sobota, 23 marca 2013

Notka 54


Euro, euro i po euro jak to się mówi. A przynajmniej dla niektórych drużyn ta impreza przeszła do historii. Na placu boju została już tylko Hiszpanii i Włochy, a miejscem ostatecznej rozgrywki jest stadion w Kijowie. Razem z Magdą, Matyldą, Zosią, Mateuszem i Kamilem siedzimy na trybunie przeznaczonej dla rodzin zawodników i czekamy na rozpoczęcie spotkania. Nie wyobrażam sobie, by wynik był inny niż korzystny dla drużyny mojego brata. No właśnie brat i cała hiszpańska rodzina. Na Ukrainę przyjechała mama Ikera. Pod koniec kwietnia zmarła babcia…nasza babcia. Moja mama pojechała na pogrzeb i tam pogodziła się z całą swoją rodziną. Jak sama mówiła z listu, który zostawiła po sobie zmarła można było wyczytać, że całą winę za to co się działo w naszej rodzinie bierze na siebie, bo to ona nie potrafiła zaakceptować sercowego wyboru mamy. Nie pozostawało nam nic innego jak tylko spróbować wybaczyć i postarać się poukładać rodzinne relacje na w miarę poprawne. Lody oczywiście między nami topiła Zosia, która właśnie siedzi na kolanach swojej cioci i zawzięcie coś tłumaczy jej po polsku nie zdając sobie sprawy, że kobieta nic z tego nie rozumie. Mimo wszystko widać, że z obu twarzy nie schodzi uśmiech, a to jest najważniejsze. Żałuję tylko, że nie ma z nami Michała i Zbyszka, ale oni mają zobowiązania względem reprezentacji i nie dało się nic zrobić, by mogli przyjechać z nami na Ukrainę. Sama Magda musiała się nieźle naprosić Anastasiego, by puścił ją na finały euro. Jak się później okazało, włoski szkoleniowiec po prostu jej zazdrościł.
-Dziś Ukraina, a za tydzień Sofia! I pomyśleć, że kiedyś jeździłam po Zbyszku jak po łysej kobyle, a teraz ściskam telefon jak głupia i czekam na jakąś wiadomość od niego. To nie jest normalne Paula, że można człowieka tak kochać, ale ja bez niego wariuję.- uśmiechnęłam się radości. Skąd ja to znam? Byłam przygotowana na to, że prędzej nadejdzie rozłąka między mną a Michałem, a usycham z tęsknoty jakby wyjechał niespodziewanie i to na koniec świata. W gruncie rzeczy z Ukrainy do Bułgarii wcale nie jest tak daleko i jakby mnie bardzo przypiliło, to mogłabym zapakować siebie i Zosię do samolotu i zameldować się w Sofii, ale muszę się przygotować na jeszcze dłuższe rozłąki, więc takie działanie nie miałoby sensu. Przed nami przecież zmagania olimpijskie i prawie miesięczna rozłąka, licząc ostatnie zgrupowanie w Spale i wyjazd do Londynu. Zośka to ma dobrze, bo skubana będzie mogła dopingować naszych chłopaków z trybun. Jak to możliwe? W połowie lipca wyrusza do Londynu, by uczestniczyć na ślubie Maćka z Anną, a potem zostaje tam na czas trwania Igrzysk Olimpijskich. Narzeczona Stacherskiego obiecała mi zająć się córką, bo jak mówiła, ma do wykorzystania zaległy urlop, tak więc cały czas będzie w domu. To znaczy nie cały czas, bo mój Michał załatwił im wejście na olimpijską halę. Nie może go dopingować dziewczyna, to przynajmniej będzie córka i jej biologiczny ojciec z rodziną. Nasza sytuacja rodzinna jest tak skomplikowana, że twórcy Mody na sukces nie powstydzili by się takim scenariuszem do kolejnej produkcji. W tym przypadku życie samo napisało scenariusz, ale jego obecne akty są całkiem przyjemne i na pewno są miłą odmianą od tego, co było. Na początku z Michałem przeprowadziliśmy szczerą rozmowę. Rozłożyliśmy nasz związek na czynniki pierwsze zastanawiając się, gdzie popełniliśmy błąd, że to wszystko poszło w nie tę stronę, w którą byśmy chcieli. Dużą część winy musiałam zapisać po swojej stronie, bo przecież to moja nieszczerość wobec Michała sprawiła, że pojawiły się niedomówienia i brak zaufania. Siatkarz także przyznał ze skruchą, że nie jest bez winy, bo jego uniesienie dumą kosztowało nas dużo. Wróciliśmy jeszcze raz do mojej próby samobójczej. Przypomniałam sobie jeszcze raz tamten dzień, żyletkę w ręku i świadomość, że krzywdzę najbliższych, ale jednocześnie nie widzę szans na to, by dalej istnieć na ziemskim padole. Wyjaśniłam szatynowi, że to tylko i wyłącznie moje tchórzostwo i brak chęci do życia sprawiły, że o mały włos nie znalazłam się na tamtym świecie. Zapewniłam także, że mój obecny stan psychiczny ma się całkiem dobrze. Teraz jestem czujna i kiedy tylko czuję, że na horyzoncie pojawiała się pogłębiający się dół, który może okazać się nie do przeskoczenia, sygnalizuję to najbliższym. Oczywiście mam też na uwadze, że nie mogę pozwolić, by moje życie przysłoniło życie Magdy i jej rodziny. Michał opowiedział mi o tym jak to się stało, że u jego boku pojawiła się Sandra. Bez ogródek przyznał, że chciał jej osobą zapełnić pustkę po mnie, ale nie udało mu się tu zupełnie. Nawet podczas cielesnych uniesień to ja dzierżyłam jego myśli, a przede wszystkim serce. Los Marat trochę mnie niepokoił, ale jak mówiła Pramek Patrycja, blondynka trzyma się całkiem nieźle i stara zapomnieć o tym, że przez chwilę miała szansę na to, by być szczęśliwą u boku Kubiaka. Jak mówią nasi znajomi, my tylko razem możemy być szczęśliwi, a pojedynkę nie jest w stanie zapewnić szczęścia sobie i nikomu innemu. Nie tylko mi i Miśkowi zaczęło się układać. Od Matyldy i Kamila także bije szczęście. Na ich drodze także pojawiały się problemy, zwłaszcza w momencie, gdy Jaskóła był uczestnikiem programy You Can Dance. W trakcie jego trwania pojawiła się realna szansa na to, że Kamil może dostać przepustkę do jednej z najlepszych szkół tańca na świecie w USA. Jachlewska dopingowała jego poczynania na parkiecie, a on nie chciał jej zostawić i oświadczył, że nawet jeśli wygra program, to zrezygnuje z tej nagrody, biorąc wyłącznie czek w wysokości 100 tys. złoty. Matylda w ogóle nie chciała o tym słuchać. Nie wyobrażała sobie, że dla niej tancerz zrezygnuje z własnego rozwoju. Suma summarum ich dylematy rozwiązały się samoistnie, bo nagroda główna padła łupem kogo innego. Z racji udziału w programie, Kamil musiał prosić o możliwość napisania dwóch egzaminów maturalnych w czerwcu i na całe szczęście Centralna Komisja Egzaminacyjna pozwoliła na taki manewr. Teraz już i on i Matylda byli po maturze. Jutro o tej porze będą byczyć się już na Majorce. Wybierają się na wakacje razem z Matuszem i…tajemniczą Wiolą, której piłkarz ręczny nam jeszcze nie przedstawił, ale obiecał nadrobić przy najbliższej okazji. Nie przyznawałam się do tego nikomu, sam Mateusz pewnie też się pewnie nie chwalił, ale Mr. Jachlewski to swego czasu pisał do mnie dość znaczne ilości smsów ,jasno dając mi do zrozumienia… teraz sama właśnie nie wiem co. W pierwszym momencie pomyślałam, że chce wykorzystać sytuacje i pocieszyć mnie po tej sytuacji z Michałem. Potem jednak zaczął mi nawijać o tym, że w jego życiu pojawiła się Wiola i to chyba ona jest tą, na którą czekał. Powiem szczerze, że chłopak jest naprawdę zmienny i całe szczęście, że nie zdążyłam się przyzwyczaić do myśli, że my w przyszłości moglibyśmy się do siebie zbliżyć. To trochę zabawne, że najpierw na wokandzie była Magda, którą sprzed nosa sprzątnął mu do Zbyszek. Potem śmielej myślał o mnie, a ja wróciłam do Michała. Na dobrą sprawę to Mateusz powinien obrazić się na przyjaciół się od nich odwrócić, ale to nie ten typ człowieka. Zaraz po tym jak mu powiedziałam o naszym powrocie do siebie, to serdecznie nam pogratulował i życzył dużo większej ilości szczęścia niż za pierwszym razem. Jestem przekonana, że razem z Kubiakiem będziemy robić wszystko, by czerpać radość z najmniejszych rzeczy, mówić sobie o wszystkich, a co najważniejsze, kochać się na śmierć i życie. Do końca świata i o jeden dzień dłużej. Do grobowej deski, do…
-Ziemia do Pauliny! Hiszpania wygrywa!- no rzeczywiście! Odpłynęłam myślami i dość pobieżnie śledziłam wydarzenia na boisku, a już całkiem przegapiłam fakt, w którym David Silva otworzył wynik i w 14. minucie otworzył wynik finałowego spotkania. Miałam to szczęście, że chłopaki z Hiszpanii zaserwowali nam jeszcze niejedną akcję bramkową, a wśród nich trzy, które znalazły drogę do bramki. Na listę strzelców wpisał się jeszcze Jordi Alba, Fernardo Torres( moja miłość tak nawiasem, ale Michał nie może się o tym dowiedzieć) i na dwie minuty przed końcem meczu Juan Mata. Po regulaminowym czasie gry i trzech minutach dogrywki mój brat tonął w objęciach kolegów z drużyny, a jego oblicze skąpane było w łzach szczęścia. Mieliśmy razem z dziewczyny i Kamilem to szczęście, że siedzieliśmy dość blisko murawy boiska i nie było dla nas problemem znalezienie się w ekspresowym tempie przy Ikerze. Plakietka powieszona na szyi z napisem V.I.P robiła swoje. Brat utonął na początku w objęciach swojej mamy. Potem pięknego zwycięstwa pogratulowała mu Magda, Matylda i Kamil. Na końcu zostałam ja z Zosią.
*-Felicitaciones por ganar el tío!
-Czy przez ostatnie dwa tygodnie Zosia zdążyła nauczyć się hiszpańskiego czy przeoczyłem to już wcześniej?- nic nie przeoczył. Moja córka doskonale wiedziała, że Hiszpania jest murowanym faworytem do zwycięstwa i kazała się nauczyć jednego hiszpańskiego zwrotu, którym będzie mogła pogratulować wujkowi zwycięstwa. Nie przypuszczałam jednak, że wyskoczy do niego z nim zaraz po meczu. Jak widać nie doceniam swojego dziecka choć wiem, że jeszcze pewnie nie jednokrotnie zaskoczy mnie swoją mądrością i inteligencją.
-Wiedziała, że wygracie. Ja zresztą też. Gratulacje braciszku!- przytuliłam go do siebie mocno, a on pocałował mnie w czoło. No normalnie poczułam się jak małe dziecko, ale to nie był najsłodszy obrazek tego wieczoru. Istną słodyczą były wydarzenia rozgrywające się na murawie z inicjatywy Torresa, który najpierw wniósł na nią swoje dzieci, a potem już wokół niego zgromadziły się wszystkie pociechy piłkarzy. Nawet moją Zosię Iker chciał wnieść na boisko, ale ta stwierdziła, że średnio ma ochotę obrzucać się konfetti.
-To takie dziecinne…- powiedziała i wróciła do Magdy na trybunę. Ja dalej wpatrywałam się w boisku i ze smutkiem musiałam przyznać, że Torres wyrządził mi największą zbrodnię, jaką można wyrządzić zakochanej w swoim idolu kobiecie. Bezpardonowo na moich oczach zaczął całować swoją żonę. No po prostu nie wiem jak on mógł mi to zrobić! Oczywiście w tym momencie żartuję. Dziewczęca fascynacja sportowcami minęła mi w dniu, w którym na swoich wargach poczułam usta swojego prywatnego sportowca. I niech sobie Torresowie nie myślą, że tylko oni w rodzinny sposób będą celebrować zwycięstwa, bo ja też będę jeździć za Michałem i trzymać za niego kciuki. Po wygranych meczach będę schodzić do niego na parkiet i gratulować zwycięstwa, a po przegranych pocieszać i zapewniać, że następnym razem na pewno będzie lepiej…

&&&&&

Polscy siatkarze szli jak burza przez wszystkie mecze, jakie rozgrywali od rozpoczęcia finałowego turnieju Ligi Światowej, aż do ostatniego meczu memoriału w Zielonej Górze. Mecz niedzielny miał być ostatnim, oficjalnym pojedynkiem biało-czerwonych przed polską publicznością na tydzień przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Magda na własnej skórze odczuła, co to znaczy presja wyniku i jak wiele wymaga się od polskich siatkarzy. Przede wszystkim wzrosło zdecydowanie zainteresowanie zawodnikami drużyny Andrei Anastasiego. Blondynka miała pełne ręce roboty jeśli chodzi o tłumaczenia i kontakty z prasą, bo polska reprezentacja budziła spore zainteresowanie także poza granicami kraju, gdzie stawiano ją jako jedną z drużyn pretendujących do złotego medalu olimpijskiego czempionatu. Chłopaki starali się nie obiecywać zbyt wiele, bo łatwo jest zagwarantować złoty medal. O wiele trudniej potem wytłumaczyć dlaczego go zabrakło na ich szyjach. Polscy siatkarze zdecydowanie rozbudzili kibicom siatkówki apetyty swoją kapitalną grą w Sofii. Na bułgarskich parkietach nie mieli sobie równych. Skoro kibice piłki nożnej liczyli na cud podczas euro, to kibice siatkówki powinni spać spokojnie, bo gra ich ulubieńców napawa optymizmem i pozwala liczyć na piękne chwile polskiego sportu w Londynie. Niedzielny mecz z Argentyną przebiegał pod dyktando polskich graczy. Wszystko wskazywało na to, że trzeci set będzie ostatnim w pojedynku z drużyną z Ameryki Południowej. Oba zespoły zeszły na drugą przerwę techniczną. Jeden z nich nie udał poszedł słuchać uwag ze strony trenera. Szybkim krokiem udał się w stronę Marka Magiery i przejął od niego mikrofon. Nieświadoma Magda zorientowała się dopiero wtedy, gdy usłyszała w głośnikach swoje imię. Wychyliła głowę i zorientowała się co się dzieje. Wtedy Zbyszek już szedł w jej kierunku z bukietem czerwonych róż. Trybuny zamarły, czekając na rozwój dalszych wydarzeń. Zawodnicy obu drużyn tak jakby na chwilę zapomnieli, że toczą ze sobą bój na boisku. Wszyscy zebrani na hali jak jeden mąż czekali na dalszy rozwój wydarzeń. A wydarzenia nie mogły toczyć się inaczej. Zibi ujął dłoń Magdy i wyprowadził zza band reklamowych. Kiedy stała już przed nim, uklęknął przed nią i wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko. Przypomniała sobie ich rozmowę na temat oświadczyn i to, jak Zbyszek mówił, że nie zapomni tego dnia do końca życia. Teraz już wie, że miał rację. Na oczach tysięcy kibiców polskie siatkówki mężczyzna jej życia prosi ją o rękę. Nigdy nie lubiła okazywania uczuć na pokaz, ale dziś przestało to mieć dla niej znaczenie. Liczyła się tylko ona i on. Siatkówka połączyła ich rok temu w maju. Ona zaczynała pracę w reprezentacji, a on był jest zawodnikiem. Początku nie mieli najlepszego, ale przecież kiedyś ktoś mądry powiedział, że nie ważne jak się zaczyna, ale jak się kończy. A oni skończą przed ołtarzem bo na pytanie Zbyszka:
-Czy zostaniesz moją żoną kochanie?- Magda odpowiedziała:
-Tak!- zaraz po tym jak na jej palcu zabłysnął zaręczynowy pierścionek<klik>, blondynka pocałowała namiętnie wstającego z kolan Zbyszka. Hala zawrzała od gromkich braw, Marek Magiera puścił znaną wszystkim melodię weselną „Gorzka wódka…”. Nikt nie musiał ich do tego zachęcać dwa razy. Przerwa techniczna pierwszy raz trwała tak długo, ale wszyscy odpowiedzialni za porządek podczas meczu wiedzieli, że Bartman planuje oświadczyny. Trudno po takich wydarzeniach jest wrócić do meczowego rytmu, ale podczas trwania towarzyskiego turnieju, można sobie pozwolić na odrobinę odstępstw. Jutrzejszego dnia prasa napisze, że Polska reprezentacja wygrała Memoriał Huberta Jerzego Wagnera i, że wkrótce przybędzie małżeńskich par. Falę oświadczyn zapoczątkował Bartek, który oświadczył się Kasi w Sofii. Dziś na odwagę zdobył się Zbyszek. Tylko czekać, kiedy na taki sam krok zdecyduje się Michał…
… po zakończonym meczu przyszedł czas na kolejne porcje gratulacji. Do rozpromienionych szczęściem narzeczonych przyszła delegacja na czele z Conte i De Ceco i złożyła Magdzie i Zbyszkowi serdeczne życzenia. A potem przyszedł czas na „rodzime” podwórko. Zaczął Andrea, a potem to już poszło. Cichy zaoferował się do opieki nad potomstwem, które znając Zbyszka, na pewno nie długi się pojawi. Możdżonek był pewien obaw, że teraz już Magda na pewno zrezygnuje z pracy w kadrze, a wtedy skończy się cerowanie porwanych koszulek treningowych.
-A tak na poważnie to wszyscy życzymy wam wszystkiego najlepszego i mamy nadzieję, że wszyscy wspólnie zatańczymy na waszym weselu!- Igła oczywiście dorwał się kamery i zaczął uwieczniać wydarzenia. Kiedy tylko wspomniał o tańcu na weselu, oddał kamerę Kubie Jaroszowi, a sam kokieteryjnie spojrzał w stronę Ziomka i zaczął z nim tańczyć. Śmiechu było co nie miara, a to dobrze wróżyło przyszłemu małżeństwo. Oboje będą mieli poczucie, że mają wokół siebie znajomych, którzy dopingują ich mocno i trzymają kciuki z całych sił. Bo nawet nie udzielający się towarzysko Paweł Zagumny już potwierdził swoją obecność na weselu, a Winiarski przyobiecał, że zagra im coś na gitarze, a jak twierdzi, dawno tego nie robił i wyszedł zupełnie z wprawy. Wśród wszystkich najbardziej zadowoleni ze szczęścia Magdy i Zbyszka byli Paulina i Michał. Oni są i zawsze będą nich najbliżej. Zawsze pomogą i zawsze będą wspierać. Bo na tym właśnie polega przyjaźń, by nie odwrócić się od siebie, gdy pojawią się problemy. Wszyscy popełnili błędy, ale mogli je zapisać po stronie tych, które wybacza się osobą niedoświadczonym. Żadne z nich nie może powiedzieć, że nie ma nic za uszami, ale w porę potrafili przyznać się do błędów, które mogłoby ich kosztować utratę szczęścia. Szczęścia, które są w stanie sobie zagwarantować działając tylko w duetach. Paulina nic nie znaczy bez Michała, tak samo jak i on bez niej. Magda bez Zbyszka nie potrafi normalnie funkcjonować, a i on bez niej już nie potrafi odnaleźć się w świecie. Wzajemnie są dla siebie definicją szczęścia i dobrze, że w porę się o tym przekonali…

&&&&&
Witam! Jeszcze dwa razy się z Wami pożegnam i koniec. Wierzyć mi się nie chce, że dotrwałam do szczęśliwego końca, ale jest to nieuchronne. Za szczęśliwe zakończenie podziękowania należą się Melody, bo zagroziła mi, że jeśli skończę to tragicznie, to ona skończy swoją działalność w blogowym świecie. Same przyznacie, że  nie mogłam do tego dopuścić. Powoli chyba szykuję się do pisania zakończenia i stąd moje ckliwe słowa :)
Do zobaczenia za tydzień ;D
Pozdrawiam i do napisania ;***
ps : Kto się spodziewał takiego zakończenia ? ;)

10 komentarzy:

  1. Moje groźby chociaż raz na kogoś poskutkowały. W sumie w tym tygodniu nie wiele brakowało bym tak czy siak zniknęła stąd bo miałam totalną depresję blogową. Wtedy ty za to miała byś pole do popisu bez żadnego szantażu. Może wiec powinnam zniknąć? Przyznam się że chodziło mi po głowie że jeżeli to wszystko skoczy się szczęśliwie to Bartman oświadczy się Magdzie na hali. Tylko nie bardzo wiedziałam w któryś momencie to nastąpi. W głowie kotłowało mi się ze podczas IO. Niestety to nie był dla nas turniej szczęśliwy i raczej Zibiemu by to w głowie nie było. Podobał mi się ten rozdział, taki zamykający wiele spraw i dający jasne światło jak to będzie wyglądać gdy ta historia już nie będzie spisywana a co najwyżej będzie rozgrywać się w głowach. U Magdy i Zbyszka już wcześniej było jasne to ze oni wariują bez siebie, ja tez im wróże szybkie potomstwo :) U Pauli i Michała tak naprawę wszystko zaczęło się na nowo. Trzeba mieć dużo siły by po takich przejściach jakie oni mieli być znów szczęśliwym, dobrze zrobili ze szczerze porozmawiali, wyjaśniając wszystko a tym samy dali sobie czystą kartę. No proszę i Mateusz znalazł szczęście u boku :) Nie wiem co nam przyszykujesz na ostatnią odsłonę, ale wiedz że już tęsknię za tymi bohaterami.
    Matko przez tego mojego palca pisałam ten komentarz 20 minut, gdyby nie to pewnie jeszcze coś bym tu naskrobała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić, że są wszyscy szczęśliwi :) Jednak chyba najbardziej mnie zadziwia Zośka, która jest fantastycznym dzieckiem, i zasługuje na to,aby mieć prawdziwą rodzinę, bo myślę, że to Michał jest dla niej tatą,nawet jeśli biologicznym ojcem jest ktoś inny. Zaskoczył mnie Zbyszek swoim wystąpieniem przed tak dużą ilością kibiców,no,ale tak właśnie ma być :))
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Do rozdziału 53, ktrego z przyczyn technicznych nie mogłam skomentować, choć pewnie moje komentarze są dość denerwujące:)
    Szczerze podziwiam Paulinę i Michała, ze postanowili zacząć od nowa. Nie wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji, penie nie pozwoliłabym nigdy więcej Michałowi zbliżyć się do mnie i mojego dziecka. Żal mi tej całej Sandry, Kubiak potraktował ją jak głupią czirliderkę i kubeczek na spermę! Mógł kupić sobie gumową lalę, nalać zagotowanej wody żeby była ciepła i ulżył by sobie tak samo! Jestem strasznie uczulona na traktowanie kobiet przedmiotowo. Chyba mała feministka ze mnie wychodzi:):):):):)

    Euro, euro i po euro, Ukraina, Ukraina i po Rio! Matko kochana Zbigniew odważna bestia z Cibie, a jak by tak Magda odmówiła. To byłby dopiero wstyd i plama na honorze:):):)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie godzę się na koniec, chociażby szczęśliwy! Zbyt mocno przywiązałam się do tego opowiadania, aby tak nagle przestać je czytać. Kurczę, Paulina, zrób z tego taki tasiemiec brazylijski, który nikomu się nie znudzi. Uwierz, ja bez Magdy, Pauli, Michała i Zbysia chyba nie wyrobię. :*
    Boooże, Zbigniew, ty słodziaku! Ja wiedziałam, że on prędzej czy później się oświadczy, ale nie przewidywałam, że tak przy wszystkich, na hali. Na miejscu Pramek to ja dostałabym chyba palpitacji serca. A jakby tak chciała odmówić, w co akurat ciężko mi uwierzyć? Dżisys, piekło na obiekcie sportowym, przecież ci kibice chyba by ją rozszarpali! :) Nie no, będę sprawiedliwa, będę cieszyła się ich szczęściem, bo naprawdę na siebie zasługują. Po tym wszystkim, co razem przeszli, jestem pewna, że jako narzeczeństwo, a potem i małżeństwo, jak najbardziej dadzą radę.
    Jak czytam o Euro to automatycznie ostatnia kompromitacja z sąsiadami za Wschodu mi się przypomina. :) Chociaż osobiście w finale liczyłam na Włochy, tak tutaj niezmiernie się cieszę, gdyż przywiązałam się do Ikera! Polaczki od Hiszpanów powinny się uczyć gry, a jak. :P No, to ja sobie ładnie poczekam aż Kubiak oświadczy się Witek i wszystko będzie cacy. A Zośkę po prostu ubóstwiam, przegenialna dziewczynka, a jaka mądra!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. No i nasza Magda wreszcie doczekała się tych swoich wymarzonych zaręczyn i to jeszcze jakich! Zbyszek jej w końcu obiecał, że o swoich zaręczyn nie zapomni do końca życia - wspaniałego, długiego, szczęśliwego życia u boku Zbigniewa! Poza tym mamy jeszcze szczęście u Michała i Pauliny. Po prosu jest idealnie i mam nadzieję, że tak już będzie do samego końca, moja Droga :) Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  6. No, i ja mam nadzieję, że już nic się nie zepsuje! :) Strasznie szkoda, że już zaraz koniec :(. Zbyszek tyle się szykował do tych oświadczyn i faktycznie się postarał :). Chociaż mi osobiście nie podobają się takie cyrki ;).

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że zdecydowałaś na koniec to wszystko poukładać. ;) Najważniejsze, że są razem. Tak jak tu napisałaś, jedno nie istnieje bez drugiego. ;) Liczyłam na zaskoczenie podczas oświadczyn Zbyszka, ale nie spodziewałam się, że zrobi to podczas meczu ;p Ale z niego romantyk :D Niech im się wiedzie i układa, bo ja osobiście nie lubię smutnych zakończeń xD Czekam na następny, choć nie chcę się z nimi tak szybko rozstawać ;p Trzeba, to trzeba xd
    Wesołych Świąt!
    Buziaki, Happiness ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny!! :) Czekam na więcej :)
    Tymczasem zapraszam do siebie
    http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
    http://4volleyball44.blogspot.com/
    Mam nadzieję że zostawisz po sobie jakiś znak ;)
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. Nieeee!!! Nie pozwalam ci go kóńczyć:( nie to nie może być koniec :D a tak na serio to czytając ten rozdział, zastanawiałam się, kiedy wreszcie Zibi oświadczy się Magdzie. Już miałam cię za to nawet opieprzyć :D a tu taka niespodzianka. Faktycznie, Zbyszek nieźle się postarał, a pierścionek ło matuchno. Piękny :) teraz tylko czekać, aż Kubiak weźmie się za Paulinę :D ach gdyby mieli razem dziecko, byłoby świetnie:) czekam na kolejny i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń