niedziela, 30 września 2012

Notka 35

Ostatnie 48 godzin najchętniej wycięłabym ze swojego życiorysu. Oddałabym wszystko, żeby ktoś przyszedł teraz do mnie i powiedział, że czas wstawać bo czeka na mnie Michał. Ja przetarłabym oczy i dostrzegłabym Kubiaka, który stoi w drzwiach mojej sypialni z szelmowskim uśmiechem na ustach, na rękach trzyma Zosię, która bacznie ogląda jego brązowy medal. Tak się jednak nie dzieje. To co się stało w Wiedniu to niestety nie był sen, a konsekwencja mojej głupoty i jakiegoś chorego strachu, że człowiek na którym zależy mi najbardziej na świecie, nie uwierzy w moje słowa. Ggdybym wtedy w Spale powiedziała mu o Ikerze, pewnie dzisiejszego ranka lądowałabym z nim na lotnisku w Warszawie i trzymając za rękę, razem z innymi kibicami cieszyłabym się z sukcesu reprezentacji. Teraz wiem, że Michał nie chce mnie widzieć, a ja zamiast na lotnisku muszę wstać i ogarnąć się do pracy, której nie mogę stracić. Straciłam w ostatnim czasie zbyt wiele...
-Mamusiu czy ja muszę iść do szkoły? Chciałabym do taty.-do mojego łóżka wgramoliła się Zosia, której oczy także były smutne i podpuchnięte od morza wylanych łez. Nie mam pojęcia czy zdawała sobie sprawę z tego co się wydarzyło między mną, a Michałem, ale ja właśnie takich sytuacji bałam się najbardziej i dlatego z początku chciałam zachować dystans, chciałam mieć jakąś alternatywę. Niestety nie przewidziałam tego, że ta alternatywa nic mi nie da. Wolałabym nie mieć ciepłej posadki w warszawskim gimnazjum, wolałabym nie mieszkać tutaj, byle tylko Michał dał mi szansę na to by się wytłumaczyć.
-Kochanie mamusia ci mówiła, że pokłóciła się z Michałem, ale mam nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone.-rzecywiście miałam taką nadzieję. Przecież człowiek nie może przestać kochać tak z dnia na dzień. Wiem, że zachowałam się fatalnie, ale kto z nas nie popełnia błędów? Być może gdybym miała za sobą więcej doświadczenia w sprawach z facetami to wiedziałabym, że jeśli planuje się przyszłość z jakimś mężczyzną u boku, to nie wolno mieć przed nim tajemnic. Teraz mogę tylko pluć sobie w brodę...
...starałam się trzymać fason, choć wcale nie było to takie łatwe. Wyszykowałam siebie i córkę i razem pojechałyśmy do szkoły. Moje miejsce pracy pod swoim dachem miało także szkołę podstawą i liceum, zatem ja i Zosia byłyśmy w tym samym miejscu i to znacznie ułatwiło mi funkcjonowanie, bo bałam się, że będę musiała ją zapisać do zupełnie innej podstawówki. Wogóle jestem zaskoczona, że jestem wstanie normalnie prowadzić lekcje. Tłumaczę właśnie trzecioklasistom o zdaniu podrzędnym i nadrzędnym, kiedy w jednej z ławek słychać szepty na temat siatkówki. To nic dziwnego, że dzieci interesują się sportem i tak żywo dyskutują, kiedy drużyna narodowa osiągnęła znaczący sukces. Nawet nie zamierzam upominać dwóch nastolatek, bo sama pamiętam siebie i Magdę, kiedy tak samo dyskutowałyśmy o sporcie podczas lekcji.
-Ktoś chciałby przyjść na ochotnika do tablicy?- pytam klasę, ale wszyscy patrzą na mnie jakimś dziwnym wzrokiem. Tak jakby chcieli mnie o coś zapytać, niekoniecznie związanego z językiem polskim. Sama stanęłam przy tablicy i rozkładałam zdanie złożone podrzędnie na czynniki pierwsze, kiedy z ust jednego z moich uczniów padło pytanie, które mnie spiorunowało i sprawiło, że kreda wypadła mi z ręki.
-Czy to prawda, że Michał Kubiak trafił prosto z lotniska do szpitala?- odwracam się blada przodem do klasy i nie wiem co mam powiedzieć. Wybiegam z klasy, mówiąc "przepraszam" i próbuję skontaktować się z Miśkiem, ale jego telefon jest poza zasięgiem. Dzwonię też do Magdy, ale i ona nie odbiera. W końcu udaje mi się pogadać ze Zbyszkiem, który potwierdza spekulacje uczniów w klasie. Michał trafił do szpitala z podejrzeniem odmiedniczkowego zapalenia narek i ogólnego osłabienia organizmu. Gdybym tylko mogła rzucić to wszystko w cholerę, to już siedziałabym w samochodzie i gnała do szpitala, ale dobrze wiem, że nie mogę tego zrobić. Mam jeszcze jedną lekcję...Wróciłam do swojej klasy na półprzytomna.
-Przepraszam was kochani, ale nie dam rady prowadzić dalej zajęć. Za chwilę będzie przerwa, a ten temat postaram się z wami nadrobić na następnej godzinie.-to zrozumiałe, że wszyscy wiedzą o mnie i Michale, bo już kilkakrotnie widywano nas razem, robiono zdjęcia i zamieszczano na różnych portalach. Kiedy zadzwonił dzwonek zamknęłam salę lekcyjną, odniosłam dziennik do pokoju nauczycielskiego i chciałam wziąć następny, kiedy usłyszałam za plecami głos, który kazał mi usiąść, bo nawet z tyłu było widać, że ledwo trzymam się na nogach.
-Usiądź, bo zaraz mi tu zemdlejesz.-właścicielem owego głosu był Mikołaj, nauczyciel wychowania fizycznego. Nalał mi do kubeczka wody.
-Słyszałem o Kubiaku. Wiem też, że masz jeszcze jedną godzinę, ale jeśli tylko zgodzi się na to stary, to mogę wziąć za ciebie zastępstwo.-ratuje mi w tym momencie życie, bo ja sama nawet o tym nie pomyślałam, a ta opcja wydaje się być idealną. W gabinecie naściemniałam dyrektorowi, że mam problemy osobiste i muszę wcześniej wyjść z pracy. Zgodził się bez problemu, a mi został już tylko telefon do mamy z prośbą, by odebrała Zosię ze szkoły. I tu nie było żadnych problemów.  Zadzwoniłam szybko do Magdy, a ta jakby wiedziała o co będę pytać bo powiedziała tylko "na Banacha". Trochę daleko, ale nie odległość była teraz ważna, tylko Michał...

&&&&&

Dostał silne przeciwbólowe leki, które umożliwiają mu normalne funkcjonowanie. Lekarz mówił, że jego zachowanie nie było zbyt rozsądne, bo ryzykował poważną infekcją nerek, która mogłaby być przykra w konsekwencjach. Mimo wszystko był dobrej myśli, bo Kubiak zjawił się w szpitalu w chwili, gdzie wszystkiego można było zapobiec farmakologicznie.
-Pani doktorze skąd ten ból?-pytał, choć tak naprawdę ten ból był wstanie znieść. Zaciskał zęby, łapał się kurczowo poręczy łóżka i mocniejsze ataki zażegnywał. Gorszym cierpieniem było jego rozerwane serce, którego nie mógł już opanować. Którego nic nie mogło opanować. Teraz medyk tłumaczył mu o jego dolegliwościach, a on myślami był zupełnie gdzie indziej. Pojawiał mu się w głowie obrazek Pauliny, Ikera i Zosi. Na nic zdawały się tłumaczenia Magdy, że to naprawdę jest jej brat cioteczny. Dla niego było oczywistym, że Pramek będzie bronić swojej przyjaciółki. Nie rozumiał jednak jak ona mogła się nim tak zabawić, tak upokorzyć.
-Panie Michala na korytarzu czeka jakaś kobieta, Paulina ma na imię.-przeszyło go serce. Rozsądek mówił, że nie powinno jej tu być. Nie powinien dawać sobie złudnych nadziei, tylko wszystko zakończyć w tym miejscu, tu i teraz. Serce chciało dojść do głosu, ale rozum w tym momencie dał silnie o sobie znać.
-Miałbym do pani prośbę. Niech pani wymyśli coś, by Paulina tu nie przyszła. Niech pani mów jej, że śpię, mam jakieś badania. Niech pani mówi cokolwiek, ale nie chciałbym jej tu widzieć...-pielęgniarka nawet nie zdawała sobie sprawę, jak bardzo bolą go wypowiadane przez niego słowa. Lekarz skończył swój monolog i wyszedł, pielęgniarka poszła porozmawiać z szatynką. Został znów sam i miał chwilę tylko dla siebie, być dać upust emocjom. Na tyle, na ile pozwalała mu podłączona króplówka, wyciągnął z szafki telefon i zaczął przeglądać zdjęcia, na których był on i Paulina. W głowie odtworzał wszystkie ich rozmowy, w których tyle razy jej mówił, że nie nie lubi kłamać i być okłamywanym. Starał się ją przekonać, że zawsze najgorsza prawda jest lepsza od słodkiego kłamstwa. Spojrzał na butelkę z płynem, który sączył się do jego żyły, bo rozejść po całym organizmie. Nie było tego za wiele, ale tak bardzo chciał być wreszcie od tego odłączonym. Wtedy mógłby posprawdzać kilka faktów związanych z hiszpańskim piłkarzem i być może dowiedzieć się czegoś więcej o swojej...o Paulinie...
...przeczytał już chyba kilkadziesiąt artykułów związanych z życiem prywatnym Ikera Casillasa. W tych starszych mógł poczytać o Evie Gonzales, która była rzekomą partnerką Hiszpana. Im bardziej jednak zbliżał się do okresu, w którym Paulina przebywała w Hiszpanii, zaczęto mówić w ich związku o kryzysie, a potem o tym, że piękna Polka o hiszpańkich korzeniach skradła serce Casillasa i nie było nawet pół słowa o tym, żeby była jego kuzynką. Znalazł też więcej zdjęć, na których Paulina dobrze bawiła się nie tylko z Ikerem, ale także z innymi piłkarzami madryckiej drużyny. Z tej złości rzucił telefon o ścianę, sprawiając tym pojawienie się na sali pielęgniarki. Ta miała znowu przeboje z Witek i kiedy tylko pojawiła się u Michała, zaraz za nią weszła zdenerwowana Paulina, która najwyraźniej cały czas czekała na to, kiedy będzie mogła wejść do Michała...

&&&&&

Co za wredne babsko z tej pielęgniarki! Cały czas mówi mi, że nie mogę wejść do Michała, bo a to właśnie jest u niego lekarza, a to ma robiony jakiś zabieg. Kiedy powiedziałam jej, że przecież nikt do niego nie chodzi, to ta stara jędza powiedziała, że w salach są drugie drzwi, które umożliwiają sztabowi medycznemu łatwiejsze poruszanie się podczas obchodu. No niech jej będzie, w to byłam akurat stanie uwierzyć. Siedziałam zatem dwie godziny jak ta kwoka, aż w końcu się zdenerwowałam i poszłam do tej pielęgniarki i zapytałam ile mniej więcej może potrwać ten rzekomy zabieg. Ta nic mi nie powiedziała, tylko zerwała się na równe nogi i pobiegła w kierunku, z którego przed chwilą doszedł nas jakiś dziwny hałas. Nie wiele myśląc poszłam za nią i okazało się, że to była sala Michała. Mojego Miśka...Leżał na łóżku popodpinany do jakiejś aparatury, był blady i wyraźnie zmęczony. Tak bardzo chciałam go przytulić i powiedzieć, że to ja się nim zaopiekuje i pomogę wrócić do formy, ale kiedy Michał mnie zobaczył, w jego oczach obok rozczarowania pojawiła się złość. Teraz już wiedziałam, że te wszystkie bajeczki o zabiegach były tylko po to, bym nie weszła do sali, bo on sobie tego nie życzył. Poczułam się tak upokorzona względem tej pielęgniarki, że najchętniej wybiegłabym z stamtąd z płaczem i nigdy więcej się nie pokazała.
-Niech nas pani zostawi...-powiedział chłodno. Stałam w tym samym miejscu co wcześniej, ale kiedy tylko wyszła ta pruchwa, to poczułam, że to miejsce jest zaciasne dla naszej dwójki. Michał patrzył na mnie tak, jakby chciał zabić wzrokiem i sprawić, że w ten oto sposób odpokutuje za swoje grzechy.
-Jak się czujesz?- na tylko takie pytanie było mnie w tej chwili stać. Zabrzmiałam pewnie idiotycznie, bo Michał obdarzył mnie takim spojrzeniem, że poczułam się malutka jak nigdy.
-Cudownie. Przed chwilą oddawałem się czerpaniem przyjemności z lektury o tym, jak to moja dziewczyna wspaniale bawiła się w towarzystwie nadzianych milionerów z Madrytu. Widzę, że ten cały Iker to nadal mało dla ciebie.-nie wiem czego spodziewałam się po przejściu tutaj. Przecież dobrze wiedziałam, że nie będzie ckliwego pojednania, ale nie sądziłam też, że Michał nie będzie wstanie rozmawiać ze mną inaczej, niż tylko w formie ataków. Musiałam zatem zebrać się w sobie, powstrzymać napływające łzy i wyjaśnić wszystko. Powiedzieć to co powinnam zrobić już dawno...
-Powiem ci wszystko, ale proszę nie przerywaj mi...-usiadłam obok niego na krześle i patrząc prosto w oczy mówiłam o tym jak sama dowiedziałam się, że Iker Casillas to syn siostry mojej mamy. Powiedziałam mu, że mi samej było ciężko w to uwierzyć i bałam się, że kiedy tylko powiem mu prawdę, to zostanę wyśmiana albo potraktowana niepoważnie.
-Miałam przed tobą tylko dwie tajemnice. Tą o Zosi i teraz tą o Ikerze. Nie wiem jak mam ci udowodnić, że mówię prawdę, ale tak właśnie jest. Nie mam pojęcia dlaczego ktoś z tych kilku zdjęć zrobił taką sensację i napisał o tym, że Iker i Eva przechodzą kryzys w związku. Uwierz mi, że widziłam jak na siebie patrzą i jak bardzo się kochają. Ktoś tam w Hiszpanii chciał mu zaszkodzić, a mi tu w Polsce...-patrzyłam mu prosto w oczy, mówiłam całą prawdę, a on wszystko skwitował w ten oto sposób:
-Nie potrafię uwierzyć w to co mówisz, nie po tym jak to przede mną zataiłaś. I wiesz co ci powiem? Zaczynam się zastanawiać czy ta historia z Zosią jest prawdziwa. Może przespałaś się kiedyś z jakimś kolesiem i wpadłaś, a ludziom puszczasz głodne kawałki, że zostałaś zgwałcona w toalecie...-uderzyłam go w twarz. Uderzyłam tam mocno, że mnie samą zapiekła ręka i momentalnie zrobiła się czerwona.
-Nie masz prawa tak mówić! Nie masz prawa mnie oceniać! Zrobiłam błąd, ale...-zabrakło mi słów. Wybiegłam stamtąd z płaczem, a kiedy znalazłam się pod szpitalem wybuchnęłam ogromnym szlochem. Mijający mnie ludzie pewnie myśleli, że ktoś z moich bliskich jest poważnie chory bądź wykryli coś u mnie samej. Pewnie domyślali się, że zawalił mi świat, ale żadne z nich nie wiedziało dlaczego. A dlaczego? Dlatego, że człowiek, którego pokochałam całym sercem ma mnie za kurwę...

&&&&&
Zapraszam na ciąg dalszy...
Pozdrawiam i do napisania ;***

poniedziałek, 17 września 2012

Notka 34

Stałam w miejscu i patrzyłam jak jego oczy płoną nienawiścią i rozżaleniem. Zosia schowała się za Ikerem, a ten stanął bliżej mnie.
-Michał to nie jest tak jak ty myślisz, a już na pewno nie tak jak opisał to Fakt. Iker jest moim bratem, synem siostry mojej matki. Nie powiedziałam ci o tym wcześniej bo sama zdaję sobie sprawę, że brzmi to dość nieprawdopodobnie, ale taka jest właśnie prawda. Nie możesz wierzyć temu szmatławcowi!- denerwowałam się bo widziałam jak ironicznym śmiechem zareagował Michał, kiedy mówiłam mu o moich rodzinnych koligacjach z Casillasem.
-Ty siebie słyszysz?! Teraz próbujesz mi wcisnąć bajeczkę o tym, że to jest twój brat?! Dziewczyno przestań kłamać i powiedz, że chciałaś się ustawić, chciałaś zabawić moim kosztem! Pozwoliłaś żebym cię pokochał całym sercem, ciebie i Zosię, a teraz mi to tak brutalnie odbierzesz, tak?! Wiesz kiedy przeczytałem o tym artykule? Zaraz jak się pojawił w Internecie. Nie chciałem o nim rozmawiać przez telefon, bo chciałem widzieć twoje oczy. Przez ten cały czas chciałem wierzyć, że to nie prawda, że to jakaś głupia plotka, może fotomontaż. Dziś już nie mam złudzeń. Przyjechałaś na mój mecz ze swoim gachem i pierdolisz mi głupoty, że to twój brat. Rzygać mi się chce jak tego słucham, rozumiesz?!- płakałam jak bóbr, zalewając się gorzkimi łzami. Każde jego słowo rozdzielało moje serce na kawałki, wbijąc w nie małe szpileczki. Nie chciałam by Zosia była tego świadkiem, więc poprosiłam Ikera by ją stąc wyprowadził. Ona jednak nie chciała.
-Tatusiu nie krzycz na mamusię, proszę.- chlipała w mój rękaw, a kiedy Michał ukucnął, podpiegła do niego i mocno się w niego wtuliła. Na wiedeńskiej hali nie było już wiele osób, ale sama nie wiem ilu z nich widziało i słyszała naszą rozmowę. To jednak teraz nie było istotne. Nie mogłam patrzeć na to z jakim bólem na twarzy Michał tuli do siebie Zosię, stara się ją uspokoić i zapewnia, że zawsze i bezwględu na wszystko będzie jego małą córeczką, którą będzie kochał do końca świata i o jeden dzień dłużej.
-Pamietaj myszo, że cokolwiek by się działo, jeden twój telefon do mnie, a rzucam wszystko i jestem u ciebie. I obiecuję, że kiedyś dokończę ci opowiadać tą bajkę, którą zacząłem ostatnio. Teraz już leć do hotelu, bo jesteś zmęczona. A ja mam cię cały czas tutaj...- i w tym momencie palcem wskazał na swoje serce, starając się wymusić uśmiech. Zosia może przez ten potok łez, nie widziała mokrych policzków siatkarza, ale wystarczy, że ja to dostrzegłam. Chciałam ich teraz oboje prztulić i powiedzieć, że to nie może się tak skończyć, ale bałam się zostać odtrącona na oczach córki. Mała została zabrana przez Ikera, a my zostaliśmy we dwoje, ponaglani przez obsługę sali, że już nie powinno nas tu być.
-Michał proszę, daj mi to wszystko wytłumaczyć. Przecież nie mogłeś tak po prostu przestać mi ufać.-próbowałam już wszystkiego. Zaczęłam mówić o zaufaniu, chciałam wspomnieć o miłości, ale Kubiak mi na to nie pozwolił. Podszedł do mnie bliżej. Stanął w takiej odleglości, że dosłownie na milimetry miałam od swojej twarzy jego twarzy. Widziałam jego oczy, przepełnione złością i goryczą. Były zaczerwionione od łez. Widziałam dokładnie jego usta, które chciałam dotknąć swoimi, ale nie było mi to dane. Wiele rzeczy już widziałam i wiele słyszałam, ale to co Michał mówił teraz przeszyło moje serwce na wskroś.
-To jest koniec Paulina, rozumiesz?!- nie mogła na to pozwolić. Złapałam go za rękę i zmusiłam do tego, by spojrzał w moje oczy. Moje były zalane łzami, jego zimne jak lód.
-Tak łatwo przekreślisz to, co nas łączy?!-tonący brzytwy się chwyta, mi też nie pozostało nic innego, jak tylko zadawanie emocjonalnych pytań, które być może ruszą jego serce i sprawią, że ze chce dać mi szansę na to, bym mogła się wytłumaczyć.
-Ty to przekreśliłaś. Widocznie nie za dużo dla ciebie znaczyłem. Puść mnie Paulina i daj już spokój.-puściłam jego rękę i patrzyłam jak odchodzi. Ja sama usiadłam na jednym z krzesełek i zalałam się gorzkimi łzami. Nawet się nie odwrócił. Po prostu wyszedł mówiąc, że to już koniec, że nas już nie ma...

&&&&&

Kiedy tylko znalazł się poza halą, popuścił emocje i zaczął krzyczeć jak opętany. Był wściekły na siebie za to, że oddał serce osobie, która w tak bezceremonialny sposób zakpiła sobie z niego. Rozkochała go w sobie do szaleństwa i nawet teraz choć tak strasznie nienawidzi ją za to co zrobiła, to tak samo mocno ją kocha. Tak bardzo chciałby, żeby to był tylko zły sen z którego za chwilę się obudzi, porwie ukochaną w ramiona i będzie szeptał jej do ucha jak strasznie ją kocha. Nic takiego nie będzie miało miejsca. To nie jest sen, bo właśnie przed nim staje postać Hiszpana, który chce mu coś tłumaczyć, ale Michał jednym ciosem skutecznie mu to uniemożliwia. Iker padł zamroczy na ziemię, Kubiak się nad nim nachylił i z wściekłością nawrzucał mu kilka słów po angielsku.
-Rozpierdoliłeś mi życie! Zabrałeś coś na czym mi najbardziej zależało. Z Pauliną rób sobie co chcesz, ale jeśli się dowiem, że kiedykolwiek skrzywdziłeś Zosię, to cię zabiję chyba!-wcale nie chwycił go za serce widok zakrwawionej twarzy Casillasa. Zostawił go tak samemu sobie bez cienia współczucia w sercu. Zabić go nie zabił, krew w końcu przestanie lecieć, a conajwyżej jutro na twarzy pojawi się ogromna śliwa. To nic w porównaniu z tym, że w Michału sercu już cały czas będzie ogromna wyrwa, która pojawiła w momencie, kiedy przed oczami stanął mu obraz Pauliny, Zosi i Ikera na kilka chwil po meczu. Widok przytulanej przez Hiszpana szatynki sprawił, że żadne wyjaśnienia nie były mu potrzebne. Sam ułożył sobie scenariusz, w którym nie było miejsca na rzadne historyjki o kochającym się rodzeństwie. Miał oczy i doskonale wie co widział. Na skraju zdenerwowania wszedł do hotelu i w drodze do swojego pokoju zdążył nawrzeszczeć na Piotrka Nowakowskiego, który zapytał go o tą scenę, która zaraz po meczu rozegrała się między nim, a Witek.
-Nie wpierdalaj się w nie swoje sprawy, ok?! Pilnuj lepiej swojej Oli, żebyś w przyszłości nie wyszedł na takiego idiotę jak ja!- kiedy Cichy chciał mu coś powiedzieć, ten zamknął mu przed nosem drzwi i rzucił się na łóżko. Teraz już nie czuł złości. Teraz czuł bezsilność, która objawiła się u niego w postaci obfitych łez, spływającej jedna po drugiej na jego łóżko. Słyszał pukanie, a później walenie do drzwi, ale ich nie otworzył. Wiedział, że to pewnie Igła albo Ziomek, z którymi dzielił pokój, ale nie miał ochoty im otworzyć. Zresztą każdy z nich miał swoje klucze i nie jego wina, że ich pozapominali albo pogubili. Kiedy tak leżał na tym łóżku poczuł jakiś dziwny w ból w plecach, który promieniował. Odczuwał go już podczas dzisiejszego meczu, ale później nie było czasu, by zgłosić ten problem do sztabu medycznego. Teraz jednak ból stawał się nie do zniesienia, a do tego wszystkiego pojawiły się jakieś dziwne zawroty głowy.
-To wszystko przez to zdenerwowanie.-myślał w duchu, ale ciężko sobie wyobrazić, że od zdenerwowania w plecach na wysokości nerek pojawia się ból, który uniemożliwia mu wstanie z łóżka. Zdołał się podnieść, ale kiedy tylko stanął na nogach, przed oczami miał czarną plamę, która rozmazywała mu cały obraz. Zrobił krok w przód i upadł na ziemię jak kłada...

&&&&&

Magda nie wiedziała już co robić. Z Pauliną nie miała kontaktu, a do tego wszystkiego Kubiak nie dawał żadnych znaków życia, a Piotrek Nowakowski uparcie twierdził, że przyjmujący napewno jest w pokoju. Żalił się blondynce, że bez zdania racji nawciskał mu parę chuji, a on tylko z troski zapytał o tą sytuację między nim a Pauliną. Pramek wiedziała, że jeśli jej przyjaciółka na czas nie powie Michałowi całej prawdy, to kiedyś właśnie to wszystko skończy się tak, a nie inaczej. Nie miała pojęcia jaki przebieg miała ich dzisiejsza rozmawa, ale obecne zachowanie pary wskazuje na to, że musiało być źle. Blondynka poszła do Ikera i widząc jego twarz wiedziała, kto go tak urządził. Zosia spała w jego łóżku, a sam bramkarz ją zapewnił, że zajmie się córką Pauliny. Podziękowała mu skiniem głowy i wyszła z jego pokoju. Tak naprawdę to przecież zaistniała sytuacja nie była winą Hiszpana. To tylko i wyłącznie tajemniczość Pauliny i brak zaufania Michała sprawiły, że najprawdopodobniej coś, co wydawało się być pięknym, teraz nie ma już racji bytu. Magda chciała iść w kierunku hali z nadzieją, że może po drodze spotka gdzieś przyjaciółkę, ale wtedy w hotelu zrobiło się ogromne zamieszanie. Jak się okazało Łukasz Żygadło znalazł klucz do pokoju w którym mieszkał z Igłą i Kubiakiem i kiedy się tam dostał, to znalazł przyjmującego leżącego na podłodze. Kiedy tylko Pramek znalazła się w ich pokoju, kazała chłopakom położyć Michała na łóżku i wtedy zobaczyła w jakim stanie się teraz znajduje. Miał gorączkę, na czole wystąpiły mu ogromne krople potu i widać było, że dzieje się z nim coś niedobrego.
-Misiek co ci jest?! Coś cię boli?- zapytała blondynka i wtedy dostrzegła, że Michał łapie się za plecy w okolicy nerek i po cichu mówi, że strasznie go tam boli. Wspominał coś już wczoraj i dziś rano, ale wszyscy wzięli to za efekt przeciążeń, dali mi środek przeciwbólowy i pozwolili grać. Zresztą sam Kubiak mocno się przy tym upierał. Nowakowski szybko pognał po Olka Bieleckiego i doktora Sowę. Wspomniana dwójka natychmiast pojawiła się w pokoju, wyprosiła z niego wszystkich i zajęła się Michałem. Blondynka razem z Krzyśkiem Ignaczakiem i Łukaszem Żygadło stała pod pokojem i czekała na diagnozę. Sam Igła starał się opanować sytuację, by wieści nie dotarły do Anastasiego, bo nie było potrzeby siać niepotrzebnego zamętu jak mówił. Czekali tak może z 15 minut, kiedy drzwi się otworzyły. Przez ramię Bieleckiego Magda dostrzegła, że Kubiak wygląda tak jakby trochę lepiej, ale doktor Sowa zaczął mówić o jakimś stanie zapalnym, o którym koniecznie chciał poinformować włoskiego szkoleniowca.
-Ja nie wezmę odpowiedzialności za to, że on padnie na boisku podczas jutrzejszego meczu. On mówi, że mam mu zrobić zastrzyki przeciwbólowe i on zagra, ale ja muszę o wszystkim powedzieć Andrei i niech on decyduje.-przyjęli te słowa z pokorą, bo było w nich sporo racji. Nie wiadomo nawet kiedy w pokoju Kubiaka pojawił się trener, który kategorycznie zabronił mu gry w jutrzejszym meczu.
*-You`re very important player for me, but I can`t risk. Do you understand?
**-I want to play in tomorrow's match at your own risk.- powiedział już nieco mocniejszym głosem, ale jak zakomunikował o swojej decyzji, to Krzysiek dobitnie to skomentował.
-Chyba cię popierdoliło! Nie masz pojęcia co ci jest i zamiast jutro na hali, to powinieneś leżyć w łóżku i dochodzić do siebie. Zrobiłeś już naprawdę dużo dla nas w tym turnieju, wszyscy zrozumieją jeśli ze względu na stan zdrowia nie zagrasz jutro o trzecie miejsce.-Magda tłumaczyła wszystko Anastasiemu, który także był zdania, że Michał nie powinien zagrać w jutrzejszym meczu. Ten jednak doskonale wiedział, że przysługuje mu prawo do gry na własną odpwowiedzialność i choć teraz Włoch może zrobić mu na złość i nie wpuścić na boisko, to on i tak nie zamierza rezygnować z miejsca w składzie.
-Przynieść mi Magda kawałek kartki, napiszę co trzeba. Zrozumcie, że ja teraz nie mam nic oprócz tej siatkówki i choćbym miał skonać i wlać w siebie hektolitry zastrzyków przeciwbólowych, to i tak zagram w tym meczu.-więc między nim a Pauliną przez obecność Ikera w jej życiu i przez te głupie plotki wszystko zostało przekreślone.
-Ale Michał, to co zostało napisane o Pau...
-Nie chcę o niej mówić i proszę żebyście nie wspominali o niej przy mnie. Przynieście mi tylko kartkę i długopis. Ja już się naprawdę lepiej czuje...-tylko ciekawe co na jego twarzy robi ten grymas bólu, który pojawił się przynajmniejszym ruchu...
...i zagrał w tym meczu i mimo tego, że grał z blokadą i walczył z ogromnym osłabieniem, to był jednym z bohaterów spotkania z Rosją. Polski zespół po ostatnim gwizdku szalał ze szczęścia na parkiecie, bo dla nich ten mecz był jak mecz o złoto. Może i nie udało się obronić tytułu wywalczonego przed dwoma laty, ale wszyscy zgodnie przyznawali, że dla nich wartość tego krążka wcale nie jest mniejsza. Okupili ten sukces wieloma wyrzeczeniami, na ich drodze do sukcesu pojawiło się wiele przeszkód. Przed samym sezonem reprezentacyjnym z gry zrezygnowali tacy gracze jak Michał Winiarski czy Paweł Zagumny, nie mówiąc już o Mariuszu Wlazłym, który nadal toczył jakieś utarczki słowne z prezesem PZPS-u. AA zdecydował się na przestawienie Zbyszka Bartmana z przyjęcia na atak. Pech chciał, że w meczu z Bułgarami w LŚ Zibi doznał kontuzji, która pozbawiła go udziału w turnieju o europejski prymat. Włoski szkoleniowiec miał do dyspozycji Piotra Gruszkę, który zrobił wiele dla polskiej siatkówki, ale świetności ma już sobą i Kubę Jarosza, którego forma faluje i nie wiadomo było czy będzie w stanie udźwignąć presję, która spoczywa na pierwszym atakującym. Mimo to, udało się osiągnąć sukces i wszyscy gracze wspaniale się uzupełniali, co zaowocowało brązowym medalem i nagrodą dla Bartka Kurka, który dzielnie wspierał polską ofensywę.
-Michał wszystko w porządku?- zapytał Kubiaka Bartek Kurek, który szedł właśnie w kierunku trybun, by zabrać na płytę boiska swoich chłopaków od rodziców, którzy przyjechali go wspierać i dopingować.
-Prochy działają, nic mnie nie boli i jest OK.-wymusił uśmiech, choć tak naprawdę nic nie było ok. Michał całą swoją uwagę skupił na meczu i nie myślał o niczym innym, jak tylko pozbawić Rosjan złudzeń o wygraniu tego spotkania. Kiedy w koncu upragniony cel został osiągnięty, w głowie Michała pojawiły się setki myśli krążących wokół Pauliny i tego co się stało. Po skończonym meczu mimowolnie szukał jej na trybunach, wypatrywał Zosi, ale nie mógł ich dostrzec. Nie miał pojęcia, że Paulina wróciła z Zosią do Polski, Iker do Hiszpanii. Nie miał też pojęcia, że za artykułem w Fakcie stoi Edyta, która zrobiła wszystko, by z jednego głupiego zdjęcia zrobić mega sensację, która zburzyła wszystko co Paulina z Michałem zbudowali przez ostatni czas. Siła plotki ma niesamowitą siłę rażenia. Zwłaszcza kiedy wezmą się za nią ludzie, którzy gonią za tanią sensacją oraz ci, którzy za wszelką cenę nie potrafią pogodzić się z tym, że ktoś może mieć lepiej niż oni. Lewicka musiała pogodzić się z tym, że Zbyszek przestał być zabawką w jej ręku i, że w tym przypadku to Magda była górą. Choć wcale nie zależało jej na Kubiaku, to należała do ludzi, którzy za wszelką cenę chcą unieszczęśliwić tych, z którymi kiedyś miała na pieńku albo po ptostu ich nie trawiła. I choć kiedyś przecież Paulina doznała już przez Edytę wielu cierpień i upokrzeń to widocznie szatynce było mała i nadal chciała się mścić. Tylko za co?

&&&&&

Jednodniowy poślizg, ale uprzedzam, że kolejny może być dłuższy. Naprawdę dziś już ledwo siedzę przy kompie, ale chciałam dodać coś nowego, bo wiem, że niektóre z Was czekają ze zniecierpliwieniem. Dla tych i dla innych kolejna odsłona konfliktu Paulina-Michał. Żadna z Was kiedyś nie dopowiedziała sobie swojej historii na podstawie przesłanek tak jak Michał? Jeśli tak to szczęściary z Was, bo ja kiedyś byłam niestety takim Michałem...
Pozdrawiam i do napisania:***

poniedziałek, 10 września 2012

Notka 33

Tydzień po memoriale...

Ten dzisiejszy dzień zaczął się dla mnie ogromnym bólem głowy niewiadomego pochodzenia. Nie wiem, może to przez ten niewygodny materac na którym spałam w nieumeblowanym jeszcze mieszkania Michała w Żorach, ale naprawdę czuję się fatalnie. Do tego jeszcze nie mogłam się wyzbyć tych negatywnych emocji, które pojawiły się podczas fatalnego dla nas memoriału ku pamięci Huberta Wagnera. Chłopcy zaraz następnego dnia odlecieli do Pragi, a ja zostawiając u rodziców Zosię, wróciłam do Żor i zabrałam się tu za porządki. Na dzisiejszy dzień zostawiłam sobie mycie okien i maraton po sklepach w celu wybrania takich szczegółów jak lampy i innego tego typu pierdoły. Miałam też dopilnować transportu mebli, które z kolei miały pojawić się tu jutrzejszego popołudnia. Jutro też czekał mnie powrót do Warszawy, bo przecież 1 września zaczynam swoją przygodę w roli pedagoga i myślę, że po części i to spędza mi sen z powiek. Przed zabraniem się do pracy łyknęłam dwie tabletki przecibóle i po kilku minutach mogłam zabierać się do pracy, bo ból ustąpił jak ręką odjął. Nie wiem czemu, ale bardzo lubię myć okna. W naszym warszawskim mieszkaniu nie miałam wyjścia, bo z kolei Magda nie lubi tego robić, więc musiałam dojść do wprawy. Kończyłam właśnie aneks kuchenny połączony z jadalnią, kiedy rozdzwonił się domofon. Nie miałam pojęcia, kto mógł mnie tu odwiedzić, ale szybko zeszkoczyłam z krzesła i nacisnęłam przycisk, który pozwolił gościowy wejść do środka. Okazało się, że to Zbyszek, który jak wiadomo nie pojechał na europejski czempionat i strasznie nudził się w Warszawie. Nie przyjechał tu sam, bo zebrał ze sobą Matyldę, która od razu od wejścia zakasała rękawy i była skłonna pomóc mi w pracy, która jeszcze mi została.
-To wy sobie posprzątajcie, a ja pobuszuję w Internecie.-sam Bartman tłumaczył się, że nawet cisza, ale w towarzystwie, jest dla niego znośna, dlatego nie miał nam za złe, że rozmiawiałyśmy z Jachlewską między sobą, nie włączając w to osoby Zbyszka.
-Od kiedy Zbyszek jest z Magdą, to wogóle nie można go poznać. Jest jakiś taki spokojny, jak nie on normalnie.-też to zauważyłam. Choć Pramek na każdym kroku podkreślała, że na siłę nie chce bruneta zmieniać, to on widocznie robił to sam z siebie i całkiem nieźle mu to wychodziło.
-O kurwa!!!- miałam właśnie mówić Matyldzie, że nawet ocenzurował trochę swój język, ale wtedy w sypialni doszedł nas jego krzyk z kuchni. Wyszłyśmy jak poparzone, a on siedział przy komputerze i z ogromnym szokiem na twarzy wpatrywał się w ekran.
-Coś ty tam zobaczył co?- zapytała Matylda i obie podeszłyśmy do niego, stając za plecami siatkarza. Myślałam, że może wychaczył jakiś nowy egzemplarz samochodu, ale to co zobaczyłam sprawiło, że lekko straciłam oddech. Słowa czytyne pod zdjęciem moim i Ikera powodowały u mnie jakieś dziwne napady zawrotów głowy. W życiu nie czytałam większego steku kłamstw, a już na pewno nie z własną osobą w roli głównej. Nie wiem na jakiejś podstawie ten zasrany Fakt napisał, że mam romans z piłkarzem Hiszpanii i w niedalekim czasie spodziewam się dziecka! Iker co prawda wspominał mi jakiś czas temu, że pojawiły się jakieś ploty, ale wszystko umilkło, kiedy brat pojawił się swoją narzeczoną w madryckim kościele. W Hiszpanii znów mówiono o wspaniałej parze, a tu w Polsce będą mówić, że dziewczyna Michała Kubiaka działa na dwa fronty i próbuje zapewnić sobie i swojej córce, której ojciec jak do tej pory jest niezidentyfikowany przez media, dostatni byt na długie lata, a kto wie czy nie do końca życia. Przecież to się kupy nie trzyma! A gdzie w w tym wszystkim moja walka o pracę, nawet nie w tej dziedzinie, której się specjalizowałam. Wszystko po to by być choć odrobinę niezaleźną od Kubiaka, a oni tu piszą takie rzeczy. Już raz zarzucono mi protekcję ze strony sławnego brata, a teraz to. Najgorsze jest to, że pewnie przeczyta to Michał i będzie miał do mnie ogromny żal, że nie powiedziałam mu o Ikerze.
-Muszę szybko zadzwonić do Michała!- pobiegłam w kieruku miejsca pobytu mojego telefonu i próbowałam nawiąząć kontakt z Kubiakiem, ale siatkarz nie był uchwytny. Zbyszek tłumaczył to wszystko treningiem, ale ja miałam w głowie same czarne scenariusze, w których Michał dopowiada sobie kilka słów do tego co przeczytał...

&&&&&

Trening jaki zafundował im Anastasi był jednym z tych, który polscy siatkarze powinni uznawać jako dzień wolny, bo tyczył się w sumie bradziej spraw taktycznych, niż właściwej gry. Michał z uśmiechem na ustach musiał przyznać, że takie treningi mógłby im włoski szkoleniowiec fundować znacznie częściej. Zaraz po zajęciach udał się pod prysznic, który mimo wszystko miał go odświeżyć, bo na sali treningowej było dość duszno. Resztę dnia mieli już tylko dla siebie, dlatego Kubiak postanowił ją wykorzystać na dłuższą rozmowę z Pauliną przez skype`a. Wiedział, że próbowała się z nim skontaktować i pewnie też chciała z nim pogadać, więc nie było nad czym dłużej dywagować. Po szybkim prysznicu przyjmujący zasiadł przed swoim laptopem, ale teraz to on nie mógł złapać Pauliny. Co jakiś czas wystukjąc na klawiaturze telefonu ciąg cyfr, które układały się w numer szatynki, przegląd strony internetowe, które odwiedza regularnie. Są wśród nich portale siatkarskie, ale i też dotyczące sportów walki, polityki i spraw państwa, a nawet odwiedzał stronę Faktu. Był w tak dobrym nastroju, że zaczął swój maraton właśnie od plotkarskiej strony. Jak zawsze nie było nic ciekawego, ale zaintrygował go pewien artykuł, zatytułowany w ten sposób "Polka próbuje trzymać wróbelka w garści i gołąbka na dachu?". Kliknął na tytuł i dość szybko jego oczom ukazało się zdjęcie Pauliny, która tonęła w objęciach bramkarza Realu Madryt, a obok było ich wspólne zdjęcie z Memoriału Wagnera. Zszokowany Kubiak dość pobierznie przeczytał artykuł i choć nie mógł uwierzyć w ani jedno słowo zamieszczone pod tymi zdjęciami, to sama fotografia jego dziewczyny z innym mężczyzną była niezaprzeczalnym faktem, że Paulina go oszukała. Teraz zaczął sobie składać wszystko w jedną całość. Wyjazd szatynki do Hiszpanii, niby do rodziny, jakieś tajemnice. Wydawało mu się, że ufa jej bezgranicznie, ale teraz nagle zaczął mieć wątpliwości. Tysiące myśli kłębiło się w jego głowie, a wśród nich ta, której nie mógł pojąć rozumem. Przecież Paula nie mogła go zdradzać, ona nie byłaby do tego zdolna. Tyle razy mówiła mu, że ma niesamowite szczęście, że ich drogi ponownie się spotkały i mają czas nadrobić to, co stracili kilka lat temu przez własną nieśmiałość. Chciał teraz do niej zadzwonić, ale z drugiej strony rozmowa przez telefon nic nie da. Nigdy nie był zwolennikiem załatwiania spraw przez telefon czy skype`a. Zwłaszcza takich rozmów, gdzie być może będzie musiał spojrzeć w jej oczy i zapytać czy go nie zdradziła. Nawet nie potrafi tego głośno wymówić, a co dopiero powiedzieć to w jej obecności. Kiedy Paulina próbowała się z nim teraz połączyć, patrzył tylko na jej zdjęcie wyświetlające się na ekranie, które zrobił Paulinie w Katowicach. Miała na sobie koszulkę z jego nazwiskiem i śmiał się wtedy, że do twarzy jej w tym wydaniu. Patrzył na to zdjęcie i nagle przed oczami stanęły mu ich wspólne chwile oraz plany i marzenia, które miały się spełnić w najbliższym czasie. Był przecież przekonany, że to właśnie Witek jest tą jedyną do tego stopnia, że nawet chciał się jej już oświadczyć. Spasował jednak bo wiedział, że Paulinie nie spodobałby się taki pośpiech. Sama mówiła, że musi się przyzwyczaić do tego, że ktoś jest u jej boku, na kogo może liczyć bez względu na wszystko. Jeszcze kilkanaście minut temu ją rozumiał, ale teraz miał masę wątpliwości czy to zachowanie to nie była jakaś zagrywka, która skutecznie chroniła ją przed złożeniem jakiejś pochopnej deklaracji. Może chciała wybadać teren i dopiero później podjąć decyzję z którym z nich się związać? Kubiak jeszcze raz dokładnie przyjrzał się ich zdjęciu i był przekonany, że nie ma w tym starciu żadnych szans...

&&&&&

Miałam wrażenie, że moje życie stanęło w miejscu, a czas się na chwilę zatrzymał i sprzemiarzył przeciwko mnie. Na początku na jego brak narzekał Michał, który ograniczał nasze rozmowy do minimum, a kiedy mówiłam, że mam mu coś ważnego do powiedzania, to zmieniał temat i mówił, że teraz nie czas na takie rozmowy. Czułam się tak, jakby o wszystkim wiedział, ale dopóki ze mną nie porozmawia to będzie żył w przekonaniu, że problemu nie ma. A problem jest i na ratunek mi przyjechał nawet Iker, który razem ze mną miał wybrać się do Wiednia, gdzie nasi chłopcy rozgrywać mieli półfinał z Włochami. Tak dobrze czytacie. Minęło tyle czasu od ukazania się tej informacji w Internecie, a ja nadal nie miałam sposobnośc pogadać o tym z Kubiakem. Na szczęście już za chwilę stanę na austriackiej ziemi, a za dwie godziny zobaczę się z Michałem.
-Paulina!- gdzieś w dali Iker nawoływał moje imię i zanim się zorientowałam gdzie znajduje się jego osoba, to trochę czasu mi to zajęło. Przywitaliśmy się dosyć delikatnie by nie wzbudzać podejrzeń, ale i tak czułam na sobie wzrok ludzi, którzy patrzyli na nas z zaciekawianiem.
-Myślisz, że Michał coś wie?- zapytał hiszpan i choć nie byłam pewna na 100% procent, to mogłam mu powiedzieć, że takie mam właśnie przypuszczenia. Z lotniska udaliśmy się do hotelu, w którym zarezerwowaliśmy pokoje, osobne i na innnych piętrach. To był mój pomysł, bo naprawdę nie chciałam kolejnych powodów do plotek. W swoich pokojach szybko się odświeżyliśmy, zjedliśmy późny obiad i poszlimy w kiernku hali, która znajdowała się jakieś 600 metrów od naszego hotelu. Zosia dzisiejszego dnia była bardzo marudna i stwierdziła, że mam wziąć ją na ręcę, bo strasznie bolą ją nóżki. Wcale jej się nie dziwię, bo pewnie zastała się samolocie, ale przypuszczam, że nie mam tyle sił, by nieść ją taki kawałek drogi. Iker zrozumiał sam w czym problem i ku uciesze Zośki, wziął ją na barana z dużą lekkością i niósł do miejsca przeznaczenia. Nie było mi to w smak, ale nie chciałam już robić scen na środku chodnika. Weszliśmy do hali, w której rozegrane miały zostać mecze o medale i zajęliśmy swoje miejsca. Do spotkania pozostała jeszcze niecała godzina i na moje szczęście zaczęli się już pojawiać nasi siatkarze. Szybko dostrzegłam Michała i prowadząc córkę za rękę, zeszłyśmy do band reklamowych, przy których zaraz pojawił się Kubiak. Ikera nie było z nami, bo został poproszony o kilka zdjęć i autografów.
-Tatuś!!!- Zośka krzyknęła tak głośno, że z uśmiechem na ustach odwróciło się kilkoro naszych siatkarzy, których wybranki serca także zameldowały się w Wiedniu. Michał wziął Zosię na ręcę i mocno do siebie przytulił. Na mnie patrzył, ale miał coś w tych oczach, że nie potrafiłam nic z nich wyczytać. Tęsknota pomieszana ze strachem, jakąś niepewnością. Może to dotyczyło meczu z Włochami? A może moja obecność tutaj tak na niego podziała?
-Musimy porozmawiać Michał. Muszę wreszcie to zakończyć...-nie powiedział nic, tylko skinął głową, jeszcze raz ucałował czółko Zosi, a mnie obdarzył tylko muśniecięm policzka. Teraz już byłam przekonana, że przeczytał ten artykuł, ale nie chciał o nim rozmawiać przez telefon. Chciał pewnie prosto w oczy zapytać mnie czy to tylko stek kłamst czy może jest w tym nuta prawdy. Anastasi zawołał ich do siebie, a do mnie w tym czasie zdążyła dotrzeć Magda, która nie była zadowolona z tego, że jeszcze nie mam z Michałem tej rozmowy za sobą. Ale Bóg mi świadkiem, że wtedy w Spale chciałam mu o wszystkim powiedzieć, ale on mnie tak zaskoczył tym swoim wyznaniem i swoim późniejszym zachowaniem, że nie chciałam nam przerywać tych chwil. Dlaczego nie porozmawiałam z nim o tym później? Nasze życie gnało w jakimś podwojonym tempie. Kubiak myślał o przeprowadzce do Żor, ja starałam się mu pomagać w między czasie przygotowań do rozpoczęcia pracy w szkole. Bywały dni, że nie mieliśmy nawet siły otworzyć do siebie ust, a co dopiero porozmawiać poważnie.
-Paulina on się boi, że cię traci...-powiedziała przyjaciółka i zostawiła mnie z tymi słowami. Rozgrzewka dobiegała końca i lada moment nasi chłopcy mieli rozpocząć bój o finał europejskiego czempionatu. Niestety, ale wydarzenia na boisko przestały mnie interesować. Robiłam to co wszyscy, ale bez większych emocji. Polacy przegrali ten pojedynek i gdyby ktoś mnie zapytał w jakim elemencie odstawaliśmy od przeciwnika albo który z zawodników zagrał poniżej swojego poziomu, to nie byłabym wstanie odpowiedź. Ja dziś czekałam na końcowy gwizdek po to tylko, by móc porozmawiać z Michałem.
-Będzie dobrze siostra, trzymam kciuki.-kiedy na powrót stałam w tym samym miejscu przy bandach, Iker uścisnął mnie, próbując dodać otuchy. On sam miał poczekać chwilę i powiedzieć Kubiakowi, że jest moim bratem. Kiedy już się wyswobodziłam z jego uścisku usłyszałam pełny wściekłości głos Michała.
-Nie wierzę! Ty nie mogłaś mi tego zrobić!!!

&&&&&

Zaczynamy moje drogie...
Pozdrawiam i do napisania ;***

niedziela, 2 września 2012

Notka 32

Niedziela, obiad u rodziców Zbyszka...

Gula stała jej w gardle, od momentu w którym otworzyła oczy tego ranka. Zwlekła się z łóżka i od razu jej myśli kierowały się ku obiadowi w towarzystwie najbliższych Zbyszka. Chciała zrobić jak najlepsze wrażenie wizualne, ale przede wszystkim osobowościowe. Od samego początku jednak nic nie układało się tak jak chciała. Problem zaczął się zaraz z doborem garderoby, bo Magda nie przewidziała, że wszystkie jej ulubione ubrania są na nią po prostu zamałe. Może nie tyła jeszcze w oczach, ale te 2-3 centymetry dawały już o sobie znać.
-Paula ratuj!- zawyła i zaraz w jej pokoju pojawiła się przyjaciółka z naręczem ubrań, którymi chciała ją wspomóc. Co prawda ona w ciąży była kilka lat temu, ale być może uda jej coś z tego wybrać. Niestety nic nie zapowiadało sukcesu, a Magda wpadała w coraz większą rozpacz. Była zła na siebie, że wcześniej nie pomyślała o jakiś zakupach. W niedzielę co prawda galerie były pootwierane i coś może udałoby się jej znależć, ale za jakąś godzinę będzie tu Zbyszek i nie ma czasu na najmniejsze marnowanie cennych chwil.
-Ale ja tu nie widzę takiej sukienki, a nie możliwe bym ją wyrzuciła, bo za bardzo mi się podobała.-Paulina przypomniała sobie o jakimś ciuchu, poszła do swojego pokoju, by po chwili wrócić z sukienką<klik>, której Magda nie mogła odświeżyć w swojej pamięci, ale spodobała jej się od razu, kiedy tylko ją zobaczyła. Chciała postawić na elegancję i w tej sukience jej się to uda.
-Jesteś po prostu mega. Ja sama muszę się przejść na zakupy i jak już się postarasz z Kubiakiem o baby, to też bedę cię wspomagać.- szatynka wytchnęła blondynce język i zniknęła za drzwiami jej pokoju, bo w sypialni obok rozdzwonił się jej telefon. Magda szybko założyła sukienkę, włosy spięła na jedną stronę i zrobiła sobie lekki makijaż. Jeśli chodzi o dodatki to już dawno Magda miała postanowione co na siebie założy. Chodziło o łańcuszek, który dostała kiedyś od Zbyszka podczas klasowych mikołajek. Nigdy nie miała go na sobie, ale dziś bardzo chciała go włożyć. Wyjęła go z szuflady swojej toaletki, upięła na szyi wisiorek<klik> i była gotowa do wyjścia. Akurat pod blok podjechał Zbyszek, więc przez okno swojego pokoju dała mu znać, że jest już gotowa i zaraz schodzi. Weszła do przedpokoju i musiała przyznać, że zaczyna się denerwować jak cholera. Nogi miała jak waty, żołądek fikał koziołki.
-Ktoś się denerwuje przed spotkanie z teściami?- Paulina nie mogła sobie darować, by się trochę z niej ponabijać, ale Pramek miała na to gotową odpowiedź.
-Zapytam cię o to samo, kiedy bedziesz szła na spotkanie do rodziców Kubiaka. Zobaczymy czy taka cwana będziesz!- Witek uśmiechnęła się promiennie, na co Magda wzruszyła tylko ramionami i zeszła na dół.
-Wyglądasz tak, że brak mi słów.-para przywitała się ze sobą, wsiedli do samochodu i rozmawiali o tym, czego Magda może się spodziewać po rodzicach Zbyszka. Tyle tylko, że takie suche opowieści nic Pramek nie dawały, bo dopóki nie pozna tak dobrze rodziców swojego chłopaka, nie będzie wiedziała, który obrazek państwa Bartman to ten prawdziwy. Droga minęła szybko i po kwandrańsie podróży para znalazła się w mieszkaniu rodziców Zbyszka, która urzekło ją kunsztem umeblowania, a jednocześnie przestronności i światła, które wpadało do niego przez duże okna.
-Miło cię widzieć Madziu!- pani Iwona od samych drzwi uwiesiła się jej na szyi i wyściskała blondynkę na wszystkie strony. Bartman senior zachował trochę więcej dystansu. Podał jej dłoń i zaprosił do środka, gdzie przy stole siedziała już Kasia z mężem i córeczką. Mała bardzo szybko znalazła się ramionach swojego wujka, który praktycznie nie wypuścił jej przez większość rodzinnego obiadu. Obiadu, który przebiegł w naprawdę ciepłej i sympatycznej atmosferze. Z początku Magda była trochę wyciszona i tylko przysłuchiwała się rozmowie rodziny Bartmanów, która prowadziła żywą dyskusję na temat zbliżających się Mistrzostw Europy.
-Nie obawiasz się kochana, że taki wyjazd w twoim stanie to dość męcząca sprawa? Na szczęście nie jest to tak daleko, ale zawsze podróż w samolocie to nie jest jakaś mega komfortowa sytuacja. Zwłaszcza w twoim stanie...-dopiero od tego momentu Magda na dobre włączyła się w rozmowę, która teraz kręciła się wokół jej ciąży i pracy, z której narazie nie zamierzała rezygnować. Oczywiście Zbyszek nie mógł się powstrzymać, by nie ukryć swojego niezadowolenia z tego powodu, ale po jej stronie stanęła pani Iwona razem z córką, a panowie przyjęli raczej neutralne stanowisko.
-Wytrzymuję od samego początku tego obiadu, ale teraz już nie mogę się powstrzymać, by nie zapytać, gdzie kupiłaś taki śliczny wisiorek-literkę. Ja też szukałam czegoś podobnego, ale wszystko co wchodziło mi w ręcę wydawało się jakieś takie nijakie, zbyt tandetne, bo albo prosta literka albo nawaszerowana jakimiś zdobieniami...-oczy wszystkich powędrowały teraz na szyję Magdy, która uśmiechnęła się pod nosem widząc minę Zbyszka, który z początku nie zauważył tej błyskotki, a teraz dopiero przypomniał sobie jej historię.
-Dostałam ją już bardzo dawno temu i szczerze powiem, że nie mam pojęcia gdzie zostało to kupione, ale mi także się podoba.-bo taka była prawda. Prezent, który Magda dostała na mikołajki, jej się podobał, ale przez złość na Zbyszka i słowa, które wtedy wypowiedział, nie chciała go nosić. Teraz było inaczej. Teraz chciała mieć przy sobie coś, co będzie przypominało jej o Zbyszku. Nie nosiła jego zdjącia w portfelu, nie miała jeszcze jakiś spektakularnych wspomnieć, które mogłaby odświeżać w pamięci, kiedy była z dala od niego, ale miała na szyi łańczuszek, który zawsze jej o nim przypominał. Po deserze, który zafundowała wszystkim pani Iwona, każdy zajął się teraz rozmowami z poszczególnymi członkami rodziny. Kaśka i pani Bartman były pochłonięte rozmową o jakimś przepisie na gołąbki, Zbyszek z Wiktorią na rękach opowiadał Olkowi o swoich przygotowaniach do sezonu ligowego, a Magdzie zostało towarzystwo pana Leona, który poprosił ją o chwilę rozmowy na balkonie. Wcale się nie bała tej rozmowe, bo czas spędzony przy obiedzie pozwolił jej nabrać pewności siebie i przekonania, że rodzina jej chłopaka chyba ją zaakceptowała, stąd można tłumaczyć jej ciepłe przyjęcie.
-Powiem ci Magda wprost, że mój syn nie ma łatwego charakteru, w końcu któreś z dzieciaków musiało odziedzić coś po ojcu. Zbyszek potrafi być uparty jak osioł, bezkompromisowy i szczery do bólu, ale to dobry chłopak i naprawdę cieszę się, że jesteście razem, bo chyba nikt inny tak jak ty, nie będzie potrafił utrzymać go w ryzach. Mam nadzieję, że oboje będziecie się wspierać i to czym zajmuje się Zibi nie stanie nigdy wam na drodze do szczęścia.-była wdzięczna ojcu Zbyszka za te słowa, ale czuła, że w nich ukryta była jakaś historia, której senior Bartman nie zaczął, bo na balkonie pojawił się Zbyszek, który objął Magdę ramieniem i pocałował w czubek głowy.
-Nie będę wam przeszkadzał. Idę się teraz nacieszyć Wikusią.-i zostawił ich samych z przepięknym widokiem na zachód słońca, którego ostanie promienie świeciły nad goniącą Warszawą.
-Masz wspaniałych rodziców Zbyszku. Jesteś strasznie podobny do swojej mamy, Kasia zresztą też.-odwróciła się do niego plecami, ale nadal była w niego wtulona. Broda siatkarza spoczęła na jej głowie, a ręcę mocno oplotły jej już trochę zaokrąglony brzuch.
-Ale charakter mam po ojcu...-może to dobrze? Co prawda trudno stwierdzić, po kilku godzinach wspólnego pobytu razem, że ktoś ma dobry charakter, ale taka właśnie ocena nasuwała się blondynce, kiedy tylko myślała o Leonie Bartmanie. Mimo całego strachu i zamieszania przed przyjazdem tutaj, cieszyła się z obecności w rodzinnym domu swojego chłopaka i już zastawawiała się jak takie spotkanie będzie wyglądać u niej w domu. Czy jej mama Anna i ojciec Sławomir równie dobrze przyjmą Zbyszka, jak ona została przyjęta przez Iwonę i Leona? Teraz przed nią gorący okres w pracy, ale po przyjeżdzie z ME i jeszcze przed przeprowadzką Zbyszka do Żor, dobrze byłoby, aby takie spotkanie miało miejsce...

&&&&&

Matylda razem z Kamilem przygotowywali się do rozpoczącia ostatniego roku w liceum i wybrali się na zakupy do warszawskiego centrum handlowego "Złote tarasy". Jachlewska podjęła decyzję, że nie będzie wyjeżdzać do Londynu, by tu w Polsce dokończyć ostatni rok edukacji na szczeblu szkoły średniej, a później podejmie decyzję co dalej robi ze swoim życiem. Kiedy tylko zastanawiała się nad czy chciała by wyjechać, to serce mówiło jej, że nigdzie nie będzie jej tak dobrze jak w Polsce. Tu ma przyjaciół, znajomych i tu jest przede wszystkim Jaskóła, który okazuje jej tyle wsparcia i pomocy, że nawet jej bliskie przyjaciółki nie rozumieją jej tak dobrze jak on. Może mu powiedzieć naprawdę o wszystkim, bez krempacji, że jest mężczyzną i tego nie zrozumie.
-Byliśmy już przecież Rossmanie, więc po co znów tam idziemy?- zapytał blondyn, kiedy Matylda pociągnęła go w kierunki sklepu z wszelakimi produktami kosmetycznymi. Bez skrępowania załadowała do koszyka podpaski, a Jaskóła wcale się tym nie przejął. Nie raz przecież słuchał o tym jak to kobieta cierpi przez kilka dni w miesiącu, a mężczyzna nie może tego zrozumieć, bo nigdy się tak nie czuł.
-Ty to masz ze mną za dobrze moja kochana. Jeszcze do tego dojdzie, że sam ci będę Always`y kupował.-stwierdził, kiedy jego koleżanka uważnie czytała napisy na opakowaniach. No właśnie czy aby na pewno tylko koleżanka? Znają się już trzeci rok i aż dziw bierze, że przez dość krótki okres czasu zdążyli się tak porządnie poznać i zakumplować. Wiedzą o sobie wszystko, nic przed sobą nie ukrywają i są wstanie skoczyć za sobą w ogień. Z tych wpólnie spędzonych chwil w sercu Kamila pojawiło się najpierw wątłe uczucie, nad którym na początku umiał panować. Żar uczucia tlił się w nim, przygasał i wybuchał na nowo, by w końcu dojść do miejsca, w którym blondyn chce spędzać z brunetką każdą wolną chwilę i nie widzi poza nią świata. Niestety nie potrafi jej o tym powiedzieć. Nieraz w ich rozmowach Jachlewska mówiła mu o swoim ideale i Jaskóła doskonale wiedział, że znacząco od niego odbiega. Nie był brunetem, nie był wcale tak wysoki i chyba w mniemaniu Matyldy, nie był zbyt męski. Bo czy można powiedzieć o 18-letnim chłopaku, że jest męski, kiedy zamiast do klubów on biegnie na treningi tańca?
-Kamil jesteś tu?- pomachała mu przed oczami, kiedy ten odbiegł nieco myślami. Skinął głową, że wszystko z nim w porządku i poszli w końcu na wyczekiwane przez Kamila wojaże po Mac`u. Dziewczyna nie mogła się nadziwić jak taki szczupły chłopak może tyle zjeść i nic po nim nie widać. Ona sama zamówiła sobie tylko jednego hamburgera i colę, bo bała się o swoją linię. Jaskóła za to jadł i jadł, aż w końcu stwierdził, że jak jeszcze dołożyłby coś do pieca, to chybaby zwymiotował.
-Kiedy masz dokładnie ten turniej o którym mi mówiłeś?- rozmowa zeszła na temat tańca Kamila. Brunetka uwielbiała słuchać o tym jak jej kolega przygotowuje się do swoich turniejów, jak ćwiczy wytrwale, by być jeszcze lepszym, choć już teraz jej zdaniem był znakomity. Kamil był według niej nietuzinkowym i bardzo wrażliwym chłopakiem i choć tak bardzo odbiegał od jej ideału wymarzonego w latach dziewczęcych, to nie mogła poradzić nic na to, że jej serce za szybko biło w obecności blondyna. Tylko nie chciała mu o tym mówić, bo on sam nie okazywał żadnego zainteresowania jej osobą, więc nie chciała wychodzić na idiotkę, która zakochała się w kumplu z ławki.
-Za dwa tygodnie. A potem już tylko przygotowania do castingu do "You can dance".-o tak, Kamil chce wziąć udział w tym programie i według Matyldy jurorzy musieliby być głupi, żeby go do niego nie wziąć. Ona sama zamierzała wspierać Kamila i zapowiedziała mu już dawno, że jeśli będzie taka potrzeba, to ona osobiście przejdzie się do szanownego jury i powie im do słuchu, jeśli Jaskóła nie znajdzie się w finałowej "16". Teraz kiedy Mateusz grać będzie w Niemczech, rodzice są w Londynie i starają się urządzić w nowym mieszkaniu, to jej tu w Polsce został tylko Kamil, z którym może rozmawiać o wszystkim. Proponował jej nawet by zamieszkała z nim w mieszkaniu jego rodziców, ale Matylda nie chciała się na zgodzić i postanowiła, że zamieszka w mieszkaniu brata i jego przyjaciół, który teraz będzie stał pusty...
...kiedy skończyli biesiadę to wyszli z centrum hadlowego, wsiedli do tramwaju i pojechali na salę, w której Kamil miał pokazać Matyldzie układ, z którym zamierza wystartować w tanecznych zawodach. Zaraz po przekroczeniu sali treningowej pobiegł szybko do szatni, zmienił ciuchy, a Matylda wtedy znalazła sobie dogodne miejsce, z którego mogła nie tylko obserwować, ale i robić zdjęcia, które były jej pasją. Co prawda ostatnio fotografuje tylko i wyłącznie Kamila podczas tańcu, ale nawet ta monotonia pozwala jej się dostatecznie wyluzować i odpocząć. Jaskólski pojawił się na parkecie, włączył muzykę i jak to mówiła Jachlewska "odleciał"<klik>. Kiedy tylko popłynęły pierwsze takty wybranego przez siebie utworu, to Kamil wyglądał tak, jakby jego świat zamknięty był tylko tu na tym parkiecie. Nie liczyło się dla niego nic, jego twarz zdradzała tylko i wyłącznie emocje, które chciał przekazać odbiorcom. Matylda widziała, że muzuka wypełnia całe jego ciało, a w tym przypadku to wszystko było jeszcze bardziej wyraziste, bardziej emocjonalne. Nie mogła skupić się kompletnie na fotografowaniu, więc odłożyła aparat i z uwagą obejrzała resztę układu. Była pod dużym wrażeniem. Kiedy skończył taniec, Matylda zaczęła piszczeć i klaskać jakby już byli na tym turnieju. Ale byli sami, patrzyli sobie w oczy. On na parkiecie, ona na balkonie.
"-Zakochałam się, pierwszy raz się zakochałam tak naprawdę..."-myślała Jachlewska, kiedy nadal próbowała lustrować Kamila, a ten także myślał o tym, że na jego drodze pojawiła się kobieta, na której zależy mu jak na żadnej innej wcześniej. Kiedyś wydawało mu się, że taniec jest całym jego światem i nie byłby wstanie przewartościować swojego życia dla miłości. Mógł mieć dziewczynę, ale ona miała akceptować to, że taniec jest na pierszym miejscu. Teraz wystarczyło by tylko jedno słowo Matyldy, a on byłby wstanie to rzucić. Tyle tylko, że brunetka wcale nie wymagałaby od niego takiego poświęcenia. Chciałaby być dla niego wsparciem, kiedy będzie rozwijał swoją karierę i piął się po jej szczeblach.
-Byłeś niesamowity...
-Dziękuję. Cieszę się, że ci się podoba...-i tyle na tyle ich stać. Mają względem siebie tyle planów i marzeń, a stać ich tylko na wymianę kilku zdań o tańcu, zamiast paść sobie w ramiona i powiedzieć to, co czują serca...

&&&&&

No i lipton moje drogie. Jutro się zaczyna maraton szkolny i w związku z tym muszę Wam powiedzieć, że prawdopodobnie nie będę pojawiać się tu raz w tygodniu, a raz na dwa tygodnie. Zwyczajnie się nie wyrobię, bo mam jeszcze inne blogi. Myślę jednak, że lepiej jest dodawać co dwa tygodnie niż dodawać raz na kilka miesięcy. Przynajmniej ja mam takie zdanie...
W notce 32 moim skromnym zdaniem nie dzieje się zbyt wiele albo ja już mam takie skrzywienie, że dla mnie dzieje się coś u mnie tylko wtedy, jak się ktoś kłóci. No i może kiedyś będę mogła napisać, że wreszcie się dzieje...
Pozdrawiam i do napisania ;***