niedziela, 28 października 2012

Notka 39

Wczoraj zadzwoniła Magda z ustaloną już datą chrzcin Karolinki. Do uporządkowania swojego życia zostało mi jeszcze dwa tygodnie. Przez dwa tygodnie jeszcze muszę ustalić jak wyobrażam sobie pracę w studio olimpijskim na Woronicza 17. Szczerze powiedziawszy to chciałam z tego pomysłu zrezygnować, ale kiedyś rozmawiałam ze Zbyszkiem i ten zasugerował mi, że powinnam się za to wziąć, bo w przeciwnym razie w takim studio usiądzie jakaś kobieta ze śniadaniowej telewizji, która założy biało-czerwone barwy i będzie udawała, że mocno się interesuje zmaganiami w Londynie. I tu mnie chyba miał, bo ja już sama na własnej skórze przeżyłam kilka imprez sportowych, gdzie chciałam oglądać mecz przy wyciszonym odbiorniku, bo nie dało się słuchać tego, co dany komentator czy osoba prowadząca studio przekazywała widzom. Nie twierdzę, że ja się do tego nadaje jak nikt inny, ale wiem jak czują się kibice, którzy dopingują ulubione dyscypliny, bo sama podczas trwania IO będę przede wszystkim kibicem.
-Cześć piękna!- a ten to się chyba nigdy nie zmieni i cały czas będzie mocno przejaskrawiał rzeczywistość witając mnie zwrotem do którego mi daleko. Nie mniej jednak odpowiadam na słowa Ikera z uśmiechem i dostrzegam, że piłkarz coś przede mną chowa za swoimi plecami.
-Co tam masz?- próbuję się czegoś dowiedzieć, ale Iker nie potrafi długo trzymać czegoś przede mną w tajemnicy. Kładzie na moim biurko bilety na mecze Euro 2012, a wśród nich ten na mecz otwarcia i mecz finałowy. Nie są to pojedyńcze bilety, bo pomyślał też o Zosi, Magdzie i Zbyszku, ale i jeszcze o kimś, bo biletów jest pięć na każdy z meczy. Chyba wiem kogo ma na myśli. Wszyscy moi bliscy robią wszystko, by doprowadzić do konfrontacji mojej i Michała. Nawet pewnie nie wiedzą, że wczoraj rozmawialiśmy ze sobą przez Skype`a. Dostałam wiadomość od Zosi, że zaraz wróci do domu i będziemy mogły porozmawiać, a kiedy pojawił się sygnał i połączenie zostało odebrane, po drugiej stronie była nie tylko Zosia, ale i Kubiak, który trzymał ją na kolanach. Oczywiście, że nie rozmawialiśmy o tym co zaszło między nami, bo nie było sensu wtajemniczać w to Zośki, ale rozmowa na temat tego jak układa się Zosi w szkole i jak się sprawuje pod opieką Magdy i Zbyszka sprawiła, że znów moje serce zaczęło krwawić na samą myśl, że straciłam mężczyznę na którym zależało mi jak nigdy przedtem. Te dwa tygodnie, które jeszcze mi zostały są też po to bym mogła spojrzeć mu w oczy i powiedzieć wszystko, co powinnam powiedzieć mu już dawno. Wiem, że mnie wysłucha i mam nadzieje, że po tej rozmowie oboje poczujemy się lepiej. Nie liczę na to, że znów będziemy razem, bo na to już chyba za późno, ale chcę być z nim w dobrym kontakcie ze względu na Zosię. Widziałam jak bardzo jest dla niej ważny siatkarz i nie mogę jej tego odebrać. Tak wiele chciałam zabrać jej prawie pół roku temu.
-Jeśli chodzi o mnie, Zosię i Magdę to jestem pewna, że pojawimy się na tych meczach o ile blondyna znajdzie kogoś, kto zajmie się Karolinką. Zbyszek w w tym czasie pewnie będzie miał zobowiązania względem siatkówki, ale może chociaż na finał uda mu się ten czas zagospodarować. Nie przyjmuję do siebie wiadomości, że Hiszpania w nim nie zagra, także powiedz kolegom, że ja was widzę w finale i nie może być innego scenariusza.-pewnie myślicie gdzie się podziało patriotyczne myślenie w moim wykonaniu? Otóż w tym przypadku patriotyzm swoją drogą, ale racjonalizm bierze nad nim górę. Mogę powtarzać frazesy, że już za cztery lata Polska będzie mistrzem świata, ale co z tego, kiedy jest to fizycznie nie możliwe?
-A Michał?- wiedziałam, że o niego zapyta. Iker to taki człowiek, który nie żywi długo do nikogo urazy. Wiem, że zarobił wtedy w Wiedniu od Michała pod oko, a mimo to cały czas stara się mnie przekonać, że powinniśmy oboje dać sobie szansę i spróbować odnależć to, co zgubiliśmy po drodze.
-Iker proszę. Wiesz, że dopóki z nim nie porozmawiam osobiście i szczerze to nie chcę snuć planów. Opowiedź mi lepiej czy już wszystko jest ustale z salą weselną w Toledo.-i tu miałam mojego braciszka. Kiedy tylko zaczynał suszyć mi głowę o Michała, to ja zmieniałam temat na jego śłub z Evą i wtedy Casillas mógł mówić o tym godzinami, raz po raz zarzucając mnie jakimiś szczegółami związanymi z ceremonią ślubną czy przyjęciem weselnym. Ja sama jestem ciekawa jak taka uroczystość wygląda w Hiszpanii i czy jest tutaj choć namiastka tego co w Polsce. Opowiadałam mu kiedyś jak wygląda wesele w mojej ojczyźnie to tylko się uśmiechaj powtarzając, że jest przekonany, że kiedyś dane mu będzie zaznać tych wszystkich obyczajów i tradycji na własnej skórze. Może go Magda ze Zbyszkiem zaproszą, bo patrząc na mnie i moje szczęście w miłości to na wesele nie ma co liczyć w najbliższym czasie...

&&&&&

Godzina 7.00 i Magda zaczyna dzień, który od kilku miesięcy wygląda tak samo. Nie widać jej za sterty pieluch i niewyprasowanych ubranek Karolinki. Na krześle wiszą stroje treningowe i meczowe Zbyszka, a w między czasie Zosia podtyka jej pod nos do rozwiązania matematyczne słupki. Blondynka zaciska zęby i wszystko wykonuje niczym instytucja, ale w głowie wraca pamięcią do czasów, gdzie była panią swojego losu i mogła pozwolić sobie na wszystko o czym tylko marzyła i nie musiała patrzeć na konsekwencje. Przede wszystkim brakowało jej pracy, która przed ciążą była dla niej ważna i to do rozwoju zawodowego dążyła przez ostatni czas. Nie rozpatruje narodzin dziecka jako blokadę życia zawodowego, ale wraz z przyjściem na świat Karoliny coś w jej życiu się skończyło. Co prawda nadal utrzymuje, że wróci do reprezentacji wraz z pierwszym meczem wraca do pracy, ale jej plany nie podobają się Zbyszkowi. Już raz pokłócili się o to, że siatkarz nie rozumie jej potrzeb, ale rozmowa skończyła się na tym, że wrócą do tego tematu wtedy, kiedy pojawia się informacja o rozpoczęciu sezonu reprazentacyjnego. Magda nie powiedziała mu nawet o tym, że pojawiła się propozycja powrotu do sztabu szczypiornistów. Sama wiedziała, że z piłką ręczną nie jest już po drodze, ale do siatkarzy zamierza wrócić nawet jeśli Zbyszkowi się to nie spodoba.
-Magda mówię do ciebie, a ty mnie nie słuchasz.-rzeczywiście nawet nie zauważyła, że Zbyszek pojawił się w kuchni i przygotowywał dla córki mleko.
-Przepraszam, ale zamyśliłam. Coś się stało?
-Pytałem czy pojawicie się jutro na meczu z Bełchatowem?- Magda przewróciła oczami, co Zbyszek skwitował śmiechem. Jest niewiele kwestii w których zgadzają się jednomyślnie, ale obojgu coś nie leży w Danielu Plińskim. Ogólnie blondyna od samego początku deklaruje, że nie przepada za zespołem Bełchatowa, ale na meczu Zbyszka się pojawi bez względu na wszystko. Jak to powiedziała kiedyś Kasia Gawryszewska, Magda wprowadzała nowe trendy jeśli chodzi o kibicowanie wśród partnerek siatkarzy. Przede wszystkim nie lubiła siadać w miejscu specjalanie wyznaczonym dla bliskich zawodników, bo tam zazwyczaj nic się nie działo, a ona nie lubiła bezczynnie się czemuś przyglądać, zwłaszcza meczowi siatkówki. Dlatego kiedy tylko w mogła zostawić Karolinkę pod czyjąś opieką i szła tylko z Zosią na mecz, to przyłączała się do Klubu Kibica Jastrzębskiego Węgla, zakładała koszulkę z numerem "9" i ździerała gardło, dopingując drużynę chłopaka. Strasznie denerwowała się kiedy ktoś robił jej zdjęcie bo wiedziała, że potem te zdjęcia krążą po Internecie i jej osoba jest oceniana przez nastoletnie fanki, które oceniają jej wygląd. Nie była też zwolenniczką okazywania sobie ze Zbyszkiem uczuć na hali, bo nie chciała być odbierana jako osoba, która szczyci się tym, że złapała wróbla i wszem i wobec pokazuje, że jest lepsza od innych.
-Przyjdziemy, ale muszę zabrać też Karolę, bo twoja mama mówiła, że też chce iść na mecz. Podobno klasyk tej kolejki...-lubiła się z nim droczyć bo wiedziała jak to się później kończy. Zbyszek zawsze zaczyna ją łaskotać zapominając, że to ją nie rusza. Potem ich usta łączą się w pocałunku i przy sprzyjających warunkach wszystko kończy się szybką akcją w sypialni. Dziś jednak nie mają na co liczyć, bo Zbyszek ma wcześniej trening, a ona musi odwieźć Zosię do szkoły i jechać z Karolinką na szczepienie.
-To mówisz, że na mój występ będą patrzyły cztery kobiety mojego życia? Będą mi chłopaki zazrościć jak nic.-całuje ją ostatni raz w sam środek ust, szybko dopija kawę i znika za drzwiami łazienki i oddaje się czynnościom porannej toalety. Kiedy jest blisko niej to blondynka zapomina o wszelkich wątpliwościach, ale kiedy tylko drzwi wejściowe zamykają się za Zbyszkiem, z sypialni dochodzi ją płacz dziecki i zaspany głos Zosi, która znów marudzi przy śniadaniu uświadamia sobie, że jej partner rozwija się zawodowo, a ona jest kurą domową i jeśli w pewnym momencie nie postawi na swoim to już na zawsze nią pozostanie...

&&&&&

Udało jej się zdobyć sławę i szacunek wśród słuchaczy choć wielu mówiło, że to co robi nie wiele ma wspólnego z prawdziwem śpiewaniem. Zyskała sobie popularność piosenką, która trafiła do młodzieży i mówiła o tym, o czym w tym wieku ludzie lubią słuchać. Jest nieszczęśliwa miłość i kobieta, która cierpi, ale nie potrafi odejść od mężczyzny. Sama mogła napisać piosenkę o tym, że ją mężczyźni traktują jak zabawki, zwłaszcza tak traktował ją Zbyszek i tego nie mogła mu darować. Bo nawet jeśli kręcił ją tylko seks i utrzymywała, że nie potrzebny jej stały związek, to właśnie Zbyszek był tym facetem, dla którego była wstanie zmienić zdanie i swoje życie. Miała nadzieję, że kiedyś Bartman domyśli się, że ona coś do niego czuje i będą razem. W grę jednak weszła Magda i to dla niej siatkarz zmienił się tak, jak ona chciała żeby zmienił się dla niej. Ni stąd ni zowąd pojawiła się razem ze swoją przyjaciółką i zabrała to, na czym tak naprawdę jej zależało. W oczach wielu ludzi Pramek była kobietą idealną, na którą być może nawet on sam nie zasłużył. Wiedziała też, że pozycji samej blondynki nie może osłabić, ale może zrobić coś co zaboli całą paczkę. Od dłuższego czasu zastanawiała jak ośmieszyć Zbyszka czy Magdę, a tu całkiem przypadkiem dowiedziała się, że dziewczyna Michała Kubiaka leżała w szpitalu z innego powodu niż ostrej anemii. Sypnęła pieniędźmi gdzie trzeba i okazało się, że znalazła się jedna pielęgniarka, która przedstawiła jej całą historię "choroby" i była w trakcie przygotowania wiadomości, którą w sposób anonimowy zamierza dostarczyć do kilku plotkarskich redakcji. Oczami wyobraźni widziała już to jak ludzie czytają te rzucające się w oczy tytuły, że polski siatkarz ma za dziewczynę psychopatkę, która chciała odebrać sobie życie. Od zawsze myślała, że z Witek jest coś nie tak. Nie zajmowała się w życiu niczym innym jak tylko nauką, była delikatna i pewnie gdyby nie Magda to niczego by nie osiągnęła, bo musiałaby się zająć samotnym wychowaniem dziecka i nie miałaby czasu na robienie kariery. Sama była tylko ciekawa co było powodem, że zdecydowała się na taki krok. W karcie choroby takich rzeczy nie piszą, a jej pozostają tylko domysły, które nieustannie krążyły wokół tego, że musiało się wydarzyć coś między nią a Michałem. Dopiero teraz jednak wpadł jej do głowy pomysł, by poszukać czegoś na ten temat w Internecie. Wpisała hasło "Paulina Witek" i od razy pojawiły się nagłówki, że szatynka miała romans z hiszpańskim bramkarzem i, że świetnie bawiła się w towarzystwie zawodników Realu Madryt w jednym z madryckim klubów.
-W głowie mi się nie mieści, że taka paskuda jąką kiedyś była mogła się tak zmienić...- w głowie odszukała obrazek w którym widziała Paulinę z liceum i jej sprane ubrania, którymi chciała zamaskować niedoskonałości figury. Pamięta jej okulary, które zakrywały jej prawie całą twarz i byłe w dziwny sposób zespojone na środku jakimś klejem, bo pewnie nie było ją stać na to, by kupić sobie nowe okulary wtedy, kiedy uległy zepsuciu. Teraz po tamtych latach nie było śladu. Edyta choćby mówiła, że szatynka jest brzydka, to i tak musi przyznać, że jest inaczej.
-Zobaczymy jaką będziecie mieli minę jak historia Paulinki pojawi się w gazetach...-kliknęła link i przed oczami pojawiło się zdjęcie przyjaciół, którzy spędzali wspólnie czas w Sopocie po Lidze Światowej...

&&&&&&
Witam! I od razu się tłumaczę, że nie ma mnie w ten weekend u Was. Nie chcę już pisać o tym co się stało, ale uwierzcie mi na słowo, że ciężko mi jest się pozbierać w sobie, by napisać jakiś sensowny komentarz. Wszędzie byłam gdzie dostałam powiadomienia i na pewno pojawię się z komentarzem już pod następnymi notkami. 
Jeśli chodzi o treść powyżej to jak ja to nazywam mamy "samo życie". Przynajmniej tak mi się wydaje.
Pozdrawiam i do napisania ;***

niedziela, 21 października 2012

Notka 38

Spotkanie rodzinne w wykonaniu państwa Pramek i najbliższych jej córki z wielu względów nie mogło dojść do skutku w takim wymiarze o jaki chodziło zarówno rodzicom jak i samej Magdzie. Trzeba otwarcie przyznać, że sprawy Pauliny poraz kolejny wywróciły życie blondynki do góry nogami, ale nie wyobrażała sobie by w chwili kiedy jej przyjaciółka walczy o życie, ona siedzi w domu i zajada rodzinny obiadek. Wszystko przeciągnęło się w czasie także za sprawą wypadku państwa Jachlewskich i pomocy Matyldzie, której trzeba było jej udzielać w umiejętny sposób. Dopiero pod koniec lutego wszystko się unormowało. Matylda nieświadoma opieki Kamila była w dobrych rękach, Paulina zapewniała, że wszystko jest w porządku. Po drodze też Magda i Zbyszek pozwolili sobie na chwilę relaksu z okazji Dnia Zakochanych. Ten dzień nie zaczął się obiecująco, a skończył fantastycznie za sprawą Zbyszka oraz pomocy Michała...

14 luty to zawsze był nefralgiczny dzień w kalendarzu Magdy z wielu powodów. Po piewsze od kilku lat obchodziła ten dzień samotnie, bo wszyscy jej dotychczasowi partnerzy pojawili się albo na długo przed albo na długo po lutym i nigdy się jeszcze Magdzie nie zdarzyło być tego dnia na jakiejś romantycznej kolacji czy wypadzie do kina. W tym roku miała nadzieję, że wreszcie będzie inaczej. Była wręcz przekonana, że w końcu i ona da się porwać temu serduszkowemu szaleństwu. Dzień wcześniej kupiła nawet papierową walentynkę i zostawiła ją w portnierni siedziby klubu, ale nic zapowiadało tego, że Zbyszek ten dzień zamierzał w jakiś szczególny sposób obchodzić. Wstał tak jak każdego dnia, zrobił im mocną kawę i zajrzał do łóżeczka małej. Karolinka jak zawsze o tej porze spała jak kamień, więc poszedł do łazienki wziąć szybki prysznic. Zapach kawy jak zawsze rozprzestrzenił się na całe mieszkanie i przyjemnie podrażnił nozdrza blondynki. Wstała z łóżka i poszła do kuchni, spodziewając się jakiejść niespodzianki ze strony swojego chłopaka. Niestety nic z tych rzeczy nie miało miejsca.
"-Może po prostu nie uznaje czegoś takiego i dlatego podchodzi do tego dnia jak do każdego innego"-próbowała sobie tak tłumaczyć jego zachowanie, ale nic nie zmieniało faktu, że właśnie teraz miała nadzieję iż na własnej skórze doświadczyć całej otoczki tego dnia.
-Wychodzę na trening.-już prawie machinalnie wykonują rytualne pożegnanie. Magda staje w drzwiach i podaje mu treningową torbę. Z dołu słychać klakson michałowego samochodu, który to dziś będzie wiózł ich na trening i odwoził Zośkę do szkoły. Szatynka pojawia się zaspana z plecakiem na plecach i tak jak Zbyszek, żegna się z Magdą buziakiem w policzek.
-Pa kochanie, będę tak jak zwykle.-tak, dzisiejszy dzień trzeba uznać jako zwykłą szarą rzeczywistość. Zamknięte za Zbyszkiem drzwi wydały tym sam trzask co zwykle. W międzyczasie Karolina zacznie się domagać swojej butelki i tak zleci jej dzień zakochanych. Szukając ze złością kolejnej paczki pampersów nawet nie wie jak bardzo się myli...

...Zbyszek uwielbiał się droczyć z Magdą i musiał przyznać, że dzisiaj wyszło mu wszystko koncertowo. Chciał pokazać swojej dziewczynie, że wcale mu nie zależy na celebracji dzisiejszego święta i chyba udało mu się ten cel osiągnąć. Udało mu się osiągnąć też znacznie więcej. Dogadał się z Michałem, że dzisiejszej nocy to on przejmie opiekę nad Karolą i Zośką, a on i Magda w tym czasie będą mogli oddać się przyjemnościom. Zamówił stolik w restauracji, pokusił się o zakup błyskotki dla blondynki. A wszystko to po to, by pokazać jak ważna jest w jego życiu. 
-Zbyszek zaczekaj!- kiedy szedł już na halę usłyszał głos Michała, który biegł za nim ile sił w nogach, trzymając w ręku czerwoną kopertę. Kiedy już go dogonił, wręczył mu ją i z delikatnym uśmiechem powiedział, że mu zazdrości. Czego? Zwykłej walentynki, opatrzonej ciepłymi słowami ukochanej i czerwonym odbiciem jej ust. Szybko wrócił do szatni, schował kopertę do swojej torby, uśmiechając się łobuzersko. Dzisiejszy dzień będzie kolejnym z serii niezapomniach....

...Taką ją kochał. Upartą i nieprzebierającą w słowach kobietę, którą na siłę wyciągnął z domu, każąc założyć coś eleganckiego. Magda domyśliła się, że ma to coś wspólnego z Walentynkami, ale widocznie przeszedł jej nastrój na świętowanie tego dnia, gdyż zwymyślała Zbyszka. Była przekonana, że jej chłopak uległ po prostu namowom kolegów z drużyny i dlatego zabrał ją gdzieś, by odbębnić swój przykry obowiązek. Kiedy pojawili się w restauracji musiała przyznać, że jednak się myliła. Wszystko było zaplanowane w najmniejszym szczególe. Wokół ich stolika stały wazony pełne czerwonych róż. Nawet dekoracja stołu idealnie współgrała z dzisiejszem dniem; dominowała czerwień i moc serduszek. Magda rozejrzała się dyskretnie po sali i widziała, że tylko ich stół ma taki wygląd. Cała złość na Zbyszka odeszła w mgnieniu oka.
-Od samego początku dzisiejszego dnia robiłem wszystko by wyrobić w tobie przekonanie, że zapomniałem o tym dniu, taktując go jak każdy inny. Nadal jestem zdania, że ten dzień to komercyjne święto, ale dla nas niech on będzie kolejnym dniem okazywania sobie uczuć. Kocham cię Magda...-ostanie słowa wyszeptał jej do ucha, kiedy odsuwał jej krzesło od stołu. Zaraz potem zapiął na jej szyi wisiorek z serduszkiem i literką "Z" w środku <klik>. Kiedy już zakończył swoją czynność, pocałował odkryty kawałej jej szyi i usiadł do stołu. Teraz dopiero dostrzegł ślady łez na policzkach Pramek.
-No nie patrz się tak na mnie. Od czasu kiedy jestem matką i szczęśliwie zakochaną kobietą to łatwo się wzruszam. Przychodzi mi to prawie tak łatwo jak wkurzanie się na ciebie.-niepewnie sięgnęła po nową błyskotkę, która zdobiła jej szyję i cały czas patrzyła w wesołe tęczówki Zibiego.
-Wiesz, że cię kocham?
-A mówisz to tylko z okazji dnia zakochanych?
-Nie. Mogę to powtarzać każdego dnia...

Mając na uwadze to w jaki sposób Magda została przyjęta przez rodziców Zbyszka, oboje mogli porównywać zachowanie rodziców blondynki. Zwłaszcza mama dawała się brunetowi we znaki. Od samego początku nie ukrywała, że nie darzy siatkarza szczególną sympatią i nie jest to podyktowane tym, że nie zna się na sporcie i nie lubi sportowców z zasady. Panią Annę trudno zagiąć jeśli chodzi o sprawy związane z siatkówką i może to właśnie znajomość i zainteresowanie siatkówką sprawiły, że Zbyszek był na straconej pozycji? Pani Pramek zarzucała siatkarzowi porywczość i egoizm, co według jej mniemania sprawia, że człowiek dorosły ma problemy z odnalezieniem się w roli ojca i przyszłego męża. Doskonale też pamięta te czasy, kiedy Zbyszek naśmiewał się z Magdy i jej przyjaciółki i tu pretensje miała już tylko do córki o to, że zdecydowała się na ten związek. Jedyne do czego nie mogła się przyczepić to wnuczka, która stała się oczkiem w jej głowie i jak to mówił pan Pramek, mała Karolcia łagodzi obyczaje. Kiedy mała daje o sobie znać w postaci głośnego płaczu, jak na komendę od stołu chcą podnieść się wszyscy, ale tylko Magda i tata Marek od niego odchodzą. Oboje musieli pomyśleć o tym samym. Mianowicie chcieli dać czas "teściowej i zięciowi" na rozmowę, niezaleźnie w jakim wydaniu.
-Myślicie z Magdą o tym, żeby wziąć ślub?- pani Pramek wypala prosto z mosto, co podoba się Zbyszkowi, bo nie lubił nigdy podchodów pod poważną rozmowę.
-Nigdy na ten temat z Magdą nie rozmawiałem, ale mogę panią zapewnić, że ja o tym myślę. Nie wiem, kiedy to nastąpi, ale jestem przekonany, że Magda to kobieta mojego życia.- nie wypowiada tych słów tylko dlatego, by pani Anna wreszcie spojrzała na niego przychylnym okiem. Oboje wiedzą, że to nie będzie takie proste, ale widać, że odpowiedź Zbyszka zatysfakcjonowała kobietę. Być może spodziewała się deklaracji, że pierścionek jest już w gotowości i czeka tylko na odpowiednią chwilę, ale przecież nie można mieć wszystkiego.
-A jeśli chodzi o siatkówkę to może zrobiłbyś coś wreszcie z tą swoją pozycją na boisku? To chyba nie jest dobre skakać tak z przyjęcia na atak. Albo w prawo albo w lewo.-Zbyszek uśmiechnął się z przekąsem. Wiedział, że wielu ludzi w przyszłości będzie mu doradzać jeśli chodzi o sportową drogę, ale nigdy nie pomyślał, że tą osobą będzie też jego przyszła teściowa...

&&&&&&

Z Magda i Zbyszkiem do Warszawy zabrał się także Michał z Zosią. Ta dwójka postanowiła odwiedzić Matyldę, która nie zdecydowała się na przeprowadzkę do Niemiec bo twierdziła, że poradzi sobie sama w Warszawie. W każdej rozmowie zapewniała wszystkich na około, że daje radę, ale dopiero szczera rozmowa z Kamilem otworzyła Kubiakowi oczy i kazała działać, by pomóc siostrze przyjaciela i samemu przyjacielowi. Mateusz miał do siebie ogromny żal o to, że w tak trudnym dla niego i siostry czasie jest z dala od niej i nie może jej wspierać. Musiał jednak wypełnić kontrakt i dopiero wtedy myśleć o przeprowadzce powrotnej do Polski. Jachlewska miała przed sobą najważniejszy egzamim w swoim życiu i każdy wiedział, że przeszłe wydarzenia na pewno nie ułatwiają jej przygotowań i normalnego funkcjonowania. Tu na miejscu opiekę nad nią roztoczył Kamil i jego rodzice, ale przed Jaskułą pojawiła się życiowa szansa. Blondyn wspaniale radził sobie w "You can dance" i mówiło się, że to właśnie on odwiedzi Broadway, by tam zdobywać kolejne umiejętności taneczne. Jaskóła mówił, że zrezygnuje z tych warsztatów nawet jeśli udałoby mu się zdobyć pierwszą nagrodę, bo nie zostawi Matyldy samej. Ta nie chciała nawet o tym słyszeć. Tak samo jak nie chciała zamieszkać z nim w wynajętym przez jego rodziców mieszkaniu. Nie chciała by dla niej rezygnował ze swoich marzeń.
-No kochana ile można na ciebie czekać!- buziakiem w policzek z brunetką przywitał się Michał i Zosią na rękach wszedł do swojego byłego mieszkania. Od samego wejścia uderzyły go wspomnienia, które szturmowały jego głowę mimowolnie. Odrzucał je od siebie by nie zajmować się poraz wtóry swoimi problemami. Przecież nie po to tu przyjechał.
-Uczyłam się i nie szłyszałam dzwonka. Co was do mnie sprowadza?- widać było, że Jachlewska sili się na naturalny ton i uśmiech, ale nie szło jej to zbyt dobrze. Może nabrałaby na to kogoś, kto jej nie zna, ale nie Michała, który pamięta ją jak jeszcze leżała w kołysce.
-Bartmany przyjechały do rodziców Magdy, a my z Zosią postanowiliśmy odwiedzić ciebie. Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy w powtórkach do matury?- Matylda szybko pokiwała przecząco głową i zaprosiła gości do środka. Wszędzie widać było moc książek, vademecum i innych materiałów pomocnych przyszłemu maturzyście.
-Ambitnie ci powiem...-Michał wziął jedną z książek do rozszerzonej matematyki, która leżała na stole.
-Chce iść na medycynę i oprócz biologii i chemii, matma mi się przyda.-no tak. Córka idzie w ślady ojca, choć jeszcze niedawno zapierała się, że może studiować wszystko, ale na pewno nie będzie to medycyna. Z tego co wiedział Kubiak, Matylda dostała już propozycję pracy na miejscu jej ojca w Londynie, ale podstawowym farunkiem było ukończenie studiów i zrobienie specjalizacji z kardiologii.
-Będziesz lekarzem? To dobrze, bo jak znów moja mamusia zachoruje to nie będzie musiała już jechać do Hiszpanii, bo ty się będziesz mogła nią dobrze zająć.-Zosia była tylko dzieckiem i nie wiedziała, że pewne tematy przez nią poruszane sprawiają, że zapada niezręczna cisza, z której już powoli nie ma jak się wyminąć. Nikt nie chce przecież udawać, że tematu Pauliny nie ma, bo jest.
-A wiesz już kotku kiedy mamusia wraca do ciebie?-Matylda drążyła temat dalej.
-Najprawdopodobniej na chrzciny Karoliny, bo ma być jej mamą chrzestną. A tatuś ma być tatą chrzestnym.-tłumaczyła wszystko ze zną jej rozolutnością i zaangażowaniem, że nie mogła nie wywołać szczerego uśmiechy na twarzy brunetki i szatyna. Kiedy Zosi już się wygadała zniknęła w pokoju Matyldy i oglądała poraz kolejny trofea Mateusza i cieszyła się, że nie musi się pytać jego o zgodę. Jachlewska i Kubiak mieli czas, by porozmawiać w chwilę w spokoju i na poważne tematy.
-A teraz powiedz mi Matylda jak się na prawdę czujesz, bo widzę, że nie jest tak różowo jak wszystkich starasz się zapewnić.-oboje siedzili na kanapie i pili gorącą czekoladę. Wraz z końcem pytania Michała, Matylda już nie wstrzymywała łez, które gromadziły się pod jej powiekami, tylko dała upust emocjom, wtulając się w ramię siatkarza.
-Teraz kiedy już nie mam rodziców zdałam sobie sprawę, że ja też nie byłam bez winy jeśli chodzi o nasze relacje. Zadawalało mnie to, że zamiast rodziców miałam kasę na wszystko co chciałam. Gdybym im powiedziała, że nie potrzebuję kasy tylko ich zainteresowania to wierzę, że na pewno bym to od nich dostała. Oprócz wiary mi nic nie pozostało. Staram się sobie i wszystkim na około wmówić, że sobie radzę, bo jeśli doszło by do Mateusza, że jest inaczej to on zrezygnowałby ze swoich marzeń i wrócił dla mnie do Polski, a ja na to się nie mogę zgodzić.-wyrzucała z siebie wszystko pierwszy raz od śmierci rodziców komuś innemu niż Kamilowi. Jemu też już nie chciała nic mówić od momentu, kiedy postanowił zrezygnować ze swoich marzeń dla niej. Nie mogła się także na to zgodzić bo wiedzieła ile znaczy dla niego taniec i ile serca włożył w to, by ktoś wreszcie docenił jego ogromny talenet i włożoną pracę.
-Pamiętaj, że oprócz Mateusza masz wiele osób, dla których twoje dobro jest bardzo ważne. Masz przed sobą trudny okres i wiem, że skupiasz się tylko i wyłącznie na matarze, ale jeśli tylko zachcesz trochę od tego odpocząć to śmiało przyjeżdżaj do Żor, bo my tam na ciebie czekamy.-przytulił ją do siebie mocniej i tym samym chciał jej dać do zrozumienia, że to nie są tylko puste słowa, które w takiej sytuacji wypada powiedzieć.
-A teraz może ty powiesz mi co zamierzasz zrobić ze swoim życiem? Bo jeśli mi powiesz, że tak łatwo zrezygnowałeś z Pauliny, to możesz zapomnieć o tym, że do ciebie przyjadę.-Matylda otarła łzy i wycedziła palec w klatkę piersiową Michała, patrząc na niego badawczym wzrokiem.
-No wiesz jak nie chcesz przyjechać, to ja cię zmuszać nie będę...
-Ale ja teraz mówię poważnie. Aż mi się wierzyć nie chcę, że o tej pory ty jeszcze nie poleciałeś o Hiszpanii i nie próbowałeś tego poskładać. Coś mi się wydaje, że chcesz szukać lekarstwa na cudze problemy, ale nic nie robisz ze swoimi. Nie tędy droga Michałku.-pogłaskała go po głowie jakby chcąc pokazać, że przeniknęła jego myśli.
-Zasmarkata jeszcze jesteś na to, żeby udzielać rad dorosłym. Weź się lepiej za Kamila, bo chłopak ci się podoba, ty jemu też, a nadal stoicie w miejscu.-rzucił w nią poduszką. Matylda mu oddała, ale z odpowiednimi słowami.
-Ty się nie bój o mnie i Kamila, bo my nie byliśmy nigdy na takim etapie, że Kamil chciał mi się oświadczyć...
-Skąd wiesz?- zdecydowanie teraz go zażyła.
-Nie ważne skąd. Ważne, że mam rację i radzę ci posłuchać rady młodszej koleżanki i zabukować sobie w wolnym czasie bilet do Hiszpanii, bo może i masz te 25 lat, ale rozumu ani za grosz jak na te lata...

&&&&&
Witam! Jakoś się tak walentynkowo zrobiło, a to przecież jeszcze tyle czasu... No, ale nic się nie poradzi, że opowiadania toczą się zawsze swoim rytmem. Całe szczęście, że nie ma tu teraz temtyki świątecznej, bo już kompletnie bym się rozmarzyła... 
Co Wy na to na taki rozwój sprawy?
Pozdrawiam i do napisania :***

sobota, 13 października 2012

Notka 37

5 miesięcy później...

Życie? Życie jest bardzo kruchą i napozór najdelikatniejszą sprawą jaką powierzył nam Bóg. Warszawska paczka przekonała się o tym na własnej skórze w przeciągu 5. miesięcy bardzo dokładnie. Dokładnie dziś mija 5 miesięcy od dnia w którym Paulina targnęła się na swoje życie. Jej przyjaciele przeżyli chwile grozy, kiedy aparatura wskazująca życiowe parametry oznajmiła zgromadzonym w sali, że jej serce zatrzymało się. Przeraźliwy krzyk Magdy i usilne starania lekarzy o powrót szatynki do żywych już do końca ich dni będą stawać przed oczami Magdy, Zbyszka i Matyldy. To oni czuwali przy Paulinie, kiedy ta leżała w szpitalu i walczyła o życie. Życie, która sama chciała sobie odebrać. Dostała od losu drugą szansę i wyglądało na to, że już nie chce jej zmarnować. Zaczęła wszystko od nowa, na nowym neutralnym, hiszpańskim gruncie. Wyjechała do brata i w Madrycie miała dojść do siebie. Pod opieką Magdy i Michała zostawiła Zosię, która od drugiego semestru podjęła naukę w Żorach. Kiedy już wydawało się, że los pokazał wszystko na co go stać, z Londynu przyszła wiadomość o tragicznym wypadku, który pochłonął państwa Jachlewskich. Nie da się opisać cierpienia rodzeństwa, które od tamtej chwili zdane jest już tylko na siebie. Ta tragiczna historia sprawiła, że Paulina chciała wziąć się za siebie i dojść do optymalnej formy psychicznej. Wtedy w listopadzie zdała sobie sprawę jak wielką krzywdę zrobiłaby Zosi i zarazem jak wielką dostała szansę, by móc naprawić swoje błędy. Jej pobyt w Hiszpanii miał trwać do dnia chrzcin małej Bartmanówny, która pojawiła się na świecie 30 stycznia o godzinie 22.40. Ten dzień miał być dla wszystkich zwiastunem nadziei na to, że teraz przyjdą już te lepsze dni. Właśnie z taką myślą w głowie przyjmujący Jastrzębskiego Węgla i czołowy atakujący polskiej reprezentacji siedzi teraz przy łóżeczku i wpatruje się w twarzyczkę swojego dziecka. Delikatnie głaszcze jej buźkę, co wywołuje na twarzy Karolinki mimowolny uśmiech. Ta mała istota wywróciła jego świat do góry nogami, ale z perpektywy czasu wie, że nie chciałby tego świata stawiać na swoim miejscu. Wraz z przyjściem na świat swojej córeczki uświadomił sobie co tak naprawdę jest ważne w życiu. Zabawa i hulaszczy tryb życia są fajne i dają adrenalinę, ale dopiero w momencie kiedy zobaczył pucułowatą buźkę Karolinki zdał sobie sprawę, że nic nie daje takiego szczęścia. No może poza kobietą, która budzi się codziennie u jego boku i siłą spycha go z łóżka, by wstał i nastawił czajnik na kawę. Magda ze Zbyszkiem funkcjonują ze sobą wspólnie już od 4 miesięcy i naprawdę dobrze im to wychodzi. Kłócą się przynajmniej raz dziennie, ale jak sami stwierdzili, bez tego byłoby w ich życiu nudno. W obliczu zaistniałej sytuacji między ich przyjaciółmi zdali sobie sprawę, że nawet sprzeczki warto doceniać.
-Jesteśmy już!- w przedpokoju mieszkania pojawiła się Magda, która odbierała Zosię ze szkoły. Panna Witek szybko odnalazła się w nowej rzeczywistości, a brak przy sobie ukochanej mamusi tłumaczyła tym, że mama musi dojść do zdrowia po ciężkiej chorobie. Mała naturalnie nie wiedziała, że Paulina chciała popełnić samobójstwo. Usłyszała wersję o poważnej chorobie i jak tu normalne u dziecka w jej wieku, przyjęła wszystko bez zająknięcia. Wszyscy obowiali się jednak, że pobyt Witek w szpitalu i jego przyczyna wyciekną do prasy i tym sposobem Zośka dowie się prawdy od kolegów i koleżanek, ale nic takiego nie miało miejsca. Personel warszawskiego szpitala zachował całkowitą dyskrecję i choć pod szpitalem pojawiali się przedstawiciele mediów, to nikomu ze służby medycznej nie przyszło do głowy, by z nimi kolaborować, udzielając poufnych informacji.
-Bądźcie trochę ciszej, bo Karola dopiero zasnęła.-przewrażliwiony tata pojawił się w przedpokoju i razem z dziewczynami poszedł do kuchni. Zauważył, że na ich twarzach goszczą posępne miny i od razu zapytał co jest grane:
-Zocha mów co się dzieje. Masz taką minę jakbyś dostała pałę.-nalał sobie soku i usiadł przy kuchennym stole.
-No powiedz Zbyszkowi co zrobiłaś...-Magda była wyraźnie zdenerwowana. Ona strasznie się przejmowała tym co działo się z Zosią. Zibi oczywiście też bo nie sposób zauważyć tego, że pokochał małą szatynkę, ale on w tym wszystkim starał się zachować trochę więcej dystansu. Nie chciał, by Zosia się go bała, nie chciał też zastępywać jej ojca. Dobrze wiedział, że na takie miano zasłużył tylko Michał, który na miarę możliwości starał się im pomagać z Zosią. W obliczu tego co mogło stać się z Pauliną zrozumiał, że mógł ją stracić na zawsze. I tak ją stracił, bo Witek nie chciała z nim rozmawiać, ale przynajmniej miał świadomość, że ona gdzieś tam jest i, że może kiedyś mu wybaczy. Obwiniał się tylko i wyłącznie za to, że nie uwierzył Paulinie. Dopiero w wywiadze z Ikerem dla Przeglądu Sportowego dowiedział się, że hiszpański bramkarz ma w Polsce rodzinę. Ma ciotkę i cioteczną siostrę. Trudno opisać jego rozgoryczenie, kiedy dowiedział się o wyjeżdzie Pauliny do Hiszpanii. Był nawet na lotnisku, chciał przeprosić i powiedzieć, że nigdy nie przestał jej kochać, ale bał się podejść do szatynki, dlatego usunął się w cień i z ukrycia obserwował wzbijący się do lotu samolot, w którym siedziała Paulina, pragnąca rozpocząć nowe życie. Nowe życie bez niego. Zbyszek każdego dnia widząc Michała dziękował sobie, że otworzył przez przypadek list, który Paulina zaadresowała do niego. Szatyn nie miał pojęcia o samobójczej próbie i nie miał pojęcia co kierowało szatynką. On wiedział, ale dla dobra Michała zachował ten list dla siebie. Mimo że wcale nie pochwalał jego wcześniejszego zachowania i kiedyś sam zaprzysiągł, że już nigdy mu nie pomoże, to przyjmujący był nadal dla niego ważny i robił wszystko, by zaoszczędzić mu cierpienia.
-Kopnęłam taką dziewczynę ze starszej klasy, która mówiła, że tata gra jak ciota. Powiedziałam jej, że mój tata gra dobrze w siatkówkę, a ona mnie wyśmieła i powiedziała, że ja nie mam ojca i wychowują mnie obcy ludzie, bo matka jest chora. Wkurzyłam się i ją najpiewr pociągnęłam za włosy, a potem sprzedałam jej kopa. Kiedyś z tata oglądałam KSW i wiem już co i jak...-Zosia wydawało się, że nic nie robiła sobie ze swojego zachowania, które Zbyszek musiał przyznać, należało zakwalifikować do tych nagannych. Z drugiej strony jednak podziwiał ją, że stanęła w obronie Michała. Co on miał jej powiedzieć? Kiedy był w jej wieku także tłukł się z kolegami na korytarzu czy poza murami szkoły. Nie mógł jej pochwalić, ale nie chciał też drastycznie karać.
-Powiem ci kochanie, że twój tata jak był w twoim wieku to nigdy się z nikim nie bił i zawsze starał się wszystkie problemy rozwiązywać innym sposobem niż agresją. Rozumiem, że słowa tej dziewczyny cię zraniły, ale jeśli będziesz reagować w taki sposób za każdym razem, to ona będzie czuła, że ma nad tobą władzę. Kiedy następnym razem powie ci coś przykrego to ją olej i udawaj, że tego nie słyszysz. Ważne, że ty wiesz o tym jak gra Michał i jaką rolę pełni w twoim życiu.-Zosia spojrzała spod oka na Zbyszka, ale widać było, że stosunek Kubiaka do przemocy mocno ją zainteresował.
-Obiecuję, że już nigdy tak nie zrobię. Dzięki wujku.-pocałowała bruneta w policzek i pobiegła do pokoju, w którym miała zagospodarowany własny kąt.
-Ty za to tłukłeś się pewnie na każdej przerwie i jak będziesz kiedyś tłumaczył Karolince, że przemoc to nie jest rozwiązanie, to proszę cię, powołaj się na wujka Michała, a nie na siebie.- choć Magda starała się zachować należytą powagę, to ten stan w jej przypadku nie trwał zbyt długo. Uśmiechnęła się do swojego partnera promiennie, co dla Zbyszka było oznaką, że spisał się w jego pierwszej wychowawczej rozmowie, co dawało nadzieje na przyszłość.
-Mała śpi?
-Jak aniołek. Zosia też pewnie zaraz zajmie się lekcjami, to może byśmy tak wykorzystali chwilę dla siebie. Trening mam dopiero 0 17...-Zbyszek zaszedł siedzącą przy stole Magdę od tyłu i złożył na jej nagiej szyi delikatny pocałunek.
-No nie wiem, nie wiem. Miałam zadzwonić do Andrei...-droczyła się z nim, choć jej ciało ulegało pieszczotom Bartmana.
-Andrea poczeka, a ja już nie nie...-chwycił Magdę w ramiona i zaniósł do sypialni. Położył ją na satynowej pościeli, pośpiesznie pozbywając się garderoby. W między czasie zdążył przekręcić drzwi na klucz.
-Musimy być bardzo cicho, ale to da się zrobić...-oboje spojrzeli na stojące pod oknem łóżeczko Karoliny i uśmiechnęli się. Zbyszek ze znaną mu zapalczywością wtargnął językiem do ust Magdy i tym oto sposobem starał się zagłuszać pojękiwanie, które zaczynało przybierać na sile, kiedy tylko zbyszkowała dłoń wędrowała w kierunku kobiecości blondynki. Kiedy już jego dłoń zawędrowała pod materiał bielizny Pramek, klamka nieznacznie się poruszyła. Odskoczyli od siebie jak poparzeni, próbując wyrównać przyśpieszone oddechy.
-Ciociu, jestem głodna. Kiedy będzie obiad?-ledwie dosłyszalnym głosem zapytała pod drzwiami Zosia. Po jej słowach Magda klepnęła się w czoło i jak na komendę zepchnęła z siebie Zbyszka i poszła otworzyć drzwi. Do tego wszystkiego obudziła się jeszcze Karola, którą zajął się Bartman. Oboje mieli to szczęście, że Zosia nie zadawała jeszcze niewygodnych pytań i nie drążyła tematu zamkniętych na klucz drzwi. Tymczasem w sypialni Zbyszek wyjął małą z łóżeczka i położył ją na swoim nagim torsie. Nie wiedzieć czemu Karolina zawsze w takim przypadku uspokajała się, a na jej twarzy pojawiał się błogi uśmiech.
-Jak już będziesz taka duża jak Zosia, to będziesz miała wyznaczone godziny w których będziesz mogła robić wszystko poza wychodzeniem ze swojego pokoju.-ucałował jej czółko i wyszedł z sypialni, by nakarmić małą. Ojciec jest z niego pełną gębą...

&&&&&

Żyję. Uczę się tego życia po życiu, którego chciałam siebie pozbawić. Ten głos, który słyszałam wtedy leżąc na wpół przytomna w łazience należał do Magdy, która szybko wezwała pogotowie, a sama jak tylko mogła tamowała krwotok. Pamiętam tylko jej łzy, jej krzyk. Obudziłam się po dwóch tygodniach od tamtego dnia, słaba i wyniszczona psychicznie, ale żyłam. Niestety od samego początku nie było mi łatwo się pozbierać. Obudziłam się pewnego ranka niepewnie otwierając oczy i usłyszałam rozmowę prowadzoną przez ordynatora i moją Magdę. Dowiedziałam się z niej, że byłam w ciąży. W ciąży z Michałem. Niestety płód by przetrwać moje zawirowania zdrowne i obumarł w 13. tygodniu życia. To był kolejny cios, który pokazał mi jak wielką byłam egoistką. Z tamtej rozmowy między wierszami wyczytałam, że Magda dla mojego dobra nie zamierza mi o tym mówić i dla mojego dobra prosiła lekarza, by mnie o tym nie informował. Powiedział, że nie może tego zrobić, ale w końcu Magda ubłagała go, by zachował to dla siebie. Miała rację. Dla dobra nas wszystkich lepiej było przyjąć wersję, że nie mam pojęcia o ciąży. Uniknęłam użalania się nad moją osobą, co na pewno nie pomogłoby mi wrócić do formy. A uwierzcie mi, że chciałam wrócić do formy. Dla Zosi, dla rodziców, dla brata i dla przyjaciół. Każde z nich obwiniało się o to co się stało, a tak naprawdę nie mieli na to wpływu. To wszystko było we mnie, ale już nie chciałam do tego wracać, nie chciałam się nad sobą użalać. Wyjechałam do Hiszpanii, gdzie miałam pomóc Ikerowi i Evie w przygotowanich do ślubu, który miał się odbyć zaraz po Euro. Chodziłam z Gonzales po różnych sklepach, a raz to nawet byłam na profesjonalnym pokazie mody. Codziennie też kontaktowałam się z Polską. Najwięcej czasu poświęcałam na rozmowy z Zosią, która każdego dnia pytała mnie jak się czuję i kiedy do niej wracam. Jak się czuję? Myślę, że zdecydowanie lepiej. Tu w Madrycie Iker znalazł mi psychologa, z którym mam codziennie spotkania i to on pomaga mi w znaczej mierze wrócić do normalnego życia. Pokazuje mi jak wiele mam i jak wiele mogę jeszcze osiągnąć. Przez ten czas, kiedy w sumie bezczynnie siedzę w mieszkaniu brata i jego narzeczonej w mojej głowie pojawił się pomysł na to, by spróbować dostać pracę w jakiejś telewizji. Szczerze powiedziawszy ja nigdy o tym nie myślałam, bo zawsze lepiej mi się pisało niż mówiło, ale psycholog mówił, że muszę znaleźć w sobie pokłady wiary w siebie i tu nie chodzi tylko o sferę zawodową. Mimo wszystko narazie chciałam tylko zająć się tym pomysłem, który niedawono zakiełkował w mojej głowie. Polska Telewizja rozpoczęła nabór ekspertów do studii telewizyjnych, które będa towarzyszyć widzą podczas tegorocznych Igrzysk Olimpijskich. Aby się tam dostać należy wykazać się pomysłowością i przedstawić zarządowi konsepkt, który zawierałby moje przemyślenia na temat tego, co w takim studio powinno być zawarte. Otóż moim zdaniem najważniejsza jest rzetelna opinia ekspertów, którzy znają sie na konkretnej dyscyplinie. Nie ukrywam, że mi bliżej do siatkówki, ale też mogłabym się zająć lekkoatletyką innymi sportami drużynowymi. Mam jeszcze trochę czasu, ale ważne, że mam konkretny cel działania, który sprawia, że zaczynam optymistyczniej patrzeć w przyszłość.
-Jestem już!-to Iker wracający z treningu, który zawsze tak radośnie się ze mną wita, nie zamykając nawet jeszcze wejściowych drzwi. Przyszedł do mojego pokoju, przywitał się ze mną i tak jak miał w zwyczaju, zapytał mnie jak się dziś czuję. Każdego dnia czułam się lepiej, tak jakby pewniej. Zawsze po zapewnieniu o moim dobrym samopoczuciu Iker uśmiecha się i wychodzi z mojego pokoju, zostawiając samą. Ja teraz zamierzam sprawdzić pocztę, bo nie robiłam chyba tego od tygodnia. Wśród niezliczonej ilości reklam dostrzegam wiadomość od Zbyszka, którą ze zdziwiniem otwieram. Rozmawiłam z nim wczoraj, a email jest właśnie z wczorajszą datą. Szybko otwieram elektroniczną wiadomość i zagłębiam się w lekturę:

Paula!

Nawet sam nie dokońca rozumiem dlaczego piszę zwykłego meila, ale chyba nie miałbym odwagi Ci o tym mówić. Pewnie zastanawiasz się dlaczego Michał nawet w najmniejszy sposób nie zareagował na twój list, który napisałaś do niego przed...sama wiesz przed czym. Otóż ten list przypadkiem trafił do mojej szkrzynki na listy i to ja go przeczytałem. Wiem, że powinienem go oddać Michałowi, ale nie zrobiłem tego. Na własną odpowiedzialność uznałem, że tak będzie dla Was lepiej. Ty nie obwiniałaś Michała o swoją decyzję, ale ja wiem, że on takby to właśnie odebrał. Ta świadomość mogłaby go sparaliżować i choć wiem, że zachował się wobec Ciebie fatalnie, to nie mogłem mu tego zrobić.
Możesz mi nie wierzyć, ale on Cię kocha Paulina cały czas tak samo mocno. Nie widzisz dla Was jeszcze jakiejś szansy? Może moglibyście się spotkać i porozmawiać, tak na spokojnie. On nawet nie wie, że ty chciałaś popełnić samobójstwo. Myśli, że dopadła Cię wtedy jakaś choroba i dlatego leżałaś w szpitalu. Choć kiedyś sam mu powiedziałem, że nigdy w niczym już mu nie pomogę, to nie potrafię tego danego słowa dotrzymać. Uważam, że wasze drogi nie mogły tak nagle się rozejść, za bardzo się kochaliście.
Jeśli uważasz, że wtrącam się w twoje życie i nie mam prawa dyktować ci tego co masz robić, to usuń tą wiadomość i o tym zapomnij. Dołączam Ci jeszcze kilka fotek z Zośką i Karolą;)

Trzymaj się kochana
Z.

Przeczytałam już kilka razy tą wiadomość i sama nie wiem co mam o niej myśleć. Zbyszek po części ma trochę racji. Zastanawiałam się, czy rzeczywiście Michała tak łatwo obszedł mój list i czy przeszedł na tym do porządku dziennego. Teraz wiem, że nie miał o tym zielonego pojęcia. Ale czy to coś zmienia? W moim przypadku nie. Nadal mam przed oczami jego twarz, kiedy w sposób wyrachowany i zimny osądzał moje życie, traktując jak szmatę. Wiem, że będzie obecny w moim życiu, bo zamierzam wrócić do Polski i wieść w Żorach życie u boku przyjaciół, ale etapu Michała nie da się dokończyć. Nie da się wymazać tych wszystkich słów, które zostały zapisane na naszej karcie. Nie da się też jej przewrócić, by była czysta i gotowa do zapisania czegoś nowego. To co się stało już zawsze będzie między nami i od tego nie da się uciec. Ze względu na Zosię nie będę przed nim uciekać, nie chcę też tworzyć podziałów, bo mamy wspólnych przyjaciół. Nie chce jednak wchodzić drugi raz do tej samej rzeki...

&&&&&

Witam! Pewnie nie spodziewaliście się mnie tu dziś, ale musiałam tu przybyć w sobotę, by dodać jutro nowy rozdział na mojej siatkarskiej historie. Wiecie, że fabuła obu opowiadań się łączy i już w IX części dalszych losów Bartka pojawia się wzmianka o tym, że Magdzie i Zbyszkowi urodziła się córka. Jest 5-cio miesięczny przeskok, jest wiele wydarzeń, które zmienią wiele w żyiu bohaterów, ale wszyscy główni bohaterowie zostali przy życiu. Mogę Wam obiecać, że żadne z nich nie straci życia. Nie wiem czy w ostatnim rozdziale doczekacie się ślubów, spektakularnych powrotów, ale wszyscy dokońca dotrwają w tym opowiadaniu i w mojej wyobraźni śmierć pochłonie ich dopiero w późnych latach starości...
Pozdrawiam i do napisania ;***

niedziela, 7 października 2012

Notka 36

Przyjechał pod szpital na Banacha, by odebrać z niego swojego przyjaciela. Pewnie zrobiłby to jego tata, ale akurat dziś miał ważny mecz ze swoją juniorską drużyną i nie miał możliwości, by zostawić dzieciaków pod opieką kogoś innego. Pani Hania Kubiak nie miała prawo jazdy i także nie mogła przyjechać po syna, ale zabrała się ze Zbyszkiem. Poszła do gabinetu ordynatora podziękować za opiekę, a tymczasem Zbyszek pomagał Michałowi zabrać ostatnie rzeczy.
-Ty się na pewno dobrze czujesz Misiek? Nie chciałbym być niemiły, ale nie wyglądasz najlepiej...-kto jak nie przyjaciel ma prawo wytchnąć nawet najmniejszą niedoskonałość? Co prawda lekarze mówili, że z medycznego punktu widzenia jego organizm zaczyna się regenerować, ale o psychice tego powiedzieć nie można. Kubiak nie był już tym Kubiakiem, którego wszyscy znali. I choć wszyscy z jego najbliższego otoczenia mieli nadzieję, że tak diamentralna zmiana nie może mieć miejsca w tak krótkim odstępie czasu, ale Michał grzebał te nadzieje. Zamknął się w sobie, wszystko trzeba było wyciągać z niego siłą, nawet te najkrótsze odpowiedzi. Teraz też tylko kiwnął Zbyszkowi od niechcenia głową, zasunął swoją torbę i nic nie mówić wyszedł z sali. Bartman jak narazie znosił to wszystko dzielnie i nie rozpoczynał trudnego tematu, ale już nieraz, niedwa miał ochotę przygrzać Michałowi w jego pusty łeb za to, że nie da sobie nic powiedzieć, nic wytłumaczyć.
-Wiesz co w naszym mieszkaniu teraz zacumowała Matylda w pokoju Matka. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza?-ta samo wzruszenie ramion, to samo olewcze podejście. Zibi zagatował się w środku, ale z racji tego, że byli w miejscu publicznym, starał się wszystkie nerwy tłumić w sobie. Wsiedli do samochodu i w drodze do ich mieszkania nie odezwali się do siebie ani słowem. Michał siedział z głową w szybie, był obecny tylko ciałem. By nie podnosić sobie poziomu zdenerwowania, Bartman wcale nie próbował nawiązać z nim kontaktu. Za cel postawił sobie bezpieczne dowiezienie przyjaciela do mieszkania i tak też zrobił. Zaparkował pod ich apartamentowcem, który tak naprawdę będzie miejscem ich pobytu jeszcze przez zaledwie trzy dni. Już w ten weekend mieli wstawić się w Jastrzębiu.
-No witam naszego chorowitka!-Matylda przywitała Kubiaka z ogromną euforią, rzucając się mu naszyję i całując jego policzek. Dopiero teraz przyjmujący przemówił.
-Przepraszam was, ale jestem zmęczony i chciałbym się położyć.-wziął od Zbyszka swoją torbę i zniknął za drzwiami sypialni, zamykając ją na klucz. Teraz dopiero Bartman mógł odreagować, co też zrobił w odpowiedni dla siebie sposób. Wyciągnął z lodówki pudełko lodów i zaczął się nimi obżerać jakby nie miał nic w buzi od kilku dni. Łakocie były wielką pokusa Bartmana, a w chwilach zdenerowania już zupełnie nie panował nad swoim łakomstwem.
-Ej, nie musisz się tak spieszyć. Przecież ci nikt tego nie zabierze...-skwitowała Jachlewska, która bacznie przyglądała się nadal drzwiom od sypialni Michała. Wcale jej się nie podobało to, że zostały one zamknięte na klucz. Stan szatyna nie jest najlepszy i nie wiadomo co mu może strzelić do głowy, a przez głowę brunetki przelatują jak pociski najczarniejsze scanariusze.
-Jak się nie zapcham słodyczami to eksploduję. Tak mnie denerwuje zachowanie Michała, że chętnie bym mu coś zrobił, by się wreszczie opamiętał.-z relacji Magdy wiedział jak wyglądała jego rozmowa z Pauliną, kiedy ta przyszła do niego do szpitala i z całego serca musiał przyznać, że jeśli będzie trzeba to on ujmie się za Witek, bo nie widział w jej postępowaniu żadnej winy. Może rzeczywiście powinna wcześniej powiedzieć Michałowi o swojej rodzinie, ale z jakiś powodów tego nie zrobiła i trzeba się z tym pogodzić. Według niego Michał za bardzo się zagotował i w momencie kiedy poczuł się oszukany uważa, że każde słowo Pauliny musiało być kłamstwem, co dla jego samego jest kompletną bzdurą. Zwłaszcza nie spodobał mu się fakt tego, że szatynka została potraktowana przez jego przyjaciela jak dziwka, która puściła się w wieku 17 lat i zaszła w ciążę z przypadkowym mężczyzną.
-Ej, słyszałeś to?
-Taa. Pewnie na ścianie wylądowała teraz ramka z ich wspólnym zdjęciem. Będzie kiedyś tego żałował, ale potem może być już za późno, by cokolwiek naprawić...

...Faktycznie Michał robił właśnie porządki w swoim pokoju. Z komody zdjął sporych rozmiarów ramkę, w której znajdowała się jego zdjęcie z Pauliną zrobione podczas tegorocznej Ligi Światowej. Wydawało mu się wtedy, że teraz już naprawdę znalazł kobiete, z którą będzie mógł iść śmiało przez życie, trzymając się za rękę. Wszystkie plany i marzenia rozpadły się tak szybko, jak teraz na kawałki rozpadła się rama. Mógł tak zrobić z wszystkimi rzeczami, które znajdowały się w jego pokoju i przypominały mu o Paulinie, ale nie mógł pozbyć się wspomnieć, które zalegały w jego głowie i powracały jak bumerang, kiedy wydawało mu się, że już jest wstanie sobie poradzić z tym co się stało. Usiadł na skraju łóżka i chwycił telefon. Na ekranie wyświetlacza znajdowało się ich wspólne zdjęcie, zrobione podczas wspólnego pobytu w Spale. Wtedy było tak pięknie, a miało być jeszcze piękniej. Kubiak wyobrażał sobie dzień w którym w najmniej spodziewanych okolicznościach uklęknie przed Witek i zapyta ją czy zostanie jego żoną. Oczami wyobraźni widział jej zaskoczonie wymalowane na twarzy wymiaszane ze szczęściem. Mogli być naprawdę szczęśliwi. On adoptowałby Zosię, którą i tak kochał już jak własne dziecko, a w przyszłości Paulina urodziła by ich wspólnego malucha. To wszystko tak pięknie układało się tylko w jego głowie, ale rzeczywistość okazała się brutalna.
-Michał wszystko w porządku?- dostrzegł ruch klamki i usłyszał głos Matyldy. Przez cały czas słyszał zatroskane głosy najbliższych, ale nie potrafił na nie odpowiadać. Nie potrafił cieszyć się powrotem do zdrowia, nie potrafił ekscytować się podjęciem gry w nowym klubie. Wszystko straciło sens, ale nikt nie próbował go zrozumieć. Zbyszek był wyraźnie poddenerwowany jego zachowanie i wcale się mu nie dziwił, bo nawet święty stracił by cierpliwość. Rodzice uważali, że Paulina nie zasługiwała na kogoś takiego jak on, więc to dobrze, że jej charakter ujawnił się teraz, a nie później.
-Nic mi nie jest, wszystko jest OK.-choć tak naprawdę nic nie jest OK, to musi się otrząsnąć. Musi wrócić do życia. Takie rzeczy się zdarzają i ludzie potrafią przejść na tym do porządku dziennego.
-Jak możesz Matylda to wstaw wodę na herbatę. Trochę zgłodniałem...

...siedzieli przy stole. Michał wreszczie mówił jak najęty, ale wogóle nie wspominał o tym co się stało. Pytał Zbyszka o Magdę i o to jak czuje się ona i maleństwo, pytał Matyldę o to jak jej idzie w klasie maturalnej i czy nie ma jakiś nowych wieści od Mateusza. Ba, nawet zapytał o Kamila i jego taniec, ale słowiem nie wspomniał o tym co się wydarzyło między nim a Pauliną. Najgorszą rzeczą jest popadać ze skrajności w skrajność, a Kubiak był właśnie na najlepszej drodze, by właśnie do tego dopuścić.
-Dobra, koniec zabawy. Długo jeszcze będziesz się tak zachowywał?- wypalił w końcu Zbyszek. Wyraźnie spadł mu poziom cukru albo uznał, że żarty się skończyły i jeśli on nie weźmie sprawy w swoje ręcę, to jego przyjaciel popełni największą głupotę w swoim życiu.
-O co ci chodzi? Nie pasowało ci jak się nie odzywałem, a teraz jak gadam to też mam jakiś problem...
-Bo wkurza mnie twoje zachowanie. Przyczytałeś jakiś pieprzony artykuł w szmatławcu, chujowo połączyłeś fakty i oskarżasz Paulinę o wszystko co najgorsze. Zastanowiłeś się choć przez chwilę jak się ona teraz musi czuć?!-atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca. Dla przyjaciół obecność Matyldy stała się teraz praktycznie niezauważalna. Patrzyli sobie w oczy z jakąś nieznaną im dotąd złością, a nawet nienawiścią.
-Nie broń jej! Zrobiła ze mnie idiotę, ośmieszyła. Faktycznie, w szpitalu się może zagalopowałem, ale to nie zmienia faktu, że już nie potrafię jej zaufać...
-Zagalopowałeś się?! Ty ją potraktowałeś jak szmatę! Taki zawsze byłeś mądry, zawsze zgrywałeś rycerza, a teraz co?!
-A teraz ci powiem, żebyś nie wpierdalał się w moje życie tylko zajął się swoim. Teraz grasz obrońcę uciśnionych, a nie pamiętasz jak na początku potraktowałeś Magdę. Mam ci przypomnieć jaki byłeś szczęśliwy z powodu jej ciąży? Najchętniej to byś ją wtedy wysłał na skrobankę i pozbył się problemu!- Kubiak wcale już nie panował nad swoimi słowami i w obliczu tego, że Zbyszek był zdenerowany, powinien być gotowy na wszystko. Nie powinien się dziwić nawet wtedy, kiedy ręką Bartmana wylądowałaby na jego nosie. Nic z tych rzeczy się jednak nie stało. W kuchni zapadła cisza, która zakłócały tylko wyrównujące się oddechy.
-Nie wiedziałem, że masz mnie za takiego skurwysyna. Nie wiem nawet jak mogłeś pomyśleć o tym, że kazałbym Magdzie usunąć ciążę. Może i potrzebowałem czasu, by się z tym oswoić, ale mi się udało. Ty zamknąłeś temat Pauliny na etapie tego, że cię zdradzała na prawo i lewo w Hiszpanii, nie dając sobie nic wytłumaczyć. Chcę żebyś wiedział, że ja już nigdy więcej nie będę cię do niczego namawiał. I proszę cię tylko o jedno, nie przychodź do mnie potem i nie mów, że zjebałeś coś ważnego w swoim życiu, bo ja ci nie pomogę....

&&&&&

Myślałam już, że najgorszy okres w swoim życiu mam już za sobą i, że nic gorszego nie może mnie już spotkać. Bardzo się wtedy myliłam. Ból jaki przeszywa moje serce na samą myśl słów skierowanych pod moim adresem z ust Michała sprawia, że odechciewa mi się wszystkiego...odechciewa mi się życia. Obiecałam sobie, że już nigdy nie doprowadzę się do takiego stanu, że będę sobie sama chciała zrobić krzywdę, ale to jest silniejsze ode mnie. Mam 25 lat i nie widzę przed sobą żadnych perspektyw na to, by w moim życiu kiedyś zaświeciło słońce. Ktoś może powiedzieć, że jestem egoistką, bo mam córkę i przyjaciółkę, które mnie potrzebują. Otóż uważam, że Zosia i Magda zasłużyły na kogoś lepszego. Jestem złą matką i zdałam sobie z tego sprawę za późno. Zawsze ważniejsza od córki była dla mnie kariera i praca, w której mogłabym się spełniać. Gdyby nie było inaczej to zaraz po studiach nie podjęłabym pracy w takiej gazecie jaką jest "Przegląd Sportowy". Ja na dobrą sprawę byłam nieobecna w życiu mojego dziecka, kiedy rosło i kiedy pokonywało kolejne bariery. To nie ja słyszałam pierwsze słowo z jej ust tylko moja mama. To nie ja widziałam jej pierwszy nieporadny kroczek tylko Magda, która tak naprawdę do trzeciego roku życiu Zosi spędzała z nią więcej czasu niż ja sama. No właśnie, Magda... Czy ja jej kiedykolwiek dałam tyle od siebie ile ja otrzymałam od niej? Robiłam z siebie ofiarę losu, Magda dzielnie przyjmowała moją wersję i w końcu sama uwierzyła, że ja z tych, którym życie dało się w kość. Teraz wiem, że zrobiłam sobie sama krzywdę. Zawsze mi się wydawało, że podejmuje właściwe dezycje i, że wszystko podyktowane jest troską o Zosię. Teraz mogę się sobie przyznać, że byłam tchórzem. Teraz zresztą też nim jestem, bo nie chcę stanąć do walki, tylko wywieszam białą flagę i chcę odejść. Napisałam list w którym wyjaśniam Magdzie swoją decyzję. Mój Boże, to jest kolejny dowód na to jak okropną jestem przyjaciółką. W ogóle nie liczę się z tym, że blondynka jest w ciąży i moja decyzja może ją na tyle zszokować, że stanie się co jej i dziecku. Na szczęście to już moja ostatnio egoistyczna postawa. Siedzę na brzegu wanny z tą samą żyletką, którą się kiedyś okaleczyłam. Teraz wiem, że nikt nie przyjdzie mi na pomoc. Teraz wiem, że moje cięcie będzie skuteczne. Dotykam zimną żyletką swoich żył i rozcinam je najpierw delikatnie. Czerwona ciecz spływa po ścianach wanny, a kiedy robię kolejne, tym razem głębsze cięcie, to pojawia jej się coraz więcej. Na pół przytomna siadam na podłodze, opierając się plecami o wannę. Świat wiruje przed moimi oczami, obraz staje się coraz bardziej niewyraźny, zamazany. Jestem na tyle świadoma, że wiem iż potrzebne jest jeszcze jedno cięcie, by na dobre przerwać żyły i sprawić, że nagły upływ krwi zakończy moje życie. Ostatnimi siłamy próbuje dobrze uchwycić metalowy przedmiot, ale wyślizguje mi się ona z ręki. Próbuję ją sięgnąć, ale nie mam już tyle siły. Kładę się bezwładnie na podłodze, a moje pocięte nadgarstki znaczą czerwony ślad na płytkach. Ostatnia moja myśl przed śmiercią? Michał, jego brązowe oczy i uśmiech. Już nie chcę pamiętać tych złych chwil, nie chcę by się obwiniał o to co się stało. Do niego też napisałam list. Napisałam mu tylko, że strasznie się pomylił względem mojej osoby, a na dowód załączyłam mu wynik obdukcji zrobionej zaraz po tym jak znalazłam się w szpitalu po klasowej imprezie. Napisałam mu jeszcze kilka słów, ale...ale to teraz nie jest ważne, bo właśnie powieki już opadają na oczu. Uszy jeszcze wyłapują jakieś dźwięki, ale tak naprawdę nie wiem czy to jest już ta druga strona czy jeszcze ziemskie życie. Słyszę " Paula! Paula, gdzie jesteś?!", ale nie mam siły odpowiedzieć. Zamykam oczy i ostatnim obrazkiem utrwalonym w głowie jest Zosia trzymana przez Michała na rękach...

&&&&&

Witam! I przedstawiam kolejną notkę z serii "Samo życie"...Dziś tak z rana, ale później nie będę miała kompletnie czasu, by zajrzeć na kompa, a i w tygodniu nie będzie lepiej. U mnie też zapowiada się tydzień z serii "Samo życie", ale w trochę innym wydaniu niż u bohaterów błędów. 
Pozdrawiam i do napisania;***