czwartek, 2 sierpnia 2012

Notka 12

Całą drogę do Warszawy Zbyszek nie odezwał się do Mateusza ani słowem. Tępym wzrokiem wpatrywał się widok za szybą.
-Mateusz, dziwnie się czuję...- pierwszy przerwał ciszę panującą w samochodzie. Jachlewski wykorzystał fakt, że nikt nie jechał za nimi i dość niespodziewanie zjechał na pobocze.
-Źle się czujesz? Coś cię boli?
-Nie, to nie to. Po prostu jak zamykam oczy widzę ten wypadek, ten zmasakrowany samochód i te zwłoki w czarnych workach. Oni mieli mniej więcej tyle lat co my. Wyobrażasz sobie gdyby teraz w wypadku zginął na przykład Michał? Oni też mieli przyjaciół, rodziny, a teraz ich najbliżsi dostali wiadomość, że ich już nie ma. Nie pojmuję tego...
-Zbyszek, musisz przestać o tym myśleć bo takie rozpamiętywanie nic nie da. Najważniejsze, że tobie nic się nie stało. Mogę jechać?- Zbyszek skinął głową. Chciał wziąć sobie słowa przyjaciela do serca, Michałowi napisał, że wszystko jest w porządku, ale nic takim nie było...
...weszli do środka apartamentowca, na schodach przy ich mieszkaniu siedziała Magda. Na widok chłopaków zerwała się na równe nogi i widać, że siedziały w niej teraz dwie Magdy. Jedna chciała mu przywalić w twarz, a druga mimo wszystko przytulić i powiedzieć, że niezmiernie się cieszy, że wszystko z nim w porządku.
-Dobrze, że nic ci nie jest...- zdecydowała się na uściśnięcie jego dłoni. Na jego dotyk ciałem wstrząsnął jakiś dreszcz, przyjemne ciepło, a wspomnienia z poprzedniej nocy.
-Nie wiem jak wy, ale ja potrzebuje mocnej kawy. Chodźmy do mieszkania.- Siwy znalazł w kieszeni spodni klucz i otworzył drzwi.
-Proszę...- Bartman przepuścił blondynkę w drzwiach. Już w środku Mateusz zaszył się w kuchni, przyrządzając ich trójce coś do jedzenia. Zbyszek siedział w salonie, trzymając twarz w dłoniach. Magda? Magda stała oparta o futrynę i przyglądała się mu z ukrycia. Nie wiedziała jak z nim rozmawiać.
-Magda nie stój tak, tylko siadaj obok Zbyszka. W woli wyjątku kolację zjemy  w salonie. Zaraz przyniosę kanapki i ciepłą herbatę.- dopiero w tym momencie Zbyszek zorientował się, że Pramek go obserwowała. Mateusz znów zniknął w kuchni, a siatkarz poklepał miejsce obok siebie. Nie drgnęła.
-Usiądź, proszę.- głos miał jakby za mgłą, to nie był ten znany jej pewny głos. Znów mu ulega? Taką ma naturę. Zresztą zachowa dystans, nie pozwoli mu się do siebie zbliżyć na odległość, która zakłóci jej kontrolę nad sytuacją. Kontrolę nad uczuciami, które siatkarz mimo wszystko w niej wyzwalał.
-Kontaktował się z tobą może Andrea?
-Tak, ale nie mówmy teraz o tym. Na pewno dobrze się czujesz? Nie boli cię?- mimowolnie dotknęła miejsca nad jego brwią. Wzdrygnął się, nie musiał odpowiadać.
-Bym zginął w tym wypadku to przynajmniej ziemia nie nosiła by takiego bydlaka jak ja. Magda ja powinienem za to co ci zrobiłem...- położyła mu palec na ustach.
-Nie chcę o tym rozmawiać. Nie masz prawa mówić o tym, że to ty powinieneś zginąć w wypadku bo to nie ty o tym decydujesz. Jak widzisz, nie wszystko zależy od ciebie.- mogła się ugryźć w język.
-Chciałbym kiedyś, by ktoś zrozumiał mnie i moje zachowanie. Chciałbym byś to była ty...
-Nie! Znów strzelisz jakiś tekst o tym by ci zaufała, a potem przelecisz i zostawisz?! Wiesz jak się przez ciebie poczułam? Jak dziwka. Pan i władca upatrzył sobie kolejną zdobycz, a ona mu się nie oparła bo kto się uprze urokowi Zbyszka?! Nie oparłam się i żałuje. Nie wiem co mnie podkusiło by to przyjechać, ale to nie był najlepszy pomysł . Będzie lepiej jak już pójdę.- wstała z kanapy, Mateusz w między czasie przyniósł kolację, a Zbyszek widocznie szykował się do jakiegoś kontrataku.
-Nie zawsze taki byłem! Owszem w szkole zachowywałem się jak idiota, ale po szkole byłem zupełnie inny. Podpisałem kontrakt w Olsztynie i tam zobaczyłem jacy faceci imponują kobietom i jak potrafią je potraktować. Zdałem sobie sprawę, że człowiek dostaje to co chce tylko i wyłącznie podstępem, knując i intrygując. Przekonałem się też, że dziewczynie wystarczy szepnąć kilka słów i już zapomina o tym, że komuś innemu wcześniej wyznawała miłość. Uważasz, że tylko faceci są nie w porządku?!
-Zaczynam żałować, że tu w ogóle przyszłam! Popadasz z jednej skrajności w skrajność. Na początku się zachowywałeś jak by ci życie nie było miłe, a później podnosisz głos i wykłócasz się o swoje.
-A ty to co?! Najpierw zachowujesz się jakbyś się o mnie martwiła, a później traktujesz mnie jak...jak...
-Tak jak sobie na to zasłużyłeś?- niespodziewanie ścisnęło ją coś w gardle, a oczy po wilgotniały. Spuściła z tonu, ze zbyszkowych oczu zniknęły ogniki złości. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego ich wspólne przebywanie budzi w nich aż tak skrajne emocje. Początek zapowiadał się miło, później był niekontrolowany przez nich wybuch, a teraz wyraźnie oboje czują, że przesadzili.
-Nie chciałbym się wtrącać, ale jego naprawdę ten Olsztyn zmienił nie do poznania. W szkole to jeszcze mieliśmy nad nim i jego zachowaniem jakąś kontrolę, bo kontakty z Edytą można było jakoś ograniczyć, ale jak on z Olsztyna przyjechał to już nic nie można było zrobić, jak tylko zaakceptować...- Mateusz jak gdyby nigdy nic siedział sobie teraz kanapie i wcinał zrobione przez siebie kanapeczki.
-Naprawdę ujmujące jest to jak skrzętnie chcesz go wytłumaczyć, ale Zbyszek nie ma 5 lat i już dawno wyszliście z piaskownicy.
-My to się nie bawiliśmy w piaskownicy. Wychowaliśmy na trzepaku. Spotykaliśmy się tam co dzień, dopóki nie spadłem wisząc na nim głową w dół i wylądowałem w szpitalu ze wstrząśnieniem mózgu.- podrapał się po głowie i tym samym rozluźnił nieco atmosferę.
-Tak jak na was patrzę to mam wrażenie, że jeszcze zatańczę na waszym weselu.- spojrzeli na niego jak na idiotę.
-Ciebie to w tym szpitalu chyba za krótko trzymali, bo z twoją głową nie wszystko jest jeszcze w porządku...

&&&&&&
Minął tydzień. Długi tydzień bez Magdy i Miśka, ale za to z wiadomością, że Iker pojawi się w Polsce za niespełna dwa dni. Wiem, że nasze początki nie były udane, ale teraz zaczynamy nadawać na tych samych falach, a moje marzenia o starszym bracie chyba się spełnia. Lepiej późno niż wcale. Oprócz przyjemnych chwil były i takie, które wprawiają mnie w zakłopotanie, a może i nawet obawy. W mieszkaniu już kilkakrotnie rozlegał się dźwięk telefonu domowego, ale jak podnosiłam słuchawkę, to nikt nie miał ochoty ze mną rozmawiać.Te telefony to jakoś idzie przeżyć, ale dwa razy ktoś zapukał do moich drzwi, a kiedy je otworzyłam, to nikogo za nimi nie było. Za dużo kryminałów? Być może, ale nie wiem czy wszystko mogę zapisać po stronie mojej bujnej wyobraźni. Jak to dobrze, że nie długo będę miała w swoim mieszkaniu kawałek mężczyzny.
-Paulina ktoś czeka na ciebie na korytarzu.- Zyta, moja najlepsza koleżanka z pracy. Złota dziewczyna i jako jedyna przedstawia swoją osobą jakieś wartości. Reszta moich koleżanek po "fachu" to jakieś dno i wodorosty. Na ten przykład, Jolka podjęła się pracy w magazynie sportowym, bo właśnie w sportowcach szuka kandydata na swojego męża. Współczuję temu, który da się jej usidlić. Tamarę wylali za romans z naczelnym. Jednym słowem, dziewczyny z redakcji w większości albo nie mają zielonego pojęcia o sporcie albo mają, ale nie to jest dla nich najważniejsze. Zyta jest inna, jest normalna. Tak jak Szulik powiedziała, tak ja wstałam od swojego biurka i wyszłam na korytarz. Przy jednym ze stolików siedziała postać, jak na moje oko męska i coś nerwowo przebierała nogami. Zrobiłam kilka kroków w jego stronę, a stukot moich obcasów zdradził moją obecność. Odwrócił się, a ja w pierwszej chwili miałam wrażenie, że już gdzieś miałam przyjemność widzieć ową postać.
-Pan do mnie?- przyglądałam się mu zapewne jak idiotka, ale na prawdę nie mogłam sobie przypomnieć gdzie mogłam go widzieć.
-Aż tak się zmieniłem?- o ja pitole, Maciek Stacherski. No zmienił się nie d opoznania, ale baryton ciągle ten sam.
-No trochę tak, bo w życiu bym nie skojarzyła cię z dawnym Maćkiem.- podałam mu dłoń w geście przywitania i po chwili oboje usiedliśmy przy stoliku. Znów jakoś tak mi się cieplej zrobiło na serduchu, tak jak wtedy na tym spotkaniu klasowym.
-Skąd wiedziałeś, że tu pracuję?- a nie wiesz kochana, że ustawiłaś sobie na fejsie miejsce pracy?
-Facebook.- no i wszystko jasne.
-Sprowadza cię do mnie coś konkretnego? Bo jeśli chciałeś pogadać tak ogólnie to ja niestety teraz nie mam bardzo jak, bo jeszcze jestem w pracy, a szef się wścieka o takie rzeczy. Może umówilibyśmy się na jakąś kawę, hmm? Co prawda muszę odebrać córkę z przedszkola, ale myślę, że 30 minut wytrzyma dłużej.- na wzmiankę o córce wyraźnie się wyprostował, jakby trochę zesztywniał.
-Ja właśnie w sprawie twojej córki...naszej córki.- hahahah. Co on pierdoli?!
-Proszę?!
-Paulina ja wiem dlaczego wtedy odeszłaś z naszego liceum i wiem, jakie były konsekwencje tego co stało się wtedy w klubie. Niestety dowiedziałem się za późno. Wtedy w tym klubie, to ja cię... Boże, ja sam nie wiem czy to był gwałt czy nie. Weszłaś do męskiej toalety, nie łapałaś kontaktu z rzeczywistością. Byłem pijany, nie zależało mi na niczym i...- to nie może się dziać na prawdę. Po tylu latach walki z przeszłością, ze świadomością jak mogła wyglądać tamta noc, zjawia się człowiek, który jak gdyby nigdy nic przyznaje się do tego, że mnie wykorzystał. Twierdzi, że jest ojcem mojej Zośki.
-Po co przyszedłeś?! Żeby mnie upokorzyć?! A może chcesz być kochającym tatusiem? Może chcesz wytłumaczyć mojej córce w jaki sposób została poczęta?! Otóż mogę ci zagwarantować, że choćbym miała sprzedać duszę diabłu, to będę chronić Zosię przed przeszłością tak długo jak tylko będzie to możliwe!- na korytarzu pojawiła się Zyta, co było oznaką zbytniej ilości decybeli w moim głosie.
-Nie, Paulina to nie tak. Chciałem przeprosić. Nic mnie nie usprawiedliwia, nawet to, że ty byłaś pijana...
-Nie byłam pijana! Byłam odurzona jakimiś prochami, które ktoś musiał mi dosypać do napoju. Może to ty co?!
-Wiesz jakie to były środki?!
-GHB...
Wychodził ze szkoły ze świadectwem w ręku, kiedy zza muru pojawiła się postać Edyty i Emanueli. Zaczepiały go zawsze, kiedy chciały mieć dostęp do narkotyków. Tym razem nie było inaczej.
-Maciuś mamy prośbę, chodzi o trochę prochów...- przesłodzone uśmieszki,wymachiwanie przed oczami super kasą za załatwiony towar kusiły Stacherskiego, dlatego nie bał się ryzykować.
-Co tym razem?- miał już do załatwienia grzybki halucynogenne, trochę marihuany i haszyszu. Dziewczyny stawiały na różnorodność.
-Towar ekstra. Pigułka gwałtu.- otworzył szeroko oczy.
-Macie jakieś problemy? Po co wam coś takiego?!
-Jesteś w stanie to załatwić?- Edyta wyjęła jeszcze 100 złotych.
-Na kiedy?
-Na wczoraj Maciuś, jak zawsze na wczoraj...
Na wczoraj, dla dziewczyn oznaczało na wieczór. To był ten wieczór, kiedy miała się odbyć impreza inaugurująca wakacje.
-Nie wiesz co to jest GHB? Pigułka gwałtu. Poradziłam sobie z tym i proszę cię nie pojawiaj się więcej w moim życiu. Zosia nie ma ojca, a już na pewno nie będziesz nim ty.- patrzył się na mnie jak cielę w namalowane wrota. Koniec tego! Chciałam pokazać swoją siłę, ale kiedy tylko znalazłam się w łazience dałam upust swoim emocjom. Oparłam się placami o zimną ścianę i zjechałam po niej bezwładnie. Miałam w dupie fakt, że mogę wylecieć z pracy. Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i zadzwoniłam... Nie do Magdy, nie do Michała, nie do rodziców. Do Ikera...
*-Ven tan pronto como sea posible, por favor, Iker.- nagrałam mu się na pocztę i uderzyłam kolejną salwą łez.

&&&&&
Brazylia okazała się miejscem, w którym Magda miała przejść chrzest bojowy oraz test wiedzy na temat siatkarzy.
-No kochana, jak ma na imię narzeczona Magneto?- Magda uśmiechnęła się pod nosem na pytanie Krzyśka Ignaczaka, który za każdym razem miał dla niej pytanie, mające okazać się zagadką nie do przejścia. Jak na razie Pramek radziła sobie wybornie, odpowiedziała poprawnie na wszystkie pytania.
-Banalne! Hania.- przybiła piątkę z Marcinem Możdźonkiem. Nie dostała pytania jeszcze na temat Bartka Kurka i Zbyszka Bartmana.
-Kurna, z Zibim to ty chodziłaś do szkoły, to pewnie wiesz o nim wszystko. Mam nadzieję, że pytanie o Kurasiu ci nie podpasuje.-spojrzała na Kurka i widziała jego minę. Wyraźnie męczył się w towarzystwie. Na jego twarzy ciężko było dostrzec choć poświatę uśmiechu. Nie miała z nim wcześniej do czynienia, ale słyszała, że kiedyś był całkiem innym człowiekiem.
-Krzysiek odpuść.- odezwał się Zbyszek, a po chwili wymienił się z Bartkiem spojrzeniem. Zrozumiała, że przyjmujący nie lubi mówić o sobie , a tym bardziej nie chce, by ktoś wchodził buciorami w jego życie.
-To co Krzysiu, masz dla mnie jeszcze jakieś pytanie?- Kurek opuścił salę, Zbyszek poszedł za nim, a Magda usilnie chciała się wydostać z pomieszczenia i pójść za nimi. Z Bartkiem chciała pogadać.
-No chłopaki już się nie chcą bawić, to na dzisiaj koniec.- skinęła głową i wyszła z sali gier w Spale. Zbyszek i Bartek nie odeszli daleko.
-Poczekajcie!-odwrócili się i przystanęli.
-Bartek jakoś tak niezręcznie wyszło z tymi pytaniami Krzyśka. Zauważyłam, że nie lubisz jak się o tobie mówi...
-Nie ma o czym mówić. Teraz was zostawię, ale muszę zadzwonić do domu.- Kurek odszedł, a Magda ze Zbyszkiem stali na korytarzu w ciszy. Uciekali od siebie wzrokiem, ale nie na długo.
-Nie uważasz, że Bartek ma jakieś problemy?- lepiej i łatwiej było zejść na temat, który zupełnie odbiegał od nich i od ich spraw.
-Bartek ma problemy od kiedy pamiętam, ale nie chcę o tym mówić. Jemu by się tu przydał Kadziewicz. Gdyby to było ode mnie zależne to już siedziałbym w samochodzie i po niego jechał, ale nie mnie o tym decydować. My tu się staramy jak możemy, żeby Bartek się odnalazł w tym wszystkim, ale nie jest łatwo.- oparli się o barierkę. Na dole już pojawiali się inni reprezentanci, którzy udawali się do swoich pokoi. Marcin Możdżonek niósł na baranach Piotrka Nowakowskiego, pewnie znów się o coś założyli i środkowy bełchatowskiego klubu przegrał z kretesem. Gdzieś w kącie Michał Kubiak usilnie próbował się do kogoś dodzwonić, zapewne do Pauliny.
-Mogę ci dużo zarzucić, ale jednego nie można ci odmówić, jesteś zajebistym przyjacielem i kolegą z drużyny.- uśmiechnął się pod nosem.
-No nie z wszystkimi mi tak dobrze idzie. Nie ma Daniela Plińskiego więc jakoś mi lżej na duszy. W innym przypadku pewnie siedział bym cały czas w pokoju, bo w towarzystwie tego pana jakoś nie czuję się komfortowo.- teraz uśmiechnęła się Magda.
-Nie mam z tym człowiekiem większego kontaktu, ale jego wypowiedzi i postawa poza boiskowa mi nie leży. Aż zadziwiające, że mamy coś co nas łączy.- oboje mieli momenty, gdzie rozmowa naprawdę im się kleiła, ale wystarczył moment i cała kadra była na nogach.
-Patrz na Michała, coś jest nie tak.- Pramek nie myliła się mówiąc, że Zibi jest świetnym przyjacielem. Wystarczyło, że spojrzał na minę przyjaciela i już wiedział, że coś jest nie tak. Ona z Pauliną miała podobnie.
-Kubi co jest?
-No właśnie nie wiem. Dzwoniłem do Paulina, odebrała Zosia i powiedziała, że mamusia siedzi w łazience i głośno płacze...
-Cholera jasna!- teraz to Magda pokazała jaką jest przyjaciółką. Sama próbowała skontaktować się z szatynką, ale kiedy w telefonie usłyszała,tak jak Michał, głos Zosi spasowała.
-Coś się musiało stać. Paulina zamyka się łazience tylko w kryzysowych sytuacjach...-nawet nie zdawała sobie sprawy, że sytuacja jest aż tak kryzysowa.

*Przyjedź jak najszybciej, proszę Iker.

&&&&&&
Wiecie co, aż sama byłam przekonana, że Magda i Zbyszek to się w tym rozdziale już pogodzą na stałe w mieszkaniu chłopaków. A tu masz i po zawodach. Wybuchowe to charaktery, ale podobno kto się czubi ten się lubi...;) Tu jest jednak inny problem, mianowicie linia Paulina-Zosia-Michał-Maciek... Postanowiłam połączyć opowiadania, dlatego często pewne rzeczy muszę pomijać, by nie zdradzić fabuły z mojej historii. Na razie jakoś mi idzie, ale jak przyjdzie taka potrzeba to podgonię z historią i dopiero później zacznę tutaj pisać dalej...
Pozdrawiam i do napisania ;***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz