sobota, 23 lutego 2013

Notka 51


Nawet nie wiem kiedy, a przyszło nam obchodzić Wielkanoc. Na święta wybraliśmy się wszyscy do Warszawy. Ja i Zosia pojechałyśmy do moich rodziców, a Magda ze Zbyszkiem do państwa Pramek, ale w ich przypadku zdaje się miały się odbyć łączone święta, bo Bartmanowie przyjęli zaproszenie rodziców blondynki. Chyba nie tylko ja węszę w obliczu takich okoliczności oświadczyny? Magda przed samych wyjazdem zabrała mnie na maraton zakupowy do Katowic, bo chciała kupić sobie jakąś zajebiście elegancką kreację i muszę przyznać, że dziewczyna stawała na rzęsach, przymierzyła chyba z 20 sukienek, ale w końcu zaprezentowała się przede mną w czymś, co z miejsca mnie zachwyciło<klik>. Do sukienki Madzia dokupiła sobie buty i do odpowiednie dodatki. Nie ma szans, by Zbyszek nie padł przy stole z wrażenia gdy ją zobaczy. Aż się boję jak moja Madzia odstawi się w przyszłości na swój ślub. Już mi zapowiedziała, że nawet jakby mnie miała ściągać z końca świata, to i tak to ja muszę jej towarzyszyć w wyborze sukni ślubnej. W sumie to się jej nie dziwię, bo chyba nie ma na świecie drugiej takiej osoby, która wytrzymałaby zakupy z Magdą. Ona zanim zdecyduje się na zakup zwykłej podkoszulki na co dzień, to musi obejść kilka sklepów, by przypadkiem nie przepłacić, ale nie kupić też czegoś, co potem nie będzie się jej podobać. Mogę sobie tylko wyobrazić jak będzie wyglądać wybieranie tej wymarzonej i jedynej sukni ślubnej. No, ale na razie to siedzę przy wielkanocnym stole z telefonem na kolanach i czekam na wiadomość od przyjaciółki. Miała zaraz napisać jak tylko na jej palcu pojawi się pierścionek. Nie powiem, żebym blondynce w tym momencie choć trochę nie zazdrościła. Ona być może już nie długo stanie na ślubnym kobiercu i będzie przysięgać ukochanemu miłość do grobowej deski, a ja o takiej uroczystości na chwilę obecną mogę tylko pomarzyć. Czy robię? Jasna, że tak, bo to przywilej każdej dziewczyny. Nawet takiej z dość zawiłą sytuacją rodzinną jak ja. Nie raz nie dwa kiedy przed snem zamykam oczy, to widzę siebie w długiej, białej sukni( nawet jeśli nie wypada mi jako pannie z dzieckiem) i długim trenem. Na palcu połyskuje mi skromny pierścionek, a przed ołtarzem czeka książę z bajki. I w tym momencie muszę otwierać oczy, bo za każdym razem pojawia się wtedy Michał, a to jest dla mnie niebezpieczne i na pewno nie prowadzi do niczego dobrego.
-Mamo, Maciek przyjechał!- spojrzałam na zegarek i rzeczywiście o godzinie 15 umówiłam się ze Stacherskim, że przyjedzie do mojego rodzinnego domu i dziś oboje powiemy całą prawdę Zosi. Trochę się denerwuję, bo boję się jej reakcji na tę wiadomość, ale nie minie mnie ta sprawia, więc im szybciej to załatwimy tym lepiej dla Zosi. Wstałam od stołu i poszłam przywitać, jakby nie patrzył, w pewnym stopniu członka rodziny.
-Cześć wam! Paulina jestem tak w ogóle i miło mi cię poznać.- totalnie nie spodziewałam się tutaj jego Anny, ale skoro Maciek ją tu przyprowadził to znaczy, że chce by była obecna przy tej rozmowie. Szatyn wraz z narzeczoną przywitali się z moim rodzicami, a potem we czworo poszliśmy do mojego pokoju. Anna usiadła nieco z boku na fotelu przy oknie, a my z Maćkiem usiedliśmy na łóżku. Między nami grzecznie siedziała córka, jakby przeczuwała co się święci i czekała na ruch z naszej strony. Chciałam zacząć, ale Maciek mnie uprzedził.
-Mamy ci z mamą do powiedzenia coś ważnego i mamy nadzieję, że to zrozumiesz, bo jesteś już dużą, a przede wszystkim mądrą dziewczynką. Chodzi o to twojego prawdziwego tatusia. Bo ja…
-Ty nim jesteś tak?- zbaraniałam, a Maciek razem ze mną. No wiedziałam, że moja córka jak na swój wiek wie już dużo, bo wszystkim interesowała się od zawsze, ale ta sytuacja przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Nawet przez chwilę nie wspomniałam jej, że Maciek to jej biologiczny ojciec, a ona albo się domyśliła albo musiała przez przypadek usłyszeć jedną z rozmów prowadzoną na temat Maćka.
-No nie patrzcie tak na mnie. Domyśliłam się o co chodzi po tym wstępie Maćka. Normalnie scena jak z filmu, nie mogę sobie tylko przypomnieć którego. Nie chcę ci nic mówić, ale już mam tatusia i bardzo go kocham, nawet jeśli to nie on mnie stworzył. Ale jak chcesz to ciebie też będę kochać, bo fajny jesteś, ale z taty Michała to ja nie chcę rezygnować. Może tak być?- wydawało mi się, że ta rozmowa będzie prowadzona w dość poważnym tonie, ale na słowa Zośki roześmiałam się głośno i mocno ją do siebie przytuliłam. Maciek także miał uśmiech na twarzy i razem ze mną obejmował córkę. Do śmiechu nie było tylko Annie. Może rzeczywiście takie przytulanie się na jej oczach to nie najlepsza rozwiązanie, ale to wszystko wyszło tak spontanicznie. Dopiero jak się zorientowałam, że nazbyt zamanifestowaliśmy rozwiązanie tych zawiłości rodzinnych, odsunęłam się od Maćka i spojrzałam w kierunku narzeczonej Stacherskiego. Po jej minie widzę, że jest pełna obaw o swoją przyszłość, ale z mojej strony jej kompletnie nic nie grozi. Tak jak już mówiłam wielu osobom tak i jej mogę powiedzieć, że nie zamierzam tworzyć z Maćkiem rodziny tylko i wyłącznie ze względu na Zosię, bo to byłoby unieszczęśliwienie nie tylko nas, ale między innymi i Anny. Będzie trzeba to z nią porozmawiać, a na razie mogę cieszyć się w duchu, że jedną z ważniejszych spraw udało mi się załatwić jeszcze przed wyjazdem do Hiszpanii. No właśnie, ten wyjazd… Z każdym dniem pojawia się coraz więcej wątpliwości i pytań, a czas mojej podróży zbliża się nieuchronnie. Wszystko z tych ważniejszych spraw jest już załatwione, bo Iker załatwił już Zosi miejsce w polskiej szkole. Jestem mu z tego powodu bardzo wdzięczna, ale jestem też coraz bardziej rozbita kiedy o tym wyjeździe myślę. Zosia mi dziś rano powiedziała, że jak wyjedziemy do Hiszpanii to będzie fajnie, ale jak zostaniemy w Polsce to też nic się nie stanie. Ona chce tylko zmienić szkołę i to już jej obiecałam i w tej kwestii słowa dotrzymam. Nie wiem natomiast co z całą resztą. Bo nawet jeśli wyjedziemy do Madrytu i uda nam się tam ułożyć życie na nowo, to przyjdzie kiedyś taki dzień, że trzeba będzie wrócić do Polski i znów wszystko zaczynać od nowa. I właśnie nie wiem czy w tym wszystkim jest jakiś sens. I tu na miejscu mogę układać sobie życie bez Michała, nie muszę wyjeżdżać z kraju by być szczęśliwą. Gdybym została, to na pewno wiele osób nie posiadałoby się ze szczęścia. Chociażby Magda czy ze względu na kontakt z Zosią Michał. Już sama nie wiem co robić. Mam totalny mętlik w głowie, a czas ucieka i nie można go zatrzymać. Wiem jednak, że nie ma sensu się nikogo w tej sprawie radzić, bo to musi być moja decyzja. Nie chcę nikogo obarczać winą za to, że czegoś w życiu nie spróbowałam, nie zaryzykowałam. Nie chcę też mieć do nikogo pretensji o to, że nie potrzebnie wyjechałam, że nie zostałam i nie walczyłam…

&&&&&

Siedziała przy stole jak na szpilkach i czekała na gest ze strony Zbyszka. Na każde jego odejście od stołu reagowała szybszym biciem serca i ogólnym podnieceniem. Niestety Bartman nie pojawiał się z pierścionkiem i z każdą chwilą malała szansa na to, że dzisiejszego dnia się jej oświadczy. Już sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony nie chciała wywierać na nim żadnej presji, bo to nie w jej stylu, ale z drugiej strony przez te kilka ostatnich dni zżyła się ze świadomością, że może już nie długo Zbyszek poczyni kroki w kierunku sfinalizowania ich związku. Dziś jednak nic na to nie wskazywało. Blondynka trochę się zdenerwowała na swoją naiwność, ale nie chciała dać tego po sobie poznać. Zjedzone potrawy, choć jak zawsze pyszne w wykonaniu jej mamy, stały jej w gardle. Wymuszony uśmiech został rozpoznany przez rodzicielkę, ale szybko zbyła ją tekstem o bolącej głowie i temat jej samopoczucia został zamknięty. Pani Pramek wydaje się być zachwyconą Zbyszkiem, a już na pewno nie patrzy na niego tak jak na pierwszym rodzinnym obiedzie. Karolinka wędruje z rąk do rąk, otoczona opieką zapatrzonych w nią dziadków. Takiej sytuacji Magda nie chce marnować, dlatego podnosi się od stołu z zamiarem wyjścia na spacer.
-Idę się przejść po starych śmieciach. Tak rzadko jestem w Warszawie.- każda ściema jest dobra, byle tylko wyrwać się z domu i uspokoić nerwy. Magda nie przewidziała jednak, że ktoś będzie chciał jej towarzyszyć. Zbyszek zaoferował jej swoje towarzystwo, a w Magdę wstąpiły jakby nowe nadzieje na to, że może z dala od rodziny, w pobliskim parku uklęknie przed nią i poprosi ją o rękę. Zgodziła się więc na jego towarzystwo i zostawiając córkę w dobrych rękach, wyszli na dwór. Spacerowali chodnikiem, trzymając się za ręce i uśmiechając do siebie. Park był coraz bliżej, ale rozmowa coraz bardziej odbiegała od tematu ich związku, bo Zibi zaczął rozmyślać o tym jak będą wyglądać tegoroczne przygotowania do igrzysk jak i sama impreza docelowa. Im bliżej parku, tym dalej w las jeśli chodzi o oświadczyny.
-Kochasz ty mnie w ogóle Zbyszek?- Magda jak to Magda, co w sercu to i na języku. Zbyszek nerwowo łapał powietrze po tym pytaniu, nie wiedząc skąd u blondynki jakiekolwiek wątpliwości. Wydawało mu się, że kryzys i wszelkie niedomówienia mają za sobą. Może i od czasu do czasu widział jeszcze niepewny wzrok Magdy, kiedy temat niebezpiecznie zbliżał się w kierunku tamtej nocy spędzonej w klubie, ale poza tym mógł powiedzieć, że wszystko między nimi układało się pomyślnie. Zaczął nawet poważnie zastanawiać się nad tym, by w najbliższym czasie poprosić Magdę o rękę. Czekał tylko na odpowiedni moment. Chciał, by Magda tego dnia poczuła się wyjątkowo. Chciał by poczuła, że jest dla niego najważniejsza i jedyna, dlatego nie chciał się oświadczać przy rodzicach w tle świąt okolicznościowych, bo było to dla niego takie oklepane. Czuł, że Pramek oczekuje od niego znacznie więcej, dlatego czekał na odpowiednią chwilę.
-Skąd to pytanie kochanie? Myślałem, że każdego dnia wystarczająco pokazuje ci jak ważna dla mnie jesteś.- miał tu na myśli ich codzienny rytuał całowania się na „dzień dobry” oraz przy każdym wyjściu bez drugiej osoby. Zbyszek, jak tylko miał chwilę czasu, wstępował do pobliskiej kwiaciarni przy ich bloku i kupował dla blondynki czerwoną różę, a w porywach to nawet całe bukiety. Starał się też pomagać w domowych obowiązkach na tyle, na ile mógł tylko sobie pozwolić. Był przy niej i na każdym kroku dawał poznać po sobie, że jest dla niej oparciem i robi wszystko, by przy nim czuła się bezpieczna i szczęśliwa. Może i rzadko mówił słowo „kocham”, ale chyba jak większość mężczyzn, miał problemy z wyrażaniem uczuć. Łatwiej mu jest na boisko krzyczeć ze złości wulgarne słowa, niż przyjść do domu i powiedzieć kobiecie swojego życia jak jest dla niego ważna i wyjątkowa. Zresztą Magda też jest typem kobiety, której nie podoba się okazywanie sobie uczuć na pokaz i dla poklasku wśród znajomych czy kibiców.
-Nie wiem sama, tak mnie jakoś naszło. Zapomnij o tym pytaniu i się nie przejmuj moimi humorami. Chyba jakieś problemy z hormonami na horyzoncie i stąd to moje dziwne zachowanie.- w tym momencie zapaliła się czerwona lampa w głowie Bartmana, bo Magda jak tylko wspominała o wahaniach hormonalnych, to zawsze coś ją gryzło i musiał zrobić wszystko, by to z niej wyciągnąć. Usiedli na jednej z ławek, by trochę odpocząć.
-Madzia mów mi szybko co się stało, bo przecież widzę, że coś jest nie tak…
-Nie ma o czym mówić. Takie babskie humory…- blondynka cały czas szła w zaparte i nie chciała się do niczego przyznać. Można powiedzieć, że trafił swój na swego, bo i Zbyszek nie zamierzał jej odpuścić. Objął jej ciało ramieniem i do siebie przytulił, by Magda nabrała pewności i zwierzyła mu się z tego co ją trapi.
-Dobra Zbyszek powiem ci, choć będziesz się ze mnie śmiał. Wydawało mi się, że dziś poprosisz mnie o rękę przy naszych rodzicach, ale nic takiego nie miało miejsca. Wiem, że to w sumie jeszcze za wcześnie i nie mam prawa wywierać na tobie presji, ale chciałeś żebym była z tobą szczera no to jestem.- po tych słowach wyswobodziła się z uścisku Bartmana i usiadła na skraju ławki. Brunet powstrzymał śmiech. On też myślał o tym, ale czekał na lepszy moment bo wydawało mu się, że Magda jest taką kobietę, która lubi być zaskakiwana. Był pewien, że takie oświadczyny przy rodzicach uzna za banalne, dlatego chciał zrobić to w inny sposób. Okazuje się jednak, że Magda już nie liczy na fajerwerki, ale na stabilizację i poczucie bezpieczeństwa. I to poniekąd trochę zmartwiło Zbyszka, bo nie chciał, by ich życie z każdym dniem traciło swoją barwę.
-I na pewno chodzi tylko o to?- jego głos był rozbawiony, co nie umknęło blondynce i było powodem wybuchu złości.
-Mówiłam, że będziesz się śmiał?! Już nigdy więcej nic ci nie powiem!- wstała z ławki i ruszyła w drogę powrotną, ale jej kondycja w porównaniu z tą Zbyszka była marna i nie pozwalała na to, by mu uciec. Szybko ją dogonił, chwycił w ramiona i okręcił wokół własnej osi.
-Kocham cię wariatko! I nigdy więcej nie miej wątpliwości czy cię kocham, bo kocham najbardziej na świecie! I mogę ci obiecać, że będziesz miała takie oświadczyny o jakich inne mogłyby tylko pomarzyć.- jako gwarant swoich słów pocałował jej usta, ale w takiej pozycji w jakiej się znajdowali to wcale  nie było takie proste, dlatego postawił ją na ziemi i dalej oddawali się tej przyjemności. Mijały ich spacerujące pary i całe rodziny. Nikt nie powiedział, że stoją na środku i zakłócają ruch. Ich uszy dochodził śmiech mężczyzn i słowa kobiet, wypowiadane z lekką nutą zazdrości. Mogli im zazdrościć tego, że mają siebie. Stali cały czas w tym samym miejscu i nawet nie zauważyli, że na niebie pojawiły się czarne chmury i zaczął padać w deszcz. Kiedy Zbyszek poczuł kroplę wody na swoim policzku chciał zabrać Magdę domu, ale ona uparcie stała i nie chciała się ruszyć.
-Zawsze chciałam całować się ze swoim mężczyznom w strugach deszczu.- i teraz to ona przejęła inicjatywę i pierwsza dorwała się do bartmanowych ust. Deszcz cały czas wzmagał na sile. Jego krople spływały po ich twarzach. Tylko strach przed przeziębieniem sprawił, że oderwali się od siebie i oparli czołami. Spojrzeli w swoje oczy, przepełnione miłością i szczęściem, a potem zerwali się do szybkiej ucieczki. Magda szybko wysiadła, a deszcz nie dawał za wygraną.
-Nie dam rady!- ale Bartman dawał radę. Chwycił blondynkę w ramiona i z nią na rękach pokonywał dalszą drogę. Na tym właśnie powinien polegać związek i oni taki związek mieli nadzieję zbudować. Chcieli iść przez życie za rękę wzajemnie się wspierając i dawać od siebie to, co najlepsze, a kiedy jednemu coś nie wyjdzie, to podać mu dłoń i poprowadzić dalej. Dziś to Zbyszek prowadził Magdę, a jutro role mogą się odwrócić i to on będzie potrzebował pomocy. Kiedyś oboju wydawało się, że są samowystarczalni, a druga osoba na stałe nie jest im potrzebna. Teraz mając siebie i wiedzą, że bardzo się mylili. 

&&&&&
Witam! Ktoś mi powie dlaczego końcówki opowiadań zawsze wychodzą mi tak słodko? No, ale żebyście nie myśleli, że tak będzie już zawsze, to powiem w tajemnicy, że coś tam jeszcze dla Was szykuję. Otwarcie mówię, że nie wyobrażam sobie końca tego opowiadania i co będzie się działo po nim. Jak to dobrze, że wtedy będą święta, to człowiek znajdzie jakieś ukojenie, niekoniecznie alkoholowe :D
Chwalę się i mówię, że jutro Bełchatów powita moją skromną osobę :) Relacja zapewne przy okazji następnej notki. Może nawet jakieś zdjęcie? Śmiejcie się ze mnie, ale jadę tam polować na Winiara, nasycić się widokiem Alka i złapać jakieś pozytywne emocje związane z Bartmanem, choć na to moje opowiadanie jestem w stanie zawsze coś wytworzyć i mam nadzieję, że Wam się podoba. No chyba, że pan Zbyszek nie będzie miał litości dla mojej Skry to się na nim wyżyje tutaj...oczywiście żartuje ;) Niech wygra lepszy i koniec w tym temacie, nawet jeśli odpadająca Skra w ćwierćfinale to coś, o czym nie śniłam przed rozpoczęciem sezonu. To samo oczywiście tyczy się Sovii... Dobra nie smęcę już :D
Pozdrawiam i do napisania ;***

9 komentarzy:

  1. No proszę wszyscy wyczuwali oświadczyny... oprócz głównego zainteresowanego. Ale dobrze, że Magda od razu powiedziała mu dlaczego posmutniała, a Bartman niemal natychmiast zapewnił ją o swoich uczuciach. W końcu miłość to nie to co się ma palcu, lecz to co się nosi w sercu, a to, że ta dwójka jest dla siebie stworzona chyba wszyscy widzą. No i jestem święcie przekonana, że kiedy przyjdzie czas na właściwe zaręczyny Zbyszek zaskoczy Magdę swoją kreatywnością. A jak widać Paulina i Maciek mają bardzo ważną sprawę już za sobą - powiedzieli Zosi o tym kto jest jej prawdziwym ojcem. Zosia przyjęła to bardzo dobrze, a potem jej słowa o tacie Michale mnie po prostu rozczuliły. Cieszę się, że Paulina zaczyna zauważać, że jej wyjazd do Hiszpanii będzie ucieczką. Mam nadzieję, ze teraz zostanie i będzie walczyć o Michała.

    Kochana pokibicuj i za mnie dla Skry. Mnie czeka napisanie relacji z tego meczu więc mam nadzieję, że Panowie uporają się szybko i będzie 3:0 dla lepszych - czyli dla Skry :D

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale słodkości są w życiu potrzebne i oby ich więcej w życiu Madzi i Zbyszka! Ubóstwiam tą parę i długo nie będę mogła pogodzić się z zakończeniem opowiadania. Coś czuję, że te oświadczyny będą wyjątkowe i Pramek nie pożałuje z tym czekaniem :D No Paula, zdobywa moje serce na samym końcu i to tak na fulla :p A niech gnębią ją te wątpliwości i niech nie jedzie do tej Hiszpanii! Ja wiem, że tam pięknie, ale w Polsce najpiękniej ;) Zośka jest taka przeurocza, sama chciałabym mieć tak wspaniałą córeczkę. Mam nadzieję, że Kubiak zostawi ten plastik i weźmie się za to, co najważniejsze! Bo jak nie, to łepetynę urwę! (nie wiem, jak to zrobię, ale wszystko możliwe xd).
    Do następnego! Całuję, Happiness ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ani mi się waż coś tu namącić! Jeżeli coś, mówiąc kolokwialnie, spierniczysz między np. Zbyszkiem a Magdą, to wiedz, że cię znajdę! I chyba już sobie na następny mecz nie pojedziesz, kochana. :*
    Cały czas nie rozumiem zachowania Witek. Dlaczego ona tak usilnie chce wypchnąć ze swojego życiorysu Michała? Czy on naprawdę sobie na to zasłużył? W moim mniemaniu nie. Co prawda oboje popełniali błędy, ale od tego są ludzie, od pomyłek. Najważniejsze jest to, jak po jakiejś potyczce się podnosimy. A z tym Paulina ma największy problem. Już samo zachowanie Zosi powinno dać jej do myślenia, że uciekanie nic nie da. Mała może i wie, kto jest jej biologicznym ojcem, ale ona traktuje jak tatusia kogoś zupełnie innego. Czy nie warto chociażby dla dziecka zostać w Polsce? Ucieczka to nie jest rozwiązanie, i będę to powtarzać aż do usranej śmierci. :)
    Magda i jej bezpośredniość jest po prostu miażdżąca! Niemniej jednak w ogóle jej się nie dziwię. W końcu już się oboje ustatkowali, wiedzą, czego od siebie oczekują, więc dlaczego by nie spróbować zrobić kroku w przód, jeśli chodzi o ten związek? Może i to tylko pierścionek, a w następstwie obrączka i świstek papieru, ale na pewno ma moralne znaczenie. Liczę na to, że Zbyszek poprzez jej oczekiwania oświadczy się, i to już w najbliższym czasie.
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi tam bardzo się podoba rozdział :Dbiedna Magda myślała że Zbyszek się oświadczy a tu klapa :p hehe chciałabym zobaczyć ich w akcji :D
    Zosia jak zrozumiała no no. Dobrze że tak zareagowała a nie inaczej. Tylko teraz czekać aż Paulina i Kubiak się zejdą :D
    zazdroszczę Ci, że jedziesz na mecz :( ja niestety nawet obejrzeć nie mam gdzie :( trzymam kciuki za skrę i to bardzo. Za mnie też mozesz pokibicowac i zgarnac autograf od Maria(strasznie mi się marzy) i Winiara <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest pierwszy rozdział gdzie Magda zachowywała się totalnie inaczej niż ja bym to robiła. I dobrze bo jeszcze chwila a bym pomyślała że to jakaś alternatywna rzeczywistość jest ;) Nienawidzę zakupów i chwytam przeważnie pierwszą rzecz jaka mi wpadnie w oko, do tego w pierwszym sklepie do jakiego wstąpię, wiec całkiem inaczej jak Pramek. Ta szykowała się na oświadczyny ja bym od nich uciekała. Ale tu sytuacja u niej jest inna ma dziecko ze Zbyszkiem, choć w dzisiejszych czasach przecież dziecko nie jest wyznacznikiem ze trzeba od razu ślub brać. Co mi się podobało w scenie z nimi ze powiedziała mu o tym, że ten nie dał za wygraną drążył, drążył aż wydrążył o co jej chodziło. I dobrze teraz mają jasną sytuację. Magda wie że Zbyszek prędzej czy później jej się oświadczy. Najlepiej jak ją z zaskoczenia weźmie, takie oświadczyny są najfajniejsze :) Paula, co ja mam z nią tu zrobić. Nadal rozważa wyjazd do Hiszpanii, a już myślałam że w ostatnich rozdziałach udało jej się to wybić z głowy. Zośka, jestem zszokowana jaka ona jest mądra, o wiele lepiej pojmuje dane wydarzenia niż dorośli. Podobało mi się to ze wspomniała o Michale i że to on jej jej tatusiem, to mogło by też dać Paulinie mieć od myślenia.
    Zazdroszczę ci tego meczu, matko co to będą za emocje jutro

    OdpowiedzUsuń
  6. Paulina coś czuję nie zmieni zdania, nawet jeżeli do końca życia będzie sama.. Jednak,jak nigdy już nie zazna miłości, bądź sama nie pokocha nikogo tak mocno jak Michała,to może mieć pretensje tylko do siebie... Jedyny plus, to w pełni przemyślana decyzja.. Cieszę się, że Magda i Zbyszek potrafią ze sobą rozmawiać o wszystkim, bo to na pewno scala związek :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zosia rozwaliła mnie totalnie! :))))) Mam nadzieję, że Paulina zrezygnuje z wyjazdu i zostanie w Polsce. Cały czas wyobrażałam sobie zestresowaną Magdę :D , haha. Dobrze, że w końcu się między nimi układa :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Magda wyjechała z tymi zaręczynami:). Jak tak chciała to mogła sama wyjść z inicjatywą i poprosić Zbyszka o rękę:)
    Paulina ma zagwozdkę: jechać czy nie jechać. Już sama nie wiem co dla niej i Zośki najlepsze. Chwili z dala od Polski mogłaby jej pomóc:), przemyśleć czego od życia wymaga!

    OdpowiedzUsuń
  9. Serdecznie zapraszam na kolejny rodział opowiadania na you-can-fix-everything.blogspot.com
    Buziaki;)

    OdpowiedzUsuń