-Rozumiem, że to żart tak? Ja powiedziałem, że jesteś moją narzeczoną, a ty że jesteś ze mną w ciąży. Jesteśmy teraz sami i nie musimy nic udawać. To co ci właściwie jest, wiedzą już coś?- Magda załamała ręce. On myśli, że to żart, a ona nie wie jak dalej pokierować swoim życiem.
-Nie, nie żartuję. To nie jest Zbyszek powód do żartów. Za niecałe 8 miesięcy urodzę dziecko i czy ci się to podoba czy nie...
-No, ale Magda o czym ty w ogóle do mnie mówisz?! Jakie dziecko? I że niby ja jestem ojcem?!- dopiero teraz przetrawił tą wiadomość i w sali przestawało być zabawnie...
-Zdaję sobie sprawę z tego, że nie zamierzasz nim być i wcale cię o to nie proszę. Uznałam, że masz prawo o tym wiedzieć i zdrobić z tą wiadomością co tylko chcesz. Nie oczekuję od ciebie niczego.-Magdzie ciążyła ta rozmowa i czuła się upokorzona. Wiedziała, że Zbyszek nie będzie zachwycoby, ale nie myślała też, że zrobi o to takie zamieszanie.
-Magda przecież my nawet nie jesteśmy razem, spaliśmy ze soba tylko raz...
-Jak zapewne zauważyłeś nie byłam dziewicą, a w takich przypadkach ciąża jest możliwa.-ironizowała widząc minę zagubionego jak dziecko we mgle Bartmana. Widocznie chciał się chwycić wszelkich możliwych sposób by odrzucić od siebie wiadomość o dziecku, ale to co za chwilę miała usłyszeć Magda przeszło jej najśmielsze oczekiwania:
-A to jest w ogóle moje dziecko? Przecież ty kręciłaś coś tam z Lijewskim, Mateusz się obok ciebie kręcił i kto tam jeszcze wiele ilu miałaś facetów. Przespaliśmy się, a ty teraz chcesz wrobić mnie w to dziecko?- nie krzyczał, ale wystarczająco wysoko podniósł ciśnienie Pramek. Najpierw poznał siłę jej uderzenia na policzku, a później zapoznał się siłą jej głosu.
-Wynoś się stąd! Jak śmiałeś w ogóle pomyśleć o tym, że chcę się wrobić w dziecko? Myślisz, że dla mnie nie ma większego szczęścia jak życie u boku mężczyzny, który za nic ma miłość, a do tego mieć z nim dziecko, które on uważa za nie swoje?! To ci odpowiem, że nie tak wyobrażam sobie swoje szczęście!
Tymczasem na szpitalnym korytarzu...
Biegliśmy z Michałem jak na złamanie karku przez szpitalny parking i po krótkiej telefonicznej rozmowie z Mateuszem dowiedzieliśmy się, że Magda jest na izbie przyjęć. Jachlewski pokierował nas w jaki sposób trzeba tam się dostać, a my nie traciliśmy ani chwili. To zrozumiałe, że jak Kubiak włączył swój najwyższy bieg to ja zostałam długo, długo za nim. W tej sytuacji kolejny raz mnie zaskoczył. Wrócił po mnie, chwycił za rękę i biegł razem ze mną. W takiej sytyacji nie miałam wyjścia jak tylko szybko przebierać nogami, by za nim nadążyć. Taka forma biegu mimo wszystko okazała się efektywna, a ja nawet nie zrobiłam sobie nic złego.
-Siwy!- krzyknął Michał, kiedy znaleźliśmy się we wskazanym przez niego miejscu. Piłkarz ręczny siedział ze spuszczoną głową, a w dali słychać było jakieś krzyki. Podeszliśmy jeszcze bliżej i już wiedziałam między kim toczy się rozmowa.
-O co im poszło tym razem?- pyta wyraźnie znudzony już całą sytuacją Kubiak, tak jakby nudziły go już te ciągłe przepychanki słowne między blondynką a brunetem.
-O co? Raczej o kogo. Z tego co słyszałam Magda jest w ciąży i śmię twierdzić, że ojcem jest Zbyszek.- Michał zbierał koparę z podłogi, a ja zaczęłam się śmiać. No naprawdę myślałam, że Mateusz już wyrósł z wieku, kiedy opowiada się niestworzone historie.
-Nie wierzysz?- kręciłam głową, kiedy wszyscy usłyszeliśmy coś takiego:
-Wynoś się stąd! Jak śmiałeś w ogóle pomyśleć o tym, że chcę się wrobić w dziecko? Myślisz, że dla mnie nie ma większego szczęścia jak życie u boku mężczyzny, który za nic ma miłość, a do tego mieć z nim dziecko, które on uważa za nie swoje?! To ci odpowiem, że nie tak wyobrażam sobie swoje szczęście!
Lekarz chciał interweniować, jak chciałam interweniować i ubiegłam człowieka w bieli. Wpadłam do sali i zastałam tam wściekłą Magdę i zdezorientowanego Zbyszka.
-Zachowuje się trochę głośno i personel nie jest z tego powodu zachwycony.- nie umiałam tak bezprośrednio prosić o to by wyjaśnili mi całą sytuację. Przecież dziecko nie bierze się z nikąd i oboje musieli się do siebie w odpowiedni sposóc zbliżyć. Wiem, że jesteśmy już w takim wieku, że nie musimy się sobie z wszystkiego tłumaczyć i nie mam żalu do Magdy o to, że mi nie powiedziała o tym. Jestem zdziwionia tylko, że Pramek nic nie przeczuwała, że może być w ciąży. Objawy jakieś musiała mieć.
-Już nie będziemy się zachowywać głośno, bo Zbyszek właśnie wychodzi!- miało nie być głośno, ale było. Bartman podniósł się z krzeszła, wyszedł posłusznie nie mówiąc nic. Kiedy zamknął już za sobą drzwi, Magda wybuchnęła niepochamowanym płaczem. Szybko znalazłam się obok niej i mocno do siebie przytuliłam. Nawet nie próbowałam jej mówić by nie płakała, bo to nic nie da. Sama doskonale pamiętam swoją reakcję na to, że jestem w ciąży i pamiętam też jak długo dochodziłam po wszystkim do siebie. Pamiętam też co innego. Wtedy to Magda nie zostawiła mnie ani na chwilę samej sobie, rezygnowała z wielu przyjemności i atrakcji letnich dni po to tylko, żebym nie siedziała sama i nie była z tymi problemami pozostawiona sama sobie.
-Ja z nim spałam tylko raz i od tamtego czasu nie spałam z nikim innym. To jest jego dziecko, a on myśli, że chce go w nie wrobić...-chlipała cichutko, a ja miałam ochotę poszukać Bartmana i urwać mu co nie co. Jak on w ogóle mógł pomyśleć o czymś takim.
-Madziu, ale przecież mnie nie musisz o niczym przekonywać. Zbyszkiem się nie przejmuj, to idiota i naprawdę mogę tylko współczuć maluszkowi, że trafił mu się taki ojciec.- o cholera...Ja to naprawdę jak już coś palnę to nic tylko uciąć mi ten jęzor wstrętny. -Przepraszam skarbie. To zabrzmiało tak jakby to była twoja wina. Nie wnikam dlaczego spałaś z nim, ale jak widzisz sama konsekwencje tej jednej nocy będziesz musiała ponieść bez jego wsparcia, bo on nie dorósł jeszcze do bycia ojcem.- może ja już dziś lepiej nic nie będę mówić tylko przytulę ją nojmocniej jak tylko potrafię by czuła, że nie jest z tym sama. Ona pomogła mi przy Zosie, ja jej pomogę przy jej maleństwie. Od czego ma się przyjaciół...
&&&&&
Echem w głowie odbijały mu się głosy wołających go Michała i Mateusza. Nawet się nie zatrzymał, kiedy przyjaciele wołali go z całych sił na szpitalnym parkinkgu. Wsiadł do samochodu, odpalił silnik i ruszył. Jeździł ulicami Warszawy i zastanawiał się nad czym co wydarzyło się dzisiejszego dnia w jego życia. A może analizę trzeba zacząć od spędzonej z Magdą nocy? Już dawno przecież doszedł do wniosku, że źle postąpił. Dawno też zrozumiał, że chciałby z Pramek ułożyć sobie poprawne relacje, bo blondynka w jakiś sposób nie była mu obojętna. Lubił z nią przebywać podczas wyjazdów reprezentacyjnych, lubił nawet te ich ciągłe przepychanki słowne, które ostatnimi czasy przybrały już bardziej formę żartów niż wzajemnego dogryzania sobie na każdym kroku. Dzisiejszego dnia wszystko się skomplikowało. Wiadomość o dziecku spadła na niego jak grom z jasnego nieba i w ten sposób starał się wytłumaczyć swoje zachowanie w szpitalu. Już nie raz słyszał o tym, że panny próbują złapać sławnych kolesi na dzieciaka, by ustawić się do końca życia i mieć wszystko w dupie. Mógłby założyć taką tezę pod jednym warunkiem...tą panną nie mogłaby być Magda. Jej nigdy nie zależało na pieniądzach, zresztą sama dawała sobie świetnie radę jeśli chodzi o pracę zawodą. Nie zauważył też, by wykazywała jego osobą jakiekolwiek zainteresowanie. Rozkładając tak ich wspólne relacje na czynniki pierwsze powoli dochodził do wniosku, że Magda mówiła prawdę i on naprawdę został ojcem. Uśmiechnął się ironicznie do lusterka. Doskonale wiedział, że nie nadaje się na ojca. Nie nadawał się do ponoszenia takiej odpowiedzialności jaką jest wychowanie dziecka. Kilka lat temu widział jak ciąża Weroniki zmieniła Bartka, kolegę z dawnego klubu. Zbyszek przypomniał sobie jak wiadomość o dziecku zmieniła młodego siatkarza i dostrzegł, że on nie umie się tak cieszyć na wieść o potomku, a przecież ówczesna sytuacja Bartka nie była kolorowa. Rozstali się z Weroniką, a do tego szatynka myślała nawet o tym, by nie powiedzieć mu prawdy. Z perspektywy czasu, po trzech latach widzi jak wielką zrobiłaby mu krzywdę. Może i on kochałby tak swoje dziecko jak Bartek kocha swoich chłopaków? Może ta miłość ojcowska przyszła by z czasem, kiedy uzmysłowiłby sobie, że to jego krew, jego potomek. Z głową pełną najróżniejszych myśli stanął przed drzwiami mieszkania swojej siostry i zapukał w ich orzechową powierzechnię. Po chwili pojawiła się w nich starsza o 7 lat Kasia, żona i matka prawie 2-letniej Wiktorii.
-Mogę?- Kaśka uznała to pytanie za idiotyczne, bo złapała rękę brata i wciągnęła go do środka.
-Jestem sama. Olek zabrał Wikusię do rodziców, a ja próbuję złapać kilka dni oddechu bo czuję, że jadę na oparach.-mimo wszystko była uśmiechnięta. Zrobiła im kawy, wyjęła z piekarnika świeżo upieczoną szarlotkę. Tak jakby przeczuwała, że Zbyszek może ją odwiedzić, bo przecież jabłecznik był ulubionym ciastem Zibiego.
-Nie pytasz co u mnie?- Kasia szeroko się uśmiechnęła.
-Hmm...Na sezon reprezentacyjny zmieniłeś pozycję, spisujesz się podobno całkiem przyzwoicie. Nadal żyjesz w symbiozie z Miśkiem i Siwym i waszą trójką mieszkacie w tym samym apartamencie co wcześniej. W kulłarach mówi się, że od przyszłego sezonu ligowego będziesz grał w Jastrzębskim Węglu, a Michał podobno otrzymał taką propozycję. Nie masz dziewczyny, choć nadal jesteś bożyszczem piszczących nastolatek. Coś pominęłam? Zapomniałeś rybo, że jesteś osobą publiczną, a dostęp do Internetu mam nieograniczony, czego nie mogę powiedzieć o kontakcie z tobą...
-A napisali już w Internecie, że będę ojcem?- Kaśka zachłysnęła się kawą i spojrzała zdziwionymi oczami w kierunku brata. -Ja też nie mogę jeszcze w to uwierzyć, ale chyba nie mam wyjścia...
&&&&&
I jak?
Życzę Wesołych Świąt i proszę, nie zabijajcie za końcówkę ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz