czwartek, 2 sierpnia 2012

Notka 17

Kaśka zaniemówiła jak Zbyszek w szpitalnej sali. Zdawała sobie sprawę, że brat oczekiwał od niej wsparcia, ale ta wiadomość przerosła starszą z rodzeństwa Bartmanów.
-To ktoś poważny w twoim życiu czy może przypadkowa dziewczyna, która nie mogła się tobie oprzeć?-Zbyszek nerwowo wyłamywał sobie palce, które wydawały przy tym przeraźliwy dźwięk.
-Nie jest przypadkowa i nie jest pierwszą lepszą. Chodziłem z nią do liceum, a teraz ona jest w naszej reprezentacji kimś na zasadzie rzecznika prasowego. Tłumaczy na inne języki nasze wywiady do gazet i tego typu rzeczy...
-Poczekaj, poczekaj. To jest ta Magda z której śmiałeś się w szkole?-siatkarz skinął nieśmiało i z lekkim wstydem głową. Nieraz Kaśka suszyła mu o to głowę, a on wtedy reagował na to głupkowatym śmiechem i dalej robił swoje. Dziś by posłuchał? Gdyby wiedział, że ich losy spotkają się kiedyś w jednym miejscu, posłuchałby rad starszej siostry.
-I czego ty w tym momencie ode mnie oczekujesz? Mamy posiedzieć w ciszy czy mam cię opieprzyć?
-A nie możesz mi poradzić co mam zrobić?
-Pewnie, że mogę tylko nie wiem czy moje rady zgadzają się z twoim spojrzeniem na świat. To nie jest łatwa sytuacja dla was obojga, ale pomyślisz jak czuć się musi teraz Magda. Dziewczyna zaczęła pracę na poważnym stanowisku, a tu nagle pojawia się dziecko, które być może będzie musiała wychować sama. W tej chwili na pewno zastanawia się jak sobie poradzi bez ciebie.
-Kaśka my nie jesteśmy razem...-Zbyszek był wyraźnie podirytowany tym, że siostra zaczyna układać jakieś scenariusze, jakby on razem z Pramek mieli się ku sobie, a dziecko było owocem miłości.
-A czy Magda sama zaszła w tą ciążę?! Nie mówię, że macie brać ślub i kochać się bezgraniczną miłością. Ja ci tylko chcę uświadomić, że ta mała istota to też twoja robota i jak jesteś facetem, to powinieneś wziąć to na klatę jak prawdziwy mężczyzna. Na boisku to chojraka potrafisz zgrywać, ale w życiu nie bardzo...
-Dla ciebie to wszystko jest proste bo rozegrałaś swoje życie tak jak chciałaś. Skończyłaś liceum, poszłaś na studia i spotkałaś Olka. Zdobyłaś wykształcenie, wzięliście ślub i dopiero wtedy pojawiła się Wikusia. Wiesz, że lubię dzieciaki, ale nie tak to sobie wyobrażałem. Bawiłem się życiem i do tej pory nie myślałem, że tak może się to skończyć...
-To trzeba było się powstrzymać z seksem do ślubu, a nie teraz być zdziwionym, że pojawiło się dziecko. Mogę sobie tylko wyobrazić ile tych kobiet przewinęło się przez twoje łóżko. Ciesz się, że do tej pory wpadłeś,jeśli tak to mogę określić,pierwszy raz.-spojrzał na Kaśkę z lekkim uśmiechem. Przyszła mu teraz do głowy myśl, że Edyta mogłaby być z nim w ciąży. W tym przypadku dziecko miałoby naprawdę niewesołą sytuację, mając takich rodziców.
-Rodzice jak się dowiedzą to nie dadzą mi żyć. Już słyszę te lamenty, że tak bez ślubu to nie pobożemu...-już w znacznie lepszych nastrojach był zarówno Zbyszek jak i Kaśka.
-A od kiedy rybo przejmujesz się tym co mówią rodzice?
-Nie mów do mnie rybo, nie mam już 10 lat.-skrzywił się siatkarz na samo wspomnienie o czasach, w których Kaśka zwracała się do niego właśnie w ten sposób.

-No właśnie, nie masz już 10 lat i musisz brać odpowiedzialność za swoje czyny...rybo...


&&&&&


Minęły dwa dni. Magda mogła opuścić szpital i tak też zrobiła, a ja zobowiązałam się, że dopilnuję mojej ukochanej ciężarnej. Miałam jeszcze dzień urlopu więc postanowiłam zrobić małe sprzątanie w mieszkaniu. Pramek wkurzała się, że nie pozwalam jej nic robić i już chciała wstawać i chwytać za ścierkę, ale wytrzymałam jej napór i Madzia została dalej na swoim miejscu.
-Kiedy wraca twoja mama i Zosia? Nie wiem czy zdąże się zobaczyć z młodą.- spojrzałam na nią zdzwionym wzrokiem.
-A to przepraszam ty się gdzieś wybierasz?
-No tak, przecież pracuję i nie mogę od tak zostawić reprezentacji Polski bo zaszłam w ciążę z jednym z jej reprezentantów. Przypominam ci, że nie jestem obłożnie chora i do pewnego momentu ciąży spokojnie mogę wywiązywać się ze swoich obowiązków. Przecież ja tam nie przerzucam żadnych ciążarów, tylko pracuje głową. Wyluzuj Paula i podaj mi miskę, bo nie jest ciekawie.-spełniłam jej prośbę, ale nie powiem żeby jej słowa mnie uspokoiły. Latanie z miejsca na miejsce nie jest korzystne dla niej i dziecka.
-No dobrze, ale co z Bartmanem? Będziesz musiała go znosić, a przecież wiesz, że on podnosi ci ciśnienie do granic możliwości. Nie boisz się tego?
-Nie będę przed nim uciekać i zawalać swoich obowiązków. Z nim nie chcę mieć już nic wspólnego!-sama wzmianka o Zbyszku ją denerwuje, a ona chce z nim spędzać praktycznie całe dnie. I ja mam się na to zgodzić?
-Już?-no nie powiem, ale to stwierdzenie mnie lekko zaskoczyło. Wiem, że teraz będzie ich łączyło dziecko, ale wydaje mi się, że Magda nie to miała na myśli.
-Paula nie odpuszczasz...Co ja mam ci powiedzieć? Że wtedy kiedy byłam tak blisko ze Zbyszkiem wydawało mi się, że jestem wyjątkowa? Przez te kilka chwil wydawało mi się, że mam doczynienia z zupełnie innym człowiekiem, że ten zakochany w sobie Bartman to tylko taka maska, z którą jest mu wygodnie. Obudziłam się tamtej nocy, a jego nie było. Czar prysł, pozostało dziecko, którego nie planowałam, ale które już zdążyłam pokochać. Jak tak leżałam w tym szpitalu to sobie uświadomiłam, że noszę w sobie nowe życie i muszę zrobić wszystko by mu zapewnić jak najlepszą przyszłość. Ojca ma dupka, ale chociaż matka niech staje na wysokości zadania.- no i taka Magda to jest Magda jaką znam od tylu lat.
-Poradzisz sobie i obie doskanale o tym wiemy. Przeszłaś już przygotowanie do życia w rodzinie z Zosią więc teraz może być tylko lepiej.-był taki okres, że to Magda była bardziej matką Zosi niż ja. No, ale Pramek nie pozwoliła mi się poddać i ja do tego też nie dopuszczę.
-No właśnie wracając do Zosi i tego wyjazdu do Hiszpanii. Ty z tym Ikerem już doszłaś do ładu?
-To jest dusza, a nie człowiek. Wtedy to on mnie znalazł w tej łazience i wszystkie głupoty wybił z głowy. Wiadomo jak to wszystko by się skończyło gdyby nie on?- miałam do tego wracać, teraz spoglądam na swoje poranione ręce. Magda chwyta je swoje dłonie i dokładnie się im przygląda.
-Nigdy więcej tego nie rób. Mamy masę problemów, codziennie pojawiają się nowe, ale mamy siebie, ty masz Michała i Zosię. Nie zostaniesz z niczym sama i o tym pamiętaj jak mnie tu przy tobie nie ma. Mogę być w Brazylii, Stanach czy w Kambodży, ale myślami jestem przy tobie i mimo wszystko zawsze i wszędzie możesz na mnie liczyć.- już miałam się przytulać do Madzi, kiedy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Nie miałam wyjścia jak tylko wstać i podreptrać w kierunku wejścia. Spojrzam przez wizjer i zamarłam, bo jego się tutaj nie spodziewałam...


&&&&&


Suszona przez Michała i Mateusza głowa Zbyszka w końcu zdecydowała się iść do Magdy i wyjaśnić jej zaistniałą sytuację. Miał trochę czasu by wszystko sobie poukładać i zmierzyć się z odpowiedzialnością, którą zamierzał udźwignąć. To nie jest tak, że nagle tak bardzo zapragnął bycia ojcem. Miał nadzieję, że wszystko przyjdzie z czasem.
-Tylko Zbyszek spokojnie i bez nerwów. To może nie być łatwa rozmowa, ale pamiętaj co sobie założyłeś.- Michał poklepał go po plecach i odprawił z mieszkania. Drogo do mieszkania dziewczyn minęła mu sprawnie i bez większych zakłóceń, choć w tej sytuacji opóźnienia były wskazane. Po drodze kupił kwiaty i stał z nimi w ręku przed drzwiami do mieszkania przyjaciółek. Odetchnął głębiej i zadzwonił dzwonkiem. Nie musiał czekac długo na odzew ze strony Pauliny, która otworzyła mu drzwi, nie kryjąc zdziwienia.
-Chcesz ją zdenerwować?
-Chcę ją przeprosić. Mogę wejść?- Witek kiwnęła od niechcenia głową i wpuszciła siatkarza do środka. Głową wskazała miejsce pobytu Magdy, a sama zginęła w kuchni i dała im czas na rozmowę, której być może potrzebują. Wraz z chwilą w której Zbyszek pojawił się w drzwiach, twarz Pramek przybrała bojowego wyrazu.
-Cześć...-Bartman podszedł bliżej, ale już od wejście wiedział, że ta rozmowa nie przyniesie żadnego efektu. Pramek parsknęła z ironią pod nosem.
-Przyszedłeś jeszcze bardziej mnie upokorzyć?! Nie mam ochoty nawet słuchać co nowego wymyśliłeś i kogo uważasz za ojca dziecka. Ja ci już powiedziałam co miałam powiedzieć i więcej nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. Możesz zabrać sobie tego wiechcia, którego masz w ręku, i jechać do Edytki. Mi daj spokój.- zareagowała na początku zbyt emocjonalnie i instynktownie zdała sobie sprawę, że jej nie wolno się denerwować, dlatego jej ton zmienił się, ale ciśnienie nadal było podniesione.
-Magda to nie jest łatwa sytuacja ani dla Ciebie ani dla mnie. Mówisz mi ni stąd ni zowąd, że jesteś w ciąży i to ja jestem ojcem dziecka. Postaw się choć przez chwilę na moim miejscu. Zareagowałem jak zareagowałem i za to mogę cię tylko przeprosić. Skoro będziemy mieć dziecko to może warto przynajmniej stworzyć między nami jakieś poprawne stosunki?
-Zachowujesz się dość skrajnie. Jak dziecko się urodzi to też raz będziesz mówił, że jesteś jego ojcem, a potem zmieniał zdanie?
-Madzia daj mi czas. Nie mogę obiecać, że nagle stanę się wzorem do naśladowania, ale dziecko nie jest niczemu winne, że ma takiego ojca jakiego ma.-rozmowa ze Zbyszkiem coraz mniej ciążyła blondynce. Gdzieś w głowie pojawiała się myśl, że Bartman znów okaże się hipokrytą, a ona znów zachowa się jak naiwna dziewczyna.
-No nie wiem czy dam ci czas bo będę przez następne tygodnie znów obecna w twoim życiu. Zapomniałeś chyba, że moje miejsce pracy wiąże się także i z twoją pracą. Anastasi nie musi narazie wiedzieć, że jestem w ciąży. Będę pracować do momentu do którego będzie to możliwe.-Paulina zajrzała na chwilę do salonu. Widząc, że rozmowa się uspokoiła, założyła płaszcz i wyszła z mieszkania.
-A to nie będzie niebezpieczne dla ciebie i dziecka?- teraz już nie mogła odmówić Zbyszkowi tego, że jego intencje są nieszczere bo czuła w jego głosie prawdziwą troskę.
-Jak mnie nie będziesz denerwował podczas turnieju w Gdańsku i obiecasz, że wygracie to nie ma się czym martwić.-na twarzach dwójki pojawiły się nikłe uśmiechy.
-Wybaczysz mi?
-Chciałeś czasu, ja też go potrzebuje... Zanim tu przyszedłeś powiedziałam Paulinie, że nie chcę mieć już tobą nic wspólnego. Teraz pojawiasz się w mieszkaniu, jesteś spokojny i gadasz do rzeczy. Uwierz mi, że mam teraz karuzelę w głowie, jest mi nie dobrze. Muszę spokojnie przemyśleć i zastanowić cię czy twoje słowa znów nie są jakąś grą z twojej strony. Jedno jest tylko pewne w tej sytuacji, nie pozwolę skrzywdzić dziecka.
-Ja też bym tego nie chciał...


&&&&&


Mateusz i Michał oglądali powtórkę meczu Premier League. W ich mieszkaniu panował zwyczaj, że w czasie jakiś ważnych rozgrywek czy to w siatkę czy w ręczną, to nikt nie ogląda nic związanego z tymi dyscyplinami. Panowie znali się jak łyse konie i wiedzieli na co i kiedy mogą sobie pozwolić. Ich błogie chwile wypoczynku przerwał dzwonek do drzwi.
-Lecisz Misiek!
-Wczoraj byłem po bułki!
-No a ja wieszałem pranie! Michał nie chce mi się dupy ruszyć, nie bądź żyła...- Kubiak niechętnie wstał z kanapy, ale do salonu wracał już w dużo lepszym nastroju. Okazało się, że gościem była Paulina, która przyniosła wiadomości jeśli chodzi o rozmowę Magdy i Zbyszka.
-Widzę, że się przejmujecie kolegą jak nie wiem co.-Witek przywitała się z Mateuszem i usiadła pomiędzy nim a Michałem na kanapie.
-A czym my się mamy przejmować? Dziś do 2 razem z Michałem mówiliśmy mu co ma powiedzieć i jak się zachować. Można by rzec, że znamy przebieg tej rozmowy.-Siwy sięgał po chipsy, kiedy w rozdzwonił się jego telefon i musiał opuścić na chwilę salon.
-To Zbyszek nie poszedł przeprosić Magdy tak sam z siebie?
-Nie on, on chciał ją przeprosić, ale wiesz jak wyglądałaby ich rozmowa? Magda by mu kazała wyjść, on uniósł by się honorem i nawtykali by sobie jeszcze bardziej. Kazaliśmy Zbyszkowi nie odpuszczać za wszelką cenę i mamy nadzieję, że ogarnom temat. Wiesz, że jutro jadę już na kadrę?- Michał zrobił smutną minę i przybliżył swoją twarz do twarzy Pauliny, opierając swoje czoło o jej czoło.
-No, a ja jutro wracam do pracy i mam nadzieję, że pozwolą mi mimo wszystko pojechać na finały Ligi Światowej. Wiesz chcę mieć Magdę na oku, bo ona się tam wybiera i nawet nie chce słuchać, że to nie jest najlepszy pomysł.-Kubiak wodził twarzą po szyi dziewczyny, składając na niej delikatne pocałunki. Mimowolnie szatynka odchyliła głowę i pozwalała by siatkarz pozwolił sobie na więcej.
-Ja wychodzę i jadę do rodziców. Nie przeszkadzajcie sobie gołąbeczki i pamiętajcie, że wujek Mateusz będzie wspaniałym opiekunem dla waszych dzieci.- na pożegnanie Jachlewski dostał poduszką od Michała, a Paulina wybuchnęła śmiechem.
-To na czym skończylismy?- zapytał kokieteryjnie Michał, a Paulina wskazała mu swój dekolt. Dwa razy nie musiała tego robić...


&&&&&


Siedział w rodzinnym mieszkaniu i od kilkunastu minut zastanawiał się co jego mama miała na myśli, kiedy mówiła o sprawie niecierpiącej zwłoki. Jak się okazało teraz w ogóle z nim nie rozmawia, tylko przegląda jakieś papiery. Nie ma pojęcia dlaczego tata nie wrócił jeszcze z pracy i dlaczego Matylda nie przyszła się z nim przywitać.
-Mamo o co w tym wszystkim chodzi?- zniecierpliwiony Mateusz podchodzi do matki, a w odpowiedzi na swoje pytanie otrzymuje segregator, który odkłada na odpowiednią półkę. Po mieszkaniu roznosi się dźwięk otwieranych drzwi, z pokoju wychodzi młodsza siostra.
-Witaj synu.- panowie wymieniają uścisk dłoni i siadają przy ławie.
-Też się cieszę, że cię widzę siostrzyczko.- zareagował na nadąsaną minę młodszej siostry.
-Zobaczymy czy za chwile będzie ci tak do śmiechu jak się dowiesz po co cię tu ściągneli.- zdezorientowany Mateusz spogląda na rodziców, którzy próbują wybrać kto ma zacząć rozmowę. Pada na matkę.
-Wasz tata otrzymał świetną propozycję pracy w jednym z londyńskich szpitali kardiologicznych. To dla niego duża szansa a ja mam nadzieję otrzymać przeniesienie do oddziału mojego banku właśnie w Londynie-Mateusz poklepał ojca z uznaniem po plecach. Od kiedy pamięta był perfekcjonistą w tym co robił i zawsze wyznaczał sobie najwyższe cele. Taka posada może być dla niego ukoronowaniem jego wieloletniej ciężkiej pracy w szpitalu.
-To co siostra, Londyn jest twój co?-Matylda prycha ironicznie i wychodzi zdenerwowana z salonu, a do swojego pokoju wchodzi, trzaskając drzwiami.
-Jest pewien problem. Matylda musi zostać w Polsce do czasu aż spokojnie się tam ulokujemy i zapewnimy jakiś dach nad głową. Do tego czasu chcielibyśmy aby Matylda zamieszkała z tobą.- Mateusz teraz zrozumiał skąd taki a nie inny humor jego siostry. Kochał ją jak na brata przystało, ale nie wyobrażał sobie tego, że ma zająć się 17-letnią dziewczyną, która jest w trudnym wieku.
-Chyba żartujecie. Ja ją mogę zabrać na lody, do kina czy na pizzę, ale nie potrafię zastąpić jej rodziców. Poza tym my z chłopakami mamy swoje problemy i nie wiem czy nastolatka w naszym gronie jest wskazana...
-Kto jest dla ciebie ważniejszy, siostra czy przyjaciele?!-matka podniosła głos, a w Mateuszu coś pękło. Nigdy nie lubił takich pytań, w których musiał wybierać między czymś a czymś. Rodzice niejednokrotnie uważali, że Mateusz zrezygnował z rodziny na poczet Michała i Zbyszka. Prawda była taka, że to rodzice zrezygnowali z niego kilkana lat temu. Wychowywała go niania, bo matka jakiś czas po jego narodzinach wróciła do pracy. Swoją nieobecność w jego życiu starali się nadrobić drogimi prezentami, na które mogli sobie pozwolić. Kiedy na świecie pojawiła się Matylda, najbliżsi mieli nadzieję, że priorytety pani Jachlewskiej ulegną zmianie. Nie musiała pracować, bo mąż był wstanie zapewnić sam dobrobyt swojej rodzinie. Stało się jednak tak jak w przypadku Mateusza. Młodsza Jachlewska także miała opiekunkę i także jej problemy były spychane na dalszy plan, bo wszystkiemu przyświecała praca matki.
-A dla was co jest ważniejsze, praca czy rodzina?! Tatę jestem w stanie zrozumieć bo jego zawód jest szalenie odpowiedzialny i trudny. On na to wyróżnienie pracował lata. Ciebie mamo nigdy nie rozumiałem i zapewne nigdy nie zrozumiem. Zdaję sobie sprawę, że nie jesteś typem kobiety, która lubi siedzieć bezczynnie w domu, ale był taki czas gdzie twoja obecność tu na miejscu była wskazana. Nie było cię przy mnie i Matyldzie w najważniejszych momentach naszego życia. Mój pierwszy krok widziała jedna z opiekunek. Pierwszego warkocza Matyldzie zaplatałem ja bo ty nigdy nie miałaś czasu. Pamiętasz jak kiedyś chciałem iść z tobą na mecz Legii? Zamiast iść tam ze mną zapisałaś mnie na zajęcia z piłki ręcznej. I tylko za to jestem ci wdzięczny. Przepraszam mamo, ale taka jest prawda i proszę nie mów mi, że Misiek i Zibi są ważniejsi od was. Oni po prostu ze mną są i zawsze mieli dla mnie czas. Przemyślcie to sobie na spokojnie, by w przyszłości nie żałować, że nie łączy was nic z Matyldą oprócz tego, że jesteście jej rodzicami.- było mu lżej, kiedy pokolei wyrzucał z siebie to, co leżało mu na sercu już od dawna. Nieraz chciał wykrzyczeć rodzicom, że czuje się przez nich odpychany i omijany, ale nigdy nie starczało mu odwagi, a później zdążył się już do tego przyzwyczaić. W jego przypadku nie da się nadrobić tych straconych lat, ale z Matyldą mają jeszcze szanse. Szanse na to, by dziewczyna u progu dorosłości miała wsparcie z ich strony. Wsparcie, którego jemu zabrakło...


&&&&&
Zaniedbywałam ostatnio Mateusza i pojawiła się większa część o nim. Po części wprowadzam już jego wątek tak na maksa, ale mam wrażenie, że nie umiem tego wszystkiego dostatecznie dobrać w słowa. Może następny rozdział, w którym Mateusz będzie przodującą postacią, okaże się lepszy. Ktoś tu niedługo ma urodzinki i rozdział jest dla tego kochanego KTOSIA ;* Wszystkiego najlepszego ;)))
Zapraszam na formspring<klik>-nie gryzę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz