Obudziła się z bólem, który odczuwała w każdym milimetrze swojego ciała. Najgorzej bolały plecy a i znać o sobie dawała głowa. Podniosła się na głowie i zamarła. Otaczała ją sceneria sali konferencyjnej, w której wczoraj wieczorem...
-Boże...-zerwała się szybko, mimo złego samopoczucia po trudach źle przespanej nocy.
-Zbyszek?- myślała, że siatkarz jest gdzieś na sali. Mógł położyć się na jakiś krzesłach czy podłodze. Miała nadzieję, że tu będzie. W głowie kołatało się milion myśli a wśród nich dwie, które były całkowicie ze sobą sprzeczne. Pierwsza to ta, że to co się wydarzyło między nią a siatkarzem nie powinno mieć w ogóle miejsca. Przecież Bartman ją irytował i wkurzał swoim zachowaniem a z drugiej strony nie potrafiła powstrzymać pożądania, które wezbrało w niej pod wpływem dotyku Zbyszka. Przestała się liczyć przeszłość i otaczający świat.
-Zbyszek?!- jej kolejne nawoływanie zaciągnęło rozpaczliwym głosem. "Nie mógł tego zrobić, nie mógł", powtarzała w myślach szukając włącznika światła. Na dobrą sprawę nie wiedziała nawet która jest godzina, ale musiała być noc bo przez okno nie wpadały jeszcze żadne promienie światła. Kiedy znalazła włącznik nerwowo go nacisnęła by przekonać się, że po Zbyszku nie było śladu. Była za to kartka obok jej ubrań. Dopiero teraz zorientowała się, że jest przyodziana w bluzę siatkarza. Podeszła po kartkę i czytając już pierwsze słowa sprawiły, że nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Oparła się o jedną ze ścian i zjechała po nich prawie, że bezwładnie. Czytała dalej.
-Boże...-zerwała się szybko, mimo złego samopoczucia po trudach źle przespanej nocy.
-Zbyszek?- myślała, że siatkarz jest gdzieś na sali. Mógł położyć się na jakiś krzesłach czy podłodze. Miała nadzieję, że tu będzie. W głowie kołatało się milion myśli a wśród nich dwie, które były całkowicie ze sobą sprzeczne. Pierwsza to ta, że to co się wydarzyło między nią a siatkarzem nie powinno mieć w ogóle miejsca. Przecież Bartman ją irytował i wkurzał swoim zachowaniem a z drugiej strony nie potrafiła powstrzymać pożądania, które wezbrało w niej pod wpływem dotyku Zbyszka. Przestała się liczyć przeszłość i otaczający świat.
-Zbyszek?!- jej kolejne nawoływanie zaciągnęło rozpaczliwym głosem. "Nie mógł tego zrobić, nie mógł", powtarzała w myślach szukając włącznika światła. Na dobrą sprawę nie wiedziała nawet która jest godzina, ale musiała być noc bo przez okno nie wpadały jeszcze żadne promienie światła. Kiedy znalazła włącznik nerwowo go nacisnęła by przekonać się, że po Zbyszku nie było śladu. Była za to kartka obok jej ubrań. Dopiero teraz zorientowała się, że jest przyodziana w bluzę siatkarza. Podeszła po kartkę i czytając już pierwsze słowa sprawiły, że nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Oparła się o jedną ze ścian i zjechała po nich prawie, że bezwładnie. Czytała dalej.
Madziu,
Kiedy się obudzisz, ja będę w drodze do Warszawy. Będę zapewne zastanawiał się jak mogłem zachować się tak względem Ciebie. Z każdym upływającym kilometrem będę utwierdzał się w przekonaniu, że nie jestem zdolny do uczuć. Do takich uczuć o których pisze się wiersze czy śpiewa piosenki. Będę z Tobą szczery bo choć tyle jestem ci w tej sytuacji winien. Zdecydowałem się na ten krok by udowodnić sobie, że mogę mieć każdą. Kiedy obudziłem się w twoich ramionach stwierdziłem, że ty nie jesteś "każda". Jesteś wyjątkowa dlatego lepiej będzie jeśli będę się trzymał od Ciebie z daleka. Wiem, że będziemy pracować razem przez najbliższe miesiące, ale nie będę wykraczał poza stosunki koleżeńskie. Pewnie znienawidzisz mnie jeszcze bardziej. Masz rację. Jestem chamem i zapatrzonym w siebie gwiazdorem. Nie będę potrafił spojrzeć Ci w oczy po tym co się stało dlatego w tym liście chcę też przeprosić za to co robiłem w czasie liceum. Teraz wiem jak bardzo powierzchownie oceniałem i być może nadal oceniam ludzi.
Przepraszam
Z.
Z.
P.S Bluzę wyrzuć albo zrób z nią co chcesz.
-Kurwa!!!- wyrzuciła z siebie emocje, które wzięły nad nią górę. Zgniotła kartkę i rzuciła nią przed siebie. W pośpiechu zdejmowała bluzę, która rzuciła w tym samym kierunku co świstek papieru. Świstek, który rozwalił jej serce na kawałki. Została potraktowana jak panna na jedną noc a najgorsze jest to, że sama dała się tak potraktować. Naiwnie poddała się mu, kiedy ten zapytał ją o to czy mu zaufa.
-Ty pieprzony egoisto!- rozpłakała się na dobre.Nie miała siły wstać i pozbierać swoich ubrań. Musiała jednak zebrać się w sobie bo przecież nikt nie może się dowiedzieć o jej obecności tutaj podczas dzisiejszej nocy. Kiedy zbierała swoją bieliznę i resztę odzieży, płakała mocniej.
-Nie daruję sobie tego...
-Kurwa!!!- wyrzuciła z siebie emocje, które wzięły nad nią górę. Zgniotła kartkę i rzuciła nią przed siebie. W pośpiechu zdejmowała bluzę, która rzuciła w tym samym kierunku co świstek papieru. Świstek, który rozwalił jej serce na kawałki. Została potraktowana jak panna na jedną noc a najgorsze jest to, że sama dała się tak potraktować. Naiwnie poddała się mu, kiedy ten zapytał ją o to czy mu zaufa.
-Ty pieprzony egoisto!- rozpłakała się na dobre.Nie miała siły wstać i pozbierać swoich ubrań. Musiała jednak zebrać się w sobie bo przecież nikt nie może się dowiedzieć o jej obecności tutaj podczas dzisiejszej nocy. Kiedy zbierała swoją bieliznę i resztę odzieży, płakała mocniej.
-Nie daruję sobie tego...
&&&&&
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Ja nie wiem kto nie ma serca i budzi mnie o godzinie 8 w niedzielny ranek, ale jeśli chce ujść z życiem to musi mieć poważny powód swojej wizyty. Założyłam odwrotnie kapcie, ale nawet nie zamierzałam tego w tej chwili poprawiać. Poprzekręcałam zamki w drzwiach i się wpieniłam. Nikogo nie było!
-Żartów się zachciało!- prychnęłam i kiedy już widziałam się na powrót w pościele, znów rozległo się pukanie do drzwi. Nie otwieram! Pukanie nie ustaje a ja zakryłam głowę kołdrą i udaję, że nie słyszę.
-Mamo!!!- no tak. Zapomniałam, że moja córka nie ma już trzech lat i także potrafi wpuszczać do domu gości nawet jeśli ich nie zna. Musiałem zatem wyjść ze swojego królestwa i zobaczyć kogo wpuściła tym razem i co zdążyła mu powiedzieć. Jakoś w zimie otworzyła sobotniego ranka drzwi księdzu, który chodził po kolędzie i powiedziała, że mamusia ma dziś wszystko w nosie i leży do góry brzuchem cały dzień... Wchodząc do przedpokoju zaniemówiłam. Zosia wtulona w Michała spoczywała bezpiecznie na jego rękach. Patrząc tak na nich odjechałam myślami. W tym momencie widziałam jak bardzo mojej księżniczce brakuje ojca. A w ramionach Kubiaka wygląda tak słodko...
-Mogę dać Panu jeszcze jednego buziaka? Pan tak ładnie grał w sobotę.- Misiek kiwnął głową i po chwili na jego policzku Zosia odbiła swoje usta. Mam być zazdrosna o własną córkę? No chyba powinnam skoro Michał mnie nie obdarza takimi czułościami. Oczywiście żartuję.
-A od pani nie dostanę buziaka za ładną grę w sobotę?
-Oj dostanie pan, dostanie.- cały czas trzymając Zosię na rękach, Michał zagarnął mnie do siebie i po tym jak musnęłam jego policzek, on pocałował czubek mojej głowy.
-Idę do siebie. W filmach w takich sytuacjach dzieci zmykają do swoich pokojów.- że co? Michał zaczął się śmiać a ja nadal patrzyłam na zamknięte drzwi.
-Masz bardzo mądrą córkę. Po mamusi.- no jasne, że nie po ojcu. Pociągnęłam Michała za rękę i zaprowadziłam do kuchni. Przyjechał tak wcześnie to trzeba go poczęstować jakimś śniadaniem.
-Kawka?
-Z przyjemnością. Dziś wracam do ZOO...- czy ja dobrze myślę, że ktoś tu wpadł w jakiś dołek? Niemożliwe. Nie on.
-A co z moją Madzią?- zdałam sobie sprawę, że nie popisałam się jeśli chodzi o postawę przyjaciółki.
-No dobrze. Anastasi jest z niej zadowolony bo nie raz na rozruchu mówi, że powinniśmy podchodzić do swojej pracy tak jak Magda do swojej. Zbyszek to się chyba jej prywatnym fanem stał bo był na wszystkich jej konferencjach.- usiadłam z kubkiem, który podałam Michałowi. Nie był nim zainteresowany. Upił kilka łyków, by po chwili dotknąć mojej dłoni. Niby przypadkiem, ale mi takie przypadki się podobają. Spojrzeliśmy sobie w oczy i znów przeszedł mnie jakiś nieznajomy jak do tej pory dreszcz. Dzielił nas stół, ale nic nie było w stanie przedzielić emocji.
-Chodź do mnie.- odsunął się od stołu i wskazał na swoje kolana. Bez słowa sprzeciwu wstałam ze swojego miejsca i usiadłam na jego kończynach. Czułam się jak mała dziewczynka. Misiek bawił się moimi włosami, głaskał policzek i niejednokrotnie spoglądał prosto w oczy.
-Michał co my robimy?- na chwilę obecną nie wiedziałam co się dzieje. Byliśmy parą? No gdzie, nic na to nie wskazuje. A może wskazuje a ja tego nie zauważam? Pytać go nie będę. Pomyśli, że się napaliłam jak szczerbaty na suchary.
-Będziemy dopiero robić.- no wiedziałam, że prędzej czy później tak to się skończy. Ujął moją twarz w swoje silne, męski dłonie i sukcesywnie przybliżał ją do swojej twarzyczki. Już mieliśmy zasmakować swoich ust, kiedy w kuchni pojawiła się Zosia.
-Nie patrzę. Przyszłam tylko po soczek.- widząc minę Michała wybuchnęłam śmiechem. Wydaje mi się, że siatkarz dopiero teraz zrozumiał jak to jest świrować do panny z dzieckiem. Taa, w sumie to nie mam się z czego śmiać. Pewnie zaraz się ze mną pożegna a potem powoli będzie kończyć się nasza odbudowywana po latach znajomość. Zeszłam z kolan Kubiaka i nalałam Zosi soku. Stojąc odwrócona tyłem do Michała, czułam na sobie jego wzrok.
-Mogę pana o coś zapytać?- Zosia błagam, tylko nie pytaj o to czy mamusia się panu podoba bo zejdę na zawał.
-No jasne. Tylko mam do ciebie prośbę. Nie mów do mnie pan-Michał jestem.- wyciągnął do niej rękę,której córa nie uścisnęła.
-Ja nie mogę. Pan jest starszy i panu należy się szacunek.- z każdym wypowiadanym przez nią słowem w moim sercu rozlewało się przyjemne ciepło a w oczach zbierała się łzy. Może nie jestem matką idealną, ale widzę, że coś z mojego produkowania w jej główce pozostaje. Jestem teraz ciekawa jak z tego wybrnie siatkarz.
-A wujek Michał mógłby być?- no nie. On tu sobie zjednuje Zosię co znaczy, że poważnie o mnie myśli?
-Może.- teraz to Zosia wyciągnęła rękę i zaczęli tu sobie jakieś żółwiki przybijać. Córka wzięła swoją szklankę i zniknęła z kuchni.
-Zosia budzi we mnie instynkt ojcowski. Czas brać się za zostawienie po sobie potomstwa. Ktoś musi kontynuować moje dzieło.- znów zajęłam miejsca na jego kolanach.
-No patrząc na mnie to ty chłopie jesteś sto lat za murzynami. Ja już jestem matką od 6 lat.- chyba wdepnęliśmy nieświadomie na temat, którego chciałabym jeszcze nie roztrząsać. Michał wyraźnie czekał aż sama chyba napomknę mu o swojej przeszłości, ale nie chciałam robić tego teraz i nie w okolicznościach w których Zosia mogłaby coś usłyszeć. Ona tak dużo rozumie i nie chcę by źle czuła się ze świadomością okoliczności w jakich została poczęta.
-Chcesz mi coś powiedzieć?- pokręciłam raptownie głową. Może zbyt raptownie? Pomyśli sobie, że mu nie ufam.
-Michał powiem ci, ale nie teraz. Może po finałach Ligi Światowej? Będę w Trójmieście z redakcji a potem zamierzam zrobić sobie od razu urlop...-spuściłam głowę bo czułam, że czerwienieję z tego całego wymigiwania się od powiedzenia prawdy.
-Nie ufasz mi?
-Michał to nie chodzi o to. Proszę daj mi czas a powiem ci jak to się stało, że Zosia pojawiła się na świecie.- podniosłam głowę kiedy zadał to pytanie. Niech z moich oczu czyta, że to nie chodzi o kwestię zaufania. Dałam radę go przekonać bo po chwili swoją twarz przybliżał do mojej. Jak to się mówi, wyszłam mu na przeciw.
-Moje plany urlopowe uległy zmianie. Spędzę go nad morzem.- no i tak ma być.
-Żartów się zachciało!- prychnęłam i kiedy już widziałam się na powrót w pościele, znów rozległo się pukanie do drzwi. Nie otwieram! Pukanie nie ustaje a ja zakryłam głowę kołdrą i udaję, że nie słyszę.
-Mamo!!!- no tak. Zapomniałam, że moja córka nie ma już trzech lat i także potrafi wpuszczać do domu gości nawet jeśli ich nie zna. Musiałem zatem wyjść ze swojego królestwa i zobaczyć kogo wpuściła tym razem i co zdążyła mu powiedzieć. Jakoś w zimie otworzyła sobotniego ranka drzwi księdzu, który chodził po kolędzie i powiedziała, że mamusia ma dziś wszystko w nosie i leży do góry brzuchem cały dzień... Wchodząc do przedpokoju zaniemówiłam. Zosia wtulona w Michała spoczywała bezpiecznie na jego rękach. Patrząc tak na nich odjechałam myślami. W tym momencie widziałam jak bardzo mojej księżniczce brakuje ojca. A w ramionach Kubiaka wygląda tak słodko...
-Mogę dać Panu jeszcze jednego buziaka? Pan tak ładnie grał w sobotę.- Misiek kiwnął głową i po chwili na jego policzku Zosia odbiła swoje usta. Mam być zazdrosna o własną córkę? No chyba powinnam skoro Michał mnie nie obdarza takimi czułościami. Oczywiście żartuję.
-A od pani nie dostanę buziaka za ładną grę w sobotę?
-Oj dostanie pan, dostanie.- cały czas trzymając Zosię na rękach, Michał zagarnął mnie do siebie i po tym jak musnęłam jego policzek, on pocałował czubek mojej głowy.
-Idę do siebie. W filmach w takich sytuacjach dzieci zmykają do swoich pokojów.- że co? Michał zaczął się śmiać a ja nadal patrzyłam na zamknięte drzwi.
-Masz bardzo mądrą córkę. Po mamusi.- no jasne, że nie po ojcu. Pociągnęłam Michała za rękę i zaprowadziłam do kuchni. Przyjechał tak wcześnie to trzeba go poczęstować jakimś śniadaniem.
-Kawka?
-Z przyjemnością. Dziś wracam do ZOO...- czy ja dobrze myślę, że ktoś tu wpadł w jakiś dołek? Niemożliwe. Nie on.
-A co z moją Madzią?- zdałam sobie sprawę, że nie popisałam się jeśli chodzi o postawę przyjaciółki.
-No dobrze. Anastasi jest z niej zadowolony bo nie raz na rozruchu mówi, że powinniśmy podchodzić do swojej pracy tak jak Magda do swojej. Zbyszek to się chyba jej prywatnym fanem stał bo był na wszystkich jej konferencjach.- usiadłam z kubkiem, który podałam Michałowi. Nie był nim zainteresowany. Upił kilka łyków, by po chwili dotknąć mojej dłoni. Niby przypadkiem, ale mi takie przypadki się podobają. Spojrzeliśmy sobie w oczy i znów przeszedł mnie jakiś nieznajomy jak do tej pory dreszcz. Dzielił nas stół, ale nic nie było w stanie przedzielić emocji.
-Chodź do mnie.- odsunął się od stołu i wskazał na swoje kolana. Bez słowa sprzeciwu wstałam ze swojego miejsca i usiadłam na jego kończynach. Czułam się jak mała dziewczynka. Misiek bawił się moimi włosami, głaskał policzek i niejednokrotnie spoglądał prosto w oczy.
-Michał co my robimy?- na chwilę obecną nie wiedziałam co się dzieje. Byliśmy parą? No gdzie, nic na to nie wskazuje. A może wskazuje a ja tego nie zauważam? Pytać go nie będę. Pomyśli, że się napaliłam jak szczerbaty na suchary.
-Będziemy dopiero robić.- no wiedziałam, że prędzej czy później tak to się skończy. Ujął moją twarz w swoje silne, męski dłonie i sukcesywnie przybliżał ją do swojej twarzyczki. Już mieliśmy zasmakować swoich ust, kiedy w kuchni pojawiła się Zosia.
-Nie patrzę. Przyszłam tylko po soczek.- widząc minę Michała wybuchnęłam śmiechem. Wydaje mi się, że siatkarz dopiero teraz zrozumiał jak to jest świrować do panny z dzieckiem. Taa, w sumie to nie mam się z czego śmiać. Pewnie zaraz się ze mną pożegna a potem powoli będzie kończyć się nasza odbudowywana po latach znajomość. Zeszłam z kolan Kubiaka i nalałam Zosi soku. Stojąc odwrócona tyłem do Michała, czułam na sobie jego wzrok.
-Mogę pana o coś zapytać?- Zosia błagam, tylko nie pytaj o to czy mamusia się panu podoba bo zejdę na zawał.
-No jasne. Tylko mam do ciebie prośbę. Nie mów do mnie pan-Michał jestem.- wyciągnął do niej rękę,której córa nie uścisnęła.
-Ja nie mogę. Pan jest starszy i panu należy się szacunek.- z każdym wypowiadanym przez nią słowem w moim sercu rozlewało się przyjemne ciepło a w oczach zbierała się łzy. Może nie jestem matką idealną, ale widzę, że coś z mojego produkowania w jej główce pozostaje. Jestem teraz ciekawa jak z tego wybrnie siatkarz.
-A wujek Michał mógłby być?- no nie. On tu sobie zjednuje Zosię co znaczy, że poważnie o mnie myśli?
-Może.- teraz to Zosia wyciągnęła rękę i zaczęli tu sobie jakieś żółwiki przybijać. Córka wzięła swoją szklankę i zniknęła z kuchni.
-Zosia budzi we mnie instynkt ojcowski. Czas brać się za zostawienie po sobie potomstwa. Ktoś musi kontynuować moje dzieło.- znów zajęłam miejsca na jego kolanach.
-No patrząc na mnie to ty chłopie jesteś sto lat za murzynami. Ja już jestem matką od 6 lat.- chyba wdepnęliśmy nieświadomie na temat, którego chciałabym jeszcze nie roztrząsać. Michał wyraźnie czekał aż sama chyba napomknę mu o swojej przeszłości, ale nie chciałam robić tego teraz i nie w okolicznościach w których Zosia mogłaby coś usłyszeć. Ona tak dużo rozumie i nie chcę by źle czuła się ze świadomością okoliczności w jakich została poczęta.
-Chcesz mi coś powiedzieć?- pokręciłam raptownie głową. Może zbyt raptownie? Pomyśli sobie, że mu nie ufam.
-Michał powiem ci, ale nie teraz. Może po finałach Ligi Światowej? Będę w Trójmieście z redakcji a potem zamierzam zrobić sobie od razu urlop...-spuściłam głowę bo czułam, że czerwienieję z tego całego wymigiwania się od powiedzenia prawdy.
-Nie ufasz mi?
-Michał to nie chodzi o to. Proszę daj mi czas a powiem ci jak to się stało, że Zosia pojawiła się na świecie.- podniosłam głowę kiedy zadał to pytanie. Niech z moich oczu czyta, że to nie chodzi o kwestię zaufania. Dałam radę go przekonać bo po chwili swoją twarz przybliżał do mojej. Jak to się mówi, wyszłam mu na przeciw.
-Moje plany urlopowe uległy zmianie. Spędzę go nad morzem.- no i tak ma być.
&&&&&
Przemierzała kolejne ulice stolicy województwa łódzkiego, ale tak naprawdę nie wiedziała co jest celem jej podróży. Chciała zapomnieć? Bardzo by chciała, ale tej nocy nie można zapomnieć. Nie można zapomnieć niczego co działo się w ten weekend "światówki". Jej przyjazd do Łodzi z Krzyśkiem. Odprawiła go z kwitkiem bo uznała, że Lijewski jest powierzchowny i nie potrafi sobie radzić z faktami, które są mu nie na rękę. Pierwsze chwile w hotelu Ibis nie zapowiadały tego, że z jednych "ramion" wpadnie w drugie. W ramiona kogoś kto wcale nie jest lepszy od Lijewskiego. Powierzchownie oceniający kobiety i zabiegający tylko o poczucie własnej wartości. Do tego nie potrafił powiedzieć jej w twarz tego co napisał na głupiej kartce papieru. Stchórzył, choć podobno jest tak pewny siebie. Ściskając zbyszkowy list w dłoni, przysiadła na schodach jakiegoś budynku. Noc była dość chłodna, ale nie chciała wracać. Tak naprawdę nie miała gdzie a nie chciała do Warszawy. Nie będzie potrafiła długo oszukiwać Pauliny a na chwilę obecną nawet nie chce nikomu o tym mówić. Odrzuciła już po raz który telefon od przyjaciółki. Stać ją było tylko na smsa w którym zapewniła Witek, że wszystko jest w porządku a do domu wróci dopiero po przylocie z Rio de Janeiro. Musi do tego czasu gdzieś się zatrzymać. Hotel to nie jest rozwiązanie.
-Spała?- jaka Spała? Ona chce w ten sposób uciec od Bartmana, siedząc mu prawie na plecach? To niedorzeczne.
-Czy coś się stało? Źle się pani poczuła?- ktoś z grupki nastolatków podszedł do niej. Podniosła głowę i zamiast odpowiedź, że nic się nie stało, patrzyła się na młodą i dziewczynę i w jej radosne oczy. Czy ona kiedyś miała tak radosne oczy za czasów wczesnej młodości? Nie.
-Nic mi nie jest, dziękuję za troskę.- młodzież odeszła a Magda nie ruszyła się ze swojego miejsca. Kolejny raz dzisiejszego dnia czytała słowa nakreślone przez Bartmana i kolejny raz pluła sobie w brodę, że tak dała się podejść. Dała się oczarować do tego stopnia facetowi, który przecież irytował ją do granic możliwości.
-Dajcie mi wszyscy święty spokój.- na wyświetlaczu <Mateusz dzwoni>. Zamieniając z nim choć kilka zdań poczuła by się jeszcze gorzej. Nie poradziła by sobie z idealnością człowieka, którego starania odrzuciła a przespała się facetem, który potraktował ją jak zabawkę. Mateusz nie dawał za wygraną jeśli chodzi o telefon a ona choć w tym przypadku chciała wykazać asertywność, tak więc dalej odrzucała od niego połączenia. Nie wiedziała jak wiadomość od Jachlewskiego zmieni jej życie...
-Spała?- jaka Spała? Ona chce w ten sposób uciec od Bartmana, siedząc mu prawie na plecach? To niedorzeczne.
-Czy coś się stało? Źle się pani poczuła?- ktoś z grupki nastolatków podszedł do niej. Podniosła głowę i zamiast odpowiedź, że nic się nie stało, patrzyła się na młodą i dziewczynę i w jej radosne oczy. Czy ona kiedyś miała tak radosne oczy za czasów wczesnej młodości? Nie.
-Nic mi nie jest, dziękuję za troskę.- młodzież odeszła a Magda nie ruszyła się ze swojego miejsca. Kolejny raz dzisiejszego dnia czytała słowa nakreślone przez Bartmana i kolejny raz pluła sobie w brodę, że tak dała się podejść. Dała się oczarować do tego stopnia facetowi, który przecież irytował ją do granic możliwości.
-Dajcie mi wszyscy święty spokój.- na wyświetlaczu <Mateusz dzwoni>. Zamieniając z nim choć kilka zdań poczuła by się jeszcze gorzej. Nie poradziła by sobie z idealnością człowieka, którego starania odrzuciła a przespała się facetem, który potraktował ją jak zabawkę. Mateusz nie dawał za wygraną jeśli chodzi o telefon a ona choć w tym przypadku chciała wykazać asertywność, tak więc dalej odrzucała od niego połączenia. Nie wiedziała jak wiadomość od Jachlewskiego zmieni jej życie...
"W godzinach popołudniowych na trasie prowadzącej z Łodzi do Warszawy doszło do poważnego i groźnego w skutkach wypadku samochodowego. Jak udało się ustalić, przyczyną karambolu była stłuczka ciężarówki z samochodem osobowym. Z informacji wynika także, że w wypadku uczestniczył między innymi siatkarz reprezentacji Polski, Zbyszek Bartman. Stan jego zdrowia na chwilę obecną nie jest znany"
&&&&&
&&&&&
Witam pod 10 notką moje kochane i przepraszam. Zupełnie mi się ten rozdział nie podoba a za końcówkę to już zupełnie powinnam się spalić ze wstydu...
Ja w ogóle nie powinnam chyba tego publikować, ale jakbym tego nie zrobiła to stałabym w miejscu. Może pod 11 będzie lepiej...
Trzymamy kciuki za nasze orły Wenty i ich występ w Serbii? ;)
Pozdrawiam ;***
Ja w ogóle nie powinnam chyba tego publikować, ale jakbym tego nie zrobiła to stałabym w miejscu. Może pod 11 będzie lepiej...
Trzymamy kciuki za nasze orły Wenty i ich występ w Serbii? ;)
Pozdrawiam ;***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz