Poszłam
wtedy dzień po poniedziałku wielkanocnym, by odwiedzić Edytę w szpitalu i... nie
żałuję. Od mojej pierwszej wizyty minęły już dwa tygodnie, a ja cały czas mam z
nią kontakt, cały czas o niej myślę. Śmiało mogę powiedzieć, że odkrywam tę
dziewczynę na nowo, a opinia wyrobiona na jej temat w szkole odchodzi powoli do
lamusa. Oczywiście to nie jest tak, że wszystko jej zapomniałam. Kiedy
zobaczyłam ją pierwszy raz na szpitalnym łóżku, bez makijażu i ze zmęczoną
twarzą, poczułam odrobinę satysfakcji. Byłam zdania, że właśnie teraz podczas
choroby Lewicka przekonuje się, że życie nie zawsze będzie szło pod jej
dyktando i nie zawsze będzie piękna i młoda. Nie zawsze będzie samodzielna.
Zapytałam ją wtedy z cynicznym uśmiechem gdzie są jej przyjaciółki i tabun
fanów, od których nie mogła się opędzić. Co mi odpowiedziała? Nic. Odwróciła
głowę, a ja widziałam łzę spływającą z jej policzka. Wtedy spasowałam i
dokładniej zagłębiłam się w życie Edyty. Wcale nie było takie kolorowe jak mi
się wydawało. No, ale co mogłam myśleć o dziewczynie, która w szkole uchodziła
za wyznacznik mody, była w centrum uwagi
i wydawała się być panią swojego losu? Byłam przekonana, że jej rodzina żyje
dostatnie i Lewickiej niczego nie brakuje. A jej zabrakło i to rzeczy
najważniejsze, bo miłości ze strony rodziców. Nie mówię, że wybaczyłam jej
wszystko, co mi wyrządziła, ale starałam zrozumieć powódki jakimi się
kierowała. Może i byłam naiwna, ale chciałam dać jej szansę. Dzwoniłam do niej,
pytałam co u niej, a kiedy ona potrzebowała rozmowy, to kontaktowała się ze mną
pierwsza. Ze względu na Zosię nie mogłam być cały czas w Warszawie. Szatynka
nie wymagała tego ode mnie. I tak była mi wdzięczna za to, że mimo tylu
przykrości jakich doświadczyłam z jej strony, otrzymała ode mnie pomoc. Spodziewać
się tego nie mogła, bo ja sama w życiu bym nie pomyślała, że będę chciała jej
pomóc. Mam to szczęście, że mam na swoim koncie jakieś oszczędności, które
pozwalają mi przetrwać czas bez pracy. Pewnie nie byłabym siostrą miłosierdzia,
gdybym musiała zastanawiać co zrobię gdy pewnego dnia braknie mi pieniędzy na
utrzymanie córki i siebie. Nie mogę też zapominać, że gdyby nie pomoc Magdy i
Zbyszka, to teraz albo byłabym w Warszawie i przenosiła Zosię ze szkoły do
szkoły w środku roku albo musiała szukać jakiejś pracy i mieszkania w
Jastrzębiu, co na pewno nie byłaby łatwą sprawą. Mogę też liczyć na Michała i
jego pomoc jeśli chodzi o opiekę nad córą. Dziś szatyn miał zabrać ją ze
szkoły, potem pójść na miasto, a na koniec przypilnować, by wykonała pracę
domową. Zosia jest dobrą uczennicą i nauka nie sprawia jej większych problemów,
ale z systematycznością u niej ciężko. W ostatniej telefonicznej rozmowie z
Maćkiem doszliśmy do wniosku, że lenistwo Zośka odziedziczyła po nim. Pochwalę
się też, że mam z nim za sobą poważną rozmowę na temat tego, z czym przyszła do
mnie Anna jakiś czas temu. Oczywiście nie powiedziałam mu tej rozmowie, ale
dość wyraźnie zasugerowałam, że nie może zaniedbywać narzeczonej, bo to z nią
zamierza założyć rodzinę. Sam przyznał, że w pewnym momencie mocno się pogubił.
Świadomość posiadania dziecka sprawiła, że chciał być przy niej obecny tak
często jak to tylko możliwe nie zauważając, że rani swoim zachowaniem Anię.
Kiedy dziękował mi za tę rozmowę uświadomiłam sobie, że robię wszystko by
pomagać szczęściu innych, a nic nie robię w kierunku bym to ja była szczęśliwa.
Tłumaczę to sobie tym, że w dotychczasowym życiu wyczerpałam już pokłady
egoizmu i teraz już nie powinnam myśleć o sobie. Oczywiście za swój tok
myślenia zostałam ochrzaniona przez Magdę. Usłyszałam też kilka słów na temat
mojego przeznaczenia, jakim według niej jest życie u boku Michała. Nie wiem ile
razy będę jeszcze powtarzać, że ja i Kubiak to przeszłość, ale widocznie dotąd,
aż blondynka zrozumie, że w naszym przypadku przeznaczenie nie znajdzie drogi
do szczęścia. Osobiście cieszę się, że między nami są jakieś w miarę normalne
relacje, a co najważniejsze na tym całym zawirowaniu nie ucierpiały relacje
siatkarza z Zosią. Muszę powiedzieć, że to przede wszystkim zasługa Michała, bo
mam wrażenie, że on stara się jeszcze bardziej niż przedtem. Zbyszek powiedział
mi ostatnio, że on chce na zapas nacieszyć się małą szatynką bo boi się, że po
wyjeździe ich kontakt będzie mocno ograniczony. Zosia jeszcze głośno o tym nie
mówi, ale pewnie też będzie za nim tęsknić. Liczę na to, że łatwość z jaką
przychodzi jej aklimatyzowanie się w nowych miejscach sprawi, że w Madrycie
będzie potrafiła funkcjonować na miarę hiszpańskich możliwości. Godzina 17,
którą właśnie wskazuje tarcza zegara w salonie Bartmanów sprawia, że podnoszę
swoje cztery litery z kanapy i ruszam do mieszkania Michała, by odebrać od
niego córkę. Tak się umówiliśmy. Pukam do jego drzwi i szybko po ich stronie
pojawia się…Sandra. Gdybym powiedziała, że nie jestem w szoku, to skłamałabym.
Widok blondynki w mieszkaniu byłego chłopaka i świadomość, że dosłownie kilka
chwil temu ona, Zosia i Kubiak wyglądali jak rodzina sprawiła, że w okolicach
serca poczułam intensywne ukucie. Dopóki będę blisko niego i będę widziała jak
stara się budować swoją przyszłość z Marat, nigdy nie zapanuje nad pojawiającym
się bólem. Zawsze go czuje uświadamiając sobie, że Michał nie należy już do
mnie. Kiedy mówiłam mu prosto w twarz, że go nie kocham myślałam, że to
najlepsze rozwiązanie z możliwych. Po wielu nieprzespanych i przepłakanych
nocach czułam, że to co się wydarzyło już zawsze będzie stać między nami i
nigdy nie będziemy potrafili zacząć od zera.
Mając za świadectwo perypetie Magdy i Zbyszka wiem, że ryzyko się
opłaci, ale na nie jest już zdecydowanie za późno. Miałam szanse na szczęście u
boku Michała, ale ją straciłam i nie chcę, by Sandra przechodziła przez to z
mojego powodu. Któraś z nas nie może być szczęśliwa u jego i boku i to raczej będę ja. Mam
nadzieję, że wyjazd do Hiszpanii pozwoli mi to zrozumieć i wcielić w życie.
-Mama!-
Zosia kiedy tylko mnie widzi przybiega i rzuca się na szyję. Chcę ją ubrać i
zabrać do mieszkania przyjaciół, ale ona ma inny pomysł.
-Choć
zobaczysz co razem z tatą narysowałam dla ciebie!- jej oczy śmiejące się w moją
stronę sprawiają, że nie mam wyboru. Stawiam ją na ziemi i razem z nią idę do
salonu Michała. Siedzi na kanapie i wpatruje się we mnie w taki sposób, że pocą
mi się ręce, a każdy krok sprawia olbrzymią trudność. Podchodzę niepewnie do
ławy, gdzie leży wspomniany przez moje dziecko rysunek i delikatnie się
uśmiecham.
-Tatuś
obiecał, że oprawi mi to ładnie i będziesz mogła to powiesić w mieszkaniu wujka
Irka. Muszę już się zbierać tatusiu, ale jutro spotykamy się na placu zabaw.
Pamiętasz?- obiecaliśmy jej oboje, że razem w niedzielne popołudnie pójdziemy z
nią na plac zabaw. Mała była wniebowzięta, a ja kompletnie nie wiedziałam jak
mam się tam zachowywać, o czym z nim rozmawiać. Widok żegnającej się Zosi z
Michałem sprawia, że z trudem powstrzymuje łzy. Uwiesiła się jego szyi, a on
tuli ją do siebie tak mocno, z jakimś nieokreślonym bólem na twarzy. Czyżby to
świadomość, że wraz z naszym wyjazdem wszystko się skończy? Sama już nie wiem.
-A wy
się nie pożegnacie? W filmach zawsze wszyscy żegnają się całuskiem w policzek.-
tym zdaniem Zosia sprawia, że już na całym ciele czuje niekontrolowaną falę
potu. Niby to tylko niewinny buziak w policzek, którym obdarzam Zbyszka czy
Maćka, ale to jednak nie jest to samo. To jest zbliżenie się do Kubiaka, czucie
jego blisko, jego oddechu na swojej twarzy. Ponaglające spojrzenia Zosi
sprawiają, że oboje decydujemy się na ten ruch w tym samym czasie. Moje usta
nie spotkały się z jego policzkiem, ale miękkimi wargami, które tak pragnęłam
całować. Nie trwało to wszystko zbyt długo, ale wystarczająco, by przyjemny
dreszcz przeszedł moje ciało, od małego palca u nogi po czubek głowy. Nie wiem
co by się wydarzyło, gdyby w korytarzu nie pojawiła się Marat ze wzburzoną miną
i skubiąca mnie za rękaw Zosia. Przez te ułamki sekund poczułam, że cała miłość
do Michała wraca do mnie ze zdwojoną siłą i żadne próby jej powstrzymania nie
mają racji bytu. Jedynie ucieczka z tamtego miejsca sprawia, że powoli dochodzę
do siebie. Nawet nie wiem w jaki sposób pokonałam schody do mieszkania Magdy i
Zbyszka i co mówiła do mnie Zosia. Wiem tylko tyle, że nie powinno się
wydarzyć, bo to na nowo rozdrapuje rany. Rany, które tak bardzo chcę, by
wreszcie się zabliźniały i nie infekowały całego ciała. Bo na chwilę obecną
jestem zdolna wrócić do jego mieszkania i powiedzieć, że wcale nie przestałam
go kochać…
&&&&&
Poczuła,
że jest niepotrzebna. Zdała sobie sprawę, że była pocieszeniem. Widząc wzrok
Michała z jakim patrzył na Paulinę i ich zachowaniem podczas pocałunku nie
mogła nie zauważyć, że tę dwójkę nadal coś jeszcze łączy. Nigdy Kubiak nie
patrzył na nią z takim pożądaniem jak na szatynkę. Patrycja miała rację mówiąc,
że ta miłość nie zgasła i prawdopodobnie nigdy nie zgaśnie. Zaraz po wyjściu
Witek Sandra zabrała swój płaszcz i wybiegła z jego mieszkania ze łzami w
oczach. Nie liczyła na to, że siatkarz popędzi za nią, ale nieoczekiwanie
zrobił to. Złapał ją za rękę i patrzył w jej zapłakaną twarz. Co czuł? Nie
miała pojęcia. Ona zaś czuła ogromny żal w momencie kiedy trzymał ją w
ramionach. Powinna się cieszyć, ale nie potrafiła. Ten gest to tak jakby wstęp
przed tym, co zapewne zaraz usłyszy z ust Michała. Mogła snuć plany na ich
wspólną słyszą, ale dziś już nie może mieć złudzeń. W tym przypadku nie ma
szans na związek oparty na wzajemnej miłości. Mit Pauliny zawsze będzie obecny
w życiu Kubiaka i nawet jeśli oni nie są razem, to właśnie szatynka jest
pierwszą osobą o której myśli kiedy wstaje i ostatnią kiedy kładzie się spać.
Ona nie ma szans wejść na pierwsze miejsce piedestału jego serca. Naiwność i
dziewczęce marzenia sprawiły, że pogubiła się w tym wszystkim. Michał na dobrą
sprawę nie powiedział jej ani jednego słowa na którym mogłaby oprzeć ich wspólną
przyszłość. Sama dośpiewała sobie wszystko i dziś jej marzenia legły w gruzach.
Książę z bajki jakim dla Sandry był Kubiak nie ma ochoty patrzeć w jej okno i z
nią galopować przez życie na białym koniu.
-Sandra
przepraszam. Powinienem już dawno ci powiedzieć, że to jest między nami nie ma
sensu. Dałem ci niepotrzebną nadzieję i jest mi cholernie wstyd z tego powodu,
ale my nigdy nie będziemy razem…- chce ją przytulić raz jeszcze, ale już nie
pozwala mu na to. Nie chce po raz kolejny czuć jego perfum od których się
uzależniła, nie chce patrzeć w tęczówki w których najchętniej zamknęłaby cały
swój świat i nie wpuściła do niego nikogo, kto mógłby zagrozić jej szczęściu.
Nawet nie patrząc w jego oczy ucieka, zostawiając Michała samego na środku
chodnika. A co na to wszystko Kubiak? Jest na siebie wściekły, że ktoś przez
niego cierpi. To wszystko dlatego, że nie potrafi spojrzeć na żadną dziewczynę,
by nie przyrównać jej do Paulina. Witek wygrywa we wszystkich konkurencjach, a
przede wszystkim wygrywa w jego sercu. Pozwolił by ktoś go pokochał, sam nie
dając od siebie w zamian nic oprócz kilku upojnych nocy, w których i tak zawsze
myślał o Paulinie. Dzisiejszy pocałunek sprawił, że przypomniał sobie wszystkie
wspaniałe chwile, które ich łączyły. Musi coś zrobić, by to naprawić. Nie było
sensu czekać na lepszą okazję, bo zanim się zdecyduje i znajdzie w sobie
wystarczającą ilość odwagi, to Witek spakuje walizki i razem z Zosią wyjedzie
do Hiszpanii. Poważna rozmowa odbędzie się jeszcze dzisiaj. Dosyć szybko
znalazł się pod drzwiami mieszkania przyjaciół. Otworzyła mu Zosia.
-Już się
tatusiu stęskniłeś?- podniósł ją i przytulił do siebie. Pojawiła się też
Paulina. Miała podobny wyraz twarzy do Marat i też to on był powodem. Postawił
Zosię na podłodze i pocałował w czubek głowy.
-Żabko
pójdziesz do pokoju? Chciałbym porozmawiać z mamusią.- dziewczynka posłusznie
wykonuje jego prośbę. Zdziwiona Paulina ociera łzy i patrzy Kubiakowi prosto w
oczy. Chce coś powiedzieć, ale siatkarz jej to skutecznie uniemożliwia.
Przyciąga ją do siebie i zachłannie całuje. To już nie jest niewinnie
zainicjowany pocałunek, który wydarzył się kilka chwil wcześniej. To już pełen
namiętności i nagromadzonych emocji wyraz ich uczucia. Obopólnego uczucia. Może
i z początku szatynka była oszołomiona i nie wiedziała co się dzieje, ale
szybko jej bezradność przebiło pożądanie ust Michała. Zosia na całe szczęście
nie wychodziła z pokoju, więc stali tak na środku korytarza nie mogąc skończyć.
Tyle czasu byli tak blisko siebie, a mimo wszystko tak daleko.
-Ja już
tak dłużej nie potrafię Paulina. My musimy spróbować przypomnieć sobie jak
dobrze nam było i odbudować to, co straciliśmy przez naszą dumę i upór. Jeśli
nam się nie uda to trudno, ale chcę w przyszłości spojrzeć w swoje oblicze w
lustrze i powiedzieć, że zrobiłem wszystko, by być szczęśliwym człowiekiem…-
nie musiał mówić nic więcej. Wystarczyło to, że oboje byli blisko siebie i
czuli swoją obecność. Przebywającej w pokoju Zosi znudziło się już bezczynne
siedzenie. Przyszła do swoich rodziców i zobaczyła obrazek na który czekała
długo. Podbiegła do Pauliny i Michała, przytulając się do obojga jednocześnie.
Emocje wzięły nad nimi górę, bo cała trójka płakała. Dziewczyny dość głośno, a
Kubiak po cichu. Minęło 7 długich miesięcy od kiedy drogi pary się rozeszły.
Oboje próbowali zapomnieć, próbowali ułożyć życie od nowa, ale nie wyszło tak jakby
sobie tego życzyli. Przede wszystkim nie potrafili zapomnieć o sobie, a to
podstawowa rzecz, by móc myśleć o życiu w pojedynkę.
-Mamusiu
to znaczy, że nie wyjeżdżamy do Hiszpanii?- radosny głos Zosi obijał się w
uszach zarówno Paulina jak i Michała. Z jej ust padło pytanie, którego
odpowiedź rozstrzygnie ich dalsze losy. Ale czy wyjazd ma teraz sens? Witek już
nie powie siatkarzowi, że go nie kocha, bo kocha całą sobą i potrzebuje całą
sobą. Michał nie pozwoli jej wyjechać bo wie, że tylko z szatynka jest w stanie
zagwarantować mu szczęście.
-Nie
wyjeżdżamy kochanie.- Paulina mówiła to, patrząc Michałowi prosto w oczy. Łzy
na jego policzkach spływały teraz zdecydowanie mocniej. Z serc obojgu spadł
ogromny kamień. Już nie będą musieli udawać, że nic dla siebie nie znaczą. Nikt
nie mówi, że będzie łatwo i od razu będzie biała suknia i wesele do białego
rana. Na pewno ich związek będzie przechodził ciężkie próby, ale mając w
pamięci to, że tylko razem mogą być szczęśliwi, łatwiej będzie rozwiązywać
problemy. Może i są naiwni, że im się uda, ale muszą, a przede wszystkim chcą
zaryzykować.
-Hura!!!!-
Zosia cieszyła się niemiłosiernie. Raz po raz całowała policzki Pauliny, a
potem tym samym gestem obdarzała twarz Michała. Kiedy poszli do kuchni z
zamiarem napicia się herbaty, za drzwiami mieszkania usłyszeli kłótnię.
Po głosie nie trudno było się domyślić, że to Magda i Zbyszek wracającą ze
swoich katowickich wojaży.
-Kurwa
Bartman trzymaj te torby, a ja poszukam kluczy!- Kubiak poszedł im na ratunek i
to on otworzył drzwi powracającej z zakupów parze. Na widok szatyna Magda
wypuściła znalezione klucze z ręki, a Zbyszek się zapowietrzył. Uśmiech
Kubiakowi nie schodził z twarzy. Para weszła do mieszkania i kiedy zobaczyła
uśmiechniętą Paulinę i przyjrzała się dokładniej rozpromienionemu Michałowi już
wiedziała, że ta dwójka wróciła do siebie.
-Ciociu!
Nie wyjeżdżam z mamusią do Hiszpanii! Zostajemy tu z tatusiem i będziemy
mieszkać we trójkę!- komunikat Zosi rozwiał wszelkie domysły. Uściskom i
gratulacjom nie było końca. Nawet mała Karolinka nieświadoma zupełnie
zaistniałej sytuacji obudziła się w wózku i nie płakała, jak to zawsze miała w
zwyczaju na kilka chwil po wybudzeniu.
-Mówiłam,
że jesteście dla siebie stworzeni! Gratulacje kochana!- blondynka ściskała
Paulinę, a brunet Michała. Cała czwórka była szczęśliwa bo miała świadomość, że
otwiera się przed nimi kolejny etap w życiu. Wszyscy mieli nadzieję, że
zdecydowanie lepszy od poprzednich.
&&&&&
Witam! Zdaję sobie sprawę, że jest słodko, aż do porzygu, ale nie zapominajcie, ale ja mam tak zawsze, że jakieś dwa-trzy rozdziały przed zakończeniem opowiadania wszystko jest pięknie, fajnie, a potem mi odbija i kończę niczym w melodramacie. Mogę zapewnić, że nikt nie zginie w dniu ślubu, bo na takowe w tym opowiadaniu się nie zanosi. Jak zakończą się błędy? Na pewno zakończą się w Wielkanocną Niedzielę wraz z publikacją tu 55. Notki, a jak się zakończą to zobaczycie same :)
Trzymamy kciuki za Zaksę! Ja po cichu trochę też za Zenit, no bo wiadomo, że Jurij :)
Pozdrawiam i do napisania ;***
no w koncu wrócili do siebie, pięknie :) i niech juz tak zostanie, złym zakonczeniom mówię NIE :D
OdpowiedzUsuńChciałabym bardzo,aby to zakończyło się szczęśliwie, a jak nie,to uznam , że ten odcinek będzie tym ostatnim :) Za dużo już było tutaj płaczu, strachu i przygnębienia, pora w końcu na radość :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Nie ogarniam tego że za dwa tygodnie to wszystko się skończy. Mi się już teraz chce wyć na samą myśl. Można powiedzieć że dzieci działają cuda. Scena z Paula Miśkiem i Zosią przypomniała mi moją z Magdą, Melą i Łukaszem, tyle że u mnie finał i tak był iny a pocałunek tylko był i nic więcej. Tu ten pocałunek obudził ich uczucia na nowo i dobrze do cholery jednej bo już miałam ochotę nimi potrząsnąć. Nareszcie Misiek zrobił to co zrobić powinien, strasznie mi się to podoba. Szkoda tylko że w prawdziwym życiu facetom tej determinacji jednak brakuje i odpuszczają. Chociaż z drugiej strony jestem przykładem że niektórzy potrafią walczyć do końca wiec to tak dzielić na dwoje. Nie chcę tu jakiś spektakularnych zwrotów akcji na sam koniec bo zostanę w niemałym szoku. Żadnych wypadków, raków itp. Nie musi być nie wiadomo jaki happy end, mi tam wystarczy wiedzieć ze ta 4 będzie szczęśliwa razem. Choć powinnam napisać szóstka wliczając jeszcze Karolę i Zosię. Magda powiedziała jedno zdanie i już mnie rozbawiła. Widzę ze czasami lubi poprzestawiać Zbyszka po kątach. Paula dogadała się z Edytą, cóż zwolenniczką tego nie byłam ,ale skoro wyszło jej to na dobre to może to nie był taki zły pomysł.
OdpowiedzUsuńZenit przegrał, Zaksa przegrała :( Ja tego nie widziałam przez moją głupia uczelnie, a jutro jak mam niby kibicować w meczu o brąz, buuuu :(
Nie możesz tego skończyć! Nie pozwalam Tobie! Jeny aż się poryczałam z tego wszyskiego. Tak długo na to czekałam. W końcu są razem! Oby to opowiadanie zakończyło się dobrze, bo inaczej uduszę :D. Znowu kolejny mój ulubiony blog się kończy ;( czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńA i chcialabym sie zapytac czy dokonczysz historie o Wlazlym i Dominice? Bardzo bym chciala zebys to dokonczyla :) probowalam nawet dodac tam komentarz jednak cos nie idzie :/
OdpowiedzUsuńTo jest moje ulubione opoowaidanie! :) Ostatni rozdział dodasz w moje osiemnaste urodziny :D Mam nadzieje, że będzie Happy End :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOoo jak słodko :) W końcu. Nareszcie oboje zmądrzeli, szczególnie Paulina. Oby moje przeczucia się nie sprawdziły i nie pojawiły się jakieś problemy. Tak dużo przeszli, ze należy im się happy end :)
OdpowiedzUsuńChyba jeden z najpiękniejszych rozdziałów! Tak długo na to czekałam i aż czytałam 2 razy pod rząd :). Piękne! I wcale nie podoba mi się wizja tego, że możesz to zepsuć :( Nie po tym wszystkim, co i tak już przeszli. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPoplakałam się! Oczywiście szczęśliwa z rozwoju spraw, ale szkoda mi Sandry, bo okazało się, że coś w tej głowie ma i tylko naiwnie się zakochała. A Edyta w końcu zrozumiała, jakie jest życie i nie powinna już przeszkodzić bohaterom. ;) Ja lubię, jak jest słodko i uwież mi, nie rzygam tęczą ;d Przepraszam za ten bezsensowny komentarz, czekam na kolejne słodkości ;)
OdpowiedzUsuńCaluję, Happiness ;*
Witam! ;D
OdpowiedzUsuńhttp://walcze-bo-warto.blogspot.com/ zapraszam na nowe opowiadanie :) Mam nadzieję, ze się spodoba ;p
Pozdrawiam poziomkowa ;)
z góry przepraszam za spam!
To ja najpierw przeproszę za zaległości, ale niestety, studia nie wybierają, w poprzednim tygodniu z czegoś zrezygnować było trzeba, a padło akurat na blogi. Niemniej jednak postaram się być już na bieżąco. :*
OdpowiedzUsuńHm, niektórym ludziom, nawet po wielu świństwach, jakie nam uczynili, po prostu trzeba wybaczyć. Rozumiem postawę Pauliny i jej pomocną rękę w stosunku do Edyty. W końcu dziewczyna została zupełnie sama, dopiero teraz odkryła, jak prawdziwi są ci przyjaciele, z którymi przez tyle lat bujała się po szkole, klubach i innych miejscach. Człowiek musi nauczyć się być człowiekiem, w innym wypadku w czarnej godzinie zostanie jak ta igła w stogu siana, zupełnie sam, samiuteńki. Dobrze, że brunetka nie jest mściwa, a chętna do pomocy. Ja na miejscu Pauli chyba bym nie dała rady tak po prostu odwiedzać dziewczyny, która kiedyś sprawiła mi tyle przykrości. Jednakże Witek pokazała, że stać ją na rzeczy wielkie. I to mi się w niej podoba. :)
Czy mogę już odtańczyć swój dziki taniec radości? Tak, w końcu się zeszli! Aż chcę się powiedzieć - nareszcie! Rozstanie to najgłupsza rzecz, na jaką ta dwójka się zgodziła. Rozumiem, coś nie wyszło, coś się nieco wypaliło. Ale w końcu na tym polega miłość, na popełnianiu błędów i staraniach o ich naprawę. Nie wyobrażam sobie, aby Paulina i Michał mogli żyć osobno. Oni są po prostu dla siebie stworzeni i basta. Bóg postawił ich na jednej ścieżce. Oby dobrze wykorzystali tę okazję. :)
Buziaki! :**
Aż chcę się napisać, ze Misiek i Paulina nareszcie pozwoli uczuciu na nowo zawładnąć ich sercami, ciałami i umysłami. Dzieci są cudowne i jak widać to właśnie dzięki nim dorośli dostrzegają piękno! Po prostu pięknie wszystko, nawet nasza Edzia w końcu zrozumiała co tak naprawdę w życiu jest najważniejsze! Kochana dłuższą wypowiedź zostawię sobie na sam koniec, ale i tak strasznie mi smutno z powodu, że jedna z lepszych historii w świecie blogowym dobiega końca. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCzyżby Paulina i Michał wreszcie zmądrzeli? Sama nie wiem czego mam się po tobie spodziewać. W twoim stylu jest to że na końcu potrafisz nieźle zamieszać, nie będę snuła żadnych planów co do tego jak to się zakończy. Marzy mi się by oni byli razem, bo tak jak poprzedniczki zaznaczyły oni są stworzeni dla siebie. Zawsze blisko siebie a tak daleko za razem kiedy już się zeszli to same kłody pod nogi im rzucano. Nie wiem co mam napisać. Zwrócę się do Miśka i Pauliny bezpośrednio. Odwagi! Odwagi by iść przez życie wspólnie ramię w ramię, ręka przy ręce, serce przy sercu. Boże zrobiło się tak oficjalnie jak za czasów jakiegoś powstania, wybacz
OdpowiedzUsuńNo ja już dawno mówiłam, że bez siebie nie potrafią sobie poradzić i być szczęśliwymi :D Wreszcie się posłuchali a pani autorka dała nam się cieszyć ich szczęściem :)
OdpowiedzUsuńSandra rzeczywiście daleko zabrnęła myślami bez konkretnych deklaracji Michała. A on naprawdę nie chciał jej skrzywdzić i robić nadziei.
Tak, iskierką do działania było to pożegnanie i nagły całus w usta. Obojgu na pewno tego brakowało i zdali sobie sprawę, że tęsknią za sobą i okłamują serca.
Mistrzowska akcja z wparowaniem Miśka :D wreszcie razem :)
Nic nie jest lepsze dla dziecka niż kochająca rodzina :) mama i tata razem, w czułym uścisku, w każdym zakątku świata by jej było dobrze razem z Pauliną i Michałem :)
Więc się cieszę, że zostają na miejscu. To dobra decyzja ;) Przyjaciele na pewno ją popierają zdecydowanie. Będą w końcu mieszkać w jednym kraju, a wtedy znacznie łatwiej o spotkanie ;)
Nie no, tylko ja mogę kończyć, ty nie ;p
Pozdrawiam