sobota, 16 marca 2013

Notka 53


Poszłam wtedy dzień po poniedziałku wielkanocnym, by odwiedzić Edytę w szpitalu i... nie żałuję. Od mojej pierwszej wizyty minęły już dwa tygodnie, a ja cały czas mam z nią kontakt, cały czas o niej myślę. Śmiało mogę powiedzieć, że odkrywam tę dziewczynę na nowo, a opinia wyrobiona na jej temat w szkole odchodzi powoli do lamusa. Oczywiście to nie jest tak, że wszystko jej zapomniałam. Kiedy zobaczyłam ją pierwszy raz na szpitalnym łóżku, bez makijażu i ze zmęczoną twarzą, poczułam odrobinę satysfakcji. Byłam zdania, że właśnie teraz podczas choroby Lewicka przekonuje się, że życie nie zawsze będzie szło pod jej dyktando i nie zawsze będzie piękna i młoda. Nie zawsze będzie samodzielna. Zapytałam ją wtedy z cynicznym uśmiechem gdzie są jej przyjaciółki i tabun fanów, od których nie mogła się opędzić. Co mi odpowiedziała? Nic. Odwróciła głowę, a ja widziałam łzę spływającą z jej policzka. Wtedy spasowałam i dokładniej zagłębiłam się w życie Edyty. Wcale nie było takie kolorowe jak mi się wydawało. No, ale co mogłam myśleć o dziewczynie, która w szkole uchodziła za wyznacznik mody,  była w centrum uwagi i wydawała się być panią swojego losu? Byłam przekonana, że jej rodzina żyje dostatnie i Lewickiej niczego nie brakuje. A jej zabrakło i to rzeczy najważniejsze, bo miłości ze strony rodziców. Nie mówię, że wybaczyłam jej wszystko, co mi wyrządziła, ale starałam zrozumieć powódki jakimi się kierowała. Może i byłam naiwna, ale chciałam dać jej szansę. Dzwoniłam do niej, pytałam co u niej, a kiedy ona potrzebowała rozmowy, to kontaktowała się ze mną pierwsza. Ze względu na Zosię nie mogłam być cały czas w Warszawie. Szatynka nie wymagała tego ode mnie. I tak była mi wdzięczna za to, że mimo tylu przykrości jakich doświadczyłam z jej strony, otrzymała ode mnie pomoc. Spodziewać się tego nie mogła, bo ja sama w życiu bym nie pomyślała, że będę chciała jej pomóc. Mam to szczęście, że mam na swoim koncie jakieś oszczędności, które pozwalają mi przetrwać czas bez pracy. Pewnie nie byłabym siostrą miłosierdzia, gdybym musiała zastanawiać co zrobię gdy pewnego dnia braknie mi pieniędzy na utrzymanie córki i siebie. Nie mogę też zapominać, że gdyby nie pomoc Magdy i Zbyszka, to teraz albo byłabym w Warszawie i przenosiła Zosię ze szkoły do szkoły w środku roku albo musiała szukać jakiejś pracy i mieszkania w Jastrzębiu, co na pewno nie byłaby łatwą sprawą. Mogę też liczyć na Michała i jego pomoc jeśli chodzi o opiekę nad córą. Dziś szatyn miał zabrać ją ze szkoły, potem pójść na miasto, a na koniec przypilnować, by wykonała pracę domową. Zosia jest dobrą uczennicą i nauka nie sprawia jej większych problemów, ale z systematycznością u niej ciężko. W ostatniej telefonicznej rozmowie z Maćkiem doszliśmy do wniosku, że lenistwo Zośka odziedziczyła po nim. Pochwalę się też, że mam z nim za sobą  poważną rozmowę na temat tego, z czym przyszła do mnie Anna jakiś czas temu. Oczywiście nie powiedziałam mu tej rozmowie, ale dość wyraźnie zasugerowałam, że nie może zaniedbywać narzeczonej, bo to z nią zamierza założyć rodzinę. Sam przyznał, że w pewnym momencie mocno się pogubił. Świadomość posiadania dziecka sprawiła, że chciał być przy niej obecny tak często jak to tylko możliwe nie zauważając, że rani swoim zachowaniem Anię. Kiedy dziękował mi za tę rozmowę uświadomiłam sobie, że robię wszystko by pomagać szczęściu innych, a nic nie robię w kierunku bym to ja była szczęśliwa. Tłumaczę to sobie tym, że w dotychczasowym życiu wyczerpałam już pokłady egoizmu i teraz już nie powinnam myśleć o sobie. Oczywiście za swój tok myślenia zostałam ochrzaniona przez Magdę. Usłyszałam też kilka słów na temat mojego przeznaczenia, jakim według niej jest życie u boku Michała. Nie wiem ile razy będę jeszcze powtarzać, że ja i Kubiak to przeszłość, ale widocznie dotąd, aż blondynka zrozumie, że w naszym przypadku przeznaczenie nie znajdzie drogi do szczęścia. Osobiście cieszę się, że między nami są jakieś w miarę normalne relacje, a co najważniejsze na tym całym zawirowaniu nie ucierpiały relacje siatkarza z Zosią. Muszę powiedzieć, że to przede wszystkim zasługa Michała, bo mam wrażenie, że on stara się jeszcze bardziej niż przedtem. Zbyszek powiedział mi ostatnio, że on chce na zapas nacieszyć się małą szatynką bo boi się, że po wyjeździe ich kontakt będzie mocno ograniczony. Zosia jeszcze głośno o tym nie mówi, ale pewnie też będzie za nim tęsknić. Liczę na to, że łatwość z jaką przychodzi jej aklimatyzowanie się w nowych miejscach sprawi, że w Madrycie będzie potrafiła funkcjonować na miarę hiszpańskich możliwości. Godzina 17, którą właśnie wskazuje tarcza zegara w salonie Bartmanów sprawia, że podnoszę swoje cztery litery z kanapy i ruszam do mieszkania Michała, by odebrać od niego córkę. Tak się umówiliśmy. Pukam do jego drzwi i szybko po ich stronie pojawia się…Sandra. Gdybym powiedziała, że nie jestem w szoku, to skłamałabym. Widok blondynki w mieszkaniu byłego chłopaka i świadomość, że dosłownie kilka chwil temu ona, Zosia i Kubiak wyglądali jak rodzina sprawiła, że w okolicach serca poczułam intensywne ukucie. Dopóki będę blisko niego i będę widziała jak stara się budować swoją przyszłość z Marat, nigdy nie zapanuje nad pojawiającym się bólem. Zawsze go czuje uświadamiając sobie, że Michał nie należy już do mnie. Kiedy mówiłam mu prosto w twarz, że go nie kocham myślałam, że to najlepsze rozwiązanie z możliwych. Po wielu nieprzespanych i przepłakanych nocach czułam, że to co się wydarzyło już zawsze będzie stać między nami i nigdy nie będziemy potrafili zacząć od zera.  Mając za świadectwo perypetie Magdy i Zbyszka wiem, że ryzyko się opłaci, ale na nie jest już zdecydowanie za późno. Miałam szanse na szczęście u boku Michała, ale ją straciłam i nie chcę, by Sandra przechodziła przez to z mojego powodu. Któraś z nas nie może być szczęśliwa u jego i boku i to raczej będę ja. Mam nadzieję, że wyjazd do Hiszpanii pozwoli mi to zrozumieć i wcielić w życie.
-Mama!- Zosia kiedy tylko mnie widzi przybiega i rzuca się na szyję. Chcę ją ubrać i zabrać do mieszkania przyjaciół, ale ona ma inny pomysł.
-Choć zobaczysz co razem z tatą narysowałam dla ciebie!- jej oczy śmiejące się w moją stronę sprawiają, że nie mam wyboru. Stawiam ją na ziemi i razem z nią idę do salonu Michała. Siedzi na kanapie i wpatruje się we mnie w taki sposób, że pocą mi się ręce, a każdy krok sprawia olbrzymią trudność. Podchodzę niepewnie do ławy, gdzie leży wspomniany przez moje dziecko rysunek i delikatnie się uśmiecham.
-Tatuś obiecał, że oprawi mi to ładnie i będziesz mogła to powiesić w mieszkaniu wujka Irka. Muszę już się zbierać tatusiu, ale jutro spotykamy się na placu zabaw. Pamiętasz?- obiecaliśmy jej oboje, że razem w niedzielne popołudnie pójdziemy z nią na plac zabaw. Mała była wniebowzięta, a ja kompletnie nie wiedziałam jak mam się tam zachowywać, o czym z nim rozmawiać. Widok żegnającej się Zosi z Michałem sprawia, że z trudem powstrzymuje łzy. Uwiesiła się jego szyi, a on tuli ją do siebie tak mocno, z jakimś nieokreślonym bólem na twarzy. Czyżby to świadomość, że wraz z naszym wyjazdem wszystko się skończy? Sama już nie wiem.
-A wy się nie pożegnacie? W filmach zawsze wszyscy żegnają się całuskiem w policzek.- tym zdaniem Zosia sprawia, że już na całym ciele czuje niekontrolowaną falę potu. Niby to tylko niewinny buziak w policzek, którym obdarzam Zbyszka czy Maćka, ale to jednak nie jest to samo. To jest zbliżenie się do Kubiaka, czucie jego blisko, jego oddechu na swojej twarzy. Ponaglające spojrzenia Zosi sprawiają, że oboje decydujemy się na ten ruch w tym samym czasie. Moje usta nie spotkały się z jego policzkiem, ale miękkimi wargami, które tak pragnęłam całować. Nie trwało to wszystko zbyt długo, ale wystarczająco, by przyjemny dreszcz przeszedł moje ciało, od małego palca u nogi po czubek głowy. Nie wiem co by się wydarzyło, gdyby w korytarzu nie pojawiła się Marat ze wzburzoną miną i skubiąca mnie za rękaw Zosia. Przez te ułamki sekund poczułam, że cała miłość do Michała wraca do mnie ze zdwojoną siłą i żadne próby jej powstrzymania nie mają racji bytu. Jedynie ucieczka z tamtego miejsca sprawia, że powoli dochodzę do siebie. Nawet nie wiem w jaki sposób pokonałam schody do mieszkania Magdy i Zbyszka i co mówiła do mnie Zosia. Wiem tylko tyle, że nie powinno się wydarzyć, bo to na nowo rozdrapuje rany. Rany, które tak bardzo chcę, by wreszcie się zabliźniały i nie infekowały całego ciała. Bo na chwilę obecną jestem zdolna wrócić do jego mieszkania i powiedzieć, że wcale nie przestałam go kochać…

&&&&&

Poczuła, że jest niepotrzebna. Zdała sobie sprawę, że była pocieszeniem. Widząc wzrok Michała z jakim patrzył na Paulinę i ich zachowaniem podczas pocałunku nie mogła nie zauważyć, że tę dwójkę nadal coś jeszcze łączy. Nigdy Kubiak nie patrzył na nią z takim pożądaniem jak na szatynkę. Patrycja miała rację mówiąc, że ta miłość nie zgasła i prawdopodobnie nigdy nie zgaśnie. Zaraz po wyjściu Witek Sandra zabrała swój płaszcz i wybiegła z jego mieszkania ze łzami w oczach. Nie liczyła na to, że siatkarz popędzi za nią, ale nieoczekiwanie zrobił to. Złapał ją za rękę i patrzył w jej zapłakaną twarz. Co czuł? Nie miała pojęcia. Ona zaś czuła ogromny żal w momencie kiedy trzymał ją w ramionach. Powinna się cieszyć, ale nie potrafiła. Ten gest to tak jakby wstęp przed tym, co zapewne zaraz usłyszy z ust Michała. Mogła snuć plany na ich wspólną słyszą, ale dziś już nie może mieć złudzeń. W tym przypadku nie ma szans na związek oparty na wzajemnej miłości. Mit Pauliny zawsze będzie obecny w życiu Kubiaka i nawet jeśli oni nie są razem, to właśnie szatynka jest pierwszą osobą o której myśli kiedy wstaje i ostatnią kiedy kładzie się spać. Ona nie ma szans wejść na pierwsze miejsce piedestału jego serca. Naiwność i dziewczęce marzenia sprawiły, że pogubiła się w tym wszystkim. Michał na dobrą sprawę nie powiedział jej ani jednego słowa na którym mogłaby oprzeć ich wspólną przyszłość. Sama dośpiewała sobie wszystko i dziś jej marzenia legły w gruzach. Książę z bajki jakim dla Sandry był Kubiak nie ma ochoty patrzeć w jej okno i z nią galopować przez życie na białym koniu.
-Sandra przepraszam. Powinienem już dawno ci powiedzieć, że to jest między nami nie ma sensu. Dałem ci niepotrzebną nadzieję i jest mi cholernie wstyd z tego powodu, ale my nigdy nie będziemy razem…- chce ją przytulić raz jeszcze, ale już nie pozwala mu na to. Nie chce po raz kolejny czuć jego perfum od których się uzależniła, nie chce patrzeć w tęczówki w których najchętniej zamknęłaby cały swój świat i nie wpuściła do niego nikogo, kto mógłby zagrozić jej szczęściu. Nawet nie patrząc w jego oczy ucieka, zostawiając Michała samego na środku chodnika. A co na to wszystko Kubiak? Jest na siebie wściekły, że ktoś przez niego cierpi. To wszystko dlatego, że nie potrafi spojrzeć na żadną dziewczynę, by nie przyrównać jej do Paulina. Witek wygrywa we wszystkich konkurencjach, a przede wszystkim wygrywa w jego sercu. Pozwolił by ktoś go pokochał, sam nie dając od siebie w zamian nic oprócz kilku upojnych nocy, w których i tak zawsze myślał o Paulinie. Dzisiejszy pocałunek sprawił, że przypomniał sobie wszystkie wspaniałe chwile, które ich łączyły. Musi coś zrobić, by to naprawić. Nie było sensu czekać na lepszą okazję, bo zanim się zdecyduje i znajdzie w sobie wystarczającą ilość odwagi, to Witek spakuje walizki i razem z Zosią wyjedzie do Hiszpanii. Poważna rozmowa odbędzie się jeszcze dzisiaj. Dosyć szybko znalazł się pod drzwiami mieszkania przyjaciół. Otworzyła mu Zosia.
-Już się tatusiu stęskniłeś?- podniósł ją i przytulił do siebie. Pojawiła się też Paulina. Miała podobny wyraz twarzy do Marat i też to on był powodem. Postawił Zosię na podłodze i pocałował w czubek głowy.
-Żabko pójdziesz do pokoju? Chciałbym porozmawiać z mamusią.- dziewczynka posłusznie wykonuje jego prośbę. Zdziwiona Paulina ociera łzy i patrzy Kubiakowi prosto w oczy. Chce coś powiedzieć, ale siatkarz jej to skutecznie uniemożliwia. Przyciąga ją do siebie i zachłannie całuje. To już nie jest niewinnie zainicjowany pocałunek, który wydarzył się kilka chwil wcześniej. To już pełen namiętności i nagromadzonych emocji wyraz ich uczucia. Obopólnego uczucia. Może i z początku szatynka była oszołomiona i nie wiedziała co się dzieje, ale szybko jej bezradność przebiło pożądanie ust Michała. Zosia na całe szczęście nie wychodziła z pokoju, więc stali tak na środku korytarza nie mogąc skończyć. Tyle czasu byli tak blisko siebie, a mimo wszystko tak daleko.
-Ja już tak dłużej nie potrafię Paulina. My musimy spróbować przypomnieć sobie jak dobrze nam było i odbudować to, co straciliśmy przez naszą dumę i upór. Jeśli nam się nie uda to trudno, ale chcę w przyszłości spojrzeć w swoje oblicze w lustrze i powiedzieć, że zrobiłem wszystko, by być szczęśliwym człowiekiem…- nie musiał mówić nic więcej. Wystarczyło to, że oboje byli blisko siebie i czuli swoją obecność. Przebywającej w pokoju Zosi znudziło się już bezczynne siedzenie. Przyszła do swoich rodziców i zobaczyła obrazek na który czekała długo. Podbiegła do Pauliny i Michała, przytulając się do obojga jednocześnie. Emocje wzięły nad nimi górę, bo cała trójka płakała. Dziewczyny dość głośno, a Kubiak po cichu. Minęło 7 długich miesięcy od kiedy drogi pary się rozeszły. Oboje próbowali zapomnieć, próbowali ułożyć życie od nowa, ale nie wyszło tak jakby sobie tego życzyli. Przede wszystkim nie potrafili zapomnieć o sobie, a to podstawowa rzecz, by móc myśleć o życiu w pojedynkę.
-Mamusiu to znaczy, że nie wyjeżdżamy do Hiszpanii?- radosny głos Zosi obijał się w uszach zarówno Paulina jak i Michała. Z jej ust padło pytanie, którego odpowiedź rozstrzygnie ich dalsze losy. Ale czy wyjazd ma teraz sens? Witek już nie powie siatkarzowi, że go nie kocha, bo kocha całą sobą i potrzebuje całą sobą. Michał nie pozwoli jej wyjechać bo wie, że tylko z szatynka jest w stanie zagwarantować mu szczęście.
-Nie wyjeżdżamy kochanie.- Paulina mówiła to, patrząc Michałowi prosto w oczy. Łzy na jego policzkach spływały teraz zdecydowanie mocniej. Z serc obojgu spadł ogromny kamień. Już nie będą musieli udawać, że nic dla siebie nie znaczą. Nikt nie mówi, że będzie łatwo i od razu będzie biała suknia i wesele do białego rana. Na pewno ich związek będzie przechodził ciężkie próby, ale mając w pamięci to, że tylko razem mogą być szczęśliwi, łatwiej będzie rozwiązywać problemy. Może i są naiwni, że im się uda, ale muszą, a przede wszystkim chcą zaryzykować.
-Hura!!!!- Zosia cieszyła się niemiłosiernie. Raz po raz całowała policzki Pauliny, a potem tym samym gestem obdarzała twarz Michała. Kiedy poszli do kuchni z zamiarem napicia się herbaty, za drzwiami mieszkania usłyszeli kłótnię. Po głosie nie trudno było się domyślić, że to Magda i Zbyszek wracającą ze swoich katowickich wojaży.
-Kurwa Bartman trzymaj te torby, a ja poszukam kluczy!- Kubiak poszedł im na ratunek i to on otworzył drzwi powracającej z zakupów parze. Na widok szatyna Magda wypuściła znalezione klucze z ręki, a Zbyszek się zapowietrzył. Uśmiech Kubiakowi nie schodził z twarzy. Para weszła do mieszkania i kiedy zobaczyła uśmiechniętą Paulinę i przyjrzała się dokładniej rozpromienionemu Michałowi już wiedziała, że ta dwójka wróciła do siebie.
-Ciociu! Nie wyjeżdżam z mamusią do Hiszpanii! Zostajemy tu z tatusiem i będziemy mieszkać we trójkę!- komunikat Zosi rozwiał wszelkie domysły. Uściskom i gratulacjom nie było końca. Nawet mała Karolinka nieświadoma zupełnie zaistniałej sytuacji obudziła się w wózku i nie płakała, jak to zawsze miała w zwyczaju na kilka chwil po wybudzeniu.
-Mówiłam, że jesteście dla siebie stworzeni! Gratulacje kochana!- blondynka ściskała Paulinę, a brunet Michała. Cała czwórka była szczęśliwa bo miała świadomość, że otwiera się przed nimi kolejny etap w życiu. Wszyscy mieli nadzieję, że zdecydowanie lepszy od poprzednich.

&&&&&
Witam! Zdaję sobie sprawę, że jest słodko, aż do porzygu, ale nie zapominajcie, ale ja mam tak zawsze, że jakieś dwa-trzy rozdziały przed zakończeniem opowiadania wszystko jest pięknie, fajnie, a potem mi odbija i  kończę niczym w melodramacie. Mogę zapewnić, że nikt nie zginie w dniu ślubu, bo na takowe w tym opowiadaniu się nie zanosi. Jak zakończą się błędy? Na pewno zakończą się w Wielkanocną Niedzielę wraz z publikacją tu 55. Notki, a jak się zakończą to zobaczycie same :)
Trzymamy kciuki za Zaksę! Ja po cichu trochę też za Zenit, no bo wiadomo, że Jurij :)
Pozdrawiam i do napisania ;***

14 komentarzy:

  1. no w koncu wrócili do siebie, pięknie :) i niech juz tak zostanie, złym zakonczeniom mówię NIE :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym bardzo,aby to zakończyło się szczęśliwie, a jak nie,to uznam , że ten odcinek będzie tym ostatnim :) Za dużo już było tutaj płaczu, strachu i przygnębienia, pora w końcu na radość :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ogarniam tego że za dwa tygodnie to wszystko się skończy. Mi się już teraz chce wyć na samą myśl. Można powiedzieć że dzieci działają cuda. Scena z Paula Miśkiem i Zosią przypomniała mi moją z Magdą, Melą i Łukaszem, tyle że u mnie finał i tak był iny a pocałunek tylko był i nic więcej. Tu ten pocałunek obudził ich uczucia na nowo i dobrze do cholery jednej bo już miałam ochotę nimi potrząsnąć. Nareszcie Misiek zrobił to co zrobić powinien, strasznie mi się to podoba. Szkoda tylko że w prawdziwym życiu facetom tej determinacji jednak brakuje i odpuszczają. Chociaż z drugiej strony jestem przykładem że niektórzy potrafią walczyć do końca wiec to tak dzielić na dwoje. Nie chcę tu jakiś spektakularnych zwrotów akcji na sam koniec bo zostanę w niemałym szoku. Żadnych wypadków, raków itp. Nie musi być nie wiadomo jaki happy end, mi tam wystarczy wiedzieć ze ta 4 będzie szczęśliwa razem. Choć powinnam napisać szóstka wliczając jeszcze Karolę i Zosię. Magda powiedziała jedno zdanie i już mnie rozbawiła. Widzę ze czasami lubi poprzestawiać Zbyszka po kątach. Paula dogadała się z Edytą, cóż zwolenniczką tego nie byłam ,ale skoro wyszło jej to na dobre to może to nie był taki zły pomysł.
    Zenit przegrał, Zaksa przegrała :( Ja tego nie widziałam przez moją głupia uczelnie, a jutro jak mam niby kibicować w meczu o brąz, buuuu :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie możesz tego skończyć! Nie pozwalam Tobie! Jeny aż się poryczałam z tego wszyskiego. Tak długo na to czekałam. W końcu są razem! Oby to opowiadanie zakończyło się dobrze, bo inaczej uduszę :D. Znowu kolejny mój ulubiony blog się kończy ;( czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A i chcialabym sie zapytac czy dokonczysz historie o Wlazlym i Dominice? Bardzo bym chciala zebys to dokonczyla :) probowalam nawet dodac tam komentarz jednak cos nie idzie :/

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest moje ulubione opoowaidanie! :) Ostatni rozdział dodasz w moje osiemnaste urodziny :D Mam nadzieje, że będzie Happy End :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooo jak słodko :) W końcu. Nareszcie oboje zmądrzeli, szczególnie Paulina. Oby moje przeczucia się nie sprawdziły i nie pojawiły się jakieś problemy. Tak dużo przeszli, ze należy im się happy end :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba jeden z najpiękniejszych rozdziałów! Tak długo na to czekałam i aż czytałam 2 razy pod rząd :). Piękne! I wcale nie podoba mi się wizja tego, że możesz to zepsuć :( Nie po tym wszystkim, co i tak już przeszli. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Poplakałam się! Oczywiście szczęśliwa z rozwoju spraw, ale szkoda mi Sandry, bo okazało się, że coś w tej głowie ma i tylko naiwnie się zakochała. A Edyta w końcu zrozumiała, jakie jest życie i nie powinna już przeszkodzić bohaterom. ;) Ja lubię, jak jest słodko i uwież mi, nie rzygam tęczą ;d Przepraszam za ten bezsensowny komentarz, czekam na kolejne słodkości ;)
    Caluję, Happiness ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam! ;D
    http://walcze-bo-warto.blogspot.com/ zapraszam na nowe opowiadanie :) Mam nadzieję, ze się spodoba ;p
    Pozdrawiam poziomkowa ;)

    z góry przepraszam za spam!

    OdpowiedzUsuń
  11. To ja najpierw przeproszę za zaległości, ale niestety, studia nie wybierają, w poprzednim tygodniu z czegoś zrezygnować było trzeba, a padło akurat na blogi. Niemniej jednak postaram się być już na bieżąco. :*
    Hm, niektórym ludziom, nawet po wielu świństwach, jakie nam uczynili, po prostu trzeba wybaczyć. Rozumiem postawę Pauliny i jej pomocną rękę w stosunku do Edyty. W końcu dziewczyna została zupełnie sama, dopiero teraz odkryła, jak prawdziwi są ci przyjaciele, z którymi przez tyle lat bujała się po szkole, klubach i innych miejscach. Człowiek musi nauczyć się być człowiekiem, w innym wypadku w czarnej godzinie zostanie jak ta igła w stogu siana, zupełnie sam, samiuteńki. Dobrze, że brunetka nie jest mściwa, a chętna do pomocy. Ja na miejscu Pauli chyba bym nie dała rady tak po prostu odwiedzać dziewczyny, która kiedyś sprawiła mi tyle przykrości. Jednakże Witek pokazała, że stać ją na rzeczy wielkie. I to mi się w niej podoba. :)
    Czy mogę już odtańczyć swój dziki taniec radości? Tak, w końcu się zeszli! Aż chcę się powiedzieć - nareszcie! Rozstanie to najgłupsza rzecz, na jaką ta dwójka się zgodziła. Rozumiem, coś nie wyszło, coś się nieco wypaliło. Ale w końcu na tym polega miłość, na popełnianiu błędów i staraniach o ich naprawę. Nie wyobrażam sobie, aby Paulina i Michał mogli żyć osobno. Oni są po prostu dla siebie stworzeni i basta. Bóg postawił ich na jednej ścieżce. Oby dobrze wykorzystali tę okazję. :)
    Buziaki! :**

    OdpowiedzUsuń
  12. Aż chcę się napisać, ze Misiek i Paulina nareszcie pozwoli uczuciu na nowo zawładnąć ich sercami, ciałami i umysłami. Dzieci są cudowne i jak widać to właśnie dzięki nim dorośli dostrzegają piękno! Po prostu pięknie wszystko, nawet nasza Edzia w końcu zrozumiała co tak naprawdę w życiu jest najważniejsze! Kochana dłuższą wypowiedź zostawię sobie na sam koniec, ale i tak strasznie mi smutno z powodu, że jedna z lepszych historii w świecie blogowym dobiega końca. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Czyżby Paulina i Michał wreszcie zmądrzeli? Sama nie wiem czego mam się po tobie spodziewać. W twoim stylu jest to że na końcu potrafisz nieźle zamieszać, nie będę snuła żadnych planów co do tego jak to się zakończy. Marzy mi się by oni byli razem, bo tak jak poprzedniczki zaznaczyły oni są stworzeni dla siebie. Zawsze blisko siebie a tak daleko za razem kiedy już się zeszli to same kłody pod nogi im rzucano. Nie wiem co mam napisać. Zwrócę się do Miśka i Pauliny bezpośrednio. Odwagi! Odwagi by iść przez życie wspólnie ramię w ramię, ręka przy ręce, serce przy sercu. Boże zrobiło się tak oficjalnie jak za czasów jakiegoś powstania, wybacz

    OdpowiedzUsuń
  14. No ja już dawno mówiłam, że bez siebie nie potrafią sobie poradzić i być szczęśliwymi :D Wreszcie się posłuchali a pani autorka dała nam się cieszyć ich szczęściem :)
    Sandra rzeczywiście daleko zabrnęła myślami bez konkretnych deklaracji Michała. A on naprawdę nie chciał jej skrzywdzić i robić nadziei.
    Tak, iskierką do działania było to pożegnanie i nagły całus w usta. Obojgu na pewno tego brakowało i zdali sobie sprawę, że tęsknią za sobą i okłamują serca.
    Mistrzowska akcja z wparowaniem Miśka :D wreszcie razem :)
    Nic nie jest lepsze dla dziecka niż kochająca rodzina :) mama i tata razem, w czułym uścisku, w każdym zakątku świata by jej było dobrze razem z Pauliną i Michałem :)
    Więc się cieszę, że zostają na miejscu. To dobra decyzja ;) Przyjaciele na pewno ją popierają zdecydowanie. Będą w końcu mieszkać w jednym kraju, a wtedy znacznie łatwiej o spotkanie ;)
    Nie no, tylko ja mogę kończyć, ty nie ;p
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń