Nie wiedziała co zrobić dalej z tym, co zaszło między nią a Bartmanem w ostatnich dniach. Bo ona się zakochała i od tego nie ma ucieczki. Samej jej było ciężko w to uwierzyć, że mogła pokochać kogoś tak nieodpowiedzialnego i z taką lekkością podchodzącego do życia, ale ona w sumie zakochała się w tym Bartmanie, który starał się dojrzeć i być odpowiedzialnym. Bała się przyznać do tego komukolwiek, bo przecież wszyscy wiedzą, że Magda wiele kiedyś od Zbyszka usłyszała i wiele przez niego wycierpiała. Ludzie lubią jednak pakować się w coś, co nie ma przyszłości i jest trudne do pojęcia dla osób stojących z boku. Pramek nie wie czy będzie umiałą wytłumaczyć dlaczego pokochała Zbyszka, ale najgorsze jest to, że nie będzie umiała o tym powiedzieć samemu zainteresowanemu. Od tamtego dnia Zbyszek nie odezwał się do niej ani razu. Nie była na niego zła, bo doskonale teraz wiedziała na co się pisze i sama tego chciała, ale gdzieś w okolicach serca czuła ukłucia, które przypominały jej o niefortunnym ulokowaniu uczuć. Przypomniała sobie o tym jak w maju o jej względy zabiegał Mateusz i teraz już wie dlaczego musiała mu powiedzieć, że nie mają szans na nic większego niż przyjaźń. Magda ani przez chwilę nie czuła w obecności Jachlewskiego tego, co czuje przy Zbyszku. Tam nie było przyśpieszonego bicia serca, nie było gęsiej skórki nawet przy przypadkowym dotyku i nie było głowy zaprzątniej myślami tylko o jednej osobie. Z rozważań wyrwało ją pukanie do drzwi, które stawało się coraz bardziej intensywne. Podniosła się z łóżka i poszła otworzyć, a osoba stojąca po drugiej stronie odrazu wtargnęła do środka. Była to Edyta, która z tryumfującym uśmieszkiem spojrzała na Magdę.
-Zbyszek wpakował cię w bahora, narobił nadziei, a sam bawi się teraz z innymi. Wiesz, jest mi ciebie w sumie żal, choć chciałabym dla ciebie wszystkiego co najgorsze.- Pramek chciała pokazać, że słowa Lewickiej nie zrobiły na niej żadnego wrażenia, ale jej umijętności aktorskie pozostawiają wiele do życzenia.
-A ty co, śledzisz go? Włączył się syndrom psa ogrodnika?!- co jak co, ale odszczeknąć to się potrafiła w każdej sytuacji.
-Nie. Byłam dziś w klubie Paradise i Zbyszek też tam był. Wyszłam przewietrzyć się na dwór i dostrzegłam jego samochód. Podeszłam bliżej, ale nie miałam serca mu przeszkadzać, bo używał sobie z jakąś blondyną. Musisz być cieniutka w te klocki, bo Zbyszek szuka sobie dziewczyn podobnych do ciebie. Teraz widzisz, że nie tak łatwo złapać faceta na bachora.- Magda nie wytrzymała i uderzyła Lewicką w twarz. To rozsierdziło ją do tego stopnia, że już nie zamierzała atakować Pramek słownie, tylko także użyła siły. Niestety dla Magdy, była to ogromna siła, bo Edyta złapała ją za ramiona i pochnęła mocno na ścianę tak, że blondynka uderzyła o nią głową i upadła na ziemię. Lewicka wybiegła z mieszkania, a Magda leżała z rozciętą głową. Pojawiła się krew, której ślady widać było na ścianie i na podłodze...
-Zbyszek wpakował cię w bahora, narobił nadziei, a sam bawi się teraz z innymi. Wiesz, jest mi ciebie w sumie żal, choć chciałabym dla ciebie wszystkiego co najgorsze.- Pramek chciała pokazać, że słowa Lewickiej nie zrobiły na niej żadnego wrażenia, ale jej umijętności aktorskie pozostawiają wiele do życzenia.
-A ty co, śledzisz go? Włączył się syndrom psa ogrodnika?!- co jak co, ale odszczeknąć to się potrafiła w każdej sytuacji.
-Nie. Byłam dziś w klubie Paradise i Zbyszek też tam był. Wyszłam przewietrzyć się na dwór i dostrzegłam jego samochód. Podeszłam bliżej, ale nie miałam serca mu przeszkadzać, bo używał sobie z jakąś blondyną. Musisz być cieniutka w te klocki, bo Zbyszek szuka sobie dziewczyn podobnych do ciebie. Teraz widzisz, że nie tak łatwo złapać faceta na bachora.- Magda nie wytrzymała i uderzyła Lewicką w twarz. To rozsierdziło ją do tego stopnia, że już nie zamierzała atakować Pramek słownie, tylko także użyła siły. Niestety dla Magdy, była to ogromna siła, bo Edyta złapała ją za ramiona i pochnęła mocno na ścianę tak, że blondynka uderzyła o nią głową i upadła na ziemię. Lewicka wybiegła z mieszkania, a Magda leżała z rozciętą głową. Pojawiła się krew, której ślady widać było na ścianie i na podłodze...
&&&&&
Michał był zadowolny z wyjazdu do rodziców, bo najbliższa rodzina zaakceptowała Zosię i koniecznie chciała, by ich syn następnym razem pojawił się u nich razem z Pauliną. Mała szatynka układała się właśnie do snu w pokoju Michała, ale dzieci w nowych miejscach często mają problemy z szybkim zaśnięciem. Do tego dochodzi także dziecięca wyobraźnia i już w ogóle o śnie nie ma mowy. Zosia założyła łapcie i zeszła do salonu, gdzie Michał ułożył się na kanapie i oglądał jakieś sporty walki. Dziewczynka po cichutku podeszła do łóżka i ze łzami w oczach wtuliła się w Kubiaka.
-Ej mysza, co jest?- dziewczynka cichutko chlipała w ramię Michała, a ten głaskał ją po pleckach i próbował uspokoić.
-Wiem, że jestem już dużą dziewczynką, ale ja się boję sama spać w twoim pokoju.- i znów zaczęła płakać głośniej, a Michał odetchnął z ulgą, że to tylko o to chodzi, bo z tym był wstanie poradzić sobie bez problemu.
-A ze mną nie będziesz bała się spać?- Zosia otarła łzy i pokiwała głową na znak, że wtedy odejdzie cały jej strach. Siatkarz zgasił więc telewizor, wziął małą na ręce i poszedł z nią do jego pokoju, gdzie z powrotem ułożył Zosię, a sam położył się obok niej. Zosia już nie płakała, tylko patrzyła się na Michała roześmianymi oczkami, które robiły się coraz cięższe, aż w koncu opadły w głębokim śnie. Michał jeszcze długo patrzył na Zosię, głaskając ją po głowie i od czasu do czasu całował jej czółko. Zastanawiał się teraz jak wyglądało jego życie bez Pauliny i Zosi. Obie szatynki pokochał z miejsca i chciał je chronić przed całym złem świata. Miał nadzieję, że Paulina nie będzie chciała zostać w Hiszpanii i wróci do niego już w tą sobotę i będą już tylko razem i tylko dla siebie. Z tą myślą poszedł w ślady Zosi i zasnął spokojnym snem...
Tymczasem u Zbyszka...
Zamówił taksówkę i pojechał nią do mieszkania Magdy. Wysiadł z auta i zapłacił należność taksówkarzowi i szybkim krokiem szedł w kierunku wejścia. Gdzieś niedaleko słychać było pisk opon, ale nawet nie odwrócił się w tamtym kierunku. Na tyle, na ile pozwalała mu noga, szedł po schodach i w końcu znalazł się pod drzwiami, do których zapukał. Spojrzał na zegarek, dochodziła 2. Nie dziwił się, że Magda nie otwiera, ale w końcu zaczął pukać coraz mocniej, a ona nadal pozostawała na to obojętna. Nacisnął nerwowo na klamkę i o dziwo drzwi były otwarte. Wszedł do środka i zamarł. Przed oczami miał obrazek leżącej Magdy, która oddychała niespokojnie, a obok niej było pełno krwi.
-Boże Madzia, co ci jest?! Słyszysz mnie?!- wziął ją w ramiona, ale jej ciało by tak jakby bezwładne, a oczy przewracały się nienaturalnie z jednej strony w drugą. Przeklinał siebie w myślach, że nie ma teraz tu ze sobą samochodu i musi czekać na pogotowie, po które niezwłocznie zadzwonił.
-Błagam! Przyjedźcie szybko, bo ona przestaje kontaktować! Nie mam pojęcia ile tak już leży na tej podłodze!- tłumaczył gorączko i niezbyt składnie, ale nie ma mu się co dziwić. Usiadł na podłodze i położył głowę Magdy na swoich nogach i cały czas do niej mówił, by nie daj Bóg nie zasnęła mu do przyjazdu pogotowia.
-Madzia, nie możesz teraz spać. Mów coś do mnie? Słyszysz, musisz cały czas mówić do mnie, nie możesz spać.- głaskał jej twarz, co chwila odgarniał kosmyki włosów. Nawet nie chciał myśleć, że w dniu, w którym chciał jej powiedzieć, że czas wreszcie przestać oszukiwać serca, może stracić ją i dziecko.
-Edy..ta...- mówiła nie wyraźnie, cały czas przymykała oczy i była wyraźnie osłabiona. Nie ma się co dziwić, straciła sporo krwi, a na głowie miała ranę, z której cały czas sączyła się czerwona ciecz. Sam już nie wiedział czy Pramek jest świadoma tego co mówi, bo nagle wyskoczyła z Edytą. Bał się, że może być to efektem uderzenia.
-Spokojnie, Edyty tu nie ma i już nie będzie w twoim życiu.- trzymął ją za rękę, tak jak one jego, kiedy doznał kontuzji łydki podczas finałów Ligi Światowej. Magda jednak nie ustępowała i cały czas próbowała coś powiedzieć Zbyszkowi, ale jej głos stawał się coraz bardziej cichy i słaby. W końcu przyjechała kartka, w całym bloku zrobił się harmider, bo sąsiedzi powychodzili na klatkę schodową i obserwowali zaistniałą sytuację. Gdzieś za plecami Bartmana słychać było jakieś stłumione szepty i kolejne plotki na temat jego matki, ale w obliczu tego co dzieje się teraz, było to zupełnie nieistotne.
-Jedziecie pan z nami?- skinął od razu głową. Nie mógł jej teraz tak zostawić i sam nie wiedział nawet jak powiadomić jej rodziców. Godzina była późna i nie było sensu też ściągać do szpitala Michała, który zajmował się Zosią czy Mateusza, który był w Kielcach i szykował się do wyjazdu do Niemiec. Sam zatem wsiadł do karetki, zajął miejsce obok Magdy, która dostała porcję tlenu i jakąś wzmacniającą kroplówkę.
-Nie wie pan co mogło spowodować ten upadek? Pani Pramek skarżyła się na jakieś dolegliwości, może choruje na coś bądź chorowała?- sanitariusz przeprowadzał standardowy wywiad, a Zbyszek był w stanie powiedzieć tylko tyle, że Magda jest w ciąży i ostatnimi czasy nie uskarżała się na żadne dolegliwości.
-Magda jest w ciąży, jest to przełom 9-10 tygodnia. Czy dziecku mogło się coś stać?- mężczyzna zapisał wszystko w odpowiednich rubryczkach, a potem zajął się udzielaniem odpowiedzie Zbyszkowi. Nie był do końca przekonany co do słuszności swoich słów, bo to musi zostać potwierdzone przez szereg badań, ale uspokoił Zbyszka mówiąc, że nie doszło do krwotoku z dróg rodnych jak do tej pory, co może być dobrym prognostykiem. Powiedział też, że do takiego krwawienia może dojść, bo niewiadomo czy Magda nie straciła przytomości, a to skutkuje tym, że dziecko zostało odcięte od dopływu tlenu, co mogło spowodować obumarcie płodu. Zbyszek słuchał drugiej części wypowiedzi z ogromnym przerażeniem, ale nie chciał do siebie dopuścić tej drugiej wersji. Wierzył, że z dzieckiem jak i z Magdą wszystko będzie w porządku. Na takie rozmowy zleciał im czas podróży do szpitala. Pramek została od razu przewiozona na odział ginekologiczno-położniczy, gdzie zajęto się zarówno dzieckiem jak i nią samą. Zbyszek zajął miejsce przed salą w której odbywały się badania i czekał na jakieś wieści o stanie ich zdrowia. Denerwował się niemiłosiernie. Bał się, że to jest kara, za jego zachowanie i za to, że na początku nie chciał się do końca podjąć tego ojcostwa. Nie chciał doświadczać na swojej skórze uczucia potrzeby bliskości tych osób, które w jednej chwili mógł stracić. Tyczyło się to zarówno dziecka jak i Magdy...
&&&&&
Stwierdziłam, że skoro mam jakiś przypływ weny i pisanie idzie mi całkiem sprawnie, to dodam sobie notkę w połowie tygodnia, a co mi tam. Muszę powiedzieć, że teraz jesteśmy na takim etapie tego opowiadania, że piszę mi się to wszystko lekko, choć tematyka nie jest zbyt zabawna. Ja to zawsze miałam i mam tak, że im bohaterowie mają bardziej pod górę, tym mi lepiej się pisze. Muszę też powiedzieć, że naładowałam się potrzebnymi mi emocjami po powrocie do jednego z moich ukochanych opowiadań. Tak Mel, mówię o siatkówka a miłość<klik> :) Jeśli ktoś ma czas w te wakacje i nie wie co z nim zrobić, to naprawdę polecam. Ja czytam to nie wiem już który raz, trzeci albo czwarty i wcale mnie to nie nudzi. Eh, coś mnie wzięło na sentymenty, chyba się starzeje...;)
Pozdrawiam i widzimy się w sobotę bądź niedzielę :*
nie kaz długo czekac na kolejną notkę :) dobrze się czyta
OdpowiedzUsuńwłasnie! czekamy na kolejny wpis! :))
OdpowiedzUsuń