczki, więc mała „chodziła” z rąk do rąk, a jak jeszcze pojawiła się Kaśka z mężem i Wiktorią, to uściskom nie było końca.
-No brat powiem Ci, że ta twoja córa jest tak do ciebie podobna, że nawet jakbyś chciał się jej wyprzeć to bez DNA ci powiedzą, że jesteś jej ojcem.- rzeczywiście teraz można było śmiało powiedzieć, że Karolinka jest kopią Zbyszka. Na początku ciężko to było określić, trafiali im się tacy obserwatorzy którzy próbowali na siłę stwierdzić, że jest podobno do Magdy, ale teraz nie było na to szans. Na wszystkie te miłe słowa Zibi reagował z wyraźną dumą i raz po raz z ojcowską czułością całował małą w odkryte czółko. Na dzisiejszy dzień Magda nie miała zbyt wielu atrakcji, więc postanowiła skorzystać z okazji i powłóczyć się trochę po Bydgoszczy, podczas gdy Bartmanowie z ochoczą radością zajmowali się jej córką. Dostała trochę wytchnienia od obowiązków i czasu na przemyślenie ostatnich wydarzeń. Od chrzcin Karoliny jest między nimi dobrze, ale nie da się nie zauważyć, że coś cały czas między nimi ciąży. Może nie ma tej chorobliwej obawy, że każde wyjście Zbyszka poza dom skończy się zdradą, ale coś i tak jest nie tak. Na pewno Magda ma nieodpartą ochotę, by zapytać bruneta o tamtą dziewczynę, ale nie ma ku temu okazji, a po części się też boi tego, czego usłyszy. Czasem na chodzi ją ochota by w jakiś sposób znaleźć tamtą dziewczynę i z nią porozmawiać, ale po pierwsze nie wie gdzie jej szukać, a po drugie nie wie co by miała jej powiedzieć. Na pewno czułaby się w jej obecności upokorzona. Najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest nauczyć się tym żyć, nawet kosztem tej ciążącej nutki niepewności. Blondynka spacerowała bydgoskim rynkiem i łapała pierwsze mocniejsze promienie słońca. W duchu nie mogła się już doczekać maja i momentu w którym powróci do pracy. Już nie raz nie dwa kontaktowała się z Piotrkiem Nowakowskim czy Marcinem Możdzonkiem zapewniając, że w tym sezonie będzie cały czas do ich dyspozycji na zgrupowaniach. Oczywiście wszystko pod kontrolą i czujnym okiem Zbyszka. Tego też jest ciekawa. Ciągle się zastanawia ile czasu będą spędzać razem i jak Bartman będzie reagował na jej wieczorne spotkania dotyczące wywiadów czy innych wystąpień medialnych. Kiedy zaczynała pracę to nie żyli ze sobą w najlepszych stosunkach, a teraz wszystko się zmieniło i na pewno będzie inaczej, ale nie koniecznie gorzej. Kończąc rozmyślania o pracy, na tapetę weszła Paulina i jej wyjazd do Hiszpanii. Zrobiłaby wszystko, byleby tylko jej przyjaciółka nie wyjeżdżała z Polski, ale też chciałaby jej szczęścia i jeśli właśnie tam ma je odnaleźć, to ona sama spakuje jej walizki i bezpiecznie odstawi na lotnisko. Może i będzie miała oczy pełne łez i nie będzie chciała jej puścić ze swoich ramion, ale będzie musiała pozwolić jej odejść. Ona tu w Polsce będzie na nią czekać, będzie dzwonić tak często jak tylko będzie to możliwe. Na samą myśl o wyjeździe już teraz z jej oczu popłynęły drobne krople łez. Otarła je szybko, bo nie chciała wzbudzać żadnych podejrzeń. Już i tak widziała przenikliwe spojrzenia rozpoznających ją ludzi, głównie młodych dziewczyn, znających ją ze zdjęć ronionych podczas meczów Jastrzębia. Jej powrót do pracy miał jej też pozwolić zaistnieć nie tylko jako „dziewczyna sławnego siatkarza”, ale jako osobę dobrze wykonującą swoją pracę. Pewnie została by na rynku jeszcze dłużej i dalej rozkoszowałaby się chwilą wolności, ale Zbyszek po skończonym treningu potrzebował jej obecności, więc podniosła się z ławki i ruszyła w stronę hotelu. Uśmiechnęła się do siebie na myśl, że jej zachowanie znacznie odbiega od jej niezależności z niewielką dozą feminizmu. Jeszcze jakiś czas temu żaden mężczyzna nie miałby prawa mówić jej co ma robić. Teraz jednak wszystko się zmieniło, a przede wszystkim zmieniła się ona. Umiała postawić na swoim, nadal miała cięty język, ale umiała też dojść do kompromisu, a to w obcowaniu na dłuższą metę ze Zbyszkiem było bardzo ważne, bo jakby żadne z nich w pewnym momencie nie ustąpiło i dochodziło zapalczywie swoich racji, to ten związek nie miałby najmniejszych szans.
-Trochę się o ciebie martwiłem. Nic nie mówiłaś, że znasz Bydgoszcz na tyle dobrze, by po niej swobodnie spacerować.- w progu hotelu wita ją odświeżony i wypicowany Zbyszek.
-Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz mój drogi…- powiedziała mu do ucha i wyminęła go w drzwiach. Dogonił ją na szybko i złapał za rękę.
-A ma pani ochotę na jeszcze jeden spacer? Tym razem z mężczyzną swojego życia.- prowadzili ze sobą jakąś grę. Sprawdzali chyba swoją wytrzymałość, by nie dać się ponieść emocjom tak jak wtedy z sali konferencyjnej. Reguły na dzień przed meczem dla obojga nich były jasne i do tej pory respektowali je, ale czasem przychodzi w życiu taki moment, że nie zwraca się uwagi na żadne reguły i zahamowania. Zaistniała sytuacja między Magdą i Zbyszkiem należała właśnie do takich życiowych momentów. Pociągnął ją za rękę w stronę jakiegoś ciasnego pomieszczenia i prawie siłą wepchnął do środka. Z tego co zdążyła wywnioskować, hotel ten od lat gości przyjezdnych zawodników, z racji tego brunet musiał znać tu każdy zakamarek.
-Dużo dziewczyn przyprowadziłeś tu przede mną?- słowa z ust Magdy wypowiadane w przerwach między pocałunkami nie były złośliwe, bynajmniej w ten sposób nie odebrał ich Zbyszek, bo tylko się uśmiechnął i wychrypiał jej do ucha.
-Nie kochana. Jesteś pierwsza i ostatnia. Kocham cię i może seks w magazynie, pomiędzy piłkami i słupkami do siatkówki to nie jest szczyt marzeń, ale przecież to nie ma w ogóle znaczenia.- nie miało, żadnego. Może i z początku oszołomiona biegiem wydarzeń Pramek nie wiedziała co robić, ale kiedy nabrała pewności siebie to zupełnie oddała się chwili. Dosłownie. Oboje pozwolili sobie na odrobinę perwersji i zapomnienia, mimo jutrzejszego meczu i faktu, że Zbyszek powinienem w tej chwili myśleć o tym jak przyjmować zagrywki zawodników z bydgoskiej drużyny. Myślał kompletnie o czym innym, bo całą jego głowę zajęła teraz Magda. Zrobili sobie trochę miejsca na starych materacach i oddali się sobie bez reszty. W pomieszczeniu nie było zbyt ciepło, ale ich ciała były mocno rozgrzane. Ciche westchnienia Magdy były dla Zbyszka znakiem, że jest jej z nim dobrze, ale nie zamierzał spoczywać na laurach, więc dawał nadal z siebie wszystko przy kolejnych pchnięciach.
-Zbyszek!- chwilowy przystanek był efektem błogiego stanu wypisanego na twarzy blondynki. Wpiła swoje paznokcie w plecy Bartmana i znieruchomiała. Jej ciało wygięło się w łuk na znak, że osiągnęła szczyt błogości, więcej jej partner nie mógł w tym momencie dla niej zrobić. Ona zaś mogła zrobić coś dla niego. Chwilowy odpoczynek pozwolił jej dojść do siebie i wrócić do gry.
-Połóż się Zbyszek…- choć jej głos był nieco zdyszany jeszcze, to brunet zrozumiał wszystko dokładnie. Teraz to on zajął miejsce Magdy i wygodnie się przed nią rozłożył, tak jak go Pan Bóg stworzył. Magda okraczyła jego ciało i zaczęła go całować. Najpierw obdarzyła tymi pieszczotami jego usta i schodziła coraz niżej. Chwilę dłużej zatrzymała się przy jego pępku, by schodzić w okolice podbrzusza i tym samym w okolicie jego męskości. Chwyciła je ręką i delikatnie poruszała. Nigdy wcześniej tego nie robiła, a Zbyszek o tym wiedział, dlatego po chwili zawahania powodowego nagłym uderzeniem rozprężenia, zareagował:
-Kochanie nie musisz…
-Wiem, ale chcę. Chcę, bo cię kocham. To takie banalne co powiem, ale nie wyobrażam sobie, żeby kto inny mógł zająć twoje miejsce…- zawsze miała problem z mówieniem o swoich uczuciach i teraz zaczyna rozumieć dlaczego. Tak naprawdę dopiero pierwszy raz kocha kogoś tak naprawdę i bez pamięci. Gdyby ktoś jej powiedział, że pokocha właśnie Bartmana, to by posłała mu odpowiednią wiązankę i zwymyślała go od nienormalnych. Los potrafi jednak zaskoczyć i ich związek jest tego najlepszym przykładem. Oboje tego popołudnia doznali niezapomnianych przeżyć, opartych nie tylko na zwykłym pożądaniu, ale przede wszystkim na miłości. Bo przecież oboje mają za sobą kontakty seksualne z płcią przeciwną, a mimo to za każdym razem po wspólnej bliskości wyciągają z nich coś więcej niż przyjemność i potrzebę zaspokojenia popędu. Tego nie da się opisać słowami, bo to się czuje w sercu. Wyszli z magazynu nieco zarumienieni nie tylko zmęczeniem, ale przede wszystkim szczęściem...

&&&&&
Witam! Generalnie przepraszam za tę treść +18, ale normalnie nie mogłam się powstrzymać :D Muszę Wam nieśmiało powiedzieć, że jesteśmy już coraz bliżej niż dalej i nieuchronnie zbliża się notka o magicznym numerze 55. I niby już zakończenie jest napisane i czeka sobie na publikację, ale ja nie byłabym sobą, gdybym nie myślała o jakiś zmianach. Jedno mogę Wam obiecać już teraz : na pewno nie wrócę już do tego opowiadania i aby mnie już nie korciło to epilog będzie mocno przeniesiony w czasie, by mi ten powrót uniemożliwić. Także jeszcze 5 notek + epilog i daje Wam spokój. Przynajmniej jeśli chodzi o tego bloga :D A już niedługo zaproszę Was tutaj i napiszę obiecane rok temu opowiadanie<klik>. Aż się wierzyć nie chce, że tyle czasu mi to zajęło.
Pozdrawiam i do napisania;***

poniedziałek, 11 lutego 2013

Notka 49


Znów niepotrzebnie się martwiłam, ale jeśli chodzi o bliskie mi osoby to po prostu nie potrafię inaczej. Bałam się, że kryzys u Magdy i Zbyszka to coś poważnego, ale na całe szczęście myliłam się. Jak tak na nich patrzę podczas konsumowania śniadania to zastanawiam się czy oni kiedykolwiek wprowadzą do swojego związku odrobinę spokoju. Nie powiem, ale chciałabym wyjeżdżać do Hiszpanii z nadzieją, że nie pourywają tu sobie głów jak tylko zamknę za sobą drzwi. Jeśli chodzi o wyjazd to już do swojego pomysłu udało mi się przekonać rodziców. Oczywiście najwięcej problemów robiła mama, ale czy można się jej dziwić? Zapewne i ja nie będę szczęśliwa, gdy w przyszłości Zosia oświadczy mi, że wyjeżdża do innego kraju, ale takie są właśnie uroki tego, że wraz z osiągnięciem pewnej dojrzałości rodzice przestają mieć kontrolę nad swoimi dziećmi. Można się tylko zastanawiać czy moje ostatnie zachowania świadczą o tym, że jestem osobą dojrzałą, ale to już są przemyślenia nie na tę chwilę. Teraz w spokoju mogę myśleć o tym, że wraz z rozpoczęciem Igrzysk zaczynam swoją przygodę z telewizją. Nie powiem, ale zawsze o tym marzyłam i wszystko jest na dobrej drodze, by moje marzenie się spełniło. Zanim jednak na całego zaangażuje się w londyńskie zmagania, to czeka mnie dopingowanie polskich piłkarzy i brata podczas Euro 2012. Oczywiście patriotyzm się u mnie załącza i przede wszystkim będę w te piękne dni polskiego sportu ubrana w biało-czerwone barwy, ale po kryjomu zacisnę kciuki i za drużynę Ikera. Gdzieś na dnie walizki przywiozionej z Hiszpanii znajduje się bilet na mecz finałowy w Kijowie, na którym nie wyobrażam sobie, by mogło zabraknąć drużyny z Półwyspu Iberyjskiego. Pewnie zastanawiacie się co z moim wyjazdem do Madrytu? Otóż na chwilę obecną wszystko wskazuje na to, że pod koniec sierpnia zameldujemy się z Zosią w mieszkaniu brata i będziemy próbowały zaaklimatyzować się w nowej rzeczywistości. Zachowanie mojej córki podczas obiadu z okazji chrzcin Karolinki sprawiło, że o moim pomyśle dowiedział się także i Michał. Może to wszystko nie wyszło tak jak sobie planowałam, ale cieszyłam się, że mam to już za sobą. Rozmowa wywiązała się dosyć niewinnie i zupełnie niespodziewanie. Córka, jak to dziecko w jej wieku, jest mimo wszystko mocno podekscytowana możliwością wyjazdu do innego kraju na dłużej i nie omieszkała się tym pochwalić Matyldzie i Mateuszowi. Zrobiła to na tyle głośno, że o wszystkim dowiedzieli się wszyscy biesiadnicy. Na nikim ta informacja nie zrobiła takiego wrażenia jak na Kubiaku. Spojrzał na mnie zdziwiony i chyba trochę zasmucony tym, że taka decyzja została podjęta w tajemnicy przed nim. Na dobrą sprawę nie musiałam go o nic pytać, ale przecież to szatyna Zosia nazywa swoim ojcem i to on pokazał jej jaką miłość dziecko powinno otrzymać od swojego ojca. Źle wyszło i znów mam do zapisania coś po stronie minusów, ale czasu nie da się już cofnąć i nic nie da się z tym zrobić. Dziś Michał miał przyjść do mnie i porozmawiać o tym jak sobie wyobrażam sobie jego stosunki z Zosią. Jestem skłonna przystać na wszelkie jego propozycje, na pewno nie zamierzam mu niczego utrudniać.
-Paula my wychodzimy na spacer i zabieramy ze sobą Zosię. Macie z Michałem czas tylko dla siebie i mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnicie. Może nawet jest jeszcze szansa byście...- spojrzałam na nią wzrokiem, który miał spalić wszystkie jej wytwory wyobraźni na panewce. Spotykam się z Kubiakiem po to, by dogadać z nim szczegóły związane z dzieckiem, a nie po to, by do niego wrócić. On szybko się pocieszył. Blond włosa piękność zajęła moje miejsce i mam nadzieję, że będzie miała więcej szczęścia niż ja. Magda odpuściła mi wszelkie mowy na temat mojego powrotu do Michała i bez słowa wyszła z mieszkania, by dołączyć do swojego chłopaka i dzieci. Na siatkarza nie musiałam czekać długo. Byliśmy umówieni na 14 i o 14 Michał się pojawił. Przyniósł ze sobą pluszowego misia i jakieś ubrania dla Zosi.
-Nigdy czegoś podobnego nie kupowałem, ale jak przechodziłem obok sklepowej wystawy, to nie mogłem się powstrzymać.- wręczył mi torbę z dziewczęcymi ciuszkami. Nie patrzyłam dokładnie w jej zawartość, ale i tak byłam głęboka wzruszona jego zachowaniem. Od momentu w którym dowiedział się, że wyjeżdżamy do Hiszpanii, chciał jak najwięcej czasu spędzać z Zosią. Kiedy wracała ze szkoły, a on akurat był w domu, to zabierał ją do siebie i zajmował jak potrafił najlepiej. Odrabiał razem z nią lekcje, czytał i bawił. Z lekką zazdrością muszę przyznać, że moja córka woli spędzać czas z Michałem niż ze mną.
-Dziękuję w imieniu Zosi. Wyszła z Magdą i Zbyszkiem na spacer. Siadaj, zrobię nam kawy i porozmawiamy.- odłożyłam torebkę z prezentem dla Zośki i oboje poszliśmy do kuchni. Byli w obcym mieszkaniu, a i tak czuliśmy się tu jak u siebie. Wstawiłam wodę na herbatę i wyciągnęłam z szafki kubki. Do Michała odwrócona byłam tyłem, ale i tak czułam na sobie wzrok szatyna. Widział mnie w różnych sytuacjach, a mimo wszystko czułam się skrępowana. Woda jeszcze się nie zagotowała, ale wolałam usiąść przy stole.
-Nie przyszedłem tu kłócić się z tobą o twój wyjazd, bo przyzwyczaiłem się, że robisz to co ci się podoba i nie zwracasz na nikogo uwagi. Chcę tylko żebyś od czasu do czasu pozwalała mi spotkać się z Zosią, bo z niej nie zamierzam zrezygnować, chociażbyś chciała wyjechać na koniec świata. I właściwie tyle mam ci do powiedzenia dzisiaj. Kawę wypij sama, ucałuj ode mnie Zosię i baw się dobrze w Hiszpanii.- nie byłam w stanie powiedzieć słowa. Nie wiem nawet czy zdążyłam mrugnąć powieką, a Michała nie było już w mieszkaniu. Potraktował mnie tak…tak, jak na to zasłużyłam. Może nie powiedział mi za dużo, ale zrobił to w taki sposób, że mogłam spuścić tylko głowę z pokorą i nie odezwałam się ani słowem. On ma rację. Jestem egoistką i robię tylko to, co uważam za siebie dla stosowne. W momencie kiedy postanowiłam zabrać Zosię i wyjechać do Hiszpanii, w pierwszym momencie nie pomyślałam o Zosi. Nie pomyślałam o tym, że dla niej może być to ciężka sytuacja. Nie pomyślałam o Magdzie i o tym, że blondynka we wcześniejszych latach była dla mnie oparciem. Nie rozumiem w takim razie skąd u mnie łzy, skoro jego słowa to szczera prawda, za którą nie powinnam mieć do nie żalu. Żalu nie mam, ale mimo wszystko i tak jest mi z tym źle. Może jeszcze raz powinnam rozważyć wszystkie za i przeciw jeśli chodzi o ten wyjazd do Hiszpanii? Tak naprawdę nic jeszcze nie zostało przesądzone. Nie zostały podjęte żadne środki z których nie mogłabym nie zrezygnować. Co prawda Iker już zdążył się przyzwyczaić do tego, że od września będzie miał mnie pod swoją opieką, ale z tym jakoś dałabym sobie radę. Mogłoby być gorzej z Zosią, ale i jej postarałabym się ze wszystkich sił wytłumaczyć dlaczego decyzja uległa zmianie. O sobie w tej sytuacji myśleć nie chce, bo ostatnimi czasy robiłam to bez przerwy, co skutkowało wieloma nieprzyjemności ze strony moich najbliższych. Jedno jest pewne… Nie mogę sobie wmówić, że zostaje tu dla Michała, bo to nie ma sensu. On najwyraźniej wybrał sobie swój sposób na to, by zapomnieć o przeszłości i nie mogę mu w tym przeszkadzać. Ja chciałam uciec do Hiszpanii, on chce zapomnieć w ramionach Sandry. Tylko dlaczego nie potrafię wytłumaczyć tego swojemu sercu? Rozum ok., rozumie sedno całej sytuacji i nie próbuje się buntować. Mieliśmy z Michałem swoją szansę i jej nie wykorzystaliśmy. Do nikogo nie możemy mieć pretensji, nikt oprócz nas w tej sprawie nie zawinił. Serce jednak ma swoje racje, dlatego cały czas bije szybciej i mocniej na jego widok…
&&&&&
Był zdenerwowany, kiedy wrócił do mieszkania po rozmowie z Pauliną. Nie chciał tak zabrzmieć jak zabrzmiał, ale było to silniejsze od niego. Nie pochwalał wyjazdu szatynki do Hiszpanii i choć starał się to sobie tłumaczyć tym, że zmiana miejsca zamieszkania może się odbić na Zosi, to podświadomie on sam nie chciał jej wypuścić. Dziś kiedy miał rozmawiać z nią o tym jak będą wyglądać jego relacje z małą po ich wyjeździe, wytknął jej egoizm i ciągłe myślenie tylko o sobie. Powiedział to co czuł i myślał, ale dopiero teraz zauważył, że było to trochę nie na miejscu. Paulina nie była zwykłą dziewczyną, której można powiedzieć wszystko co się myśli, a ona otrząśnie się uda, że to jej nie dotyczy. Wiele razy pokazała jak jest słaba i jak niewiele jej potrzeba, by zwątpiła w wartość życia i swoich możliwości. I tak do dziś dnia i pewnie do końca życia będzie wyrzucał sobie, że to przez niego chciała odebrać sobie życia. Wtedy w szpitalu potraktował ją źle, a i teraz nie zachował się na miejscu. Próbując się uspokoić, włączył telewizję i chciał się skupić na czymś innym, ale nie wiele mu z tego wyszło. Na domiar złego zapomniał, że na dziś umówiony był z Sandrą. Blondynka miała pojawić się u niego dzisiejszego wieczora i razem z nim przygotować kolację. Lubił tę dziewczynę, ale tak naprawdę sam nie wiedział, w którym momencie dość radykalnie weszła w jego życia. Fakt, była typem dziewczyny, której nie wiele trzeba, by owinąć ją wokół palca, ale on przecież do tej pory nie korzystał z takich praktyk. Po rozmowie z Pauliną, kiedy w twarz powiedział mu, że go nie kocha, musiał w jakiś sposób odreagować. Poszedł do klubu, zamówił jedną kolejką, potem drugą. Nauczony doświadczeniem Zbyszka, nie zamierzał upijać się do nieprzytomności. Doskonale pamięta moment w którym Sandra dołączyła do jego stolika. Była z koleżanką, ale ta szybko się ulotniła i tym sposobem zostali tylko we dwoje. Z początku chwilę porozmawiali o siatkówce, a potem temat samoistnie zszedł na jego życie prywatne. Nigdy nie lubił o nim mówić, ale od czasu kiedy fakty z jego życia zaczęły pojawiać się w kolorowej prasie, często musiał to robić. Sandra cierpliwie wszystkiego słuchała. Nie analizowała, nie wyciągała żadnych wniosków. Po prostu słuchała, a on wtedy to docenił. Zatańczyli ze sobą kilka kawałków, a potem odprowadził ją do domu. Mieszkała blisko, dwie ulice dalej. Wymienili się numerami i jeszcze tego samego dnia napisali do siebie kilka smsów. Następnego dnia spotkali się w klubie. Sandra razem z zespołem trenowała do meczowego występu, a on zaraz po niej ze swoją drużyną rozpoczynał trening. Uśmiechnęli się do siebie i jeszcze tego samego wieczora umówili się na kawę. Michał nie przewidział, że kawa skończy się śniadaniem w jego mieszkaniu. Kochając się z Marat, wszystko wykonywał instynktownie i automatycznie. Nie było mowy o żadnym uczucia czy pasji. Po prostu traktował to jako niezobowiązujący seks dwojga dorosłych ludzi, ale nie miał odwagi powiedzieć jej o tym, że na chwilę obecną nie jest zainteresowany związkiem. Tak naprawdę cały czas kocha Paulinę i gdyby tylko ta zrobiła jeden maleńki krok, dała znak, że warto walczyć, to on nie wahałby się ani chwili, by do niej wrócić. Problem w tym, że szatynka miała inny pomysł na swoją przyszłość i wszystko wskazywało na to, że dla niego w tej przyszłości miejsca nie ma. Oczywiście utrzymywaliby ze sobą kontakt ze względu na Zosię, ale nic poza tym. On tak nie chciał, stąd jego dzisiejszy bunt skierowany w stronę Pauliny. Nie śmiał myśleć o tym, że to coś może zmienić. Samo jego pojawienie się na chrzcinach z Sandrą miało coś zmienić. Liczył na to, że Witek wyciągnie go z restauracji i wykrzyczy w twarz, że go kocha i nie chce, by wiązał się z kimś innym. Nic takiego nie miało miejsca, a jej słowa o tym, że od teraz jako jego dziewczyna, Sandra należy do ich paczki sprawiły, że stracił resztki posiadanej przez niego nadziei.
-Jestem tak jak się umawialiśmy!- nawet nie zamknął za sobą mieszkania, kiedy wrócił z rozmowy, a teraz nawet nie usłyszał wejścia blondynki. Stanęła w progu kuchni z torbami pełnymi zakupów i ze swoim charakterystycznym uśmiechem na ustach. Widać było, że ich spotkania wiele dla niej znaczą. On nie mógł powiedzieć tego o sobie. Kiedy widział ją krojącą warzywa przy stole, przypominał sobie Paulinę wykonującą tę samą czynność. Powoli już zaczynał popadać w obsesję na jej punkcie, dlatego by zagłuszyć myśli i choć na chwilę zapomnieć, nie pozwolił Sandrze dokończyć kolacji. Podszedł do niej i zaczął całować. Zachowywał się kompletnie irracjonalnie, ale liczył na to, że kolejny seks z blondynką sprawi, że znajdzie w tym jakiś punkt zaczepienia. Może i związki oparte tylko na miłości fizycznej nie mają racji bytu, ale na czymś trzeba te relacje zbudować. Chciał znaleźć jakiś element tej układanki, który nie będzie przypominał mu o Paulinie. Podczas stosunku nie wiele mówił, dając rozkosz i niezapomniane chwile uniesień Sandrze. Ta w spazmach błogości wpięła się paznokciami w jego plecy i wyszeptała ledwie słyszalnie jego imię. On nie chciał słuchać żadnych deklaracji, dlatego zamknął jej usta pocałunkiem. Kochał się z kobietą, myśląc zupełnie o innej. Paulina cały czas siedziała w jego głowie. Seks dla czystej fizycznej przyjemności był fajny, kiedy miał 18 lat i mógł pochwalić się przed Zbyszkiem czy Mateuszem, że zaliczył kolejny nic nieznaczący epizod w swoim życiu. Teraz do tego podchodził zupełnie inaczej. Oddał serce jednej kobiecie i tylko jej oddając się bez reszty, zapominał o świecie i czerpał z tego przyjemność. Słyszał, że po każdym nie udanym związku prędzej czy później człowiek się otrząśnie i jest w stanie ułożyć sobie życie na nowo, ale najwyraźniej to nie jest jeszcze pora dla Kubiaka. On nie potrafi teraz wymieniać dziewczyn jak rękawiczki, bo czuję się źle ze świadomością, że traktuje Sandrę jak zastępstwo za Paulinę. Patrzy teraz na blondynkę śpiącą na jego ramieniu i ma do siebie żal, że dopuścił do takiej sytuacji. Jutro rano będzie musiał jej powiedzieć, że na dłuższą metę to, co jest między nimi nie ma sensu i muszę z tego zrezygnować. Jeśli to do niej nie przemówi, to będzie musiał postawić sprawę jasno i jasno powiedzieć, że cały czas kocha Paulinę. Może powinien się zdecydować na taki krok za nim wpuścił Sandrę do swojego łóżka, ale ma nadzieję, że Marat nie zdążyła układać w swojej głowie planów z nim w roli głównej…

&&&&&
Witam! Notka pojawia się dziś, bo w sobotę dodałam coś nowego na esli, wczoraj nie mogłam zlokalizować penka, a dziś już jestem. Zbliżamy się moje drogie powoli do końca. Jeszcze kilka ważnych rozmów i wydarzeń, kilka ważnych decyzji i koniec. 
Pozdrawiam i do napisania;***

sobota, 2 lutego 2013

Notka 48

 mieliśmy nadzieję, że uroczystość chrzcin Karolinki będzie jakimś przełomowym wydarzeniem dla naszej paczki, ale niestety nic takiego na chwilę obecną nie ma miejsca. Właściwie w jednej chwili wszyscy przestaliśmy się rozumieć. Zacznę może od zachowania Magdy, które nie podoba mi się od wczorajszego wieczora, kiedy wróciła do Żor razem z Krzyśkiem Lijewskim. Niby ją tu tylko podwiózł, ale to trochę nieodpowiedzialne, by w tej sytuacji przebywać w towarzystwie innego mężczyzny. Myślałam, że wczoraj Zbyszek padnie nam na zawał, gdy zobaczył Krzyśka w swoim mieszkaniu. W sumie nie zdziwiłabym się gdyby ruszył na nocną eskapadę po klubach, ale on wolał przenieść się na noc do Michała. Kubiaka też nie rozumiałam. Na dobrą sprawę na poważnie rozstaliśmy się kilka dni temu, a on już dziś w kościele pojawił się z jakąś dziewczyną. Nie miałam jeszcze „przyjemności” się z nią zapoznać, ale z tego co mówiła mi Zosia, to blondyna tańczy na meczach zespołu z Jastrzębia. Skłamałabym, jeśli powiedziałabym, że inna kobieta u jego boku nie zrobiła na mnie wrażenia, bo zrobiła. Poczułam w okolicach serca dziwne ukucie, na pewno uczucie zazdrości. My z Michałem mieliśmy jednak swoją szansę i nie potrafiliśmy z niej skorzystać, więc może jemu chociaż się uda i będzie szczęśliwy. Msza święta dobiegała końca. Razem z Michałem siedzieliśmy obok Magdy i Zbyszka. Na rękach bruneta spoczywała Karolinka, a szatyn dzierżył białą świecę. Zapewne w głowie rodziców dawno urodził się plan, że podczas chrzcin małej ja i Michał wreszcie odnajdziemy jakąś wspólną drogę. To wczoraj zarzuciła mi przyjaciółka, kiedy ja zaatakowałam ją o szczypiornistę. Wytchnęła mi tchórzostwo, a jak powiedziałam jej o planach wyjazdu do Hiszpanii, to trzasnęła drzwiami od sypialni i poszła zapalić na balkon. Trochę w dziwnych nastrojach przyszło nam spędzić ten niezwykle rodzinny dzień, ale u nas zawsze wszystko musi być na opak. Po mszy wyszliśmy na zewnątrz, by na schodach prowadzących do świątyni zrobić sobie grupowe zdjęcie. Fotograf był wynajęty, a zaraz po mszy mieliśmy zamówioną sesję w zakładzie fotograficznym. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, ale i tak nie wyglądało tak, jak wyglądać powinno.
-Mateusz prowadź wszystkich na obiad, a my za jakieś 40 minut powinniśmy wrócić.- tymi słowami zwróciła się Magda do Jachlewskiego, a ten przytaknął jej głową i podjął rozmowę z tym celu z rodzicami Pramek. Wsiadaliśmy właśnie do samochodu Zbyszka, kiedy przy Michale pojawiła się blondynka widziana przeze mnie w kościele.
-Misiek będę się zbierać. To rodzinna uroczystość i nie chcę przeszkadzać. Tak w ogóle to Sandra jestem!- wyciągnęła rękę na przywitanie, którą Magda uścisnęła jak z autamatu, a ja temu wydarzeniu poświęciłam trochę więcej czasu. Może i jestem świnią, ale zlustrowałam ją z góry na dół. Pierwsze wrażenie? Jest totalnym przeciwieństwem mnie jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny. Blond włosy, jasna cera i niebieskie oczy. Pewnie też jest zupełnie inaczej usposobiona do życia, bo z taką łatwością podeszła do obcych sobie ludzi i przywitała się. Mi takie rzeczy nigdy nie przecyhodziły łatwo, a przełamałam się dopiero jak musiałam przeprowadzić jakiś wywiad.
-Paulina...- nie miałam obowiązku być wylewna bardziej, niż nakazuje mi to dobre wychowanie. Miałam jednak nieodparte wrażenie, że wszyscy czekają na to, aż powiem Sandrze, by została na obiedzie. Jak dla mnie to może sobie zostawać, nie mam prawa zabraniać Michałowi prawa do ułożenia sobie życie. Tyle tylko, że Magda i Zbyszek pewnie myślą, że dla mnie to jakiś problem i dlatego czekają na krok z mojej strony. Czuję na sobie wzrok Kubiaka i nie czuję się z nim najlepiej. To przecież jego gość i to on powinien ją zatrzymać, jeśli mu na niej zależy. Nie no dobra, może troszeczkę przesadziłam, bo przemawia przeze mnie zazdrość. Nikomu tego nie powiem, ale przed sobą mogę przyznać, że jestem o niego zazdrosna. Czy to nie jest przypadkiem zachowanie podobne do zachowania Lewickiej? Ona też ze Zbyszkiem nie chciała tworzyć związku na poważnie, ale jak w jego życiu pojawiła się Magda, to miała z tym problem. Nie mogę się tak zachowywać, nie mogę nawet na chwilę się do Edyty upodobnić, bo jak zacznę to już potem nie będę potrafiła nad tym zapanować.
-A jeśli chodzi o ten obiad, to rodzina ogranicza się tylko do dziadków i rodzeństwa, a reszta gości to najbliżsi przyjaciele i ich połówki. Jesteś dziewczyną ojca chrzestnego Karolinki, więc należysz do tej paczki.- widzę z jaką dumą w oczach patrzy na mnie Zbyszek. Pramek chyba liczyła na to, że wygarnę tancerce i powiem jej do kogo tak naprawdę należy Michał. Szatyn też na mnie dziwnie patrzy. Też na to liczył? Nie sądzę. Gdyby tak było, to na pewno nie wiązałby się z inną dziewczyną. Już mi zaczyna ciążyć ta cała rozmowa, więc ponaglam przyjaciółkę i mówię, że już czas jechać do tego fotografa. Tym samym samochodem Bartmana jedziemy na sesję, a Sandra wsiada w auto Kubiaka i jedzie do restauracji. Trochę się obawiam tych zdjęć, bo pewnie jak je zobaczę, to będę się zastanawiać jakby to było, gdybym nie straciła naszego dziecka. Nie mogłam jednak odmówić przyjaciołom i nie chciałam też od nowa wszystkiego rozpamiętywać. Zaciskam zęby i walczę dalej...

~*~

Rozum mówił mu, że jego obecność na chrzcimach córki Magdy nie jest wskazana, ale podświadomie skorzystał z zaproszenia blondynki i nie wrócił do Warszawy. Podczas obiadu czuł sie jak intruz. Rozmawiał z nim tylko Mateusz, ale i on był raczej zajęty rozmową z siostrą i Kamilem, niż z Lijewskim. Już miał podnosić swoje cztery litery, gdy przysiadła się do niego Magda. Była wyraźnie zmęczona, ale mimo wszystko na jej twarzy malował się delikatny uśmiech. Wydawać by się mogło, że właśnie tak wygląda spełniona kobieta. Ma wspaniałą córeczkę, chłopaka i w miarę klarowną sytuację finansową. Wszystko to tak wyglądało z punktu obserwatorów. W gruncie rzeczy to wszystko nie wygląda tak dobrze. Magda wróciła do Żor z zamiarem rozmowy ze Zbyszkiem, ale na razie nie było ku temu okazji. Przyjazd Krzyśka być może popsuł szyki, ale piłkarz ręczny tak prosił, by mógł ją przywieź, że nie mogła mu odmówić.
-Całe szczęście, że to wszystko już dobiega końca, bo nie lubię takich uroczystości. A tobie jak się podoba?- Krzysiek uśmiechnął się z przekąsem. On też nie przepadał za takimi rodzinnami spędami, choć w gruncie rzeczy był rodzinnym człowiekiem. Może jego relacje z kobietami nie są tego bezpośrednim dowodem, ale brat i jego rodzina są dla niego ważni.
-Wiesz, ja to jestem podobnego zdania co ty. Najlepsze jest w tym wszystkim to, że takie maleństwo nawet nie jest świadome uroczystości, na której znajduje się w centrum uwagi. Komunia to już co innego, prezenty i te inne sprawy. Dziwne to wszystko...- co miał na myśli? Chyba to, że do tej pory nie potrafił założyć normalnego i trwałego związku. Nigdy jakoś specjalnie mu na tym nie zalażało, bo wychodził z założenia, że w życiu trzeba się wyszaleć i korzystać z niego z całych sił. Wydawało mu się, że szybkie założenie rodziny nie służy mężczyźnie, bo dopóki się nie wyszaleje, to nigdy nie będzie szczęśliwy.
-Chyba zaczynam dojrzewać...- Magda uważnie mu się przyznała. Doskonale pamiętała tę sytuację między nimi, kiedy Krzysiek przywiózł ją do Łodzi i jak ją potraktował. Owszem, mogła założyć, że nastąpiła w nim przemiana wewnętrzna, bo przecież sama doświadczyła czegoś podobnego w osobie Zbyszka, ale właśnie ze względu na to, że wiedziała jakie to trudne, to nie chciała poraz kolejny brać w czymś takim udziału. Nie chciała, by ktokolwiek już zmieniał się dla niej, bo potem każde niepowodzenia i każdy powrót do starych nawyków boli ją jak jasna cholera. Lijewski chyba za dużo zaczął sobie wyobrażać po tym jak między Magdą a Zbyszkiem doszło do nieporozumienia. A ona nie zamierzała na siłę szukać zastępstwa od zaraz. Ba, ona na chwilę obecną miała dosyć mężczyzn w jakim kolwiek wydaniu, bo gdzie się nie obejrzy, to dookoła dostrzega same problemy między nimi. Doskonałym tego przykładem jest sytuacja Pauliny i Michała. Przyjaciółka siedzi w kącie restauracji i udaje, że nie rusza ją obecność innej dziewczyny u boku Kubiaka, a ten znowu robi wszystko, by nie spoglądać w jej stronę. Błędne koło, z którego oboje nie potrafią się wyplątać i wyjść na prostą. Próba jej rozmów z Witek zakończyła się fiaskiem, a jeszcze na dodatek jej czerep pod czekoladowymi włosami wymyślił sobie jakiś wyjazd do Hiszpanii. Kompletnie tego nie popierała, ale jeśli przyjdzie taka konieczność, to będzie musiała tolerować ten pomysł, bo na tym właśnie w jej przekaniu polega przyjaźn.
-Jeśli chodzi o założenie rodziny to raczej ci nie pomogę. Mam już swoją i tego będę się trzymać...-krótko się uśmiechnęła i już miała odejść, ale niespodziewanie Krzysiek złapał ją za rękę i tym samym uniemożliwił jej opuszczenie go. Zdziwiona spojrzała w krzyśkowe oczy, ale nie odeszła. Znów zajęła obok niego miejsca i czekała na słowa wyjaśnienia, bo ewidentnie jej się takie należały. Magda do tej pory nie miała czasu pomyśleć nad tym co może kryć się za kolejnym pojawieniem się Lijewskiego w jej życiu. Mając wzgląd na to, co wydarzyło się między nimi wcześniej, nie powinna chcieć mieć z nim nic wspólnego, ale sama przed sobą musiała przyznać, że gdzieś w głębu duszy nadal Krzyśka lubi. Nie rozpatruje jego osoby w kategoriach materiału na faceta życia, bo takiego już znalazła, ale najzwyczajniej w świecie do młodszego z braci Lijewskich ma sentyment i już. Znów też w jej myślach pojawił się Zbyszek i stwierdzenie, że to przecież on jest tym, który poraz pierwszy tak na poważnie skradł jej serce i choć nie wierzyła w te wszystkie miłości od pierwszego wejrzenia i tego typu historie, to nie umiała sobie wyobrazić tego, że miejsca Bartmana zająłby ktoś inny. Już wcześniej, kilka dni po ich rozmowie w Warszawie, doszła do wniosku, że zareagowała w tej sytuacji zbyt emocjonalnie i być może wcześniej zdecydowałyby się na rozmowę ze Zbyszkiem, ale u jej boku pojawił się Lijewski, któremu teraz zebrało się na jakieś wywody na temat swojego życia osobistego. Kiedyś coś nie coś wspominał jej Zibi o tym, że poznał Krzyśka z niezbyt korzystnej strony, ale nigdy nie nalegała o więcej szczegółów. Wiedziała tylko, że coś wydarzyło się kilka lat temu i było silnie związane z Bartkiem i jego zmarłą żoną. Teraz najwyraźniej miała dowiedzieć się o całej historii z ust samego Krzyśka. Może nie koniecznie dziś miała ochotę o tym słuchać, ale nie było już od tego odwrotu.
-Zbyszek mówił ci jak fatalnie zachowałem się w stosunku do Weroniki Kadziewicz? To dlatego twój chłopak tak mnie nie lubi i z wzajemnością, ale dziś zobaczyłem, że Bartman ma wszystko, a ja nie mam tak naprawdę nic i jeśli nic z tym nie zrobię, to za kilka lat obudzę się w swoim mieszkaniu z piwnym brzuskiem, czterdziestką na karku i bez żadnych perspektyw na szczęśliwą rodzinę. Nie wiem, może za to, że tak przed tą odpowiedzialnością się broniłem, ona teraz przede mną ucieka?- i tu zaczął opowiadać o tym jak za sprawą Łukasza Kadziewicza poznał jego siostrę. Banalna historia, bo Weronika wpadła mu w oko i jak się okazało, jej związek z Bartkiem na tamtą chwilę był już przeszłością. Krzysiek chciał to wykorzystać, zaaranżował wyjazd do Zakopca, ale nie przewidział, że Weronika jest w ciąży.
-W pierwszej chwili pomyślałem, że to jakieś jaja, a Weronika chce mnie wrobić w niańkę dla cudzego dziecka...- tu już Lijewski opowiadał o tym co działo się później, ale Magda nie słuchała jego słów tylko przypominała sobie bliźniaczą sytuację, kiedy to ona mówiła Zbyszkowi, że jest w ciąży. Zbyszek zareagował podobnie jak Krzysiek. Była wtedy na niego wściekła, ale potem było już tylko lepiej. Brunet zmienił się, pokochał ich córkę całym sercem, a i ona w jego życiu była ważną częścią. Widziała ile kosztuje go hamowanie swojego języku przy dziecku czy powstrzymanie ochoty na maraton po nocnych klubach. Dobrze widziała jak w jej Zbyszku okryte są dwie natury, które zacięcie ze sobą walczą i do dnia, w którym padło podejrzenie zdrady, była w stanie powiedzieć, że ten drugi Zbyszek zaczyna powoli i nieśmiało wysuwać się na prowadzenie. Z lekkim uśmiechem na ustach myślała o tym, jak bardzo podobni są do siebie mężczyźni. Zbyszek, choć nie trawi Krzyśka, nie ustrzegł się jego błędów. Oboje wychodzili z założenia, że życie to nic innego jak dobra zabawa z której należy korzystać i nie martwić się o konsekwencje. Na drodze jednego i drugiego pojawiły się dwie kobiety i dziecko w drodze. Tyle tylko, że dziecko Weroniki nie było dzieckiem Lijewskiego i z tego co mówi piłkarz ręczny, być nim nie mogło. Zarówno on jak i Zbyszek zareagowali na tę wiadomość podobnie, tyle tylko, że Bartman musiał iść po rozum do głowy, bo Karolinka jest jego dzieckiem. I właśnie w tym momencie na chwile drogi zwaśnionych sportowców się rozeszły, bo Krzysiek nadal skakał z kwiatka na kwiatek, a Zibi postanowił się ogarnąć i ustatkować. Czas pokazał, że Zbyszek choć na chwilę zatęsknił do dawnego życia, a Krzysiek uświadomił sobie, że szuka w swoim życiu czegoś innego, bo czas na zabawę i rozrywkę właśnie dobiega końca. Jaki wniosek? Mężczyźni o pokroju Bartmana i Lijewskiego nie są jednolicie i nie nadają się do poukładanego jak w pudełko życia. Odpowiedzialność za rodzinę musi się mieszać z pewną dozą szaleństwa i młodzieńczej euforii, którą żyli wcześniej. Wydaje się, że w porę zrozumiał to Krzysiek, ale w porę pojęła też to Magda. Nie ma żadnych dowodów na to, że Zbyszek ją zdradził i nie ma też powodu, by nie wierzyć jego słowom. Pójdzie do niego teraz i porozmawia, wszystko dokładnie mu wyjaśniając i na nowo ustalając zasady ich wspólnego funkcjonowania.
-Magda słuchasz mnie? Może nie powinienem ci tego mówić, ale jak się dowiedziałem o twoich problemach ze Zbyszkiem to chciałem coś ugrać dla siebie, ale dziś się przekonałem, że nie mam co startować, bo nie gramy w tej samej lidze. Grzecznie się z wszystkimi pożegnam i wrócę tam, gdzie moje miejsce i już nie będę wchodził Bartmanowi w paradę, bo to nie ma sensu. Jestem przekonany, że będziecie razem szczęśliwi i może uznasz to za nieszczere, ale tego wam życzę. Sztama?- powiedział na koniec tak szybko i tak wiele słów, że nie dużo z nich wyłapała, ale to, co najważnie zrobiła. Podała Krzyśkowi rękę i sama podziękowała mu za tę rozmowę, bo i jej ona otworzyła oczy. Kiedy brunet poszedł pożegnać się z Mateuszem, ona wzrokiem szukała Zbyszka. Dostrzegł to Michał i brodą wskazał na wyjściowe drzwi. Blondynka założyła swój płaszcz i wyszła na zewnątrz. Zbyszek siedział przed restauracją na ławce z głową schowaną w dłoniach. Z daleka wyglądał tak, jakby płakał. Magda prawie bezszelestnie podeszła do niego bliżej i usiadła obok.
-Przepraszam Zbyszek... Przepraszam cię za to, że nie zaufałam, że tak bez słowa wyjechałam do Warszawy i za to, że przyjechałam tu z Krzyśkiem też cię przepraszam. Już wiem dlaczego tak go nie lubisz, ale chcę żebyś wiedział, że on dla mnie nie ma znaczenia. Lubić go lubię, ale kocham tylko i wyłącznie takiego jednego idiotę, który tyle razy już doprowadzał mnie do łez, tyle razy mnie denerwował, ale mimo to i tak nie zamieniłabym go na nikogo innego. Kocham cię Zbyszek.- spojrzeli sobie głęboko w oczy i niepotrzebowali już więcej słów. Zbyszek delikatnie wierzchem dłoni musnął policzek Magdy. Zareagowało na jego dotyk lekkim drgnięciem. Brakowało jej tego. Pocałunek może nie był z serii tych dzikich i namiętnych, ale znaczył dużo więcej niż manifestacja pożądania. Był raczej manifestacją uczucia i chęcią nasycenia się sobą. Gdzieś w restauracji siedzieli gości i pewnie zastanawiali się gdzie podziewają się rodzice Karoliny. W między czasie Krzysiek zdążył opuścić lokal, a oni nie oderwali się od siebie, spragnienie bliskości i uczucia, które związało ich serca zawsze...

&&&&&
Witam! I co wy na to? Bo ja nie jestem z tej notki zadowolona, ale już nic innego nie uda mi się wymyśleć. Może dalej będzie lepiej? Zostało nam jeszcze 7 notek i epilog. Mam nadzieję, że wytrzymacie ze mną i wspólnie dojedziemy do końca ;)
Wasze komentarze dosyć mocno sugureją mi, że Paulina nie jest lubianą postacią i wiecie co Wam powiem? Tak właśnie miało być :D Chciałam pokazać, że nie tylko przez faceta może rozpaść się związek, ale i przez tchórzostwo, lekkie zapatrzenie w siebie i brak zdecydowanego działania. Nie chcę nic obiecywać, bo już obiecałam nie jedno i nic z tego nie wyszło, ale postać Pauliny to taka przygrywka przed opowiadaniem tak jakby wieńczącym moją "karierę" związaną z opowiadaniami. Tam dopiero chce pokazać jakie kobieta może mieć destrykcyjne działanie na faceta. No, ale na przyszłości nie będę się teraz skupiać. Przede mną ferie zimowe, rozpoczynające się za tydzień i nie wiem czy będę miała czas na pisanie, bo zamierzam je spędzić najintensywniej jak się da. W końcu za rok ferie zimowe zlecą mi pod znakiem prygotowanie do matury :D
Pozdrawiam i do napisania :***