niedziela, 26 sierpnia 2012

Notka 31

Jeszcze tego samego dnia, kiedy trzymając się za ręcę Magda ze Zbyszkiem wrócili do ośrodka, blondynka pożegnała się ze swoim chłopakiem i poszła do pokoju w którym ulokowała się Paulina z Zosią. Skoro już wyjaśniła sobie sprawę z Bartmanem, to teraz czas przeprosić tą, od której być może to wszystko się zaczęło. Bo kto wie jakby to wszystko się potoczyło, gdyby nie obecność Zbyszka w Spale.
-Spotkamy się wieczorem?- stanęli przed wejściem do ośrodka i żegnali się tak, jakby mieli nie widzieć się przez najbliższy miesiąc, a na dobrą sprawę dzieliły ich dwa pokoje. Magda stała przodem w kierunku Zbyszka, a ten mocno ją do siebie tulił.
-Kurwa Igła, wyciągaj kamerę i kręć to!- z okna krzyknął Piotrek Nowakowski, który o mały włos z niego nie wypadł, próbując wychylić się jak najdalej. Nagle w tym oknie pojawiły się prawie wszystkie twarze kadrowiczów na czele z Andreą Anastasim, który wymownie uśmiechnął się na ten widok. On też wiedział, że przyjazd Pramek tutaj miał pomóc blondynce w jej prywatnym życiu. Być może nie wpadł na taki pomysł jak Paulina, ale gdyby sam jej nie namówił na powrót do pracy, to nie wiadomo czy nie siedziałby teraz w swoim pokoju z podpuchnięty oczami i stosem zasmarkanych chusteczek.
-Wy już tak na poważnie?- takie pytanie mogło paść tylko z ust flagmatycznego Marcina Możdzonka, który chyba jako jedyny nie dał porwać się tej euforii, która niewiadomo czemu zapanowała w szeregach polskiej reprezentacji. Para weszła do środka, gdzie przy recepcji ustawili się wszyscy reprezentanci i gratulowali Magdzie i Zbyszkowi długo przez wszystkich wyczekiwanego przejrzenia na oczy.
-To co, wujcio Igła będzie na weselu robił za paparazzi?- Ignaczak objął Magdę ramieniem, podczas gdy Zbyszek nadal przyjmował gratulacje od kolegów.
-Najpierw to porobisz za gawinka na chrzcinach, a później się zobaczy.-skomentowała to Pramek, bo już powoli zaczynały ją meczyć te wszystkie gratulacje, życzenia szczęścia i wytrwałości oraz kompletnie wyrwane z kosmosu pytania o ślub. Na dobrą sprawę była ze Zbyszkiem od może 40 minut, a ten już zaczynał ją denerwować, bo cały czas zaznaczał swój teren, raz po raz całując ją w policzek czy nawet szukał jej ust. Będzie musiała mu jasno powiedzieć, że u niej nie przejdzie takie migdalenie się dla poklasku.
-Dobra, koniec przedstawienia. A tak wogóle to dziś wieczorem zapraszam do siebie Cichego, Igłę i oczywiście Kurka. Mam problemy z waszymi wywiadami.-wyswobodziła się z uścisku dłoni Zbyszka i poszła w kierunku pokoju tych, których tu teraz z nimi nie było. Za swoimi plecami słyszała jeszcze gwizdy, ale starała się puścić je mimo uszu. Teraz najważniejsza była rozmowa z Pauliną...

&&&&&

Wróciliśmy do pokoju w doskonałych nastrojach i wpadliśmy na pomysł, by rozruszać trochę nadal przybitego Mateusza. Zadanie było wyzwaniem, bo nawet Zosia nie mogła wywołać na jego buzi uśmiechu, ale postanowiliśmy dopiąć swego za wszelką cenę i wywołać na jego twarzy uśmiech. Poprosiliśmy Siwego by porobił nam trochę zdjęć. Mateusz z początku nie chętnie, ale w końcu zgodził się porobić za fotografa, a kiedy zobaczył jak dobrze się przy tym bawimy i wygłupiamy, przyłączył się do nas. Naprawdę zaczęło nam walić na głowę. Kiedy Zosia przejęła stery przy aparacie Igły, nadal nie mam pojęcia dlaczego jest w moim posiadaniu, to ja, Michał i Mateusz zaczęliśmy odgrywać jakieś scenki. Misiek udawał zazdrosnego, podczas gdy ja rozmawiałam, a nawet tańczyłam z Mateuszem. Panowie doszli nawet do tego, że udawali bójkę o mnie, a Zośka wszystko uwieczniała na karcie aparatu. Naszą zabawę przerwały jakieś krzyki na dole i brak siły, który dał o sobie znać u każdego z nas.
-Co tam się dzieje?- zastanawiał się Mateusz, a my z Michałem i Zośką oglądaliśmy zrobione przez nas zdjęcia. Jak można je okreśić? Kupa wariatów i nic więcej. Chłopcy zajęli się natychmiastowym zrzucaniem ich na kompa, a ja wyszłam na korytarz. Krzyki ucichły, a w moją stronę wędrowała Magda. Była kilka kroków ode mnie, ale już z tamtego miejsca wzięła rozpęd i biegła wprost w moje ramiona, które rozłożyłam szeroko. To był impuls, który sprawił, że poczułam się naprawdę spokojna i szczęśliwa. Za ścianą miałam wspaniałego chłopaka i córkę, a swoich ramionach przyjaciółkę, która szlochając mówiła mi, że przeprasza za swoje zachowanie.
-Zakochawałam się jak kretynka i sama nie rozumiem czemu tak wybuchłam. Dzięki waszej konspiracji jestem ze Zbyszkiem i chcę dać mu szansę. I przepraszam jeszcze za te słowa o Zosi i Hiszpanii. Poniosło mnie, ale wiesz jak nie lubię takiego wtrącania się w moje życie, nawet jeśli okazuje się to dla mnie zbawienne...
-Oj przestań się mazać kochana, bo i ja będę płakać, a nie mam na sobie wodoodpornego tuszu. Wcale się na ciebie nie gniewałam się i cieszę się, że już wszystko sobie wyjaśniłyśmy. Dobrze by było gdybyś porozmawiała też z Mateuszem, bo on jest strasznie zdołowany tym, że się wtedy wygadał...A tak apropo to nie wiesz co się działo tam dole, że takie krzyki były?- spojrzałam na przyjaciółkę, a ta jakoś dziwnie się uśmiechnęła.
-Jestem ze Zbyszkiem.-aaaa!!! No to ja się już teraz wcale nie dziwię, że spotkali się z taką, a nie inną reakcją. Jeszcze raz mocno wyściskałam przyjaciółkę.
-Musi wam się udać, z całego serducha wam tego życzę.-po przyjecielsku się obejmując weszłyśmy do pokoju, gdzie spotkałyśmy się z zadziwionymi minami chłopaków. Wyjaśniłyśmy, że właśnie zażegnany został nasz kryzys, Magda oznajmiła Mateuszowi, żeby się już tak nie przejmował, bo nic się nie stało, a na koniec blondynka pochwaliła się swoim związkiem z Bartmanem. Od Miśka i Siwego też otrzymała gratulacje, nawet Zosia oderwała się od komputera i zarzuciła swoje malutkie rączki na szyję Pramek.
-A będę mogła cię odwiedzać jak już zamieszkasz z Zibim?- nie miałam pojęcia, że Zośka jest na ty ze Zbyszkiem, ale chyba musieli sobie to jakoś wcześniej ustalić.
-Ale ciocia się nigdzie nie wybiera i narazie będę mieszkała z tobą.-Madzia pocałowała moją córkę w policzek i zajęła się oglądaniem zdjęć. A co jeśli Magda zdectduje się na przeprowadzke do Żor. Przy jej pracy i stanie w jakim się znajduje to zrozumiałe, że będzie pewnie rozważać taką propozycję. Ja niestety muszę jeszcze conajmniej przezimować rok w Warszawie, bo przecież nie rzucę teraz pracy na miesiąc przed rozpocząciem roku szkolnego. Zresztą chodzi nie tylko o to. Chcę mieć tu w Warszawie jakąś alternatywę. W życiu bywa różnie i choć teraz jest tak dobrze jak nigdy przedtem, to nikt mi nie zagwarantuje, że tak będzie zawsze...

&&&&&

Chłopaki w Spale trenowali wytrwale, mierząc się niekiedy z morderczymi treningami, jakie fundował im sztab szkoleniowy na czele z Anastasim, który był głównym dowodzącym w tej brygadzie. Memoriał Huberta Wagnera zbliżał się wielkimi krokami i choć miał być to tylko przystanek przed imprezą docelową, jaką są ME na boiskach Austrii i Czech, to Włoch ani nie myślał, by sobie ten jeden z prestiżowych turniejów towarzyskich odpuszczać. Chłopaki dziś mieli mieć ostatni trening siłowy, potem po południu zajęcia z piłką, a wieczorem każdy z nich ruszał w rodzinne strony, by już za dwa dni spotkać się w Warszawie i udać się do Katowic. Magda miała teraz także więcej pracy, bo dostała też trochę nowych obowiązków, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Otóż miała teraz nie tylko tłumaczyć wywiady z polskiego na inny język, ale także pilnowała wszystkich spraw związanych z mediami. O coś takiego poprosił ją Andrea, który czasami niemiłosiernie się denerwował, kiedy przed każdym treningiem tabun dziennikarzy chciał obserwować poczynia jego podopiecznych. Zadaniem Magdy było tego wszystkiego pilnować i po konsultacji z trenerem dawać znać mediom, że ten czy tamten trening będzie dla nich otwarty. Zawsze zasiadała też między Włochem a Marcinem Możdżonkiem na konferencjach, co dawała konfort nie tylko trenererowi i kapitanowi polskiego zespołu, ale także dziennikarzom, którzy często po prostu zadawali pytania w rodzimym języku, a Pramek szybciutko tłumaczyła to Anastasiemu. Magda była zadowolona, trener i cała drużyna także, ale Zbyszek już nie dokońca. Nie w smak mu było, że Magda ma więcej obowiązków. Najchętniej to usadziłby ją w domu i kazał nic nie robić do samego rozwiązania. Wiedział jednak, że z Magdą taki numer nie przejdzie i jego frustracja nie ma tu większego znaczenia. Badania jakie zdążyła zrobić Pramek wskazywało na to, że dziecko rozwija się jak najbardziej prawidłowo, a co za tym idzie upadek Magdy nie będzie rzutował na rozwój maleństwa.
-Madzia powiedz coś Andrei, bo jak tak dalej pójdzie, to ja nie ruszę nogami i jebnę tu jak długi...-kiedy tylko postać Włocha zniknęła na chwilę z oczu chłopaków, to od razu każdy z nich pokładł się gdzie tylko mógł i jęczał ze zmęczenia.
-Ale co ja mogę? On wie co robi.
-Ty właśnie możesz dużo, bo ciebie lubi i jakbyś szepnęła mu pochlebne słówko, że Piotruś Nowakowski to tak solidnie wykonywał wcześniejsze siłownie, że ta nie już mu aż tak bardzo potrzebna, to byłbym wdzięczny.-usiadł obok niej Nowakowski i położył głowę na ramieniu, tak jak dziecko, które przychodzi do swojej matki i prosi ją o pomoc. Jak się okazało nie tylko Piotrek uważał, że wykonał wszystkie poprzednie siłownie tak jak trzeba, bo z grupy słychać było głos Bartka, Michała, Igły. Ba, nawet Marcin Możdżonek stwierdził, że dzisiejszy trening chętnie by sobie odpuścił.
-Jesteście wstrętnymi leniami, ale postaram się coś wymyśleć, żeby chociaż trochę wam tą siłownię skrócił.-po tych słowach Piotrek rzucił się na Pramek, że o mały włos razem nie spadli na podłogę.
-Ty Cichy, hamuj się trochę, bo jakby to zobaczył Zbyszek, to by ci uśmiech przestawił. I nie zapominaj, że mała jest brzemienna, a ty ją o mały włos nie poturbowałeś.- Nowakowski przeprosił, a wspomniany w rozmowie Bartman właśnie próbował się z nią skontaktować. Który to już raz dziś? Będzie chyba czwarty. Za każdym razem rozmowa zaczyna się tak samo, a mianowicie od pytania o jej samopuczucie i stan zdrowia. Póżniej dopiero mówi o punkcie docelowym konwersacji.
~Co tym razem?
~Wszystko w porządku u Ciebie? Co teraz robisz?-dostrzegła uśmiechy na twarzach siatkarzy i już sama się uśmiechnęła, bo nic innego jej nie zostało.
~Przez ostatnie dwie godziny nic się nie zmieniło. Jestem teraz z chłopakami w siłowni i słucham ich żali na temat ciężkich treningów. Mam nadzieję, że ty nie jesteś takim marudą jak Cichy, bo wtedy to się poważnie zastanowię na co się porwałam.-Nowakowski trochę się żąchnął, ale tylko na chwilę. Stał przy drzwiach i obserwował czy Andrea nie wraca.
~Ja nie mam powód, by narzekać. Powiedz im, że gdyby byli na moim miejscu, na pewno woleli by zapierniczać na treningach niż siedzieć w domu i wykonywać jakieś idiotyczne ćwiczenia. No, ale ja w sumie to dzwonię, bo muszę ci coś powiedzieć...
-No domyślam się. Mów szybko, bo Cichy mówi, że Andrea wraca.-Nowakowski pokazywał na migi, że trener jest już blisko. Chłopaki jak jeden mąż zerwali się na równe nogi i udawali, że z własnej nieprzymuszonej woli zaczęli wykonywać pojedyńcze ćwiczenia.
~Dostaliśmy zaproszenie na obiad do moich rodziców. Chcą cię poznać. Będzie też moja siostra Kasia z rodziną. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?-wyraz jej twarzy uległ nagle zmianie. Pojawił się na niej niepokój i lekki strach przed spotkaniem z rodzicami Zbyszka. Zdawałą sobie jednak sprawę, że taka wizyta jest nieunikniona i musi do niej dojść prędzej czy później.
~No dobrze. A kiedy ten obiad?-i tu z ust Zbyszka padł termin i podziękowania, że nie ma nic przeciwko. Rozmowa zakończyła się jeszcze jednym pytaniem o stan zdrowia, ale Magda wtedy już się zdenerwowała.
~Jak będziesz za każdym razem pytał się mnie jak się czuję, to przestanę odbierać od ciebie telefony.-teraz na twarzach chłopaków pojawiło się zaniepokojenie. Pewnie obawiali się, że na horyzoncie pojawiła się kolejna kłótnia, ale kiedy usłyszeli wypowiadaną przez Magdę frazę "Ja ciebie też", odetchnęli z ulgą. Blondynka rozłączyła się, odłożyła telefon i starała zająć się swoimi obowiązkami, ale nie mogła się na niczym skupić.
-Stało się coś? Po tej rozmowie ze Zbyszkiem jesteś jakaś dziwna.-Michał zarezykował mały przestój w ćwiczeniach, choć doskonale wiedział, że jak zauważy to AA to się trochę wkurzy.
-Idziemy ze Zbyszkiem na rodzinny obiad do jego rodziców. Czeka mnie konfrontacja z jego tatą i trochę się tego boję...-mina Michała nie była jakaś pocieszająca, ale też nie przeraził się na tą wiadomość.
-Hmmm.Nie jesteś na stroconej pozycji. Papa Bartman jest trochę surowy, ale to chyba tylko jeśli chodzi o Zbyszka. Wiesz, mogę cię zapewnić, że jesteś jego pierwszą poważną dziewczyną i jako pierwsza zawitasz u jego rodziców, więc dla nich to też będzie jakieś nowe doświadczenie. Zaś mama Zbyszka jest bardzo przystępna, ale jak skrzywdzisz jej synka, to nie będzie wesoło...-podrapał się po głowie i nawet nie zauważył, że za jego plecami stanął Andrea, nachylił się nad jego uchem i krzyknął jak opętany:
-Kubiak, get to work!!!*- Michał zerwał się niczym poparzony i nie bardzo wiedział co się dzieje, ale szybko trener Male sprowadził go na ziemię. Nie było teraz mowy, by trening skończył się wcześniej. Nowakowski spojrzał na Magdę z wyrzutem i z nieciekawą miną wykonywał kolejne ćwiczenia. Blondynka nie miała teraz do tego głowy, bo zastanawiała się nad słowami Kubiaka i doszła do wniosku, że teraz wcale już nie boi się Bartmana, a jego małżonki...

*Kubiak, weź się do roboty!!!
&&&&&

Troszeczkę mi się zeszło z publikacją, ale znów miałam problemy techniczne i nie byłam wstanie zrobić tego wcześniej. A bardzo chciałam dodać tą notkę na rok po pierwszej publikacji na tym opowiadaniu, czyli dokładnie 24 sierpnia 2011 roku, o godzinie 9:11, na niecałe półtorej godziny potem, kiedy moja Mel skończyła swoje opowiadanie. To opowiadanie zadedykowałam jej i z każdym dniem przekonuję się o tym, że mam gdzieś tam daleko swoje prywatne Słońce, do którego mogę napisać o każdej porze dnia i nocy, z czymś poważnym lub jakąś pierdołą, a ona zawsze mnie wysłucha i poradzi coś mądrego. Ktoś mi kiedyś zarzucił, że trakruję ją lepiej od innych czytelniczek i jest to kompletną bzdurą, bo Wy wszystkie jesteście dla mnie bardzo ważne i bez Was nie chciałoby mi się siedzieć przy komputarze i wymyślać dalszych losów moich bohaterów. Na początku myślałam, że to opowiadanie zajmnie mi mniej rozdziałów i szczerze powiedziawszy to planowałam je zakończyć przy 30. notce. W trakcie jego pisania odkryłam, że wiążę z nim sporo planów, dołożyłam kilka wątków i tak oto będziecie się ze mną jeszcze męczyć. Kto wie czy nie następny rok ;)))
Jeśli chodzi o treść notki to nie nadaje się ona na tak ważną rocznicę, bo ptrzytrafiła mi się notka z serii "Zapchaj dziura", ale niestety i takie muszą się pojawiać, bo cały czas nie może może być słodko, źle czy gorąco. Muszę Was też od razu uprzedzić, że następna notka będzie dosyć krótka, ale pewną sprawę muszę w niej opisać, a dokładanie dalszej części rozwali mi cały tok publikacji. Mam nadzieję, że się na mnie nie pogniewacie, ale o tym za tydzień ;D
Pozdrawiam i do napisania ;***

niedziela, 19 sierpnia 2012

Notka 30

Po tamtej rozmowie z Magdą byłam tak wyczerpana psychicznie, że nie marzyłam o niczym innym, jak tylko szybkim prysznicu i wygodnym łóżku. Wszystko to dostałam za sprawą Michała, który zaznajomił mnie ze swoim pokojem i powiedział, że mam położyć się w jego łóżku, a jak będą jakieś problemy to on nad wszystkim będzie czuwał. Niby był taki jak zawsze, ale czułam, że słowa Pramek dały mu do myślenia. Jeśli bym powiedziała, że mi nie, to bym w tym momencie skłamała. O wszystkim mu opowiem. Priorytetem jest dla mnie sprawa Zosi, zwłaszcza po tym jej pytaniu w samochodzie. Tą sprawę muszę Michałowi wyjaśnić, choć nie łatwo będzie mi do tego wszystko wracacać. Obudziłam się wypoczęta, ale szybko mój humor uległ pogorszeniu, kiedy przypomniałam sobie o wydarzeniach minionego dnia i przyszłej rozmowy z Kubiakiem. Sam siatkarz siedział obok mnie i przypatrywał się mojej zaspanej twarzy do momentu aż na dobre otworzyłam oczy.
-Dzień dobry skarbie.-nachylił się i złożył na moich ustach pocałunek. Nie mam nic przeciwko takim porankom, naprawdę. Dziś jednak nie był odpowiedni moment, by w nieskończony moment przedłużać te pieszczoty. Szybko się ogarnęłam i we trójkę, łącznie z Zosią, zeszliśmy na śniadanie. Dziś chłopaki podobno mieli mieć odpust i na suto zastawionym szwedkim stole mieli do wyboru wiele smakołyków, także łakoci, których Anastasi podobno nie tolerował podczas zgrupowań.
-Ciasto!!!-w stołówce pojawiali się kolejni zawodnicy i w taki oto żywiołowy sposób reagowali na dzisiejsze menu. Usiadliśmy przy stoliku z Mateuszem, który nadal miał do siebie ogromne pretensje. Być może trochę nawalił, ale z drugiej strony mieliśmy dobre intencje i robiliśmy to z serca. Dziwnym trafem na stołówce nie pojawiła się ani Magda, ani Zbyszek, ale dziś naprawdę już nie chciałam się zajmować moją przyjaciółką i jej problemami. Ona tak lubi wszystko sama sobie poukładać, więc dam jej czas na chwilę oddechu ode mnie i mojej pomocy. Śniadanie spałaszowaliśmy szybko i zaraz po nim udaliśmy się na spacer. Zosia biegała jak oszalała wśród drzew, a my z Michałem siedzieliśmy na ławce. To znaczy ja siedziałam, a on leżał z głową na moich kolanach. Bawiłam się jego włosami, by wyczekać odpowiedni moment do podjęcia ważnej rozmowy. W końcu zdecydowałam się zacząć...
-Pamiętasz jak ci obiecałam, że kiedyś opowiem ci o tym jak Zosia pojawiła się na świecie?- Misiek podniósł się i usiadł obok mnie. Złapałam oddech i zaczęłam streszczać mu swoją historię, bez pominięcia najmniejszych szczegółów. Na dobrą sprawę nawet nie pamiętam czy to mnie wtedy bolało czy też nie, ale wspomnienia i sama świadomość, że coś takiego przeżyłam, bolą jak jasna cholera. Jeszcze za czasów pracy w gazecie nasłuchałam się opowieści starszych koleżanek, które opowiadały o tym jak wraz ze swoimi połówkami oczekiwały na narodziny pociech. Ja nie znam tego uczucia.
-...z okresu oczekiwania na Zosię pamiętam tylko morze łez, strach i walczącą o mnie Magdę, która poświęciła dla mnie wiele, by mi pomagać przy małej. Potem udało mi się nauczyć z tym żyć, ale kryzys nastąpił wtedy, kiedy pojawił się Maciek i powiedział, że to on mnie wtedy w tej łazience...-tu musiałam się zatrzymać i otrzeć łzy, bo było ich już naprawdę dużo. Widziałam też, że i Michał cierpi teraz razem ze mną, ale musiałam dokończyć resztę. Chociaż w sumie w tej "reszcie" to on już uczestniczył. Poruszyłam temat moich myśli samobójczych, cięcia się i osoby, która bardzo mi wtedy pomogła. Już na końcu języka miałam nazwisko Ikera, ale wtedy stało się coś, czego się w ogóle nie spodziewałam. Michał wstał z ławki i tak poprostu poszedł sobie do Zosi, którą przyniósł do mnie i usadził na swoich kolanach.
-Ale ja zbierałam kwiatuszki!- gorączkowała się córka, ale wystarczyło jedno spojrzenie Kubiaka i od razu się uspokoiła. Nie wiele z tego rozumiałam, miałam mu przecież jeszcze do powiedzenia jedną bardzą ważną kwestię dotyczącą mojego życia i nie chciałam, by dowiedział się o niej z gazet czy Inernetu, a coś ostatnio Iker mówił, że w Hiszpanii trochę zawrzało na jego temat oraz tajemniczej szatynki, z którą bawił się jednego wieczoru w madryckim klubie "Los Blancos". Chodziło oczywiście o tą ostatnią noc, którą spędziłam razem z bratem w klubie, ale przecież nie wszyscy znają nasze rodzinne koligacje i wzięli mnie za kochankę Ikera. Pewnie te newsy nie dolecą do Polski, bo przecież to wszystko to jedna wielka ściema, ale to nie zmienia faktu, że Misiek musi poznać prawdę. Tylko, że jemu teraz także zabrało się na oznajmianie mi i Zosi ważnych rzeczy.
-Chcę wam powiedzieć, że obie odmieniłyście moje życie i wprowadziłyście w nie wiele radości. Nie wyobrażam sobie tego życia bez was, bo bardzo was kocham. Zarówno ciebie Zosieńko jak i twoją mamusię.-czule ucałował czółko mojej córy, po chwili taki sam gest wykonał w stosunku do mnie. Jestem ciekawa czy Zośka pamięta o tym pytaniu, które zadała mi w samochodzie. Ja sama jestem przekonana, że Michał chciałby, żeby Zosia zwracała się do niego "tato". Mała pomyślała o tym samym, bo wyskoczyła do niego z podobnie sformułowanym zapytaniem:
-Mogłabym mówić do ciebie "tato"?- osobiście podziwiam dzieci za ich bezpośredniość i odwagę. W wieku 17 lat mi jej zabrakło. Mogłam przecież podejść wtedy do Michała, jak jeszcze chodziliśmy do szkoły, i pokazać mu w jakiś dyskretny sposób, że jestem nim zainteresowana. Wszystko potoczyło się inaczej i choć o wielu rzeczach chciałabym zapomnieć, to moje największe szczęście, które teraz mocno przytula się do Michała, wynagradza mi wszystko i sprawia, że nie chciałabym się z nikim zamienić na inne życie. Podczas naszej rozmowy widziałam, że parokrotnie Kubiak starał się opanowywać emocje, ale teraz wzięły one nad nimi górę, bo kiedy tak tulił do siebie Zosię, a ta nie widziała jego twarzy, to rozpłakał się ze szczęścia. A po słowach Zosi, że od teraz i już na zawsze będzie miała najwspanialszego tatusia na świecie, kompletnie się rozkleił. Splotliśmy swoje palce na znak, że od teraz zaczynamy nowy etap w naszym życiu. Wspólny etap...

&&&&&

Wstała dosyć wcześnie i od samego rana wzięła się za pracę, którą pierwotnie miała wykonać dopiero w poniedziałek. To nie jest normalne, by wstać przed 6. w niedzielny poranek i pracować, ale czasem praca to jedyny sposób, by nie myśleć o wydarzeniach minionych dni, które najchętniej wymazałoby się ze swojej pamięci. Tylko to wcale nie jest takie proste, a i sama praca nie idzie tak jak trzeba. Magda często się myliła, popełniając szkolne błedy w tłumaczeniu na język angielskim, którym posługiwała się prawie jak swoim językiem ojczystym. Teraz jednak jej głowa krążyła zupełnie gdzie indziej i to sprawiło, że kilka minut po 7 zamknęła laptop i mocno poddenerwowana schowała go do szuflady. Dalsza próby tłumaczeń nie miały sensu, bo i tak jutro wszystko jeszcze raz musiałaby sprawdzić od początku. Nie bardzo wiedziała co ze sobą zrobić i aż sama się sobie dziwiła, że w jej głowie pojawiła się opcja pójścia do kościoła. Musiała przyznać, że dawno jej tam nie było, ale jej absencja tam nie ma nic wspólnego z jej wiarą. Po prostu niedzielny dzień traktowała jak dzień kompletnego byczenia się i wychodzenia z łóżka nie wcześniej niż 13. Samej wiary nie traktowała także jako czegoś, czym powinno się szczycić i okazywać na pokaz. Nie znosiła pań w średnim wieku, które co niedziela siedzą w pierwszych rzędach, a w ciągu tygodnia z ich mieszkań dochodzą odgłosy awantur czy głośnego plotkowania. Już nie raz zdarzyło jej się słyszeć opinie na jej temat, kiedy tylko w gazecie pojawiła się informacja o ciąży. Kiedy była w kościele, to ludzie z jej osiedla mało nie powydapali z ławek, bo tak intensywnie się na nią patrzyli. Miała nadzieję, że w Spale będzie inaczej. Tu niedaleko był mały, drewniany kościółek, do którego postanowiła się wybrać. Zmieniła reprezentacyjny dres na swoje ubrania i spacerkiem kierowała się do świątyni. Msza zaplanowana była na godzinę 11, a więc Magda znalazła się tu prawię godzinę przed czasem, ale nie była tu sama. W jednej z pierwszych ławek po prawej stronie dostrzegła mężczyznę, który z pochyloną głową zapewne żarliwie się modlił. Robiąc kilka kroków w przod była wstanie tego mężczyznę rozpoznać. Nawet przy słabej widoczności rozpoznałaby to charakterystyczne, fryzjerskie cięcie, którym Zbyszek wyróżniał się pośród wszystkich zawodników reprezentacji Polski. Była lekko zdziwiona, że go tu zastała. Bartman nie pasował jej do obrazka pobożnej osoby? Nigdy się nad tym nie zastanawiała, ale po prostu musiał być z tych, którzy nie okazują tego wszem i wobec. Blondynka nie pchała się na przód, uklęknęłam w ostatniej ławce. Pomodliła się przez chwilę, a potem zastanawiała się czy to samo robi teraz brunet. W swoich rozważaniach szła dalej i próbowała odgadnąć w jakiej intencji może modlić się siatkarz. Może za ich dziecko? Może za to, by ich relacje uległy zmianie? Na takich przemyśleniach zleciał jej czas do rozpoczęcia liturgi, a ta okazała się być przełomową w jej życiu. Nigdy bowiem słowa księdza podczas kazania nie trafiły do niej tak jak teraz. Mówił o współczesnym pojmowaniu miłości przez młodych ludzi. Wszystko oczywiście sprowadzał do sfery "sacrum", ale w tym wszystkim wypowiedział dość istostne słowa. Miłość kobiety i mężczyzny to nie jest droga usłana różami, bo prawdziwe uczucie rodzi się w bólach, wymaga ryzyka i wielu poświęceń. Czy blondynka nie powinna zaryzykować? Czy nie powinna odrzucić na bok wszystkich niedomówień i spraw, które na dobrą sprawę są błache i nie powinny rzutować na jej uczucia? Niby nie zurzutują, bo Magda nie przestała z dnia na dzień kochać Bartmana. Wręcz przeciwnie, miłość i potrzeba bliskości narasta, ale ciągle są rzeczy, które stają między nimi. Najczęściej to ona po prostu unosi się honorem myśląc, że jej poświęcenie ma jakiś ukryty sens. Nie ma w tym sensu i Magda musi w końcu zdać sobie z tego sprawę, że kocha Zbyszka i musi poddać się temu uczuciu. Być może nie uczestniczyła w tej mszy tak jak powinna, ale miała nadzieję, że tam na górzę ucieszą się wreszcie z jej postępowania. Jako jedna z pierwszych opuściła świątynię i stanęła z boku, by poczekać na Zbyszka. Ten z iście zadumaną miną wyszedł na zewnątrz i mocno się zdziwił na widok Pramek.
-Chodź na chwilę!-złapała go za rękę i pociągnęła w kierunku miejsca, w którym nie było zbyt wielu wiernych. Zibi nadal nie bardzo rozumiał o co chodzi, ale Magda nie zamierzała trzymać go już dłużej w niepewności.
-Kochasz mnie?
-Nie rozumiem...
-Kochasz mnie czy nie?!- Magda powtórzyła głośniej. Być może zbyt głośno, bo kilka par oczu spojrzało w ich kierunku.
-Kocham Cię Magda. Nikogo przed tobą nie darzyłem takim uczuci...-nie pozwoliła mu dokończyć i zarzuciwszy na jego szyję swoje ręcę, przyssała się do jego ust. Gdzieś w dali ktoś gwizdnął na ten widok, słychać było też jęki zawodu i stwierdzenia, że ta dziewczyna to ma szczęście. Nic sobie z tego nie robili i dalej trwali w namiętnym pocałunku, który kiedyś jednak musiał się skończyć.
-Nie chcę żebyś udawał, nie chcę żebyś się męczył. Chcę tylko byś mnie kochał i sprawił bym była szczęśliwa.- i jeśli Zbyszkowi uda się spełnić tą prośbę, to wtedy te dziewczyny będą mogły powiedzieć, że ta dziewczyna to ma szczęście. Bo teraz pewnie myślą, że ich życie to bajka i jedno wielkie niekończące się pasmo szczęścia. A przecież tak nie jest, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by tak było. Wystarczy tylko, by emocje i niedomówienia nie wkradały się w ich relacje, a wtedy wszystko będzie się układać...


&&&&&


Witam! Już myślałam, że moja absencja będzie znacznie dłuższa, ale mam szczeście, bo brat okazał się bardzo zdolnym i dziś mi naprawił usterkę. Także można powiedzieć, że notka 30 po części jest jego zasługuą. No właśnie, notka 30...Przełomowa? Na pewno tak. Słodka? Pewnie też, ale znacie mnie i wiecie, że u mnie słodycz nie trwa długo. Nic więcej nie zdradzam, do zaobaczenia przy okazji następnej notki ;)

Pozdrawiam i do napisania ;***

Notka 29

Mateusz był pewien obaw o to, czy plan Pauliny uda mu się zrealizować tak jak założyła sobie szatynka, ale nie chciał jej zawieźć i z całej siły starał się zrobić wszystko jak należy. Udało mu się wcisnąć Zbyszkowi bajeczkę o ogromnej tęsknocie za Michałem i potrzebą pożegnania się z nim przed jego wyjazdem. Siatkarz w sumie chciał pojechać do Spały, także tą kwestię piłkarz ręczny miał z głowy. Problemy jednak nie chciały dać za wygraną i pojawiły się w momencie, kiedy Zibi chciał odwiedzieć Magdę na Powiślu. Był przekonany, że blondynka nie zdecydowała się przez niego na powrót do kadry. A przecież w tym wszystkim tkwił klucz do sukcesu, by ta dwójka spotkała się w kompletnym zaskoczeniu i w takiej sytuacji próbowała nawiązać ze sobą jakiś normalny kontakt z nadzieją na lepsze jutro. Z pomocą wtedy przyszła Matylda, która kłamała jak z nut o tym jak to bardzo nie zakumplowała się z Pramek i, że tego dnia kiedy Zbyszek chciał do niej jechać, obie dziewczyny były umówione na zakupy, które miały poprawić blondynce humor. Mateusz z jednej strony cieszył się, że przyjaciel łyknął kolejne kłamstwo dość łatwo, ale z drugiej był zaniepokojony jego obojętnością. Przez te wszystkie lata zdążył się przyzwyczaić do impulsyności i działań pod wpływem chwili ze strony Zbyszka, a tu nagle brunet zaczął przyjmować wszystko z pokorą i zrozumieniem.
-A jak coś nie wyjdzie i oni się o tym dowiedzą to radzę ci się szybko pakować i jechać do Niemiec.-takimi oto słowy Jachlewska pożegnała starszego brata i poszła "szykować" się na spotkanie z Magdą, a tak naprawdę była umówiona z Kamilem, któremu miała towarzyszyć w jego tanecznych treningach. Przyjaciele zapakowali się do samochodu szczypiornisty i przez dłuższą część trasy jechali w całkowitym milczeniu. Wnętrze samochodu wypełniała spokojna muzyka, która wydobywała się z lokalnego radia.
-Zaczynają mnie już wkurwiać te piosenki. Nie masz jakiejś płyty?- Zbyszek zdenerwował się, kiedy po piosence Kancelarii w radio puścili nieśmiertelny hit Brayna Adamsa. Mateszu znalazł jakiś stary nośnik pamięci, na którym można było znaleźć utwory takich artystów jak Lady Pank czy Dżem. Pech chciał, że najpierw poleciała nuta "Zawsze tam, gdzie Ty", a póżniej "List do M". Z tego nabuzowania Zibi uchylił sobie szybę, a Mateusz był coraz bardziej przerażony wizją jego spotkania z Magdą. Nawet nie chciał go o nią pytać, bo wtedy to już wogóle siatkarz rozniósłby wysłużonego Fiata "Pandę", którą Mateusz pożyczył od rodziców, a sam swój samochód odstawił do warsztatu, bo wiadomo, że w Polsce taniej.
-Może przyjedziesz do mnie do Niemiec jak będzie Euro? Niechciałbym żebyś siedział sam w Warszawie...
-Dzięki stary, ale z własnej nieprzymuszonej woli nie będę pchał się pod nos Lijewskiemu. Kiedyś na pewno cię odwiedzę, ale muszę się najpierd do tego przygotować psychicznie.-Zbyszek tak postawił sprawę, że Jachlewski nawet nie wspomniał o tym, że zamierza zamieszkać przez pewien czas razem z młodszym z braci Lijewskich. Nigdy nie mógł zrozumieć dlaczego jego przyjaciel aż tak bardzo go nie lubi...
-Zaraz będziemy na miejscu.- piłkarze ręczni co prawda rzadko miewali zgrupowania na terenie spaliskich lasów, ale Mateusz drogę znał doskonale. Równie dobrze mógł przecież sam jechać i pożegnać się z Miśkiem, ale przecież tak naprawdę nie o to w tym wszystkim chodziło. Po upływie niecałych trzech godzin zameldowali się przed hotelem "Champion" i zaparkowali samochód na parkinku dla kadrowiczów. Zbyszek doskonale wiedział, że gdyby nie ta kontuzja, to jego BMW stałoby tutaj pomiędzy Audi Michała i Hondą Bartka, ale w życiu nie wszystko idzie tak, jak byśmy tego chcieli. W recepcji przywitała ich jak zawsze uśmiechnięta Ania, która przywitała się ze Zbyszkiem i już zaczęłą szukać klucza do pokoju, w którym siatkarz razem z Michałem Ruciakiem odpoczywał po ciężkich treningach i zażywał snu.
-Wiesz co, Rucek poszedł spać do Igły i Ziomka, ale chyba w waszym pokoju trzyma swoje walizki, więc idź tam, bo pokój jest otwarty.-Zbyszek skinął głową i ruszył w kierunku pokoju 29. Nie miał pojęcia, że recepjonistka wróciła z urlopu i nie jest do końca zorientowana w zmianach jakie zaszły przy zakwaterowaniu do pokoju. Otóż rzeczywiście Michał Ruciak dołączył do wspomnianych przez dziewczynę siatkarzy, ale w pokoju 29 nie trzymał bagaży. Swoje miejsce w tym pomieszczeniu znalazła Magda, która ukazała się chłopakom w drzwiach, kiedy Bartman je otworzył. Mateusz nie przewidział takiego punktu w swoim scenariuszu, ale kiedy tylko zobaczył wymianę spojrzeć między tą dwójkę, to od razu usunął się w cień i poszedł szukać Michała.
-Co ty tu robisz?- pierwsza odezwała się Magda i dopiero teraz zorientowała się, że stoi przed siatkarzem owinięta ręcznikiem, a krople wody spływają po jej twarzy z jeszcze dobrze niewysuszonych włosów. Zbyszek patrzył jak zaczarowany w ten obrazek i chłonął każdy milimetr jej ciała jak gąbka.
-Ja przyjechałem tu z Mateuszem i nie miałem pojęcia, że tu będziesz, a już na pewno nie w tym pokoju.-Pramek wiedziała kto zawsze zajmował ten pokój, ale z powodu absencji Zbyszka w kadrze przypadł on jej w udziale. Bartman zrobił kilka kroków w przód, a blondynka w tym czasie zniknęła w łazience i założyła na siebie szlafrok, a na włosach zawiązała charakterystyczny turban.
-Magda dasz mi to jeszcze raz wszystko wytłumaczyć? Wszystko sobie przemyślałem i ja będę o ciebie walczył czy ty tego chcesz czy nie. Wyrzucisz mnie za drzwi, to ja wrócę oknem. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz...-miał coś w tych swoich zielonkawych oczach, że Magda nie potrafiła podtrzymać swojego stanowiska ze szpitala. Wskazała mu miejsce na jego łóżku, które było mu doskonale znane, a sama usiadła na łóżku obok. 

-Mów Zbyszek i zrób to tak, bym przestała męczyć siebie i ciebie.-te słowa dodału mu otochy. Wyczytał z nich, że Magda nie jest już taka stanowcza jak w szpitalu i, że chciałaby mu uwierzyć, chciałaby dać szansę. Może za bardzo w tym momencie dała znać o sobie jego wyobraźnia, ale zamierzał na tej euforii wszystko szczerze powiedzieć i czekać na decyzję Magdy, która miała nadzieję, że będzie zgoła odmienna niż ta sprzed tygodnia...

&&&&&

Mateusz informował mnie o wszystkim na bierząco, ale ja i tak nie mogłam usiedzieć na miejscu w wWarszawie, więc nie wiele myśląc zapakowałam Zośkę do samochodu i zamiast w niedzielę, w Spale chciałam zameldować się już w sobotę. Jeśli będą z tym jakieś problemy to najwyżej wynajmę jakiś pokój hotelowy, ale liczyłam na zrozumienie ze strony włoskiego szkoleniowca.
-Mamo, a ja bym mogła mówić do Michała tato?- po pytaniu córki o mały włos nie puściłam kierownicy z wrażenia. Zapowietrzyłam się totalnie, a moja córka wcale nie wyglądała na taką, która zadała takie pytanie dla żartu czy z czystej ciekawości. Widzę doskonale ile znaczy dla niej więź z Kubiakiem i naprawdę mogłam być tylko szczęśliwa, że nareszczie mam u swojego boku mężczyznę, która akceptuje mój największy skarb jakim jest Zosia. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie znalazła jakiegoś kruczka, która natychmiast sprowadzał mnie na ziemię. Jesteśmy z Michałem dość krótko, by siatkarz musiał składać jakieś poważne deklaracje i tak na stałe wchodził w życie Zosi jako jej tata. Wiem, że małej brakuje kogoś takiego, ale ciągle pozostaje obawa, że może nam się nie udać, a wtedy Zosia przeżyje rozczarowanie, która ja nie będę potrafiła jej wynagrodzić.
-Wiesz żabko, to jest bardzo poważna sprawa i nie wiem czy ja mam prawo na takie pytanie odpowiadać w imieniu Michała. Może zapytasz go sama jak będziemy już w Spale?- co jak co, córka nie odziedziła po mnie nie śmiałości i była w stanie zapytać się każdego o co tylko chciała, ale to pytanie chyba ją samą przerosło, bo nie odpowiedziała na moją propozycję i temat przerzuciła na losy bohaterów jakiejś produkcji Disneya. Myślę, że jak powiem Michałowi o wszystkim co mam do powiedzenia, to wtedy przyjdzie czas i na taką rozmowę. Droga do Spały leciała w naprawdę niezłym tempie i wszystko wskazywało na to, że obawiałam się korków całkiem niepotrzebnie. Zajechałyśmy pod hotel z wielkim animuszem, bo wjechałam na kosz, którego wcześniej nie zauważyłam. Nigdy nie uważałam się za kierowcę rajdowego, zawsze znacznie lepiej robiła to Magda. Właśnie, moja blondyna...Mam nadzieję, że zażegnamy już ten okres posuchy między nami, bo muszę z kimś pogadać tak od serducha, a z nikim nie robi mi się tego lepiej jak z Magdą. Od razu z wejścia przywitała nas młoda dziewczyna o miedzianych włosach, której powiedziałam, że szukam Michała Kubiaka.
-Świetnie panie trafiły, bo chłopaki przed chwilą skończyli trening, ale niestety nie wiem czy trener Anastasi pozwoli im dzisiejszego dnia na jakieś spotkania. I tak jest tu od rana nie małe zamieszanie, a to właśnie jest podobno jego sprawca...-ruda wskazała brodą na siedzącą postać przy drzwiach na stołówce, którą ja od razu rozpoznałam. To Mateszu, który siedział ze skwaszoną miną i raz po raz kręcił głową z niedowierzaniem. Dostrzegłam, że był prawie bliski placzu, więc zostawiłam zdziwioną recepcjonistkę i razem z Zośką wkroczyłam do jadalni.
-Ej Matek co jest?-Zosia jak tylko dojrzała ogromne akwarium to wyswobodziła swoją rączkę z uścisku mojej i zameldowała się przed szklanym naczyniem. Ja usiadłam na przeciwko szczypiornisty i szturchnęłam go w ramię, by w końcu zaczął coś mówić.
-Dlaczego nie odbierałaś telefonu?! Gdybyś wiedziała co tu się dzieje, to na pewno być tu nie przyjechała.-wygrzebałam z torby komórkę i teraz dopiero dostrzegłam, że rozładowała mi się bateria. Jeszcze wczoraj wieczorem jak z nim rozmawiałam to mówił mi, że Magda ze Zbyszkiem spokojnie rozmawiają i nawet razem zeszli na kolację. Nie rozumiem więc co takiego mogło się stać przez te, tu spojrzałam na zegarek, niecałe 15 godzin.
-Mówiłeś, że wszystko idzie jak trzeba...
-No bo właśnie tak było. Rozmawiali ze sobą chyba ze trzy godziny i póżniej dostałem smsa od Zbyszka, że mam przyjść do pokoju 29. Wbiłem tam, a oni siedzieli z uśmiechami na ustach i mówili, że wszystko sobie wyjaśnili i będą próbować o siebie walczyć. Byłem taki szczęśliwy, że z tego wszystkiego powiedziałem, że na pewno się ucieszysz, że nasz plan się powiódł. No i w tym momencie zaczęł się kocioł...-otworzyłam szerzej oczy i złapałam się za głowę. Tak go prosiłam, że to miało zostać między nami, a już na pewno nie powinna o tym dowiedzieć się Magda. Doskonale wiedziałam, że nie lubi kiedy ktoś wtrąca się w jej życie, a my tu zrobiliśmy. I nie sądzę, żebym dostała teraz taryfę ulgową, nawet jeśli robiłam to w dobrej wierze. A Mateusz dalej mówił o tym, że Magda naskoczyła i na Zbyszka i na niego. Bartmanowi zarzuciła, że znów nie rozmawiał z nią z własnej potrzeby serca i, że pewnie znów chce ją omotać. Jachlewskiemu dostało się za to, że pozwolił na to, żeby siatkarz robił z niej idiotkę.
-A wspominała coś o mnie?- byłam gotowa na wszystko.
-Powiedziała, że po tobie się czegoś takiego w życiu nie spodziewała. Uznała, że liczy się dla ciebie nie jej dobro, ale chęć udowodnienia sobie czegoś przez Zbyszka. Uważa, że wszyscy jesteśmy przeciwko niej i, że nie chce nas oglądać.-mogło być zdecydowanie gorzej, ale i tak wiem, że lekko nie będzie.
-Zosiu zostaniesz pod opieką Mateusza, mamusia musi coś załatwić.-Zośka była zaabasorbowana do tego stopnia akwarium, że machnęłą tylko ręką i dalej zagłębiła się w swoje obserwacje. Jachlewski nawet jakby chciał się sprzecić, to zabiłabym go chyba wzrokie, także siedział teraz potólnie w stołówce i doglądał mojej córki. Ja sama zdecydowałam się pójść do jaskini lwa, gotowa na pożarcie...

&&&&&

Była wściekła i choć ze względu na dziecko próbowała się cały czas uspokajać i hamować, to i tak czuła, że ciśnienie kilkakrotnie przekroczyło normę. W momencie kiedy była gotowa dać Zbyszkowi szansę i była zadowolona z takiego obrotu sprawy, okazało się, że znów Bartman nie wpadł na ten pomysł sam. Być może znów chciał zagrać jakąś rólkę kochanego faceta, który walczy ze swoimi słabościami, a ona nawet przez chwilę się w tym niezorientowała. Który to już raz?
-No co masz mi do powiedzenia? Słucham, jestem ciekawa kolejnej historyjki...-stała teraz naprzeciwko Zbyszka i mierzyła się z nim wzrokiem. Bartman wyglądał na zagubionego w całej sytuacji, bo już sam nie wiedział ile jeszcze razy Magda potraktuje go tak, jakby nie miała do niego za grosza zaufania. W między czasie w pokoju pojawiła się Paulina, a jej przyjście podziałało na Magdę jak porażenie piorunem i wyraźnie chciała poraz kolejny zaatakować, ale Witek uprzedziła jej ruch.
-Zanim coś powiesz to się zastanów czy nie warto było spotkać się tu ze Zbyszkiem i wszystkiego sobie z nim wyjaśnić. Możesz mi wierzyć albo nie, ale Zibi nie miał pojęcia o tym, że tu jesteś. To prawda, z Mateuszem chcieliśmy, by doszło między wami do spotkania, ale jeszcze raz ci powtorzam, że on o niczym nie wiedział.-Bartman pokiwał głową, ale Magda nie zajmowała się teraz siatkarzem, bo zdenerwowała się na Paulinę.
-Doskonale wiesz, że nie lubię kiedy ktoś wtrąca się w moje życie, a mimo to zrobiłaś to i wciągnęłaś w to wszystko Mateusza. Jak lubisz tak prostować życie innym, to dlaczego nie powiesz Michałowi prawdy o Zosi i swojej rodzinie w Hiszpanii?-często tak jest, że z jednego nieporozumienia, małego zamieszania wynikają ogromne kłótnie, podczas których wyciąga się wszystkie brudy, o których niechciano wcześniej mówić. Może i Magda w tym momencie przesadziła, a Paulinę zakuło serce po tych słowach, ale nie było teraz od nich odwrotu, bo cofnąć się ich nie da. Zwłaszcza, że w pokoju obecny byłi i Kubiak, do którego słowa te musiały trafić i pewnie sam zaczął się zastanawiać, dlaczego między nim i Witek są jeszcze niedopowiedziane tak istotne przecież dla ich dalszej przyszłości szczegóły.
-Nie wiem co się dzieje między nami, ale wogóle mi się to nie podoba. Kiedyś rozumiałyśmy się w pół słowa, a teraz jest między nami jakiś mur od którego wszystko się odbija. Gdyby tak nie było, odebrała byś moje zachowanie jako pomóc, a nie próbę niechcianej ingerencji w twoje życie. Mam tylko nadzieję, że poraz kolejny nie odtrącisz Zbyszka skoro wiesz, że ci na nim zależy i go potrzebujesz...-z tymi słowami szatynka wyszła z pokoju 27, za nią podążył Michał, a w środku została Magda ze Zbyszkiem. Dzisiejszy dzień nie był już odpowiedni na kolejne rozmowy, dlatego bez słowa Zibi wziął swój telefon ze stolika i poszedł spać do Bartka i Piotrka, a Magda została sama. Usiadła na łóżku, podkurczyła nogi pod brodę i przestała już walczyć z potokiem łez, który wzbierał się przez całą tą sytuację z Pauliną. To nie jest tak, że one nigdy się nie kłócuły i zawsze wszystko było w porządku. Niemniej jednak nigdy nie było tak jak teraz. Po wcześniejszych konflikatach wystarczyło pudełko lodów i jakać ckliwy melodramat i wszystko wracało do normy. Teraz na pewno to nie pomoże obalić tego muru, który jak to określiła Paulina stanął między nimi...

&&&&&

Witam! Jak widzicie rozterek i problemów ciąg dalszy...
Pozdrawiam i do napisania ;***

sobota, 4 sierpnia 2012

Notka 28

Nawet nie zgadniecie gdzie będę pracować od września. Mi samej jakby ktoś powiedział, że będę się przepychać z dziećmi w gimnazjum jako polonistka to bym chyba padła i powiedziała, żeby sie popukał w czoło, bo ja w żadnej postaci do szkoły wrócić nie chciałam. No, ale jak się nie ma co się lubi, to...trzeba robić co można. Wynagrodzenie nauczycielki, jeszcze bez żadnego doświadczenia jak ja, oscyluje w granicach 1800 złotych, ale to i tak lepiej niż brać kasę z konta, siedzieć w domu i zastanawiać się, co będziemy wkładać do garnka, kiedy tej kasy na tym koncie zabraknie. Praca w szkole ma być dla mnie tylko i wyłącznie okresem przejściowym. Po pierwsze to jestem tam na zastępstwie za nauczycielkę, która odeszła na macierzyński, a po drugie, to ja zamierzam znaleźć sobie pracę w swoim zawodzie i najlepiej jeszcze, jakbym załapała się do jakiejś sportowej redakcji, bo o niczym innym to ja pojęcia bladego nie mam. Wiecie kto najbardziej ucieszył się z tego, że będę nauczycielką? Jasna, że Michał. Myślałam, że mi bębek w uchu pęknie, tak się darł jak mu o tym mówiłam. Co prawda on chyba i tak szykuje się do przeprowadzki na Śląsk, ale trasa Warszawa-Żory, to nie Żory-Madryt. Z tego wszystkiego zapomniałam wam powiedzieć, że wybieram się do Katowic, a po całym turnieju mamy właśnie jechać do Żor i razem z Michałem urządzić mu to mieszkanie. Boję się chyba do tego głośno przyznać, ale chyba znalazłam potencjalnego kandyta na męża. Zostały mi jeszcze 24 godziny i razem z córką wyruszam do Spały na niedzielne spotkanie z siatkarzami-głowamu rodzin i tak dalej, na które zgode wyraził Andrea. Ja sama liczę na to, że uda nam się porozmawiać, a ja wyznam mu wszystkie tajemnice, z których jeszcze nie zdążyłam się zwierzyć i wygadać. No i jest jeszcze Magda, z którą muszę koniecznie sobie wszystko wyjaśnić, bo ta cisza między nami mnie wykańcza. Krzątałam się właśnie bez celu po mieszkaniu, kiedy ktoś zaczął pukać w moje drzwi. Ucieszyłam się jak nigdy, bo towarzystwo było mi w tym momencie potrzebne jak powietrze. Szybkim krokiem udałam się do wejścia, gdzie za drzwiami stał Mateusz.
-Masz taką minę, że nie pytaj.-nawet mi nie odpowiedział, tylko wszedł do mieszkania jak do siebie i usiadł na kanapie w salonie. Zdążyłam się już przyzwyczaić, że z Jachlewskiego to wszystkp trzeba wyciągąć na siłę, bo często zachowuje się tak jakby mu mowę odjęło.
-Powiesz mi co się stało?- siadam obok niego i dopiero w tym momencie piłkarz ręczby otwiera się przede mną i opowiada, że jest wściekły na Edytę za to, że mogła zrobić krzywdę Pramek i jej maleństwu.
-Ja nie wiem wogóle jak ja mam ich tu zostawić samych. Przecież Zbyszek to zanim otworzy pczy to może być już za późno...-a i Magda jak się zamknie w sobie, to nie będzie za wesoło, bo ona jest uparta i później coraz ciężej namówić ją na zmianę zdania czy podjętej wcześniej decyzji. Nigdy wcześniej nie robiłam nic wbrew woli blondynki, bo znam ją jak zły szeląg i wiem, że tego nie nawidzi, ale jak tak teraz słucham Mateusza to wiem, że ich trzeba pchnąć w swoim kierunku, by przynajmniej spróbowali ze sobą porozmawiać i wyjaśnić sobie wszystko. Ja nie mówię, że od razu ma być ślub i gromadka dzieci, bo jedno już jest w drodze, ale niech przynajmniej spokojnie porozmawiają. Z tego co mówi Mateusz, Zbyszek wraca jutro z Wrocławia i nie ma pojęcia, że Magda postanowiła do Spały wrócić. Jakby tak mój Michał postarał się namówić swojego przyjaciela do spalskich lasów, nie mówiąc o tym ani słowa Pramek...To jest szatański plan i jeśli Madzia się szczai to już nigdy się do mnie nie odezwie, ale jeśli weźmie to za czysty przypadek...No, ale Michał przecież doskonale wie jaka jest sytuacja między nimi i Magda na pewno by się domyśliła, że to wszystko było ukartowane. Najmniej poinformowaną osobą w tym wszystkim jest Mateusz, który mógłby jechać do Michała i Magdy pod pretekstem pożegnania się przed wyjazdem do Niemiec. I to jest kurde pomysł!
-Słuchaj Matek uważnie, bo nie wiem czy to co wymyśliłam ma sens, ale za drugim razem mogę już tego nie powtórzyć. Przechwycisz Zbyszka po jego powrocie z Wrocławia i poprosisz go, by pojechał z tobą do Spały. Naściemniasz mu, że chcesz pożegnać się Miśkiem, ale nie chcesz jechać tam sam, bo ci nie wypada. Musisz go jakoś zbajerować, a jak już będziecie w Spale to weźmiesz różaniec do ręki i będziesz się modlił, by poradzili sobie z resztą sami. Ja i tak dojadę tam w niedzielę i jak coś, to wszystko wezmę na siebie, gdyby a nóż widelec Magda wszystkiego się domyśliła. Umowa stoi?- nie jestem pewna czy powinnam powierzać roztrzepaniu Mateusza tak poważne zadanie, ale jest teraz moim wspólnikiem i muszę mieć do niego zaufanie.

-Umowa stoi?- on sobie analizuje chyba jeszcze końcowe zdania, ale po chwili kiwa radośnie głową i przybija ze mną "piątkę". Nie wiem czy dobrze robimy, że chcemy połączyć dwa tak ogromne żywioły ze sobą, ale coś mi podpowiada, że oni są dla siebie przeznaczeni. Mimo wszystko...


&&&&&


Ostatnie dni są jak wyrwane zupełnie nie z jego życia. Wszystko zwaliło się na niego w jednym czasie i nawet tak silna osobowość i charakter Zbyszka nie są w stanie ze wszystkim sobie poradzić. W jego przypadku sprawdza się powiedzenie, że jak się wali to już na całej linii. Nie ma szans na jego wyjazd na Mistrzostwa Europy i choć na zajęciach we Wrocławiu dwoił się i troił to wie, że nie uda mu się osiągnąć formy, która mogłaby pomóc drużynie na parkietach Austrii i Czech. Nie wiedzie się też w życiu osobistym. Magda jasno postawiła sprawę i choć wcale się z tym nie godzi, to musi to uszanować. Blondynka i tak już wsytarczająco się przez niego wycierpiała. Przez niego i przez jego znajomą, której dosadnie wytłumaczył, że ich znajomość już się skończyła w momencie, kiedy mogła zrobić krzywdę dziecku i jego matce...Po rozmowie z Magdą wściekły wsiadł w taksówkę i poprosił, by kierowca zawiózł go pod mieszkanie Lewickiej. W głowie układał sobie słowa, którymi zruga dziecwzynę za jej postępowanie i konsekwencje, które niosło jej niewybaczalne zachowanie. We wszystko wkradały się emocje. Bał się, że on sam nie wytrzyma i użyje siły w stosunku do Edyty, a przecież nie mógł tego zrobić, bo uderzenie kobiety to coś, co mężczyzna może zrobić najgorszego w swoim życiu. Nawet wtedy, kiedy kobieta nie zasługuje na nic innego...
-Dziękuję, proszę na mnie nie czekać.-Bartman podał taksówkarzowi należną opłatę i wysiadł z auta. Miał szczęście, że Edyta akurat była w domu i może to załatwić w momencie, kiedy rządą nim emocje i wszystko jest świeże.
-Miło, że przyszedłeś, ale teraz nie mam czasu na zabawy z tobą. Jak chesz to możemy się spotkać wieczorem, mam teraz spotkanie w wytwórni.-mocno zdenerwował Zbyszka fakt, że po tym wszystkim Lewicka uważa, że jego wizyta u niej związana jest z kolejną wspólną przygodą na jedną noc. Doskonale zdawał sobie wcześniej sprawę, że szatynka nie jest aniołkiem, ale nigdy nie lubił zakłamiania, które u niej dawało teraz o sobie znać na każdym kroku.
-Ty naprawdę jesteś taka obłudna czy tylko się zgrywasz?! Czego ty chcesz od Magdy i naszego dziecka?!- zmierzył ją wzrokiem, którego pewnie inna osoba by się ulękła, ale nie ona. Edyta wytrzymała jego napór i potrafiła nawet jeszcze ironicznie się uśmiechnąć.
-Poczułam się w obowiązku, by uświadomić Madzię jakiego ojca dla swojego dziecka wybrała. Jestem ciekawa czy w tym samochodzie też myślałeś o ojcostwie i Madzi...-biła z niej pewność siebie.
-A może to ty chciałabyć na jej miejscu, co?! Może chciałabyś czuć jak to jest nosić pod sercem cząstkę siebie i mężczyzny, który jest w stanie zrobić dla ciebie wszystko? No co tak się patrzysz na mnie?! Dobrze słyszałaś! Jestem wstanie zrobić dla niej wszystko i choć nie wiem czy ona da mi jeszcze szansę, ale ja coś wymyślę i będę walczył. Z tobą już skończyłem i naprawdę zastanawiam się jak mocna chcica musiała mną kierować, że się z tobą pieprzyłem...-miał nadzieję, że to słowa zabolały ją równie tak mocno, jak blondynkę to uderzenie czy późniejszy strach o to czy z dzieckiem jest wszystko w porządku. Mógłbyć z siebie dumny, bo wytrzymał napór emocji i swoją siłę chciał przełożyć na mocne słowa. Wychodził z jej mieszania jednak z mieszanymi uczuciami. Edyta uszłała kilka słów i miał nadzieję, że to nauczy ją rozumu i z jej strony nie będą odczuwać już żadnego zagrożenia. Z drugiej strony sam się teraz zastanawiał jak udowodnić Magdzie, że jest dla niego najważniejsza. Jak pokazać, że może mu zaufać...

Zastanawia od kilku dni i nic nie może wymyśleć.
-Zbyszek co zamierzasz zrobić z Magdą?- pyta go ojciec, który przyjechał do niego do Wrocławia i miał go dostarczyć do Warszawy. Leon Bartman zna całą sprawę od podszewki, bo jego syn o wszystkim mu opowiedział. Spodziewał się, że tata będzie miał do niego jakieś pretensje, ale nic podobnego nie miało miejsca. Możnaby nawet powiedzieć, że starszy Bartman ucieszył się na wieść o tym, że zostanie poraz drugi dziadkiem. Jedynie martwił się o tą sytuację, która nie wydawała się być łatwa dla obojga młodych rodziców.
-Nie wiem tato. Magda będzie bała się mi zaufać i wcale jej się nie dziwię, ale będę musiał próbować. Zdążyłem pokochać nasze dziecko i jeśli czegoś nie zrobię, to w przyszłości będę stał z boku i przyglądał się jak wychowuje je inny mężczyzna. Magda jest wspaniałą kobietą i nie sądzę, by ktoś nie zauważył tego i się koło niej nie zakręcił...
-Nigdy nie chciałem potępiać twoich wyborów i zachowań, ale wtedy, kiedy twoja wychowczyni w liceum kazała zostać mi po wywiadówce i powiedziała o tym jak odnosisz się do Magdy i Pauliny to w głowie przeleciała mi myśl, że jeszcze kiedyś będziesz żałował tych słów. Ba, nawet pomyślałem wtedy o powiedzeniu "Kto się czubi, ten się lubi"...
-Sam się sobie teraz dziwię, że byłem taki głupi, ale nie cofnę tego. Mama jest bardzo zła, że nie powiedziałem wam sam tylko musiała przeczytać o tym w gazecie?-nawet nie było czasu, by pani Irena usłyszała wiadomość o wnuku z ust swojego syna.
-Wiesz jaka jest matka...Zrobisz największą głupotę w życiu, a ona i tak wszystko zamiecie pod dywan i powie, że nic się nie stało...-może i wstyd się przyznać było Zbyszkowi samemu przed sobą, ale taka była prawda. Pani Bartman zawsze skrzętnie wszystko ukrywała przed swoim mężem, który wziął pieczę nad synem dopiero podczas jego nauki w liceum. Do tamtego czasu to pani Irena podpisywała kartki z ocenami, uwagi w dzienniczku czy kontaktowała się z nauczycielami. Podobno zawsze tak jest, że matka jest bardziej za synem, a ojciec za córką. Zbyszek dostrzegał sporo prawdy w tym powiedzeniu także i pod swoim kątem. Ojciec wymagał od niego zawsze znacznie więcej niż od Kaśki, ale za to u mamy jego starsza siostra miała gorzej. On sam chciałby mieć córkę. Chciałby móc ją rozpieszczać, kupować jej ogromne pluszaki i przebierać z jednej kolorowej sukieneczki w drugą. Jego wolne chwile we Wrocławiu leciały na wizytach w sklepach z wyprawką dziecięcą czy zabawkami. Nie wiedząc czemu jego wzrok zawsze lądował wśród różu i dzięwczęcych strojach. Nawet w tej kwestii nie zgadzał się z Magdą, bo ona była niamal pewna, że urodzi chłopca. Dla Zbyszka w sumie nie miało to żadnej różnicy. Chciał tylo, by dziecko było zdrowe, a on mógł uczestniczyć w jego życiu tak, jak tego pragnie...


&&&&&

Wiem, miało być w tygodniu, ale nie dałam rady ze względów zdrowotnych. Nie chcę się użalać, ale do wczoraj miałam problemy z dłuższym siedzeniem w jednym miejscu. Dziś jest lepiej, ale jeszcze nie tak jakbym chciała. Z drugiej strony jednak to jech chyba słabe usprawiedliwinie, kiedy patrzy się na naszą Magdę z osady wioślarskiej i widzi się jej łzy cierpienia, ale jednocześnie i szczęścia. Wczorajszy dzień był kolejnym złotym dniem polskiego sportu. Żal mi tylko naszej czwórki podwójnej bez sternika, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Dwa złote medale jednego dnia i brąz są spełnieniem marzeń nie tylko ich, ale i nas-kibiców :) A jak odnoszę się do gry naszych siatkarzy? Chcę traktować porażkę z Bułagrią jako przysłowiowy wypadek. Drżę przed ćwierćfinałem, ale pewnie nie jestem osamotniona. Zatem drżyjmy razem i trzymajmy kciuki z całych sił ;)
Teraz może coś wreszcie odnoście treści notki? Wiem, że domagacie się Pauli i Michała, a ja mogę Wam obiecać, że już nie długo, już za chwilę będzie ich więcej ;D
Pozdrawiam i do napisania ;***


piątek, 3 sierpnia 2012

Notka 27


A działo i to dużo. Jeśli chodzi o Zosię i opiekę Michała, to nie miałam jakich kolwiek zastrzeżeń. Moja córka była zachwycona i miałam wrażenie, że nie będzie chciała ze mną wrócić do naszego mieszkania. Naszczęście Kubiak coś jej tam obiecał i nie robiła już większych problemów. Od mojego powrotu minął już tydzień czasu, siatkarze rozpoczęli kolejne zgrupowanie w Spale, a ja rozpoczęłam wyścig o dobre samopoczucie Magdy, która wróciła już do domu, ale nie była tą Magdą, którą wszyscy znamy. Zamknęła się w swoim pokoju i tak potrafiła spędzać całe dnie. Lekarz nie zabronił jej pracy i pozwolił nawet na wyjazd na Mistrzostwa Europy, ale Pramek narazie nie chciała o tym słyszeć. Przedpełski dwa dni temu zaszczycił nas swoją obecnością i dał jej czas do końca tygodnia na podjęcie decyzji. Miała albo wrócić do Spały i jechać do Austrii i Czech albo zapomnieć o tym, że ma pracę w polskiej reprezentacji. Solar nie rozumiał i nie wiedział co zaszło między nią a Zbyszkiem i choć to nie powinno mieć żadnego wpływu na sferę zawodową, ale to się tylko tak pięknie mówi, a w praktyce wygląda już o wiele gorzej.
-Na co masz ochotę na śniadanko? Kanapki czy może jajecznica?- wzrusza tylko ramionami i odwraca się ode mnie. Znoszę to dzielnie, bo ja pamiętam siebie w jej sytuacji i też był taki okres, że nie chciałam z nikim rozmawiać i nikomu opowiadać o tym co się stało. Ona tak na dobrą sprawę powiedziała mi tylko, że usunęła Bartmana ze swojego życia. Oczywiście chciałam dowiedzieć się czegoś więcej, ale narazie nie miałam na co liczyć, bo Magda milczała jak zaklęta. Z drugiej strony nie wiedziałam czemu ona nie chce jechać do tej Spały, skoro Zbyszek obiecał jej, że nie będzie wchodził jej w drogę. Jeśli tam nie pojedzie to nigdy się nie przekona czy na poważnie wziął sobie do serca jej prośbę.
-To zrobię i jedno i drugie.-chce wyjść z jej pokoju, kiedy słyszę ciche "zostań". Słowo to działa na mnie jak komenda, bo odrazu cofam się i siadam przy jej łóżku. Magda odwraca się do mnie i już nie muszę oglądać jej pleców, ale widok który mi teraz prezentuje wcale nie napawa mnie optymizmem. Jej podkrążone i podpuchnięte od płaczu oczy oraz ogólna bladość twarzy sprawiają, że kraje mi się serce i jestem skłonna zrobić wszystko, by tylko zmienić jej oblicze na bardziej pogodne. Mam chęć jechać do Bartmana i po prostu wytargać go za...obojętnie za co. Magda nie powiedziała mi co zaszło między nimi, ale miało się to zmienić już za chwilę, bo padły z jej ust takie oto słowa: "Zakochałam się w Zbyszku, ale on znów mnie zawiódł...". Przyjaciółka streszczała mi wszystko od tej nocy, którą ja spędziłam u Michała, a on odwiedził ją w naszym mieszkaniu. Mówiła, że wcale nie liczyła na coś więcej, ale Zbyszek ją oczarował tym, jak bardzo starał się zmienić. Potem przestał się odzywać, a ona tylko uświadamiała się w przekonaiu, że obdarzyła siatkarza uczuciem, którego teraz żałuje. Szybko przeszła do dnia, w którym w naszym mieszkaniu pojawiła się Lewicka. Na samo jej wspomnienie czułam, że się gotuję, a kiedy usłyszałam resztę, to czułam, że nie wytrzymam.
-I ty do mnie nie zadzwoniłaś od razu?! Byłaś z tym wszystkim sama tutaj i o mały włos ta wywłoka nie zrobiła krzywdy tobie i maleństwu! Dlaczego nic mi nie powiedziałaś wcześniej i w każdym telefonie zapewniałaś, że wszystko jest w porządku?!- naskoczyłam na nią i choć szybko tego pożałowałam to i tak było mi cholernie smutno, że Magda zatajała przede mną to co ją martwi i przytłacza. Przecież na tym polega przyjaźń, że nawet jak jestem w Hiszpanii, a u niej jest coś nie tak, to ja wsiadam w najbliższy możliwy samolot i melduję się u jej boku.
-Chciałam ci powiedzieć, ale ty byłaś taka szczęśliwa jak opowiadałaś o Hiszpanii, o Ikerze i o tym co tam cię spotyka każdego dnia. Nie chciałam psuć ci tych chwil...- nie poznaję jej. Magda zawsze była bezpośrednia i w stosunkach ze mną nigdy nie owijała w bawełnę. Potrafiła zadzwonić do mnie na kilka minut przed jakimś egzaminem czy wywiadem i powiedzieć, że spóźnia jej się okres albo wychaczyła jakiegoś fajnego kolesia na ulicy. Opowiadała mi o takich drobnostkach, a zataiła tak istotne szczegóły.
-Sory Magda, ale chyba coś się zmieniło między nami. Skoro uważasz, że wakacje są dla mnie ważniejsze od przyjaciółki, to niezbyt ciekawe masz o mnie zdanie. Jest mi z tego powodu zajebiście przykro... A i jeszcze jedno, na twoim miejscu nie wierzyłabym tak ślepo we wszystko co powiedziała Edyta...-jesteśmy razem ze sobą i dla siebie już tyle lat i chyba przez cały okres naszej przyjaźni nie padło tyle gorzkich słów i lodowatych spojrzeń co teraz w ciągu kilku minut. Wyszłam z jej sypialni i poszłam do swojej, zachaczając jeszcze o pokój Zośki. Mała spała twardym snem, a ja długo nie mogłam zmrużyć oczu, do których napływały łzy. Słyszałam, że i Magda chlipie w poduszkę, ale nie poszłam do niej. Kryzys?

&&&&&&

Chłopaki w Spale trenowali zawzięcie. Czekał ich jeszcze coroczny memoriał ku czci wybitnego trenera, a później już tylko kilka dni dla najbliższych i obierują mistrzowski kierunek na Wiedeń i Pragę. Wydawać by się mogło, że pierwszy medal w Lidze Światowej podniósł ich morale i atmosfera w zespole będzie lepsza, ale nic takiego się nie stało za sprawą problemów na linii Magda-Zbyszek, a do tego wszystkiego włączał się jeszcze Przedpełski i Anastasi. Włoskiemu trenerowi brakowało towarzystwa blondynki, która charakteryzowała się niesamowitym profesjonalizmem, który on tak cenił sobie u ludzi. Magda była blisko nich, ale nigdy nie wkraczała tam, gdzie jej obecność nie była wskazana. Miała niespotykane wyczucie, którego wszystkim brakowało.
-Jakoś tak tu pusto bez niej...-powiedział Piotrek, kiedy wszyscy zgromadzili się w sali gier, ale jakoś nikt nie miał ochoty do zabawy. Kiedy tylko mieli wolną chwilę, ściagali do siebie Pramek, z którą rozmiali niejednokrotnie jak z dobrym kumplem. Magda zawsze wiedziała co poradzić Igle, który miał fazę na robienie niespodzianek Iwonie, niejednokrotnie brała igłę z nitką i cerowała chłopakom ubrania, na którym w jakiś szczególny sposób im zależało czy też przemycała dla Ziomka słodycze, bez kórych rozgrywający nie mógł się obejść żadnego dnia.
-Zbyszka też brakuje...-dorzucił Misiek, któremu brak przyjaciela doskwierał najbardziej, ale nie tylko jemu. Wszyscy przecież lubili utarczki słowne między blondynką a brunetem, które stały się już elementem ich codziennego rytuału. Wszystko zmieniło się od dnia, w którym ciąża Magdy wyszła na jaw. Z początku nie mogło im się pomieścić w głowie, że ona i Zbyszek będą mieli dziecko. Później jednak doszli do wniosku, że parę do siebie ciągnie, tylko cały czas mają pod górę, a atmosfera wytworzona wykół nich skutecznie im to uniemożliwia. Sam Zbyszek mógł przecież trenować indywidulnie w Spale, ale zdecydował się na Wrocław. Zdawał sobie sprawę, że jego wyjazd na siatkarskie Euro to już historia i skupiał się na powrocie do formy przed sezonem ligowym. Tylko Michał wiedział jakie są także inne powody jego odosobnienia, ale nie mógł mówić o tym głośno, bo obiecał to przyjacielowi.
-Mogę do was dołączyć?- otworzyły się drzwi i sali gier pojawił się trener. Bez tego entuzjazmu, bez błsyku w oku. Miejsce na kanapie zrobił Piotrek z Bartkiem i Andrea wpasował się między nich. Cały czas milczał, ale jego głowa pracowała na najbliższych obrotach.
-Słuchajcie, ja mam pewien pomysł. Osobiście pojadę do Magdy i spróbuję namówić ją na powrót do nas...-zdziwienie zagościło na twarzach chłopaków, ale nie długo trwał ten stan. Wszyscy przyjęli tą propozycję z ogromnym entuzjazmem, bo może kiedy Magda zobaczy, że samemu trenerowi brakuje jej obecności tutaj, to zmieni zdanie i wróci.
-Niech trener ją tu ściągnie, bo Iwona ma urodziny w przyszłym tygodniu...
-A mi Cichy podarł nowe spodnie i jak pokaże je Hani to mnie zabije, bo znaleźć  spodnie dla mnie to wyższa szkoła jazdy.-i tak wszyscy wymieniali swoje korzyści jakie płynąć będą po powrocie Magdy na jej miejsce. Byle tylko włoskiemu szkoleniowcowi udało się ją namówić...

&&&&&

Męczyła ją ta cisza między nią i Pauliną, ale wiedziała, że Witek nadal ma do niej żal. Znała ją na tyle dobrze iż wiedziała, że szatynka musi sobie wszystko poukładać i na spokojnie postarać się zrozumieć jej zachowanie. Jak narazie poszła na spotkanie w sprawie pracy, a Zosię zabrała do rodziców na jakiś wakacyjny wypoczynek. Sama zaś próbowała ogarnąć siebie i swój wygląd, który przez ostatnie dni został mocno nadszarpnięty. Dziś też mijał ostatni dzień, by Pramek zebrała swoje rzeczy do podróżnej torby i zameldowała się w Spale. Wcale nie chciała tego robić bo bała się, że znów spotka tam jego i wszystko znów zacznie przypominać ostatnie dni. Z drugiej jednak strony musiała zadbać już teraz o przyszłość dziecka, także tą materialną. Podejrzewała, że nigdzie nie zarobi tyle co w polskiej reprezentacji, do tego praca jest raczej sezonowa i jak sobie wszystko skrupulatnie wyliczyła, to od porodu do pierwszych meczy minie około 5.miesięcy, a wtedy już zdoła oprzytomnieć i być może ruszyć nawet w tourne z Ligą Światową. Nie może uciekać od Zbyszka, bo skoro pozwoli mu uczestniczyć w życiu ich dziecka, to spotkań nie da się uniknąć, a im szybciej się do tego przyzwyczai tym lepiej dla niej. Cały czas też siedziały w jej głowie słowa Pauliny o tym, że za bardzo uwierzyła Edycie. No, ale przecież sam Zbyszek powiedział, że był w tym klubie i nie zaprzeczył, że miał kontakt z jakąś dziewczyną. Dopiero dalej wersja Edyty odbiegała od wersji Zbyszka. Od tamtej rozmowy w szpitalu nie zadzwonił, nie zrobił nic.
-Przecież sama kazałam mu nie wchodzić mi w życie, więc czego ja od niego wymagam?!-zezłościła się sama na siebie. W ogóle ostatnio często łapała się na tym, że nie rozumie swojego postępowanie. Kiedyś wszystko było białe albo czarne. Serce nie walczyło z rozumem, bo to właśnie zdrowy rozsądek brał nad wszystkim górę. Teraz na każdym kroku pojawiają się wątpliwości i wspomniane serducho chce odgrywać we wszystkim znaczącą rolę. Blondynka pewnie dalej prowadziła by ze swoimi myślami walkę gdyby nie pukanie do drzwi, które musiało nieść za sobą jakiegoś gościa, bo Paulina miała przecież klucze. Magda naciągnełą na siebie bluzę, która wisiała w przedpokoju i otworzyła drzwi, za którymi stał trener Anastasi we własnej osobie. Mocno się zdziwiła, bo spodziewała się nawet samego Bartmana czy Lewickiej, ale nie włoskiego szkoleniowca.
-Witaj Magda. Przyjechałem porozmawiać o twoim powrocie do nas i powiem ci w tajemnicy, że jeżeli nie pokaże się z tobą w Spale, to chłopaki urwą mi głowę.-blondynka wpuściła trenera do środka i od razu z wejścia zaproponowała co do picia. Włoch poprosił o szklankę wody i usiadł w salonie, gdzie po chwili pojawiła się Magda ze szklanką mineralnej wody.
-Powiem szczerze, że nie spodziewałam się pańskiej wizyty. Rozumiem, że związana jest ona z moją absencją w sztabie, ale ja...-trener odłożył szklankę na stolik czym zakomunikował Magdzie, że ma jej coś do powiedzienia. Pramek nie dokończyła swojej wypowiedzi, pałeczkę przejął teraz Anastasi.
-Ja wiem, że twoja sytuacja ze Zbyszkiem nie jest prosta dla ciebie, dla niego i zapewne dla wszystkich jest to jakieś zaskoczenie, ale nie wierzę, że nie potrafisz zostawić tego wszystkiego poza sferą zawodową. Od samego początku naszej współpracy ujęłaś mnie swoim profesjonalizmem i naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić, że ktoś inny miałby zastąpić twoje miejsce. Jesteś nie tylko dobra w tym co robisz, ale przede wszystkim kochasz to co robisz i kochasz siatkówkę. Dla ciebie nie ma problemu, że czasami wszystko się przeciąga po meczu, bo są autografy czy dłuższe rozciąganie. Utożsamiasz się z tą drużyną i jak to powiedział wczoraj Krzysiek Ignaczak, jesteś w naszej drużynie taką wisienką na torcie. My będziemy funkcjonować bez ciebie, ale coś na pewno się zmieni, a tego nie chcą chłopaki, nie chcę ja i mam nadzieję, że ty także...-po tych słowach Magda poczuła, że zbliża się fala łez wzruszenia. Nawet nie zdawała sobie z tego wcześniej sprawy, że dużo znaczy dla tej bandy mięśniaków i nosicieli ogromnej ilości testosteronu. Uznanie trenera było spełnieniem jej marzeń, bo zawsze chciała, by jej praca i profesjonalizm, który był jej wizytówką. Cieszyła się, że jej starania zostały docenione, choć nie robiła tego dla poklasku. Skoro więc jej obecność jest tak bardzo pożądana przez drużynę, to ona nie ma innego wyboru jak tylko spakować swoje rzeczy i jechać z trenerem Anastasim w te spalskie lasy, za którymi zdążyła się już porządnie stęsknić.
-Trener zaczeka, ja tylko się spakuję.-szybko poszła do swojej sypialni i spakowała najpotrzebniejsze rzeczy. Wiedziała, że zaraz ze Spały chłopaki udają się prosto na katowicki memoriał, więc musiała tych ubrań zabrać dość sporo. Do tego włożyła reprezentacyjny dres, ale nie mogła znaleźć bluzy. Poszła do przedpokoju, szukała w salonie, ale nigdzie nie mogła jej zlokalizować.
-Czegoś nie możesz znaleźć? Może ci pomogę?- zaproponował trener, a ona dopiero teraz przypomniała sobie, że założyła tą bluzę przed przyjściem Anastasiego i cały czas miała ją na sobie.
-Już znalazłam.-uśmiechnęła się i powąchowała kawałek rękawa czarnej bluzy, której zapach przypominał intensywną woń perfum Zbyszka. Ostatni raz miała ją na sobie tego wieczoru, kiedy wyjawili wszystkim prawdę o dziecku. Później Bartman ją przytulił i zapewniał, że Przedpełski nie ma prawa wtrącać się w ich życie. Ostatni raz wzięłą głęboki wdech nosem i poczuła jakby Zbyszek był tuż obok, a serce domagało się jego obecności w materialnej postaci.
-Jeszcze tylko napiszę coś przyjaciółce, by się nie martwiła...-nie chciała dzwonić, wolała napisać, bo przecież papier przyjmie wszystko. Usiadła przy swoim biurku i nakreśliła kilka słów...

Paula!
Zdecydowałam się pojechać do Spały i wrócę pewnie dopiero po memoriale. Muszę uporządkować swoje życie i nauczyć się żyć ze świadomością, że Zbyszek będzie obecny w mojej pracy w moim życiu ze względu na dziecko. Myślę też, że nam taka rozłąka dobrze zrobi, bo ostatni czas nie był dla nas łatwy. Wiem, że to ja zawiniałam i jak tylko ze wszystkim się uporam, to wrócę i sobie wszystko szczerze wyjaśnimy. Stanę na rzęsach, ale nie pozwolę zatracić naszej przyjaźni, bo za dużo ona dla mnie znaczy.
Kocham Cię Moje Słońce
Madzia ;*

...i zaniosła kartkę do kuchni, przyczepiając ją do lodówki. Wszystko pozamykała i razem z Włochem zeszła do samochodu. Ta wizyta i te kilka słów było jej potrzebne, by podjąć krok w przód, a nie stać cały czas w miejscu i oglądać się za siebie...

&&&&&

Hejka! Myślałyście, że pochłonęła mnie olimpijska gorączka i dlatego nie będzie dziś tu nic nowego? Po części macie rację, ale ja swojego ukochanego dziecka nie mogę zaniedbywać :) Tak się też składa, że czas ten jest z deczka wytężony w moim wykonaniu ze względu na prace polowe, ale nie o tym tu przecież mowa. Notka jest i jak szczęście dopisze i będę w dobrym humorze po meczach naszych, to w następnym tygodniu pojawi się coś nowego w środę i sobotę. Także jak ktoś bardzo chce dwie notki, to niech łapie kontakt z naszymi i powiem im, że mają grać tak jak nas w ostatnim czasie do tego przyzwyczaili. Ja w to mocno wierzę i właściwie to już mogę Was w środę zaprosić na coś nowego :D
Pozdrawiam i do napisania ;***

Notka 26

Takie emocje nie towarzyszyły mi już dawno, ale chyba trudno się dziwić, skoro człowiek nie od dziś w wieku 25 lat widzi się pierwszy raz na oczy babcię i dziadka oraz rodzinę siostry rodzicielki. Ja mam zaplanowane na dziś takie atrakcje i choć sama się do tego rwałam, to nie znaczy, że spokojnie do tego podchodzę.
-Będę cały czas z tobą i jeśli tylko będziesz czuła się niekomfortowo, to od razu będę interwenioniował.-jestem przekonana, że z nim u swojego boku nic nie jest mi straszne. . Nawet jeśli nie przypadnę im wszystkim do gustu, to mam za sobą Ikera i z nim mój kontakt nie ulegnie już zmianie. No chyba, że na lepsze.
-Jedźmy już, bo jeszcze zdążysz mnie nastraszyć i się rozmyślę.- jak powiedziałam tak zrobiliśmy. Im bliżej Mostoles, tym nerwy były coraz większe, ale nie mogłam o tym powiedzieć Ikerowi, bo w mieszkaniu rżnęłam taką odważną, a teraz trzęsę się ze strachu. Analizowałam dokładnie teoretyczny przebieg tego spotkania, przewidując najbardziej czarne scenariusze. Z samego Madrytu do rodzinnej miejscowości mojej mamy nie było daleko, więc nie zdążyłam załapać najwyższdego poziomu mojego czarnowidztwa. Miałam ogromną ochotę przed wejściem do domu dziadków zadzwonić do Magdy, ale jej telefon milczał już rano, więc blondynka pewnie już miała pełne ręce roboty, bo zbliżały się kolejne rozgrywki z udziałem naszych. Z Miśkiem naszczęście udało mi się pogadać, ale jemu nie mogłam powiedzieć o tym spotkaniu, bo na dobrą sprawę on nie miał o niczym pojęcia, a nie chciałam o tym mówić przez telefon. Stanęliśmy z Ikerem przed drzwiami wejściowymi i szatyn zapukał w ich powierzchnię. Po drugiej stronie niemal od razu pojawiła się kobieta, łudząco podobna do mojej mamy. Miała tylko dłuższe włosy i być może ciemniejszą karnację, ale to pewnie efekt ciągłych wysokich temperatur jakie panują w Hiszpanii przez znaczną część roku. Nie mam pojęcia czy mama Ikera wiedziała o moim przyjeździe, ale teraz stała i przyglądała mi się tak przenikliwie, że aż spuściłam wzrok, bo nie mogłam tego spojrzenia wytrzymać.
-Zapraszam do środka.- powiedziała po hiszpańsku. Teraz będę miała pewnie wyższą szkołę jazdy, bo tu pewnie nikt nie zrobi mi tej uprzejmości i nie będzie mówił po angielsku, ale mam nadzieję, że mój hiszpański jest na tyle dobry, że nie będę potrzebowała słowniczka, który na wszelki wypadek wzięłam ze sobą. Mieszkanie, w którym dało się słyszeć ożywioną rozmowę dwóch mężczyzn, było zupełnie inne niż mieszkanie Ikera, ale też od tych, które widuje się w Polsce. Przede wszystkim było tu pełno najróżniejszych rzeczy, od obrazów po stare lampy naftowe czy lampy z ogromnymi abażurami. Widać, że tu w Hiszpanii jest moda na kolekcjonowanie takich rzeczy zwłaszcza, że tu mieszka trzy pokoleniowa rodzina. Zdjęłam płaszcz w przedpokoju i podążyłam za Ikerem, który zaprowadził mnie do salonu. Zastałam tam dwóch mężczyzn, jednego siwiutkiego jak gołąbka, a drugiego bardzo podobnego do Ikera. Domyśliłam się, że to ojciec mojej matki, a ten drugi to ojciec Ikera. Moje wtargnięcie spowodowało, że ich oczy nie wpatrywały się już w telewizor, tylko skupiły się na mnie.
-Dziecko...- dziadek wstał z kanapy i jako pierwszy wykonał gest, który sprawił, że cały strach powoli gdzieś uleciał, ale tylko na chwilę, bo przecież czekała mnie konfrontacja z Issą, matką Ikera. Jego tata zachował się neutralnie, podał mi rękę i chyba z wymuszony uśmiechem powiedział, że miło mnie widzieć. Usiedliśmy przy stole, ciocia przyniosła herbatę i ciasto, ale atmosfera nie była wcale taka sielankowa jak mogłoby się wydawać.
-Może wreszcie przestaniemy udawać, że Paulina przyjechała do nas w odwiedziny, tylko wyjaśnimy sobie to, co mamy do wyjeśnienia?- czułam, że żołądek podchodzi mi do gardła, a ręka Ikera lądouje na moich dłoniach pod stołem.
-Iss, daj spokój. Nie warto wracać do przeszłości, bo wszyscy wiemy, że to my popełniliśmy błąd. Nie powinniśmy tak potraktować Margaret i to nasza wina, że nie mamy z nią i z jej rodziną kontaktu. Teraz jest czas, by to wszystko wyprostować i naprawić. Matka umiera i na łożu jej śmierci warto się pogodzić.- jestem za, ale proszę powiedzieć o tym ciotce. Ona chyba nie jest tak ochocza do zakopywania toporu wojennego.
-Prawda jest taka, że Mara nas zostawiła i choć nie chcieliście puścić jej do Polski, ale ona i tak postawiła na swoim. Tam się puściła i została. No na miły Bóg, taka jest prawda! Matka jest chora, ledwo poznaje ludzi i dlatego chciała spotkać się z córką i nigdy nie widzianą wnuczką, taka jest prawda!- o nie. Nikt nie będzie obrażał mojej matki i mówił, że się puściła. Mam tylko nadzieję, że mój hiszpański pozwoli powiedzieć to co myślę o poglądach ciotki.

-Nie będę mówić do pani ciociu, bo chyba sobie pani tego nie życzę. Powiem szczerze, że bardzo chciałam tu przyjechać i choć miałam obawy, to miałam nadzieję, że zostaną one rozwiane. Niestety jest inaczej, a pani potwierdza to czego się bałam. Pierwszy i ostatni raz tu przyjechałam, może być pani tego pewna. Dziękuję za miłe przyjęcie, ale na mnie już pora.-zwróciłam się do dziadka i podniosłam się od stołu. Skoro oni tak stawiają sprawę, to ja nie widzę większego sensu, by starać się o zacieśnienie węzów. Czas wracać do Polski...


&&&&&


Zbyszek spędził noc pod drzwiami sali, w której znajdowała się Magda. Diagnoza była taka, że Pramek doznała lekkiego wstrząśnienia mózgu, ale na całe szczęście nie doszło do utraty przytomności, choć oddech był płytki i nie dokońca miarowy. Tym samym dziecko miało cały czas dopływ tlenu i choć nie można stwierdzić tego w 100.%, to z maleństwem wszystko jest w porządku. Lekorzom udało się skontaktować z rodzicami Magdy i mieli oni pojawić się tu lada moment, ale zanim tu przyjadą, to Zibi chciał porozmawiać z blondynką. Chciał jej powiedzieć, że jest dla niego kimś więcej niż tylko kobietą, która urodzi mu dziecko i, że chciałby spróbować stworzyć z nią związek. Musiał teraz poczekać tylko aż skończy się obchód i będzie mógł do niej wejść. W między czasie wykonał telefon do Michała, który chciał natychmiast przyjechać do szpitala, ale Zbyszkowi udało się go powstrzymać.
-Może pan wejść do pacjentki, ale proszę jej długo nie męczyć. Jest bardzo osłobiona po tym urazie głowy, a i stan jej psychiki nie jest najlepszy.-Bartman skinął lekarzowi głową na znak, że dostosuje się wytycznych. Założył na siebie zielony fartuch i wszedł do środka, gdzie w centralnym punkcie sali stało szpitalne łóżko, na którym leżała blondynka, wpatrując się w jakąś nieokreśloną przestrzeń.
-Madzia...-dał znak o swojej obecności i Magda odwróciła w jego stronę swoją załzawioną twarz. Serce krajało się na jej widok, bo Zbyszek nigdy nie widział Magdy w takiej chwili słabości. Choć lekarze starali nastawić ją pozytywnie i mówili, że jest ogromna szansa na to, że dziecko nie odczuło skutków tego wydarzenia, to ona i tak miał swoją wersję. Zibi wziął krzesło spod okna i usiadł przy jej łóżku.
-Musimy porozmawiać...-słychać było wyraźnie, że głos Magdy był słaby, ale on sam chciał porozmawiać. Chciał jej powiedzieć do jakich wniosków doszedł, ale to ona zaczęłą pierwsza. Słuchaj jej uważnie, nie bardzo rozumiejąc czemu akurat teraz opowiada o początkach ich znajomości. Nie omija żadnego szczegółu, żadnych negatywnych emocji jakich przez niego doświadczała. Mówi otwarcie o tym, że wtedy w Łodzi zachowała się bardzo naiwnie, a on to wykorzystał. O wszystkim mówi z tymi samymi emocjami, choć teraz już na etapie, kiedy ich stosunki wyraźnie się zmieniły, a świadomość pojawienia się dziecka mocno przebudowała ich system wartości. Magda opowiada o swoich odczuciach, o tym, że zauważały zmianę w zachowaniu Zbyszka. Nabiera powietrza, zaczyna zbliżać się do końca i teraz jej głos także zaczyna ulegać zmianie.
-...niedawno połapałam się, że zakochałam się w Zbyszku, który na swój sposób stara się być odpowiedzialny i opiekuńczy. Doskonale wiedziałam, że nie mam prawa wymagać od ciebie zmiany, ale ty sam stawałeś się inny, bez niczyjego nacisku. Wczoraj jednak pokazałeś, że tacy mężczyźni jak ty nigdy się nie zmieją, że tylko na chwilę. Zamydliłeś mi oczy, poczym poszedłeś szukać wrażeń w klubach z przypadkowymi kobietami.- Magda zrobiła sobie przerwę, podczas której słuchać było jak głośno Zbyszek przełknął ślinę i z niedowierzaniem spojrzał na Magdę.
-Nie śledziłam cię. Życzliwa Edyta doniosła mi o twojej obecności w klubie Paradise i harcach z uroczą blondyną na tylnym siedzieniu w samochodzie. Dość dosadnie powiedziała mi, że masz mnie gdzieś, a dziecko tak naprawdę nie robi na tobie żadnego wrażenia. Było mi cholernie przykro, ale byłam wstanie znieść to w sobie do momentu, w którym powiedziała, że chciałam cię złapać cię na dziecko. Wtedy nie wytrzymałam i ją spoliczkowałam, ona popchnęła mnie na ścianę i od tego momentu pamiętam jak przez mgłę, mam tylko jakieś przebłyski. Wiem, że pojawiłeś się ty i zaraz po tobie przyjechało pogotowie...-Zbyszek zacisnął nerwowo pięści i wstał z krzesła. Siarczyście zaklął pod nosem.
-Kurwa! Przecież ona mogła zrobić wam krzywdę?! Jak ją dorwę to nie wiem co jej zrobię!- złapał się za głowę i spojrzał znowu na Magdę, która wydawała się być spokojna i obojętna na to co się stało.
-Tak, mogła mi coś zrobić, ale jej przyjście ma swoje plusy.- siatkarz otworzył szerzej oczy. Coraz mniej podobała mu się ta rozmowa, bo czuł, że za chwilę usłyszy słowa, po których ciężko będzie mu się pozbierać.
-Edyta pokazała mi, że z tobą nie da się zbudować rodziny, bo ty masz inne priorytety. Dlatego ja nie chcę ci wadzić, niech chociaż jedno z nas będzie szczęśliwe. Zakończmy to tu i teraz i nigdy nie wracajmy do tego tematu. Dziecko wychowam sama, a ty będziesz mógł się z nim widywać, kiedy tylko będziesz miał na to ochotę. Nigdy więcej mnie nie dotykaj, nie całuj i najlepiej po prostu nie wchodźmy sobie w drogę.- dopiero teraz zaczął łamać jej się głos.
-Przecież powiedziałaś, że mnie kochasz?! Magda, ja się naprawdę zmieniłem i chcę się zmieniać bo wiem, że warto dla ciebie i naszego dziecka. Wiesz dlaczego poszedłem do tego klubu? Chciałem sam sobie udowodnić, że albo jestem taki jak byłem albo tego tamtego Zbyszka już nie ma. Poszedłem z tą dziewczyną, ale między nami poza całowaniem do niczego nie doszło. Jechałem do Ciebie by ci powiedzieć, że czuję do ciebie znacznie więcej... Magda musisz mi uwierzyć, że tak było!- usiadł ponowanie na krześle i złapał dłoń Magdy, spojrzał w jej oczy. Ta rozmowa kosztowała go dużo, ale przynajmniej wszystko zostało szczerze powiedziane. Teraz wystarczyło tylko wszystko posklejać w jedną całość i postarać się zbudować trwałą więź. Oboje tego pragnęli, ale...
-Tak ci się tylko wydaje, że coś do mnie czujesz. Zobaczysz inną i ci się odmieni. Taki już jesteś Zbyszek i naprawdę nie mam o to do ciebie pretensji. Proszę cię tylko byś uszanował moją prośbę i pozwolił mi żyć własnym życiem. Wiem, że być może nic się jeszcze dobrze nie zaczęło, ale koniec jest definitywny. Odejdź Zbyszku, proszę...


&&&&&&


Kończy się moja hiszpańska przygoda i choć Iker namawia mnie na przedłużenie pobytu to nie mogę i nie chcę tego zrobić. To nie ma oczywiście nic wspólnego z piłkarzem, bo Iker jest aniołem i najchętniej zabrałabym go do Polski, ale to co wydarzyło się wczoraj sprawiło, że nie chciałam być tu już dłużej. Wracam do Polski i tam układam sobie życie po polsku, z ogromnym sentymentem do Ikera, z którym będę chciała ze wszystkich sił utrzymać kontakt. W tę ostatnią noc w Hiszpanii postanowiłam się zabawić jak jeszcze nigdy dotąd. Na dobrą sprawę to ja jeszcze nigdy nie wyszłam na miasto i tak porządnie się nie wybawiłam. Jak był na to odpowiedni wiek, to na świecie była już Zosia i jej musiałam wszystko podporządkować. Niczego nie żałuję, ale mam teraz okazję zaznać kilku godzin beztroski i chcę to zrobić. Pożyczam zatem od Evy ciuchy, wysokie szpile i małą torebkę, która dopełnia całości stroju. Ona sama razem z Ikerem idzie ze mną, no bo przecież brat chybaby oszalał jakby nie miał mnie na oku. Wystartowaliśmy zatem we trójkę na podbój Hiszpanii i dopiero dzisiejszego dnia mój brat pokazał, że on też umie się zabawić. Eva nie piła tyle co my bo miała jutro jakieś ważne spotkanie, ale bawiła się równie dobrze co my. Znów zagościliśmy w klubie Los Blancos i tam dawaliśmy upust swoim umiejętnościom tanecznym. Drink za drinkiem robił swoje. Poczułam w pewnym momencie, że nogi nie chcą mnie już nosić, a w głowie mam helikopter. Chciałam szybko wyjść na świeże powietrze, ale chciałam znaleźć Ikera, bo takie samotne wyjście w moim stanie mogło się dla mnie źle skończyć. Niestety nigdzie nie mogłam go znaleźć, a swoją pomoc zaproponował mi Sergio Ramos. Z tego co wiem to fajny chłopak i brat go bardzo lubi, więc chyba nie będzie miał do mnie pretensji.
-Zostań tu, a ja poszukam Ikera.- przystałam na tą propozycję, choć dokońca jej nie zrozumiałam. Jestem chyba pierwszy raz w takim stanie, że nie bardzo kojarzę fakty i jest mi wszystko jedno. Oczywiście pomijam fakt, kiedy ktoś potraktował mnie pigułką gwałtu. To już jestem w ogóle inna historia, o której także muszę opowiedzieć Michałowi. To śmieszne, że mam przed nim tyle tajemnic, ale po moim powrocie wszystko się zmieni. Powiem mu o tym kto jest ojcem Zosi i z kim jest spokrewniona w Hiszpanii. Wezmę ze sobą kilka zdjęć, którymi będę mogła się podeprzeć.
-Braciszku!!!- krzyknęłam uradowana, kiedy tylko w zasięgu mojego wzroku pojawił się Iker. Wcale nie był na mnie zły za mój stan, bo ja przecież uprzedzałam, że zamierzam się dziś dobrze bawić. Trochę sobie poatańczyła, trochę(!) wypiłam i mogę teraz wracać do domu albo przynajmniej posiedzieć tutaj. Nie chcę już widzieć suto wypełnionych półek za barem, bo mogłoby się to skończyć dla mnie jakąś rewolucją w żołądku.
-Chcesz już wracać do domu czy zostajemy tutaj? Eva spotkała jakąś koleżankę i powiedziała, że wróci do domu jak się wygada. Mamy zatem wolną rękę.- objęłam jego szyję, a on złapał mnie za rękę. W takim razie jedziemy do domu, bo na żadne spacery to ja nie mam już siły, a zawsze lepiej posiedzieć jest w domu. Całuję jeszcze jego policzek i podsumowuję mój pobyt tutaj.
-Nie licząc wypadu na rodzinny obiad, było mi tu zajebiście. Ty jesteś zajebisty i cieszę się, że cię poznałam.- może nie dokońca powiedziałam to dobrze po hiszpańsku, ale sens miałbyć taki. Iker chyba zrozumiał to co chciałam mu przekazać, bo mocno mnie przytulił i wezwał taksówkę. Nawet nie musiałam mu mówić, że jestem bez sił. Jeszcze jedna noc tutaj i wracam na stare śmieci. Wracam do Zosi, Michały i Magdy, nie mając pojęcia co działo się w Warszawie podczas mojej nieobecności.


&&&&&

Jak powiedziałam, dodaję kolejną notkę w tym tygodniu. Należę do tych osób, które nie lubią homikować rozdziałów i choć później będę pewnie tego żałować, to teraz sobie dodaje ile wlazie.
Pamiętacie piosenkę coca-coli "Co raz bliżej święta, coraz bliżej święta?". Ja sobie teraz chodzę po domu i nucę pod nosem "Coraz bliżej Londyn, coraz bliżej Londyn". Już nie mogę się doczekać :)))
Pozdrawiam i do napisania;***


Notka 25


Nie wiedziała co zrobić dalej z tym, co zaszło między nią a Bartmanem w ostatnich dniach. Bo ona się zakochała i od tego nie ma ucieczki. Samej jej było ciężko w to uwierzyć, że mogła pokochać kogoś tak nieodpowiedzialnego i z taką lekkością podchodzącego do życia, ale ona w sumie zakochała się w tym Bartmanie, który starał się dojrzeć i być odpowiedzialnym. Bała się przyznać do tego komukolwiek, bo przecież wszyscy wiedzą, że Magda wiele kiedyś od Zbyszka usłyszała i wiele przez niego wycierpiała. Ludzie lubią jednak pakować się w coś, co nie ma przyszłości i jest trudne do pojęcia dla osób stojących z boku. Pramek nie wie czy będzie umiałą wytłumaczyć dlaczego pokochała Zbyszka, ale najgorsze jest to, że nie będzie umiała o tym powiedzieć samemu zainteresowanemu. Od tamtego dnia Zbyszek nie odezwał się do niej ani razu. Nie była na niego zła, bo doskonale teraz wiedziała na co się pisze i sama tego chciała, ale gdzieś w okolicach serca czuła ukłucia, które przypominały jej o niefortunnym ulokowaniu uczuć. Przypomniała sobie o tym jak w maju o jej względy zabiegał Mateusz i teraz już wie dlaczego musiała mu powiedzieć, że nie mają szans na nic większego niż przyjaźń. Magda ani przez chwilę nie czuła w obecności Jachlewskiego tego, co czuje przy Zbyszku. Tam nie było przyśpieszonego bicia serca, nie było gęsiej skórki nawet przy przypadkowym dotyku i nie było głowy zaprzątniej myślami tylko o jednej osobie. Z rozważań wyrwało ją pukanie do drzwi, które stawało się coraz bardziej intensywne. Podniosła się z łóżka i poszła otworzyć, a osoba stojąca po drugiej stronie odrazu wtargnęła do środka. Była to Edyta, która z tryumfującym uśmieszkiem spojrzała na Magdę.
-Zbyszek wpakował cię w bahora, narobił nadziei, a sam bawi się teraz z innymi. Wiesz, jest mi ciebie w sumie żal, choć chciałabym dla ciebie wszystkiego co najgorsze.- Pramek chciała pokazać, że słowa Lewickiej nie zrobiły na niej żadnego wrażenia, ale jej umijętności aktorskie pozostawiają wiele do życzenia.
-A ty co, śledzisz go? Włączył się syndrom psa ogrodnika?!- co jak co, ale odszczeknąć to się potrafiła w każdej sytuacji.
-Nie. Byłam dziś w klubie Paradise i Zbyszek też tam był. Wyszłam przewietrzyć się na dwór i dostrzegłam jego samochód. Podeszłam bliżej, ale nie miałam serca mu przeszkadzać, bo używał sobie z jakąś blondyną. Musisz być cieniutka w te klocki, bo Zbyszek szuka sobie dziewczyn podobnych do ciebie. Teraz widzisz, że nie tak łatwo złapać faceta na bachora.- Magda nie wytrzymała i uderzyła Lewicką w twarz. To rozsierdziło ją do tego stopnia, że już nie zamierzała atakować Pramek słownie, tylko także użyła siły. Niestety dla Magdy, była to ogromna siła, bo Edyta złapała ją za ramiona i pochnęła mocno na ścianę tak, że blondynka uderzyła o nią głową i upadła na ziemię. Lewicka wybiegła z mieszkania, a Magda leżała z rozciętą głową. Pojawiła się krew, której ślady widać było na ścianie i na podłodze...

&&&&&

Michał był zadowolny z wyjazdu do rodziców, bo najbliższa rodzina zaakceptowała Zosię i koniecznie chciała, by ich syn następnym razem pojawił się u nich razem z Pauliną. Mała szatynka układała się właśnie do snu w pokoju Michała, ale dzieci w nowych miejscach często mają problemy z szybkim zaśnięciem. Do tego dochodzi także dziecięca wyobraźnia i już w ogóle o śnie nie ma mowy. Zosia założyła łapcie i zeszła do salonu, gdzie Michał ułożył się na kanapie i oglądał jakieś sporty walki. Dziewczynka po cichutku podeszła do łóżka i ze łzami w oczach wtuliła się w Kubiaka.
-Ej mysza, co jest?- dziewczynka cichutko chlipała w ramię Michała, a ten głaskał ją po pleckach i próbował uspokoić.
-Wiem, że jestem już dużą dziewczynką, ale ja się boję sama spać w twoim pokoju.- i znów zaczęła płakać głośniej, a Michał odetchnął z ulgą, że to tylko o to chodzi, bo z tym był wstanie poradzić sobie bez problemu.
-A ze mną nie będziesz bała się spać?- Zosia otarła łzy i pokiwała głową na znak, że wtedy odejdzie cały jej strach. Siatkarz zgasił więc telewizor, wziął małą na ręce i poszedł z nią do jego pokoju, gdzie z powrotem ułożył Zosię, a sam położył się obok niej. Zosia już nie płakała, tylko patrzyła się na Michała roześmianymi oczkami, które robiły się coraz cięższe, aż w koncu opadły w głębokim śnie. Michał jeszcze długo patrzył na Zosię, głaskając ją po głowie i od czasu do czasu całował jej czółko. Zastanawiał się teraz jak wyglądało jego życie bez Pauliny i Zosi. Obie szatynki pokochał z miejsca i chciał je chronić przed całym złem świata. Miał nadzieję, że Paulina nie będzie chciała zostać w Hiszpanii i wróci do niego już w tą sobotę i będą już tylko razem i tylko dla siebie. Z tą myślą poszedł w ślady Zosi i zasnął spokojnym snem...

Tymczasem u Zbyszka...
Zamówił taksówkę i pojechał nią do mieszkania Magdy. Wysiadł z auta i zapłacił należność taksówkarzowi i szybkim krokiem szedł w kierunku wejścia. Gdzieś niedaleko słychać było pisk opon, ale nawet nie odwrócił się w tamtym kierunku. Na tyle, na ile pozwalała mu noga, szedł po schodach i w końcu znalazł się pod drzwiami, do których zapukał. Spojrzał na zegarek, dochodziła 2. Nie dziwił się, że Magda nie otwiera, ale w końcu zaczął pukać coraz mocniej, a ona nadal pozostawała na to obojętna. Nacisnął nerwowo na klamkę i o dziwo drzwi były otwarte. Wszedł do środka i zamarł. Przed oczami miał obrazek leżącej Magdy, która oddychała niespokojnie, a obok niej było pełno krwi.
-Boże Madzia, co ci jest?! Słyszysz mnie?!- wziął ją w ramiona, ale jej ciało by tak jakby bezwładne, a oczy przewracały się nienaturalnie z jednej strony w drugą. Przeklinał siebie w myślach, że nie ma teraz tu ze sobą samochodu i musi czekać na pogotowie, po które niezwłocznie zadzwonił.
-Błagam! Przyjedźcie szybko, bo ona przestaje kontaktować! Nie mam pojęcia ile tak już leży na tej podłodze!- tłumaczył gorączko i niezbyt składnie, ale nie ma mu się co dziwić. Usiadł na podłodze i położył głowę Magdy na swoich nogach i cały czas do niej mówił, by nie daj Bóg nie zasnęła mu do przyjazdu pogotowia.
-Madzia, nie możesz teraz spać. Mów coś do mnie? Słyszysz, musisz cały czas mówić do mnie, nie możesz spać.- głaskał jej twarz, co chwila odgarniał kosmyki włosów. Nawet nie chciał myśleć, że w dniu, w którym chciał jej powiedzieć, że czas wreszcie przestać oszukiwać serca, może stracić ją i dziecko.
-Edy..ta...- mówiła nie wyraźnie, cały czas przymykała oczy i była wyraźnie osłabiona. Nie ma się co dziwić, straciła sporo krwi, a na głowie miała ranę, z której cały czas sączyła się czerwona ciecz. Sam już nie wiedział czy Pramek jest świadoma tego co mówi, bo nagle wyskoczyła z Edytą. Bał się, że może być to efektem uderzenia.
-Spokojnie, Edyty tu nie ma i już nie będzie w twoim życiu.- trzymął ją za rękę, tak jak one jego, kiedy doznał kontuzji łydki podczas finałów Ligi Światowej. Magda jednak nie ustępowała i cały czas próbowała coś powiedzieć Zbyszkowi, ale jej głos stawał się coraz bardziej cichy i słaby. W końcu przyjechała kartka, w całym bloku zrobił się harmider, bo sąsiedzi powychodzili na klatkę schodową i obserwowali zaistniałą sytuację. Gdzieś za plecami Bartmana słychać było jakieś stłumione szepty i kolejne plotki na temat jego matki, ale w obliczu tego co dzieje się teraz, było to zupełnie nieistotne.
-Jedziecie pan z nami?- skinął od razu głową. Nie mógł jej teraz tak zostawić i sam nie wiedział nawet jak powiadomić jej rodziców. Godzina była późna i nie było sensu też ściągać do szpitala Michała, który zajmował się Zosią czy Mateusza, który był w Kielcach i szykował się do wyjazdu do Niemiec. Sam zatem wsiadł do karetki, zajął miejsce obok Magdy, która dostała porcję tlenu i jakąś wzmacniającą kroplówkę.
-Nie wie pan co mogło spowodować ten upadek? Pani Pramek skarżyła się na jakieś dolegliwości, może choruje na coś bądź chorowała?- sanitariusz przeprowadzał standardowy wywiad, a Zbyszek był w stanie powiedzieć tylko tyle, że Magda jest w ciąży i ostatnimi czasy nie uskarżała się na żadne dolegliwości.
-Magda jest w ciąży, jest to przełom 9-10 tygodnia. Czy dziecku mogło się coś stać?- mężczyzna zapisał wszystko w odpowiednich rubryczkach, a potem zajął się udzielaniem odpowiedzie Zbyszkowi. Nie był do końca przekonany co do słuszności swoich słów, bo to musi zostać potwierdzone przez szereg badań, ale uspokoił Zbyszka mówiąc, że nie doszło do krwotoku z dróg rodnych jak do tej pory, co może być dobrym prognostykiem. Powiedział też, że do takiego krwawienia może dojść, bo niewiadomo czy Magda nie straciła przytomości, a to skutkuje tym, że dziecko zostało odcięte od dopływu tlenu, co mogło spowodować obumarcie płodu. Zbyszek słuchał drugiej części wypowiedzi z ogromnym przerażeniem, ale nie chciał do siebie dopuścić tej drugiej wersji. Wierzył, że z dzieckiem jak i z Magdą wszystko będzie w porządku. Na takie rozmowy zleciał im czas podróży do szpitala. Pramek została od razu przewiozona na odział ginekologiczno-położniczy, gdzie zajęto się zarówno dzieckiem jak i nią samą. Zbyszek zajął miejsce przed salą w której odbywały się badania i czekał na jakieś wieści o stanie ich zdrowia. Denerwował się niemiłosiernie. Bał się, że to jest kara, za jego zachowanie i za to, że na początku nie chciał się do końca podjąć tego ojcostwa. Nie chciał doświadczać na swojej skórze uczucia potrzeby bliskości tych osób, które w jednej chwili mógł stracić. Tyczyło się to zarówno dziecka jak i Magdy...

&&&&&

Stwierdziłam, że skoro mam jakiś przypływ weny i pisanie idzie mi całkiem sprawnie, to dodam sobie notkę w połowie tygodnia, a co mi tam. Muszę powiedzieć, że teraz jesteśmy na takim etapie tego opowiadania, że piszę mi się to wszystko lekko, choć tematyka nie jest zbyt zabawna. Ja to zawsze miałam i mam tak, że im bohaterowie mają bardziej pod górę, tym mi lepiej się pisze. Muszę też powiedzieć, że naładowałam się potrzebnymi mi emocjami po powrocie do jednego z moich ukochanych opowiadań. Tak Mel, mówię o siatkówka a miłość<klik> :) Jeśli ktoś ma czas w te wakacje i nie wie co z nim zrobić, to naprawdę polecam. Ja czytam to nie wiem już który raz, trzeci albo czwarty i wcale mnie to nie nudzi. Eh, coś mnie wzięło na sentymenty, chyba się starzeje...;)
Pozdrawiam i widzimy się w sobotę bądź niedzielę :*