czwartek, 2 sierpnia 2012

Notka 11


Michał już kilka razy przekładał godzinę wyjścia z naszego mieszkania a ja skrupulatnie przekonywałam go, że to nie jest konieczne. Spała nie leży przecież na drugim końcu Polski i zdąży dotrzeć na godzinę 21.
-No Misiek zobaczymy jeszcze jaka teraz będzie piosenka.- od kilkunastu minut namiętnie słuchamy muzyki w radio a czasami to nawet oboje wykazujemy się swoimi umiejętnościami wokalnymi.
-No dobrze, ale to już ostatnia i naprawdę muszę już się zbierać.- na chwilę obecną mu przytaknęłam a potem jak będzie to zobaczymy. Zamiast piosenki dało się słyszeć głos radiowej spikerki a treść wypowiadanych przez nią słów sprawiła, że mina Michała pobladła i mi zrobiło się słabo.
"-W godzinach popołudniowych na trasie prowadzącej z Łodzi do Warszawy doszło do poważnego i groźnego w skutkach wypadku samochodowego. Jak udało się ustalić, przyczyną karambolu była stłuczka ciężarówki z samochodem osobowym. Z informacji wynika także, że w wypadku uczestniczył między innymi siatkarz reprezentacji Polski, Zbyszek Bartman. Stan jego zdrowia na chwilę obecną nie jest znany"
-Michał!- teraz to ja nie wiem czy on mi tu czasem nie zemdlał. Złapałam pierwszą lepszą gazetę i zaczęłam machać ją by twarz siatkarza nabrała kolorów.
-To niemożliwe. Paulina powiedz, że to nie możliwe.- co ja mam mu powiedzieć, że pomyli Zbyszka z kimś innym? Przecież facet jest rozpoznawalny więc siłą rzeczy ciężko go pomylić.
-Michał uspokój się bo nawet nie wiesz co mu się stało a już zakładasz najgorsze...
-A jakby na jego miejscu była Magda to byłabyś spokojna?- no w tym momencie mnie zagiął. Gdybym ja taką wiadomość usłyszała i wspomnieliby w niej o Magdzie to bym chyba już siedziała w samochodzie i jechała do szpitala.
-Dobra, nie powiedziałam tego. Weź telefon i zadzwoń do tego radia i zapytaj czy nie wiedzą do jakiego szpitala przewieziono rannych z tego wypadku. Ja zadzwonię do Magdy,może już coś wie skoro miała jechać do Spały.
-Ok.- poszłam do przedpokoju po swoją komórkę a kiedy wróciłam Michał barował się ze swoim telefonem. Dłonie tak mu się trzęsły, że bidulek nie mógł wystukać numeru.
-Pomogę ci.- wzięłam od niego telefon i wstukałam rządek cyferek. Kubiak czekał na swojego rozmówcę a ja we wspomnianym wcześniej przedpokoju próbowałam połączyć się z Madzią. Godzina nie jest jeszcze nie wiadomo jak późna więc blondynka musi być na biegu. Odebrała.
-No nareszcie. Magda masz już jakieś konkretne wiadomości na temat Zbyszka? Bo u mnie jest Michał, usłyszeliśmy komunikat w radio i wiesz, Kubiak obawia się najgorszego.
-~~~~~
-To gdzie ty jesteś?!
-~~~~~
-Zachowujesz się jak Michał. Uspokój się i spróbuj się czegoś dowiedzieć. Trzeba wierzyć, że nic poważnego się nie stało.- nie zdążyłam nawet dokończyć swojej złotej myśli bo Pramek się rozłączyła i w tym momencie nasza rozmowa się skończyła. Moich uszu doszedł głos Michała, który prowadził rozmowę z wyraźną ulgą w głowie. Oparłam się o futrynę i czekałam aż siatkarz zakończy rozmowę. Nie trwało to zbyt długo.
-Zbyszek wyszedł z tego bez większego szwanku. Ma rozcięty łuk brwiowy,uderzył głową o kierownicę, kiedy hamował. To nic w porównaniu z tym samochodem, w który uderzyła ciężarówka. Wszyscy zginęli na miejscu...-boję się wypadków samochodowych. Nie raz kiedy rozmawiałam z Magdą to przyznawałyśmy się przed sobą, że za każdym razem towarzyszy nam strach, kiedy jedna z nas jest poza domem i jedzie samochodem. No, ale to tylko takie nasze odpały...
-Widzisz? Od razu nie trzeba zakładać najgorszego.- przytuliłam się do niego, nie zdając sobie sprawy jak w przyszłości ciężko nam będzie dostosować się do tej prawdy.
&&&&&
Pojawił się w Warszawie na wiadomość od Edyty. Nie łatwo mu było tu wrócić bo już dawno odciął się od swojego warszawskiego życia. Wyjechał zaraz po maturze do Anglii a w Polsce pojawiał się tylko dla babci, która była jedyną bliską mu osobą. Była osobą, która widziała w nim człowieka na którego zupełnie nie wyglądał. Myślała tak nawet, kiedy wracał do domu pijany, czasem i pod wpływem czegoś większego. Nie przestawała wątpić, kiedy w jej mieszkaniu pojawiał się wianuszek dziewczyn, które czuły się przez niego uwiedzione i opuszczone. Co powiedziały by teraz? On sam nie wie czy jest o czym mówić...
-Edyta!- umówił się z Lewicką pod liceum do którego chodzili. Szatynka rozpoznała go i zrobiła kilka kroków w jego kierunku by zmniejszyć odległość między nimi.
-No chłopie, zmieniłeś się.- miała rację? Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny to na pewno. Zrzucił kilka kilogramów, zmienił fryzurę i zaczął się inaczej ubierać. Wnętrze? Też jest inne.
-Nie spotkaliśmy się tutaj po to by rozmawiać o moim wyglądzie. O co chodzi z tym ojcostwem i braniem odpowiedzialności za przeszłość?-coś w ten deseń dostał od Edyty w postaci smsa. Nie chciał wierzyć, że tam incydent z Pauliną zaowocował ciążą i dzieckiem. Lewicka mogła to sobie wymyślić. Jeszcze kiedyś była zdolna do wielu rzeczy.
-Zapewne pamiętasz co zaszło między tobą a Witek. Wykorzystałeś ją w kiblu, dziewczyna ma 6-letnią córkę i jest sama. Łączysz fakty czy tracisz wątek?- usiedli na ławce. Edyta z wyraźną satysfakcją patrzyła na Maćka, który schował twarz w dłoniach, wyraźnie nie dowierzał. Sytuacja wspomniana przez Edytą była mu znana aż za dobrze...
Mocno wstawiony trzymał w palcach skręta, raz po raz zaciągając się jego zawartością. Przez męską toaletę przewijały się dziesiątki osób, ale tylko jedna wzbudziła jego szczególną uwagę. Nie wiedział już, czy to co widzi jest efektem narkotyków czy jest obrazem rzeczywistym. Zeskoczył z parapetu i podszedł do Pauliny. Nie kontaktowała... Bezwładnie przewracała oczami.
-Oho, Maciuś ma już swoją ofiarę, nie przeszkadzamy...- tak właśnie o niej pomyślał. Była łatwa jak żadna przedtem. Z niespotykaną lekkością pozbywał się jej ubrań, obsypywał ciało dzikimi pocałunkami. Nie reagowała, ale Maciek nie przestawała. Nie cofał się przed niczym, nie cofnął się przed czynem, którego nie powinien się dopuścić...
-Nie wiem co mnie wtedy podkusiło. Widziałem, że jest jakaś dziwna, nieświadoma tego co robi, a mimo to się nią zabawiłem. Ona...czy ona o tym wie?- Lewicka prychnęła złośliwie.
-Wie, że ktoś ją wykorzystał. Dostała zdjęcia, ale nie wie, że to ty. Musisz jej powiedzieć co wtedy między wami zaszło. Ona na siłę szuka chyba ojca dla tego bachora i obie z Pramek kręcą się obok Zbyszka i Michała. Tak nie może być. Nie po to zatruwałam im życie w liceum, by teraz one dostały to co mi się należy.- do Maćka docierało co drugie słowo, które wychodziło z ust Edyty. W jednej chwili stracił spokój, który po wyjeździe w Anglii osiągnął. Tam, na jednym z osiedli Manchesteru, układał sobie życie i wychodziło to mu całkiem nieźle. Pojawiła się dziewczyna, która mogła być tą na całe życie. Jak w tym poukładanym świecie znaleźć miejsce dla dziecka? Dziecka poczętego w takich okolicznościach. Edyta miała mu jeszcze coś do powiedzenia, ale on podniósł się z miejsca i poszedł przed siebie. Kilka ulic dalej znajdowało się mieszkanie babci, jego mieszkanie rodzinne. Tu zostawił wszystko czym żył do wyjazdu za granicę. Gdzieś w pudłach znajdowała się kolekcja płyt polskich raperów, kilka fifek, ale przede wszystkim był pewien, że w tych pudłach znajdzie kalendarz z adresami całej byłej klasy. Końcowy odcinek pokonał prawie biegiem, do mieszkania wpadł jak po ogień. Nie widział babci spory czas, ale wszystko w tym momencie zeszło na dalszy plan.
-Maciuś coś się stało?- nie zareagował. Kartkował notes i znalazł pożądaną stronę. Jechał palcem po nazwiskach i znalazł: Paulina Witek ul.Domaniewska 13/4. Obok był jeszcze numer telefonu.
-Babciu, chyba jestem ojcem...- powiało rozpaczą.
&&&&&&
Siedział już którąś godzinę na izbie przyjęć, zapewniając wszystkich, że nic mu nie jest i czuje się dobrze. Dobrze fizycznie, bo z psychiką jest gorzej. Przed oczami nadal ma czarne worki do których włożono ciała ofiar wypadku. Czworo młodych ludzi. Jechali białą Corsą. Zdążyli wyprzedzić kilka samochodów, chcieli wjechać na "chama" przed Zbyszka i mimo tego, że siatkarz chciał ich wpuścić, nie zdążyli przed nadjeżdżającym ciężarówką. Uderzenie było tak silne, że Opla odwróciło w drugą stronę,by ten uderzył w samochód Zbyszka. Brunet gwałtownie zahamował co spowodowało uderzenie innych w tył jego samochodu. On sam wylądował z głową na kierownicy, rozciął łuk brwiowy, ale co to jest w porównaniu ze straconym życiem...
-Panie Zbyszku mam dla pana dobrą wiadomość. Przyjechał pański przyjaciel, Mateusz Jachlewski tylko dlatego mogę pana wypuścić na to żądanie. Proszę pamiętać, że jeśli pojawiły by się jakieś niepokojące objawy, pan natychmiast pojawia się u nas.- na korytarzu pojawił się Mateusz. Zbyszek podziękował lekarzowi i zrobił kilka kroków w kierunku przyjaciela.
-Jezu, jak dobrze, że nic ci się nie stało. Anastasi powiedział, że masz dzień na regenerację. Zabieram cię do mieszkania a jutro wieczorem odwiozę cię do Spały.
-Mateusz poczekasz na mnie chwilę?- Siwy skinął głową w geście aprobaty. Zbyszek poszedł do lekarza, który się nim zajmował, by zapytać o innych uczestników wypadku. Dla własnego spokoju chciał się upewnić, że z tymi, których razem z nim przywieziono do szpitala, wszystko jest w porządku.
-Czyżby pan jednak chciał zostać u nas?
-Nie, ja chciałem zapytać co z pozostałymi? Wiem, że nie powinienem, ale jakoś lepiej będę się czuł...
-Zapewne pan wie, że pasażerów z Corsy nie udało się uratować. Co prawda młoda dziewczyna została poddana resuscytacji, ale nie udało się przywrócić krążenia. Mam pan rację, nie powinienem z panem o tym rozmawiać, ale odstąpię od tej reguły. Kolega, który jeździe w karetce od niespełna roku, do tej pory siedzi w lekarskim i nie może się pozbierać. Ofiary miały może trochę więcej niż 20 lat, a ta dziewczyna była w ciąży...- to mu wystarczyło. Lekarzowi nie powiedział nic, odszedł. Mateusz czekał na niego na korytarzu. Minął go i także nie powiedział nic.
-Zbyszek co jest? Mówię ci jak ja się bałem, że coś ci się stało...-przytulił Bartmana.
-Mateusz nie rozumiem dlaczego tak się stało. Gdyby ten samochód mnie nie wyprzedził, być może ta ciężarówka uderzyła by we mnie. Wtedy zginąłbym tylko ja, a tak zginęły 4 osoby, właściwie 5 bo dziewczyna była w ciąży.
-Wiesz co, ty się chyba w głowę uderzyłeś bo za mądrze to ty nie gadasz. Jedziemy do domu,Magda czeka...
-Kto?!
-No Magda.- nic nie powiedział. Może Ktoś na górze dał mu szansę by zmienić swoje życie? Przecież taki wypadek mógłby śmiało odebrać jako karę za swoje postępowanie, nawet to wobec Magdy, może zwłaszcza wobec niej. Jednak żyje, Magda czeka w mieszkaniu. To jest ten czas?
&&&&&
Za wcześnie? W sumie jeden dzień tylko, ale się z tego cieszę, bo chcę trochę w ferię nadgonić z fabułą. Jeśli się uda, notki będą pojawiać się raz w tygodniu, marzeniem jest jeśli pojawiło by się więcej. Wytrzymacie? Mam nadzieję. Czy to już zmiana Zbyszka, która pozwoli mu inaczej spojrzeć na życie? Nie wszystko przychodzi łatwo, nawet jeśli w jednej chwili nam się wydaje, że na zawsze żegnamy dawne zwyczaje i zachowania. Zbyszek coś zrozumie, ale diabeł w postaci Edyty nie będzie spał. No właśnie, Edyta i Maciek. Jak widzicie, jedna zagadka się rozwiązała, nikt z chłopaków nie jest ojcem Zosi. Czy takie rozwiązanie ułatwi Paulinie, Michałowi i Zosi ich wspólne relacje? Nie powiem;)
Nasi wracają do domu i jeszcze ich występ w Londynie jest niepewny. Cztery lata temu zarówna i siatkarze jak i ręczni zakwalifikowali się jednego dnia, 1 czerwca 2008 roku. Myślałam, że tym razem też chłopaki załatwią to podobnie szybko jak siatkarze, ale niestety nie poszło. Tym pesymistycznym akcentem kończę, chociaż nie...MAM FERIE!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz