-Proszę cię uważaj na nich, bo to są nieźli flirciarze i choć często żartują, to niejedokrotnie ich żarty są na poziomie bandy spod trzepaka.- no tak, mój poukładany i wiecznie prostolinijny brat. Teraz widzę po kim jestem taka ambitna i perfekcyjna. Nie wyobrażam sobie, żeby któryś z nich miał mnie podrywać, ale przestrogę brata starałam się przyjąć najpoważniej jak tylko potrafiłam. Weszliśmy do lokalu i od razu poczułam na sobie wzrok kilkunastu par oczu, których właścicieli znałam do tej pory z telewizji i gazet. Jako pierwszy podszedł do nas Xabi Alonso i przedstawił się jako dusza towarzystwo tego zespołu.
-To jest właśnie moja siostra o której wam tyle opowiadałem.- a no spoko, byłam tematem rozmów chłopaków z Realu Madryt. Będę musiała na ten temat pogadać z piłkarzem, ale teraz nie jest ku temu najlepsza okazja, bo właśnie zostałam porwana przez Alonso i zaprowadzona do stolika, gdzie siedziału już wielu piłkarzy hiszpańskiej drużyny, znaczna część ze swoimi połówkami. Z początku czułam się trochę nie swojo, ale szybko zadbano o to, bym wtopiła się w towarzystwo. Drink za drinkiem robił swoje, a ja poczułam ogromną ochotę, by poszaleć na parkiecie dzisiejszej nocy. Z racji tego, że najlepiej znałam Ikera, to z nim odtańczyłam swój pierwszy kawałek, a potem to już chodziłam z rąk do rąk. Największy stres to miałam wtedy, kiedy obok mnie pojawił się Ronaldo. Powiem szczerze, że kiedyś nawet mi się miło na niego patrzyło, za co obrywałam zawsze od Magdy. Wcale Cristiano nie jest taki straszny i można z nim całkiem do rzeczy pogadać. Zaimponował mi z jaką radością i przejęciem opowiadał o swoim rocznym synku. Coś nie coś słyszałam na ten temat, ale nie moja sprawa i nic mi do tego. Kiedy już tak dobrze zaszumiało mi w głowie, co nie bardzo spodobało się Ikerowi, zostałam wyprowadzona na zewnątrz i pod przymusem musiałam z nim spacerować po ulicach Madrytu. Nie było to znowu takie złe, bo każda chwila z nim spędzona sprawiała, że nadrabialiśmy stracony czas i czuliśmy się w swoim towarzystwie tak, jakbyśmy od zawsze mieli ze sobą kontakt. On opowiadał mi i o swoje rodzinie, o swoich relacjach z Evą, a ja coraz bardziej pragnęłam spotkać się z naszą babcią, z jego matką, by pokazać, że warto było dać mojej matce szanse na urodzenie mnie i wychowanie. Być może jestem bardziej Polką niż Hiszpanką i wcale się tego nie wstydzę, ale chciałabym ich poznać. Zaproponowałam to więc Ikerowi.
-Myślę, że jestem gotowa na to by pojechać do Mostoles i spotkać się z babcią i twoją rodziną.- nawet by nie pomyślałam, że moje słowa sprawią mu aż taką radość, ale piłkarz mocno się do mnie przytuli, a potem to już w ogóle nie wypuszczał mnie ze swoich ramion. Spacerowaliśmy zatem objęci, ale nie jak zakochana do szaleństwa w sobie para, a raczej jak para przyjaciół.
-Jak podobają ci się moi koledzy z drużyny?
-No muszę ci powiedzieć, że całkiem niezłe ciasteczka, ale z moim Michałem nikt nie może się równać.- uśmiechnęłam się na samo wspomnienie o Kubiaku. Hiszpania to piękne państwo i chciałabym tu kiedyś przyjechać z siatkarzem. Kto wie, może jak wyprostuje swoje życie rodzinne tutaj to będzie odpowiedni moment, by przedstawić mu całą rodzinę? Byłoby fajnie, ale jak będzie to się okaże...
&&&&&&
Zbyszek się pogubił. Już sam nie wiedział teraz kim jest dla niego Magda i nie rozumiał jak to się stało, że jego życie nie przypominało jego życia. Od nocy w której ponownie doszło między nim a Pramek do zbliżenia bił się z myślami i zastanawiał w którym momencie zaczął zatracać w sobie to, co do tej pory uważał za najfajniejsze i najlepsze. Na początku musiał sobie powiedzieć, że świadomość przyjścia na świat jego potomka sprowadziła go trochę na ziemię. Pokochał już tego nienarodzonego szkraba, ale nie wiedział co czuje do jego matki. Na pewno porzucił w sobie te młodzieńce głupoty które o niej myślał, bo na chwilę obecną nie miały one żadnej racji bytu. Magda była kwintesencją kobiecości i nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Polubił ją i jej cięty język, dobrze mu było w jej towarzystwie, ale czy na czymś takim można zbudować coś więcej? A może to już jest to "coś więcej" tylko sam nie może tego określić?
-Matylda!!!- miał w głowie pewien plan, który miał: albo odnaleźć w nim dawnego Zbyszka lub pożegnać go na dobre. Do czego zatem była potrzebna mu Jachlewska? Chciał ją wyciągnąć na jakiś maraton po klubach, które w czasie wakacji miały repertuar 24 godziny na dobę każdego dnia tygodnia. Na dobrą sprawę mógł iść tylko z siostrą przyjaciela, bo sam Mateusz nie miał teraz głowy do zabawy, a Michał bawił się w ojca dzieciom i zabrał Zosię do swoich rodziców.
-Czego chcesz? Nic ci nie ugotuję ani też nie będę sprzątać twojego pokoju. Zaraz wychodzę bo umówiłam się z Kamilem.- młodsza z rodzeństwa Jachlewskich była już w sumie gotowa do wyjścia. Miała na sobie czarny top z odkrytymi plecami i białą spódniczkę, która w sumie więcej odkrywała niż przykrywała.
-Jakby cię Mateusz zobaczył to by chyba zawału dostał, ale dla mnie wyglądasz zajebiście.- zareagował tak jak zawsze reagował na ponętnie ubrane kobiety, więc nie jest z nim jeszcze tak źle.
-To co chcesz bo trochę mi się śpieszy.-Matylda po komplemencie z ust Zbyszka zmieniła ton i już nie była taka nerwowa.
-Może zabierzesz się razem z Jaskółką na maraton po klubach według Zibiego Bartmana?- siatkarz poruszał charakterystycznie brwiami i wydawać by się mogło, że Matylda z miejsca podłapała propozycję, ale wyjechała z takim tekstem, że Zbyszek stracił zapał do zabawy.
-Ty masz dziecko w drodze i tobie takie rzeczy w głowie? Nie moja sprawa, ale z miejsca widać, że coś byś chciał przyświrować do Magdy, ale nie umiesz się za to zabrać.- nawet osoby z boku widzą, że coś jest nie tak w jego zachowaniu i mają już gotowe rozwiązania, które dla samego zainteresowanego nie są tak oczywiste. Najlepszą bronią jest atak i zaparcie się wszystkiego, co jest prawdą trudną do przełknięcia.
-Nie mądrz się bo gluty masz jeszcze pod nosem, pilnuj lepiej swojej Jaskółki. Jedziecie czy nie?
-W sumie czemu nie, ale ty się chłopie zastanów nad swoim postępowaniem, bo wydaje mi się, że będziesz niedzielnym tatusiem i dopiero zaboli cię ten fakt, kiedy twój dzieciak powie do obcego faceta: tato. Ja wiem jak to jest mieć niedzielnych rodziców i nikomu tego nie polecam...- z niewinnie rozpoczątej rozmowy wywiązała się mowa połuczająca, która dość głęboko weszła w głowę Zbyszka. Zebrali się do wyjścia, ale Bartman już wcale nie był tak ochoczo do wszystkiego nastawiony.
-Ty nie będziesz piła, później nas porozwozisz.- zarządził już w samochodzie, kiedy parkowali samochód pod lokalem Paradise. Problemy były od razu na przejściu przez bramkę, bo Matylda zapomniała dowodu i nikt nie chciał jej uwierzyć, że ma 18 lat. Dopiero Zbyszek za nią poręczył i brunetka mogła wejść do środka. We wnętrzu lokalu trójka rozdzieliła się. Matylda i Kamil od razu dali się porwać muzyce, a Zbyszek zajął miejsce przy barze i zamówił sobie dwie kolejki Finlandii. Wypił je kolejno po sobie i dla lepszego efektu poprosił jeszcze raz o ten sam zestaw. Ilość alkoholu wypita w tak szybkim tempie podziała tak, jak zadziałać miała. Zbyszek nabrał odwagi i już upatrzył sobie rejon klubu, w którym widział potencjalny obiekt swojego "doświadczenia". Na odchodnego wypił jeszcze jeden kieliszek i śmiałym krokiem zmierzał w kierunku upatrzonej przez siebie dziewczyny. Dopiero gdy zobaczył ją bliżej dostrzegł łudzące podobieństwo do Pramek. Zaczął z dziewczyną tańczyć, jego ruchy nie były być może tak żywiołowe jakby tego chciał, ale trzeba pamiętać, że jego noga nadal wraca do formy. Zbyszek nie musiał pokazywać zbytnio swoich umiejętności tanecznych. Wystatczyło kilka przenikających spojrzeń, jeden czy dwa dotyki i blondyna była wpatrzona w niego jak w obrazem. Być może była podobna do Magdy, ale była pusta jak mało kto. Bartman zaprowadził ją do swojego samochodu i nawet nie siląc się na to, by zapytać jak ma na imię, natarczywie zaczął błądzić po jej ciele. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie fakt, że Zibi do takiego zachowania musiał się zmuszać. Mając przed oczami ciało ponętnej blondynki, on w głowie miał obrazek Magdy. To jest już chyba odpowiedź na jego doświadczenie. Przez te prawie trzy miesiące zauroczył się w Pramek i zaczął porzucać swoje przyzwyczajenia i nawyki.
-Ej sorry, ale chyba dzisiaj nic z tego nie będzie...-wyswobodził się z uścisku dziewczyny, która wybrała wyraźnej ochoty na więcej.
-No, ale nie podoba ci się misiaczku?- spowrotem chciała zająć miejsce na jego kolanach, ale on swoim stanowczym ruchem jej to uniemożliwił. -Nie, nie podoba mi się. Lepiej będzie jak już sobie pójdziesz.- otworzył drzwi od samochodu, by wściekła blondyna mogła wyjść z jego auta. Trzasnęła drzwiami z płaczem wróciła do środka. On został sam i gdyby nie pił, to już byłby w drodze do mieszkania Magdy. Musiał jednak znaleźć Matyldę i powiedzieć jej, żeby odprowadziła jego wóz, on sam bierze taksówkę i jedzie do Pramek. Musi z nią pogadać, musi powiedzieć do jakich wniosków doszedł... Nie wiedział, że Magdy przyjmowała właśnie u siebie Edytę i, że ta wizyta niesie być może tragiczne skutki dla dziecka i jej samej...
&&&&&
Witam i od razu przepraszam, że notka taka krótka, ale w sumie to jest wszystko co chciałam w niej zawrzeć. Mamy trochę Hiszpanii, ale wszystko to w cieniu wydarzeń w życiu Magdy i Zbyszka. Mogę powiedzieć, że dziać to się będzie w następnych notkach, teraz to taka przygrywka, która być może wydaje się nudna...
Doszły mnie słuchy, że Onet planuje jakąś schizę i nie powiem, ale trochę mnie to przeraża...
Pozdrawiam i do usłyszenia za tydzień ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz