czwartek, 2 sierpnia 2012

Notka 8

Nie wiem, gdzie w obecnej chwili znajduje się Magda, ale domniemam, że jest w opiekuńczych rękach Mateusza. Albo Krzyśka...
-O czym myślisz?- ja natomiast z Michałkiem wracam do mieszkania. Stwierdziliśmy, że spacer dobrze nam zrobi. Michał oczywiście nie pił. Z klubu do naszego mieszkania było raptem 20 minut drogi. Tak więc objęta silnym ramieniem Kubiego, chłonęłam jego zapach w drodze do domu. Zosia u dziadków więc jakby nie patrzył chata wolna. Oho, chyba procenty zaczynają uderzać mi do głowy a ja wtedy jestem zbyt wylewna.
-O tym, że chyba trochę przyszalałam z alkoholem. Nogi mi odmawiają posłuszeństwa.- serio, czułam się tak jakbym miała zamiast mięśni jakąś watę. Dopiero teraz procenty rozchodziły się po moim ciele.
-Chyba mam na to jakąś radę.- co on już sobie wykombinował? O nie!
-Michał postaw mnie na ziemię! Nie dobrze mi!- oglądanie świata z jego perspektywy w moim stanie nie było w tym momencie wskazane.
-To musimy się pośpieszyć!- i w tym momencie rozpoczął jakąś szaleńczą gonitwę. Biegł ze mną w ramionach a ja mimo, że w głowie miałam karuzelę to czułam się bezpiecznie jak nigdy. Kiedy zobaczyłam budynki naszego osiedla było mi smutno, że podróż z Michałem już się skończyła. Tak mi było dobrze...
-Hmm, podróż w twoich ramionach była dość fajna.- no co, trochę się z nim poprzekomarzam.
-Dosyć fajna?! To ja cię niosę, no nie powiem, żeby było lekko a tu tylko, podróż w twoich ramionach była dość fajna?!- przepraszam, czy on insynuuje coś na temat mojej wagi?!
-Jestem gruba?!- popatrzyłam na siebie. No może w porównaniu z liceum mam trochę tu i ówdzie no, ale ja jestem po ciąży więc to chyba nie jest zbrodnia.
-Oj Pauluś przecież wiesz, że żartowałem...- ta, żartował.
-Jak znajdę tylko chwilę czasu to coś zrobię z tym wałeczkiem na brzuchu.- spojrzałam na brzuch i niespodziewanie zostałam przyciągnięta przez Kubiaka. Musiałam zadrzeć trochę głowę, ale byłam na wystarczającej wysokości by zadurzyć się w jego oczach. Odgarnął z mojej twarzy niesforny lok, który wydostał się z misternie upiętego koka. To nic, to wszystko nic.
-Chyba wiem jak cię przekonać...- ujął moją twarz i delikatnie musnął moje wargi. Jego delikatność była chwilowa. Każdy kolejny pocałunek był zachłanniejszy, bardziej ekspresyjny. Może serio podobam się mu z tym wałeczkiem na brzuchu?
-Michał...- oderwaliśmy się od siebie. Czując jego oddech na swojej twarzy, jego dłoń wplecioną w moje włosy, byłam w niebie, ale to wszystko chyba szło trochę za szybko. Jest jeszcze Zosia. Co zrobię jeśli Michał kiedyś stwierdzi, że mała nie jest jego córką i nie chce mieć z nami nic wspólnego? Obie się przywiążemy a potem będziemy cierpieć. No, ale czy przy nim można cierpieć?
-Nie bój się. Tak samo jak ty nie chcę się z niczym spieszyć, ale pocałunek to nie jest grzech. Zwłaszcza, gdy między dwojgiem ludzi rodzi się coś wielkiego. Ja to czuję, czuję tutaj...- ujął moją dłoń i położył na sercu. Biło w niezbyt zawrotnym tempie, ale jego praca była wyczuwalna.
-Będę dzwonił kiedy tylko będzie to możliwe. Nie zapomnisz o mnie, kiedy będę wylewał poty w imię ojczyzny?- zrobił taką słodką minkę, że nie mogłam się nie uśmiechnąć. Też czuję, że nasze relacje wchodzą na inny tor a uczucie z liceum do siatkarza wraca.
-No wiesz, pracuję w takim miejscu, że chcąc nie chcąc będę miała cię w głowie.- no podroczę się z nim jeszcze trochę.
-Przeginasz kochana, ale jestem w za dobrym nastroju by się na ciebie złościć. Zresztą ja nie potrafiłbym się na ciebie gniewać.- ta, zobaczymy jak mu pokaże swoje humorki ;D
-Uciekam Kubi bo padam na twarz a jutro rano chciałabym wstać i pożegnać się z Madzią. Tam się nią zaopiekuj w tej Łodzi i nie pozwól by Zbyszek ją skrzywdził.- szczerze powiedziawszy to tego się boję. Zwłaszcza po dzisiejszej spinie między nimi.
-Masz to jak w banku. Myślę jednak, że Zibi dostał pstryczka w nos i już nie będzie pajacował.- przytulił się do mnie i ucałował w czubek głowy. Matko, jestem w niebie. Jestem w niebie bo wiem, że mam jego obok siebie. Już nic nie mówię, bo po alkoholu zaczynam mówić wierszem.
&&&&&
Po imprezie Magda nie miała problemów ze wstaniem przed 7, za to Paulina spała jak suseł i nie było sensu jej budzić. Pramek nie wyjeżdża w końcu na koniec świata tylko do Łodzi. W sobotę rozpocznie zabawę z Ligą Światową i ma nadzieje, że będzie mogła ten okres zaliczyć do udanych. Napisała przyjaciółce kartkę i po cichu wyszła z mieszkania. Już miała otwierać drzwi swojego Opla, kiedy zauważała granatowe Audi obok jej autka z opartą postacią Krzyśka Lijewskiego na masce. Zaniemówiła, ale podświadomie robiła kroki w jego kierunku.
-Cześć piękna!- uśmiechnął się promiennie, pokazując przy tym rządek śnieżnobiałych zębów.
-Cześć...- nie kryła zdziwienie obecnością piłkarza pod ich mieszkaniem.
-Tak sobie pomyślałem, że może podrzuciłbym cię do Łodzi? Dla mnie to żaden problem bo i tak siedziałbym sam w domu. Chłopaki już pojechali a Mateusz wybył do rodziców i ma wrócić dopiero wieczorem. Gdybyś chciała to bardzo chętnie...- co miała zrobić?
-Nie chcę robić kłopotu.- jej głos chyba nie zabrzmiał zbyt autentycznie bo Krzysiek otworzył drzwi swojego samochodu.
-Nie gadaj głupot. Jedziemy bo podobno musisz tam być o 10 a ja nie chciałbym się śpieszyć na drodze.- skinęła głową i schowali wspólnie jej walizkę do bagażnika. Po chwili już oboje upięci w pasy zmierzyli do stolicy województwa łódzkiego. Jak na razie w kompletnej ciszy. A pewnym momencie im się zebrało na rozmowę i zaczęli w tym samym czasie.
-Ty pierwsza...
-Ok. Dlaczego wtedy w Niemczech tak nagle zmieniły się twoje relacje względem mojej osoby?- wprawiła go w zakłopotanie? Chyba tak bo nagle tak bardzo skupił się tylko i wyłącznie na tym co dzieje się na drodze. A wcześniej aż tak strasznie go to nie pochłaniało.
-Dobra, nie będę ściemniał. Były pewne przypuszczenia na to, że masz męża i dziecko. Sama zresztą widziałaś jak zareagowali inni.- więc to tu jest haczyk. Magda już sama nie wiedziała czy się z tego śmiać czy płakać. Chociaż czy w tym przypadku było się z czego śmiać? Dlaczego kobieta, która ma dziecko i jest sama jest tak jakby "gorsza"? Każdy ma prawo do szczęścia, nawet jeśli ma się za sobą już pewne doświadczenia. Teraz sama przed sobą musiała przyznać jak wielkiego szczęścia doznała Paulina, że trafił jej się Michał. Widać, że dla Kubiaka Zosia i przeszłość Witek nie są żadnym problemem.
-A jeśli nawet by to wszystko było prawdą to co?! Nie przyjechałbyś po mnie tak? Wiesz co, zawieź mnie do Łodzi a potem rób co chcesz, ale mnie zostaw w spokoju.- kolejne imię dołączy do jej litanii mężczyzn, którzy wydawali się być fajni a okazali się tak powierzchowni.
-Dlaczego oni wszyscy potrafią zawrócić w głowie choć nigdy nie powinni tam znaleźć swojego miejsca...- pomyślała Magda i założyła na uszy słuchawki. Sama nie wiedziała kiedy zasnęła, a kiedy otworzyła oczy samochód zaparkował już pod hotelem "Ibis". Magda przetarła oczy i wyszła z samochodu.
-Magda przepraszam. Daj pomogę ci...- podszedł do niej i chciał pomóc przy walizce, ale Pramek nie chciała pomocy. Nie chciała znów dać się uzależnić od mężczyzny by potem znów poznać smak porażki. Lepiej jej będzie być samą.
-Dzięki za podwózkę. Cześć!- machnęła mu ręką i nie dała dojść do słowa. Lijewski zrezygnował na co dał dowód jak łatwo się poddaje. Ze świstem wypuściła powietrze, kiedy znalazła się za obrotowymi drzwiami łódzkiego hotelu. Recepcjonistka uśmiechnęła się do niej promiennie. Musiała wiedzieć w jakim celu tu przyjechała. Magda odwzajemniła gest i podeszła do Ilony, bo tak było na imię recepcjonistce.
-Witam panią, pani Magdo. Nie chcę nic mówić, ale wszyscy już są i czekają na panią w sali konferencyjnej. Mam tu dla pani paczkę.- podała blondynce torbę w której jak Magda się domyślała znajdowała się para dresu reprezentacyjnego i ubranie wyjściowe. Wzięła też klucz do jej pokoju i już miała odejść, kiedy zorientowała się, że nie wie gdzie znajduje się owa sala. Jeszcze nigdy nie miała przyjemności być w hotelu "Ibis".
-Konferencyjna jest na drug... A co ja będę pani tłumaczyć. Panie Zbyszku, mogę pana prosić?- Magda odwróciła się przez ramię i spotkała się ze wzrokiem Bartmana. Ten ochoczo podszedł do recepcji i niby to przypadkiem, stanął tak blisko Magdy, że dziewczynę odurzył zapach jego perfum. Przyjemnie podrażnił jej nozdrza...
-W czym mogę pomóc?- jego głos był zgoła odmienny od tego, który słyszała wczorajszego wieczoru. Kolejny, który zmienił zdanie bo dowiedział się, że jest wolna? Perfumy nagle przestały mieć pociągający zapach a obecność Zbyszka była uciążliwa.
-Zaprowadziłby pan panią Magdę do konferencyjnej?- Pramek wybałuszyła oczy.
"-Jak on ma mi towarzyszyć, to ja wolę się sama błąkać po hotelu i szukać tej przeklętej sali."- pomyślała Magda i nie zdołała wydobyć z siebie ani słowa sprzeciwu bo Bartman już zdążył się zgodzić i właśnie targał jej walizkę do windy.
-No chodź, bo Anastasi się wpieni.- coś ją ciągnęło do tej windy, choć rozum mówił bo od tego osobnika trzymać się z daleka. Weszła do windy i kiedy zatrzasnęły się za nią drzwi, w głowie pojawiały się najczarniejsze scenariusze, od awarii po utknięcie w windzie na kilka godzin. Nic nie mogła poradzić na to, że zawsze musiała przeanalizować jakieś zdarzenie w aspekcie negatywnych wydarzeń.
-Cholera jasna!- można powiedzieć, że wykrakała. Winda zaczęła co jakiś czas nienaturalnie się trząść. Stawała by po chwili znów ruszyć w dalszą drogę. W pewnej chwili wstrząs był tak silny, że Magda straciła równowagę i wpadła z całym impetem swojego ciała upadła na Zbyszka. Zibi nie spodziewał się tego dlatego nie udało mi się zachować równowagi. Upadli razem jak dłudzy w środku windy w taki sposób, że Magda leżała na Zbyszku a ich twarze dzieliły milimetry. Zbyszek impulsywnie chciał zasmakować malinowych ust tłumaczki a jak Zbyszek coś sobie umyśli to nie ma zmiłuj. Szybko musnął jej wargi a kiedy ze strony blondynki nie napotkał grama sprzeciwu pozwolił sobie na więcej. Dłoń jego powędrowała na jej plecy, które począł głaskać pod bluzką. Nie zauważyli nawet, że winda zatrzymała się w miejscu przeznaczenia. Drzwi się otworzyły, a oni nadal nie potrafili się od siebie oderwać. Usłyszeli głośne chrząkanie.
-What are you doing?!- to pytanie sprawiło, że oboje zerwali się na równe nogi. Magda zalała się rumieńcem, a Zbyszek po chwili milczenia zaczął powstrzymywać śmiech.
- We must talk after meeting with representation. It doesn`t please me.- AA rzucił rzeczowo i odwrócił się na pięcie. Kiedy oddalił się na miarę bezpieczną odległość, Zbyszek już nie wstrzymywał śmiechu.
-Mam z tobą same kłopoty! Jak mnie wywalą to ci tego nie daruję!- wycedziła w niego palcem i chciała wziąć walizkę, kiedy Zbyszek chwycił jej rękę czym zmusił do spojrzenia na siebie.
-Ale nie mów, że ci się nie podobało? Jakby było inaczej to bym już dawno dostał w pysk.- uśmiechnął się jak dziecko a Magda nagle zaczęła szukać czegoś ciekawego we wnętrzu windy. Byle by tylko się nie dowiedział, że ma rację. Podobało się jak jasna cholera.
&&&&&
Witam! ;) Miało być w sobotę, ale jak tak sobie przeanalizowałam mój plan działania na świąteczne dni to stwierdziłam, że dodanie dwóch rozdziałów będzie niemożliwe. To mój taki świąteczny prezent dla Was moje kochane ;) Nie wiem czy na życzenia jest za wcześnie czy nie, ale ja z tego miejsce chcę Wam życzyć Wesołych i pogodnych świąt. Ja mam nadzieję, że moje nie będą spędzone w szpitalu bo mam lekkie problemy zdrowotne, ale jeszcze daję radę siedzieć przed komputerem więc nie próżnuję. Co do notki, to już znajdujemy się w miejscu w którym akcja zacznie się toczyć swoim właściwym rytmem ;) Jak Wam się podoba pierwsze zbliżenie Magdy i Zbyszka? Trochę to wszystko zaciąga baśnią, ale tak to sobie wyobraziłam i nie wiedziałam bardzo jak to zmienić.
Pozdrawiam i do napisania ;***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz